Stwierdziłam jakiś czas temu, że
wypada napisać coś w stylu notki organizacyjnej, tylko nie mam pojęcia, jak się
za to zabrać.
Zacznę może od podziękowania
wszystkim autorom, którzy zdecydowali się uczestniczyć w życiu bloga. Dziękuję. Naprawdę wiele to znaczy dla
mnie i Andrzejka, który(a) morduje się z Internetem, ale wiem, że na pewno też
to docenia. Co poniektórzy słyszeli, że miałam wielkie obawy, czy to wyjdzie. Poniekąd
się sprawdziły, bo blog miał swój zastój. Przepraszam.
Po prostu każdy ma ten czas, kiedy kompletnie nie ma pojęcia, co robić. Człowiek
nie jest w końcu maszyną, a walka z weną trwa.
Dobrze, mając za sobą durnowaty
wstęp, przejdę do nieco ważniejszych spraw. Przyszło mi na myśl, że możecie w
ramach rozruszania bloga pomolestować zakładkę „Zagrożenia”, zesłać na nasze postacie jeszcze więcej
niebezpieczeństw. Bo, kto wie, jakie potwory wykreuje promieniowanie? Myślałam
także razem z Andriuchą nad jakimś konkursem. Najpierw przychodziły nam do
głowy dziwne pomysły, które być może ujrzą światło dzienne trochę później, ale
stwierdziłyśmy, że aktualnie najrozsądniej będzie zorganizować konkurs na cytat w belce bloga. Belka świeci
pustkami i głosi to samo, co adres. Nie fajnie. Niestety (stety) moje „Co dwie głowy to nie jedna” Andrkowi do
gustu nie przypadło, więc macie pole do popisu.
Oprócz tego wspominałam parę razy
o planowanym evencie. Miałoby to
miejsce na czacie, w formie wspólnego opisywania wątku (w kolejności losowej, jeden po drugim - jak kto chce). Wolałabym, żebyśmy razem wybrali, do jakiego zdarzenia
chcielibyśmy grać. Ja myślałam nad wspólnym wyjściem na powierzchnię, na
przykład w poszukiwaniu czegoś (do ustalenia), w międzyczasie nagle wszystkim
mutantom przypomniało się wejście do metra i zgromadzili się tam, atakując
nasze biedne postacie. Lub coś w tym stylu. Oczywiście nie jest to jedyna
opcja, w grę wchodzą także konflikty podziemne; wybuch (kolejnej) wojny
pomiędzy frakcjami/stacjami, nowy wysyp potworów, problemy ze światłem czy
wodą, plotki o pojawieniu się jakiegoś maga i sprawdzenie, o co chodzi. Chociaż
niektóre z wymienionych przykładowych pomysłów bardziej nadają się na ciągłe
opowiadanie blogowe, niżeli parogodzinny event czatowy.
Właśnie – co powiecie na tego typu opowiadanie blogowe?
Właśnie – co powiecie na tego typu opowiadanie blogowe?
W wolnej chwili (tj. niedługo,
obiecuję) zajmę się informacyjnym opisywaniem stacji. Ktoś chciałby
pofantazjować nad którąś? W końcu nie każda jest opisana i możemy się zgrać się
z wyobraźnią i wytworzyć coś fajnego. A taki już zupełny hardcore: właśnie
wpadłam na zrobienie cennika w metrze.
Fakt, przydatne będzie to-to, ale i cholernie trudne do zrobienia. Także tego,
jak byście chcieli, potrzebowałabym pomocy.
Mniej ważne sprawy.
Grisza. Co z Tobą? Prosiliśmy Cię o poprawę karty (24.02) i do
dzisiaj (03.03) nie ma żadnego odzewu. Nie wiem, co mam z Tobą zrobić. I to
wcale nie jest wina mojego wszechobecnego nierozgarnięcia.
Z tego, co zdążyło mi się
podejrzeć na blogu, udzielają się ciągle te same osoby. Świetnie, naprawdę się
cieszę i jestem z was dumna, oby tak dalej. Jestem zadowolona, że się
dogadujecie (jak już przy dogadywaniu jestem, napomknę zdarzenie na
krzykopudle. Necro, wybacz ten atak.
Wiem, że nie powinnam i będę się pilnować. Przynajmniej takie mam zamiary), ale
co z tymi, którzy rzadziej wątkują? No ja rozumiem, że są problemy realne,
rozumiem, że jest szkoła, że są znajomi, ale nawet minimalna aktywność byłaby
super. Chociażby wejście na czat raz w tygodniu, jak nie ma się weny na wątki. Ja
sama mam problemy z wymyśleniem odpowiedzi i dlatego trzeba czekać, aż łaskawie
odpiszę. Za to również przepraszam. Muszę w końcu nauczyć się
odpowiedzialności.
No i to by było na tyle. Chyba że coś mi się przypomni, w co wątpię. Mam nadzieję, że jakoś to znieśliście i nie jest tak źle, jak myślę.
Przynudzania ciąg dalszy za jakiś czas.