Drodzy moskwiczanie i goście stolicy! Moskiewskie metro to system transportu, którego użytkowanie wiąże się z podwyższonym ryzykiem.

(Informacja w wagonie metra)

sobota, 23 lutego 2013

And there's no remedy for memory



Ия Воронов

czyli dziewczyna, która nigdy nie widziała Słońca


Biega to-to i kocha cały świat, i sądzi, że wszystko jest na swoim miejscu. Śmieje się, jakby nigdy nic, ubiera kolorowe sukienki, tańczy i nuci zmyślone melodie, głęboko wierząc, że tak właśnie powinno wyglądać jej życie. Niczego jej nie brakuje. Do niczego nie tęskni. Niczego nie pożąda. Wystarcza jej to, że jest bezpieczna, ma co jeść i gdzie skulić wieczorem zmęczone ciało. Lubi swój kącik w wagonie na Pawieleckiej i nie przeszkadza jej, że przez tydzień żywi się tylko suszonymi grzybami. Cieszy się, że ma zadanie, cel, który wyznacza jej rytm każdego dnia - szkoliła się bowiem na sanitariuszkę, spełniając swoje jedyne marzenie: by pomagać innym. Niczego innego nigdy nie pragnęła, bo też niczego więcej nie poznała. Urodzona na tej samej stacji, która teraz jest jej domem, nie odczuwała potrzeby odwiedzania bardziej odległych miejsc niż namiot mamy na Dobrynińskiej. Może kiedyś była w niej żądza wiedzy, ale zginęła śmiercią naturalną, gdy pytania małej Iyi pozostawały bez odpowiedzi. Nauczyła się nie pytać, bo "mniej wiesz, dłużej żyjesz". Nauczyła się milczeć, bo "milczenie jest złotem". Nauczyła się nie być sobą, bo Iya to nikt.



__________________________________________________
Lubię oszczędne karty. Mam nadzieję, że nikt mnie za to nie zlinczuje.
Cytat w tytule z Lany del Rey. Zdjęcie pobrane z DeviantArt.
Na wątki odpowiadam (albo i nie...) w sobie tylko znanej kolejności, więc proszę nie upominać się za często i za głośno.

156 komentarzy:

  1. [Cześć, nieszczególnie dzisiaj pojmuję, ale wpadam na moment, widzę nową postać, czytam kartę - bo krótka, lubię krótkie - i w sumie myślę, że może coś powiem. Więc mówię. Intrygująca pani. A my się chyba skądś znamy. I jeszcze tu wrócę.]/Slava

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ona jest cudna. Taka pełna życia i w ogóle. Przydałby się Sonii ktoś taki, może by mi się dziewczyna troszku otrząsnęła. No i byłoby z kim mniej zacięte, spokojne dyskusje prowadzić na temat tego, że przed apokalipsą było cudownie, a teraz się człowiekowi tylko chce umrzeć.]

    Fiodorowa

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Witaj w metrze. c:
    Pytanie zasadnicze; której Pawieleckiej? Niby szczegół, ale ważny. I miło gościć drugiego pseudoschizofrenika, tak samo rąbniętego radością jak Lis, może i bardziej nawet. Jeszcze milej, kiedy nie jest to stalker albo kobieta-oddział-wojskowy.
    Za kartę Cię nie zabiję, bo - jak myślę - potrzebne informacje są, ale za cyrylicę już tak. Lisy nie umieją cyrylicy i są zbyt tępe, żeby ogarnąć, co tam jest napisane. ]

    OdpowiedzUsuń
  4. Od zawsze miał nadzieje, że Zakon da mu to czego najbardziej pragnął - możliwość wychodzenia na powierzchnię. Okazało się to być złudną nadzieją, bo przez pierwsze lata nie słyszał nic innego jak to, że jest na takie wyprawy za młody i za mało doświadczony. A gdy wreszcie pozwolono mu to robić okazywało się, że dzieje się tak tylko w sytuacjach krytycznego zagrożenia, co na jego nieszczęście zdarzało się bardzo rzadko. Nie mógł jednak narzekać na głos, bo wszyscy wzięliby go za świra, że nie podoba mu się fakt, że zagrożenie zmuszające ich na wyście z Metra zdarza się tak rzadko. Było to bardzo niebezpiecznie, bo nie tylko walczyli wtedy z mutantami, które w każdej chwili mogli odebrać im życie, ale też narażali się na szkodliwe promieniowanie. A jednak on nie marzył o niczym innym jak o tym by wreszcie się stąd wyrwać. Dusił się w Metrze - to było jego wybawienie jak i przekleństwo, wiedział to aż nazbyt dobrze. Gdyby wtedy jakimś cudem nie znalazł się właśnie tutaj - już by nie żył. Z drugiej strony co to za życie pod ziemią, gdzie tylko tęsknisz za tym co było? Tęsknisz do słońca, do rześkiego powietrza, do wiatru we włosach, czy trawy między palcami. Tęsknisz za tymi najprostszymi rzeczami, których może kiedyś nawet nie doceniałeś, nie przykładałeś do nich zbytniej uwagi. A teraz oddałbyś wszystko by jeszcze raz móc wziąć chociaż jeden haust świeżego powietrza, które rozkosznie wypełniłoby Twoje płuca, które od dwudziestu lat wypełniane są już tylko tam zatęchłym powietrzem Metra.
    Dymitr nie mógł jednak uważać czas w Zakonie zmarnowany - co to, to nie. Zapewnił on mu wyjątkowe szkolenie na wojownika, zapewnił mu pozycję, zapewnił mu jedzenie.. A to wszystko tylko dlatego, że kiedyś postanowił okraść Siergieja. I pomyśleć, że teraz tak naprawdę wszystko zawdzięcza jemu. Bo to on go przygarnął, bo to on zadbał o tego zagubionego siedmioletniego chłopca. A to, że sam Dymek włożył mnóstwo pracy, by mężczyzna nie mógł nigdy żałować, że go oszczędził i wziął pod swoje skrzyła, że przez lata udowadniał, że jest wartościowy, cenny i że może się na coś przydać.. Nie. To nie miało znaczenia, a przynajmniej w mniemaniu szatyna. Tak czy siak Zakon dał mu jeszcze coś - dał mu wiedzę. Dzięki niemu poznał wszystkie tajemnice Metra. Znał na pamięć wszystkie stacje, ich rozkład, liczbę mieszkańców. Znał też całą listę mutantów, które udało im się ustalić i spisać. Miał dostęp do bazy danych, do.. Wszystkiego. I pewnie niejeden by mu tego mógł pozazdrościć, a jednak to go tak naprawdę nie cieszyło. Bo on chciał czegoś więcej. Potrzebował czegoś więcej, bo co z tego, że miał to wszystko skoro tak naprawdę nie był wolny? I zawsze z bólem uświadamiał sobie, że tej prawdziwej wolności jaka mu się marzy już nigdy nie dostąpi. Był jednak zawód, który z czasem wydał mu się idealny. Stalker. Już od dłuższego czasu przyglądał się pracującym w tym zawodzie aż wreszcie postawił sprawę jasno, że i on chce nim zostać. Teraz mógł pluć sobie w brodę, że zdecydował się na to tak późno, ale wcale nie tak łatwo było nagle opuścić Zakon i stać się stalkerem.
    Liczył, że po całym szkoleniu na wojownika, który potrafił walczyć z potworami, które znajdowały się i w metrze, i na powierzchni oszczędzą mu jeszcze typowego szkolenia na stalkera. Okazało się jednak, że procedury na to nie zezwalają, chociaż wiedział, że to tylko zwykła ludzka złośliwość. Z kpiną pytał, czy może umieszczą go w grupie podstawowej, która dopiero zaczyna, zaznajamia się z rodzajami mutantów itd. Ale przynajmniej tego mu oszczędzono i od razu wysłano do zaawansowanej grupy.

    OdpowiedzUsuń
  5. I właśnie dlatego któregoś dnia wybrał się na szkolenie do stacji Sewastopolskiej, gdzie jest dość duże zagęszczenie Upiorów. Łatwiej je wytropić i.. ćwiczyć, trenować, a przede wszystkim pozbyć się części stworów, które mogłyby zrobić krzywdę jakiejś bezbronnej osobie. Kto wie, może zabił właśnie jednego z Upiorów, który zrobiłby krzywdę jakiejś niewinnej dziewczynce samotniej błąkającej się pomiędzy stacjami? Zadowolony więc wracał do Dobrymińskiej uważając, że dziś był dobry dzień. Jak zwykle wlókł się na szarym końcu grupy, bo nie szczególnie lubił się chełpić tym ile stworów zabił i dzielić swoimi wrażeniami. Dla niego było to po prostu.. zbędne. Wykonywał swoje zadanie, szkolił się, a przede wszystkim przynosiło mu swego rodzaju ulgę, rozładowanie. Wiedział, że nie siedzi bezczynnie, że coś robi. I może to coś nie przyniesie mu upragnionej wolności, ale ostatecznie zaprowadzi go na powierzchnię. I przede wszystkim dbał o bezpieczeństwo innych.
    I tak marząc o tym jak to już będzie być pełnoprawnym Stalkerem coś zaatakowało go.. z góry. Okazało się, że jeden z Upiorów podążał za nimi, a teraz przeszedł do ataku. Tuż przed wejściem do ich stacji! Zaskoczony Dymitr nim zdążył sięgnąć po broń lub jego koledzy zdążyli rzucić mu się na pomoc, mutant wgryzł się w jego ramie wywołując z jego garda stłumiony krzyk bólu i gniewu. A potem, gdy udało mu się uwolnić, potwór padł trupem od kuli, którą posłał mu prosto między oczy. I tylko nie rozumiał tego zamieszania w okół jego osoby. Owszem, bolało jak cholera, ale nie zamierzał się do tego przyznawać. Pomoc wydawała mu się tu zbędna, bo przecież wystarczyło to zabandażować. Przecież to tylko draśnięcie jak uparcie powtarzał.

    OdpowiedzUsuń
  6. W Metrze wielkie zamieszanie wywoływała każda rana. Trudno było się jednak temu dziwić - nigdy nie było wiadomo jak głębokie i poważne są obrażenia dopóki nie obejrzał ich lekarz lub sanitariusz. Kiedyś, dwadzieścia lat temu, nikt nie panikowałby za każdym razem, gdy z kogoś lała się krew. Nie bo.. Kiedyś było inaczej. Kiedyś specjaliści mieli odpowiedni sprzęt oraz lekarstw i opatrunków na pęczki i żadna rana nie była im straszna. Czasy jednak się zmienił i tutaj w Metrze, nie było tak łatwo. Tabletki, o szczepionkach już nie wspominając, były rarytasem, które podawało się najciężej chorym, a każdy choćby najdrobniejszy kawałek bandaża był odpowiednio wykorzystywany. Tutaj nic się nie marnowało. A jednak to nie ranni najbardziej przerażali mieszkańców Metra. Najniebezpieczniejsze okazywały się choroby zakaźne, które w krótkim czasie mogły rozprzestrzenić się po całej Stacji. Nie każdej epidemii udawało się zaradzić - ludzie ginęli dość często w męczarniach, bo brakowało odpowiednich leków, by choć ulżyć im w ostatnich minutach życia. Na szczęście teraz już coraz rzadziej zdarzały się takie przypadki. Najwięcej takich zdarzeń miało na początku, gdy Metro tak naprawdę dopiero stawało się nowym domem dla wszystkich, którzy zdążyli się w nim schronić. Dymitr do tej pory pamiętał te przepełnioną bólem i strachem twarz jakiegoś nieznajomego mężczyzny, który na jego oczach wyzionął ducha, bo jego organizm nie potrafił poradzić sobie z chorobą. I pamiętał też wściekłego Siergieja, który złościł się na niego, że jest taki nieodpowiedzialny! Że powinien się nie zbliżać do tamtego faceta, bo mógł się od niego zarazić tym paskudztwem..
    Ale mimo wszystko nie podobało mu się to zamieszanie, które nagle wybuchło w okół jego osoby. Po prostu nie lubił być w centrum uwagi, zwłaszcza, gdy tak naprawdę nic mu nie było! Najbardziej rozdrażniło go, a zarazem rozbawiło zachowanie jednego z przyszłych stalkerów, który uważał, że koniecznie ktoś musi go zanieść do "szpitala", a więc prowizoryczne sterylnego, oddalonego od ludzi namiotu, gdzie zawsze można było znaleźć pomoc dla chorego czy rannego. Całe szczęście reszta jego grupy nie była już tak bardzo przewrażliwiona, choć wszyscy zgodnie stwierdzili, że musi iść się opatrzyć i tak jak on pluli sobie w brodę, że byli tak nieuważni, że pozwolili by Upiór przylazł tutaj za nimi. Do stacji, gdzie znajdowało się tak wiele bezbronnych osób.. A co jeśli stwór zaatakowałby później i zrobił krzywdę komuś innemu niż on? On przeszkolony, z bronią poradził sobie z mutantem, który małemu dziecku mógłby przykładowo odgryźć głowę.. Na samą myśl o tym zrobiło mu się niedobrze, więc zaraz odgonił od siebie ten obraz i dał zaprowadzić się do odpowiedniego namiotu. Po cichu liczył, że jeśli nie będzie zbyt głośno protestować pozwolą mu jutro normalnie uczestniczyć w treningu, ale.. pomylił się. Trener z góry zastrzegł, by jutro zrobił sobie wolne. Dymitr już otwierał usta, by przypomnieć mu, że to coś na jego ramieniu to tylko draśnięcie, ale mężczyzna już zniknął mu z pola widzenia. Sfrustrowany przewrócił oczyma, a potem zwrócił spojrzenie na dziewczynę, która najwidoczniej miała się nim zająć, co sama zaraz potwierdziła.

    OdpowiedzUsuń
  7. Westchnął cicho, gdy usadziła go na niskim taborecie, a potem przyjrzał się jej z zaciekawieniem. Nie kojarzył jej. Może był tutaj od niedawna, ale miał już okazje poznać wszystkich pracujących tutaj lekarzy, pielęgniarki i sanitariuszy. Było ich tutaj dość sporo i być może nie umiałby wymienić wszystkich z imion i nazwisk, ale twarze pamiętał. Miał świetną pamięć fotograficzną. Z drugiej jednak strony, gdy przyjrzał się dziewczynie nieco dokładniej doszedł do wniosku, że jest do kogoś podoba. Do kogoś z kim miał już styczność, ale jej samej na pewno jeszcze nigdy nie widział. Syknął zaskoczony, gdy nagle Iya, bo tak chyba dobrze zapamiętał jej imię, zaczęła dobierać się do jego rany. Zerknął w tamtym kierunku marszcząc nos.
    - Bywało gorzej. - Skwitował, dalej nie mogąc pojąć dlaczego przez takie coś ma rezygnować z treningu. Już teraz się tutaj dusił.. A co pocznie, gdy będzie czekał go bezczynny dzień? Tym jednak będzie martwił się później. - Nie kojarzę Cię. Jesteś tu nowa? - Zagadał, próbując podtrzymać jakąś rozmowę, by skupić się na czymś innym niż to co właśnie wyprawiała z jego ramieniem sanitariuszka.

    OdpowiedzUsuń
  8. [może być i brunet, choć to określenie dotyczy raczej osób o czarnych/prawie czarnych włosach, a on ma brązowe, więc bardziej pasuje określenie szatyn, choć nie musimy być takie precyzyjne;d]

    On sam nigdy nie miał najlepszych stosunków z ojcem. A to głównie dlatego, że jego wspaniały tatuś odkąd się tylko narodził zaplanował mu całą przyszłość, która nijak nie podobała się małemu chłopcu.Dymitr nigdy nie widział siebie jako prawnika całe dnie przesiadującego w sądzie na rozprawach. Nie, to nie było życie dla niego. On miał duszę podróżnika, on chciał zwiedzać świat, a fakt, że jakiekolwiek marzenia o tym uległy w gruzach z momentem, gdy został uwięziony w Metrze, to była inna bajka. Często myślał, że tak negatywnie podchodził do planów ojca względem niego tylko dlatego, że na siłę próbował mu je wmówić, równocześnie chcąc wybić mu z głowy jakiekolwiek myśli o podróżowaniu. Jakby nie mógł pozwolić małemu chłopcu po prostu marzyć, chociaż Dymek wiedział, że to jest jego przeznaczenie już od najmłodszych lat. To nie było marzenie zwykłego chłopca, który co tydzień zmienia zdanie kim będzie jak dorośnie. Nie, to było coś więcej.. I szatyn miał żal. Żal do ojca, który tm wszystkim sprawił, że ostatnim co usłyszał z jego strony było przepełnione gniewem zranionego dziecka "nienawidzę Cię". Dymitr nigdy nie mógł sobie wybaczyć, że to było ostatnie co ojciec usłyszał z jego ust. Był jaki był, ale kochał go. I kochał też swoją matkę, która także zginęła zamartwiając się o swojego małego synka, który postanowił uciec. Tego też nigdy nie miał sobie wybaczyć. I choć życie jego rodziny dobiegło końca wraz z rozpętaniem się piekła na Ziemi, jego życie toczyło się dalej. Tutaj w Metrze, gdzie czuł się jak ptak w klatce. To nie było miejsce dla niego i czasami z jakimś gorzkim posmakiem na języku myślał, że lepiej by było, gdyby zginął tak jak większość ludzkości. Dwadzieścia lat temu. Teraz nie siedziałby tutaj, nie tęskniłby za niczym, nie mógłby marzyć, nie zadręczałby się, nie musiałby walczyć z mutantami. Po prostu by nie żył. I często wydawało mu się, że właśnie tak było by prościej.
    Na jej odpowiedź skinął jedynie głową, zachowując kamienną twarz, gdy sanitariuszka oczyszczała jego ranę, czy co ona tam robiła. Nie było to dla niego najprzyjemniejsze, ale przecież nie miał co narzekać i pokazywać słabości, choćby tej najdrobniejszej. Poza tym domyślał się już, że gdyby się tylko skrzywił z ust dziewczyny posypałyby się przeprosiny, chociaż przecież nie była niczemu winna. A uciekać też nie miał zamiaru, choć wiedział, że jest to w stylu wielu jego kolegów po fachu. On sam też jeszcze przecież niedawno nie chciał dać się tutaj zaciągnąć uparcie twierdząc, że to tylko draśnięcie, ale skoro już się tutaj znalazł, cóż, mógł dać się opatrzyć nikomu nie utrudniając pracy, prawda? Poza tym miał na tyle rozsądku w głowie, by wiedzieć, że jeśli ktoś nie zajmie się jego raną może wdać się zakażenie, bo jak się okazało wcale nie było to tylko draśnięcie jak jeszcze niedawno uważał.
    - Mieszkam tutaj od niedawana. Po dwudziestu latach kiszenia się w metrze zamarzyło mi się zostać stalkerem i przechodzę tutaj szkolenie. - Odparł wdzięczny, że podtrzymuje jakoś rozmowę, bo to odwracało jego uwagę od tego co robiła kobieta. Ale i tak nie zdołał powstrzymać syknięcia, gdy nagle rana zaczęła go piec, bo sanitariuszka wylała na nią najwidoczniej jakiś środek odkażający.
    - Nie powinnaś mnie ostrzec? Nie wiesz takim "uwaga, zaraz zapiecze"? - Zapytał mrużąc nieznacznie oczy w rozbawieniu. Może sytuacja nie była najzabawniejsza, ale hej! Przecież nie umierał, więc nie musieli być aż tacy poważni.

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Witam i do wątku zapraszam. :D ]

    Inna

    OdpowiedzUsuń
  10. Dymitr nie widział sensu w utrudnianiu pracy sanitariuszom, a już na pewno nie tak miłej osóbce jak Iya. Przecież dziewczyna tylko wykonywała swoją pracę, chciała mu pomóc i lepiej niż ktokolwiek potrafiła ocenić czy owa pomoc jest mu potrzebna. Wątpił by bez potrzeby marnowała bandaże, nici chirurgiczne i tym podobne rzeczy. Zresztą sam już zdążył się przekonać, że rana wygląda poważniej niż mu się z początku wydawało, choć nie mógł zaprzeczyć, że gdyby ciągłe uparte twierdzenie, że to tylko draśnięcie miało go uchronić przed zwolnieniem z treningu to pewnie nadal by tak mówił. Ale trener niestety nie dał się na to nabrać, więc teraz pokornie znosił męczarnie jakim było zaszywanie rozciętej skóry. Zwłaszcza dlatego, że usłyszał już kilkakrotnie, że jeśli choć odrobinę nie poskromi swojej porywczej, wybuchowej natury i nie podporządkuje się panującym zasadom zostanie wyrzucony ze szkolenia i wróci na Smoleńską, do Zakonu. I żadne znajomości, a tym bardziej wstawiennictwo Siergieja mu nie pomogą. Więc cóż, sum summarum nie pozostało mu nic innego jak poczekać aż dziewczyna wykona swoją pracę i pozwoli mu odejść.
    Uroczy rumieniec, który nagle pojawił się na twarzy dziewczyny nie umknął jego uwadze. Nie wiedzieć dlaczego Dymek miał tendencje do wprawiania płeć piękną w zawstydzenie, ale przecież nie robił tego specjalnie (no może czasami..)! Tak czy siak ten widok sprawił, że jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, a stał się nawet ciut zaczepny. Nim jednak Iya zdążyłaby to choćby dostrzec kątem oka jego radosny grymas zgasł wraz z momentem, gdy igła wbiła się w jego ciało. Tym razem udało mu się stłumić syk, głównie dlatego, że dziewczyna łaskawie ostrzegła go, że może zaboleć. Zagryzł tylko mocno zęby, a dłoń na jego kolanie odruchowo zacisnęła się napinając wszystkie jego mięśnie. Na moment więc przymknął oczy, wziął głębszy wdech, a potem już bez zbędnych oznak bólu dał się dalej szyć. Nie chciał jej w żaden sposób rozpraszać - hej, przecież właśnie go zszywała, więc wolał żeby zrobiła to porządnie! Więc na razie odpuszczając sobie jakąkolwiek rozmowę, na nowo skupił się pierw na niej z uwagą śledząc każdą rysę jej twarzy. Nie miał wątpliwości, że jest od niego młodsza - dla zabawy w myślach zaczął obstawiać jej wiek. Pierwsze na czym się skupił to ocenia czy urodziła się tutaj, czy jeszcze przed apokalipsą, jak nazywał to wszystko co aktualnie działo się na ziemi. W typowy sposób blada cera wskazywała, że musiała przyjść na świat tutaj - jasne "normalni" ludzie też miewali jaśniejszy odcień skóry, ale ten dla osób urodzonych tutaj był nazbyt typowy. Było w tej bladości coś niezdrowego.. Coś co po prostu mówiło, że nigdy nie wiedziała słońca. Potem starał się podłapać jej spojrzenie, bo zawsze uważał, że najwięcej można wyczytać z oczu. Sanitariuszka jednak skrupulatnie wpatrywała się w szytą przez nią ranę skupiona na swojej pracy, choć kto wie, może specjalnie unikała patrzenia na niego? Więc ostatecznie stanęło tylko na tym, że może mieć góra dwadzieścia lat, choć stawiał, że ma trochę mniej.
    - Dlaczego akurat Ty? Dlaczego Ciebie przysłali tutaj do pomocy? - Zapytał, choć po głowie tłukło mu się wiele innych pytań, które mógłby jej zadać by podtrzymać rozmowę i odwrócić swoją uwagę od bolesnego szycia bez znieczulenia. Ale wybrał właśnie to - może dlatego, że tak bardzo gryzło go to, że kogoś mu przypomina.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Okej, nie znamy się. Ale minęłyśmy się na murinetown.
    Jeśli Iya jest sanitariuszką, wątek nasuwa mi się standardowy do bólu: Slava wraca z góry w nieszczególnie dobrym stanie, a ona jako sanitariuszka się nim zajmuje. Wiem, że nie jest to pomysł najwyższych lotów, dlatego jeśli masz coś lepszego - zapraszam.]

    OdpowiedzUsuń
  12. Oczywiście, że to całe szycie bolało. Bolał jak diabli. Jakby.. Jakby ktoś po prostu wbijał mu igłę w skórę! - ach, jakże odkrywczo. I nie był to ani odrobinę przyjemny zabieg, ale tak, to jego opanowanie i spokój oraz brak wydawania dźwięków, które sugerowałby, że cierpi tkwiło głównie w sile jego charakteru. Bo choć może jakaś odporność na ból zależna była od budowy i masy ciała, to jednak sedno tkwiło w sile umysłu, psychice. A on po prostu nie zamierzał jęczeć i rozpaczać, bo bywało gorzej, poza tym nie czuł potrzeby się nad sobą użalać. Ot, zwykłe szycie bez znieczulenia było tutaj codziennością, choć a i owszem widział bardziej napakowanych mężczyzn, tzw "mięśniaków", którzy potrafili podczas takiego zabiegu płakać jak małe dziewczynki. I dziwił im się, naprawdę się im dziwił, bo jemu by po prostu męska duma nie pozwoliła na takie zachowanie! Ale cóż, wszystko zależy od konkretnego człowieka.
    Westchnął jednak z ulgą, gdy zauważył, że wreszcie Iya zakończyła szycie. Okej, mógł wytrzymać ile trzeba było, jeszcze dłużej bez krzyków i jęków, ale cóż nie zamierzał narzekać, że już ta najmniej przyjemna część dobiegła końca. Uważał też, że cała praca przy nim została już wykonana, więc cicho wzdychając miał zamiar zebrać się do wyjścia. Już powoli wstał z taboretu, gdy nagle dziewczyna na nowo zmaterializowała się na przeciwko niego. Zmarszczył brwi zaskoczony słysząc coś o jakiejś maści, która jego zdaniem była zbędna w jego przypadku. I już otwierał usta, by powiedzieć jej, że na niego szkoda marnować cenny lek, ale ona już zdążyła wycisnąć niewielką porcję maści na palec. Sapnął sfrustrowany uważając to za marnotrawstwo..
    - Nie trzeba było, naprawdę. Ktoś może potrzebować tego bardziej ode mnie.. - Mruknął odnajdując wzrokiem sylwetkę dziewczyny. I znów, gdy myślał, że Iya już skończyła, ona niespodziewanie zabrała się za jakieś zadrapanie na jego skroni.
    - Powinnaś się już zbierać jeśli chcesz wrócić do swojej stacji. Późno już. Strażnicy zaraz zamkną bramy[?]. O ile już tego nie zrobili. - Powiedział, nawiązując nieco do jej wcześniejszej wypowiedzi, którą wcześniej skwitował tylko krótkim skinieniem głowy dochodząc do wniosku, że skoro nie wspomniała tutaj o nikim bliskim, to po prostu zwykły zbieg okoliczności, że kogoś jej przypomina. A potem nie czekając czy w końcu wreszcie już skończyła po prostu wstał, by zaraz przyjrzeć się wykonanej przez niej pracy jak i poszarpanemu rękawowi. Doszedł do wniosku, że nie musi spisywać ubrania na stratę - wystarczy, że obetnie krótkie rękawy i koszulka będzie nadal nadawać się do użytku.
    - Dzięki. Świetna robota. I tylko proszę oszczędź mi gadki, że mam nie forsować ręki i takie tam bzdety.

    OdpowiedzUsuń
  13. Rzeczywiście miała racje - Dymitr to nie była osoba, która potrafiła długo usiedzieć w jednym miejscu. On był pełen energii, zapału, pragnął nowych wyzwań. I pomijając już samo marzenie, by znowu wyjść na powierzchnię, to właśnie te cechy sprawiły, że postanowił zostać stalkerem. Bycie w zakonie dostarczyło mu wiele wrażeń, temu też nie mógł zaprzeczyć, tam też wyszkolił się na wspaniałego wojownika, jednak potwory żyjące tylko w Metrze stały się.. nudne. On potrzebował urozmaicenia, powiewu nowości, dreszczu emocji - to wszystko mógł osiągnąć dzięki temu zawodowi, bo jak żaden inny nie był tak mało przewidywalny! Nigdy nie wiadomo co spotka Cię tam na górze, nie wiadomo z czym przyjdzie Ci się zmierzyć. I to mu się podobało, to go pociągało, nakręcało. I w tym wszystkim było jeszcze jedno dno.. On po prostu nie miał nic do stracenia, więc mógł ryzykować. Nie musiał się bać, bo w tym całym "metrzańskim" świecie nie miał tak naprawdę nikogo mu bliskiego. Oczywiście był Siergiej, który z czasem stał się dla niego ojcem, ale ostatnimi czasy nawet ich relacje się pogorszyły. Ale tak naprawdę, choć miał wielu znajomych, choć wiele osób go kojarzyło choćby z imienia lub z twarzy, to nigdy z nikim bliżej się nie zaprzyjaźnił. Nie znalazł tu nikogo komu mógłby głębiej zaufać. I czuł się samotny - jest samotny. A na dodatek życie w Metrze, to nie było życie! Czasami myślał, że lepiej byłoby zginąć niż męczyć się w tej klatce. Więc.. Tak, zdecydowanie nie miał się czego bać, nie miał nikogo skrzywdzić, jeśliby zginął - bo któż by go opłakiwał dłużej niż jeden dzień? Ludzie z Zakonu? Ze Stacji? Znajomi stalkerzy? Jasne,dzień, może dwa, a potem by zapomnieli, że był tu ktoś taki jak Dymitr Lebiediew. A przynajmniej w mniemaniu mężczyzny tak by właśnie było. I choć czasem żałował, że nie znalazł tutaj jakiejś bratniej duszy.. To sam nie wiedział dlaczego tak właściwie się stało. Przecież jest otwartą, dość rozmowną osobą, ale cóż.. Taką, która ostatecznie nie potrafi mówić o sobie, o swoich uczuciach. Tak, to zdecydowanie sprawia mu problemy. Poza tym - przynajmniej nie miał się o kogo martwić, nie miał nic do stracenia - mógł żyć jak mu się podoba, mógł ryzykować, mógł robić co chce nie oglądając się na nikogo. I nie zamierzał się przywiązywać do nikogo, zwłaszcza, że tutaj w Metrze ludzie zbyt łatwo odchodzą..
    Z nieskrywanym rozbawieniem obserwował jak Iya biegiem zbiera się do wyjścia. I tylko przekręcił oczyma widząc, że jednak waha się, a potem odwraca w jego kierunku, uważając, że jednak jej obowiązkiem jest dać mu całe to kazania o nie forsowaniu ręki. Ale przecież to była strata czasu! Okej, trener zabronił mu przyjść jutro na szkolenie, ale to nie zmieniało faktu, że nie mógł sam się podszkolić. I już planował swój jutrzejszy dzień, a nawet dzisiejszy wieczór, choć dziś nie wiedział co z jego planów wyjdzie. Nie mógł zaprzeczyć, że ręka nieco go po tym wszystkim bolała, ale mógł chociaż zrobić dla siebie jakąś nową broń i uzupełnić zapasy lub coś takiego. Więc tylko mruknął, że tak zdecydowanie nie musi tego robić, bo on oczywiście będzie o siebie jak najlepiej "dbał". I tylko krótkim uśmieszkiem skwitował jej minę, gdy uznała, że kazanie rzeczywiście w przypadku jego osoby wydaje się bezsensem. I właśnie dlatego szkoda było marnować czasu, zwłaszcza, że sama się śpieszyła.. I już miał ją pożegnać jakimś uprzejmym "do zobaczenia" czy "powodzenia", ale nim zdążył choćby powiedzieć choć słowo, dziewczyna nagle pobladła, by zaraz runąć na podłogę. Dymek zareagował niemal bezwiednie - jednym susem pokonał dzielącą ich odległość, by złapać Iyę w ostatniej chwili nim zdążyła zaliczyć nieprzyjemne spotkanie z podłożem.
    Zgrabnym ruchem odgarnął włosy z jej twarzy, a potem chwycił jej twarz w dłoń obracając ją w swoją stronę.

    OdpowiedzUsuń
  14. - Iya, hej, słyszysz mnie? - Spytał, choć tak jak podejrzewał nie usłyszał odpowiedzi. I tylko wyrwało mu się z ust kilka siarczystych przekleństw, gdy równocześnie dotarło do niego, że są w namiocie sami. Nie mógł się jednak dziwić - wszyscy wrócili już do siebie bo było już późno, a on był ostatnim pacjentem. A cóż, udzielanie pomocy to nie była jego działka. On bronił ludzi - nie ratował. Ale tak, oczywiście znał podstawy pierwszej pomocy. Wiedział gdzie zawiązać (zazwyczaj prowizoryczną) opaskę uciskową, co zrobić przy zatrzymaniu akcji oddychania.. A przy zasłabnięciu? Przychodziło mu tylko jedno na myśl. Więc zaraz wziął Iyę na ręce, zlokalizował szybko coś co służyło tutaj za łóżko i tam delikatnie ułożył bezwładne ciało dziewczyny. Przyciskając palce do jej szyi, sprawdził tętno, potem nachylając się nad nią oddech, a gdy upewnił się, że to raczej zwykłe zasłabnięcie, po prostu uniósł jej nogi do góry, delikatnie na nie napierającą.
    - No już, obudź się Iya.. - Mruknął lekko sfrustrowany. Bo tak, był zły - na siebie samego. Bo nie miał bladego pojęcia co mógłby więcej zrobić. Więc tylko postanowił, że jeśli dziewczyna zaraz nie odzyska przytomności po prostu pobiegnie po pomoc.

    OdpowiedzUsuń
  15. Westchnął z ulgą słysząc pierwszy jęk dziewczyny, który był znakiem, że wraca do świadomości. Zaczynał się już poważnie martwić, że jednak błędnie ocenił całe zajście i że stało się z nią coś bardziej niebezpiecznego na co jedynie uniesione nogi do góry raczej by się zdałby na nic! Dlatego nawet pozwolił sobie na delikatny uśmiech, który zaraz zgasł, bo przecież nie mdleje się bez powodu, prawda? Poza tym zaraz też okazało się, że dziewczyna jest bardzo słaba, a on znów nie wiedział dlaczego - bo przecież przyczyn omdleń może być tak wiele! I znów westchnął lekko sfrustrowany na samego siebie, że tak beznadziejnie radzi sobie w takich sytuacjach. Hej, pierwsza pomoc, pierwszą pomocą, ale jednak leczenie ludzi to nie była jego działka. On mógł ich bronić, ratować przed wszystkimi mutantami czy innymi takimi niebezpieczeństwami, ale na udzielaniu pomocy medycznej już się nie znał! Więc znowu zaczął się zastanawiać czy nie lepiej zostawić na moment dziewczyny i nie sprowadzić do niej jakiegoś lekarza lub pielęgniarki, gdy ona nagle odezwała się ochrypłym głosem sprowadzając go z powrotem na ziemię.
    Przekręcił oczyma słysząc jej przeprosiny.
    - Chyba musisz oduczyć się tak nagminnego używania słowa "przepraszam", wiesz? - Odparł tylko, nawet nie zwracają uwagi na dalszą część jej zdania, bo przecież nie był głupi - widział, że wcale nie jest w porządku i nic nie sugerowało by tak samo z siebie nagle zaczęło być. Delikatnie więc opuścił jej nogi na dół, a potem przykucnął tuż obok niej, stanowczo powstrzymując ją przed jakimkolwiek wstawaniem.
    - Nie wstawaj. - Rzucił tonem nieznoszącym sprzeciwu, a potem tylko przyjrzał jej się uważnie, by zaraz wstać i podejść do kranu, w którym wcześniej Iya myła ręce. Zlokalizował szybko jakąś szklankę choć przez moment przyglądał jej się podejrzanie, by wreszcie wzruszyć ramionami i napełnić ją wodą. Wrócił do kobiety mrucząc by się napiła. A gdy ta znowu zbyt osłabiona by się podnieść, zrobił to za nią. Odstawił na moment naczynie na bok, a potem uniósł ją lekko łapiąc jedną ręką w pasie, drugą pod ramię. Wsunął się za nią, by mogła oprzeć się o jego tors plecami, a potem na nowo podsunął jej pod usta szklankę z wodą, gorączkowo też zastanawiając się co może więcej zrobić. I gdy już otwierał usta, by spytać czy nie pójść po lekarza, usłyszał burczenie.. Burczenie z jej brzucha! Zatrząsł się lekko od powstrzymywanego śmiechu.
    - Jadłaś coś dzisiaj? - Spytał, choć chyba tak naprawdę nie musiał. Więc nie czekając na jej odpowiedź znowu ułożył ją ostrożnie na prowizorycznym łóżku, a potem zwinnie wstał na równe nogi mówiąc, że zaraz wróci z czymś pożywnym.
    - I pamiętaj, że ja byłem grzecznym pacjentem! - Krzyknął jeszcze w jej stronę nim wyszedł z namiotu, do którego powrócił po niedługiej chwili niosąc talerz świeżej wołowiny i trochę suszonych grzybków.

    OdpowiedzUsuń
  16. Podobała mu się ta nagła i niespodziewana zamiana ról - teraz to on udzielał jej pomocy, choć ona udzielała mu jej chwilę wcześniej. Miał wrażenie, że dzięki temu spłaca wobec niej dług wdzięczności, choć jakby nie patrzeć dziewczyna wykonywała tylko swoją pracę, prawda? I nie wyglądała na osobę, która miałaby kiedyś przyjść do niego i powiedzieć coś w stylu "wiem jak możesz mi się odwdzięczyć za zaszycie rany!". Nie, to nie było w jej stylu, a przynajmniej do takiego wniosku doszedł Dymitr. Jak istotka przepraszająca za wszystko mogłoby zrobić coś takiego? No właśnie. A jednak, cieszył się, że ma możliwość odwdzięczenia jej, choć wcale nie życzył jej by nagle zemdlała i przy okazji napędziła mu stracha! Bo przez chwilę naprawdę zaczynał się już martwić, że to coś więcej niż omdlenie ze zmęczenia czy głodu. I nie mógł nie jej teraz zostawić - owszem, mógłby zawołać jakąś pielęgniarkę i po prostu odejść, ale.. Nie wiedzieć dlaczego chciał sam zaopiekować się Iyą na tyle ile było to możliwe. Teraz pobladła i wycieńczona całym dniem głodówki i ciężkiej pracy wydawała mu się niezwykle delikatna i krucha. Gdy przedtem pomagał napić jej się wody, miał moment, w którym zawahał się bojąc się, że może zrobić jej krzywdę zbyt mocnym dotykiem czy uściskiem! Czuł się w obowiązku by udzielić jej pomocy. Ale w tym wszystkim też kryło się znów jakieś drugie dno - po prostu w tej chwili, w tej osłabione dziewczynie dostrzegał swoją starszą siostrę. Ona zawsze była chorowita, zawsze słaba, pobladła. Zawsze trzeba było się o nią troszczyć, a ten obowiązek głównie spoczywał na małym chłopcu jakim był Dimka i jego matce, bo ojciec całe dnie pracował, a brat uczył się pilnie, by kiedyś móc iść w ślady taty. To on dbał by zażyła tabletki, by coś zjadła, to on pilnie pomagał matce, by jego siostrze było jak najlepiej.. Na moment zalała go fala wspomnień, z którymi poczuł bolesny uścisk w sercu, ale jak zwykle zignorował go, wmawiając sobie, że nie poczuł nic, a nic.
    Gdy wrócił, z zachęcającym uśmiechem podał kobiecie pożywną, jak na te warunki, porcję jedzenia, a potem odwrócił się i podszedł do miejsca, w którym Iya upuściła torbę. Pozbierał wszystkie wysypane bandaże, chusty i na nowo je zapakował. Następnie na nowo odwrócił się w stronę dziewczyny by skontrolować czy zjada wszystko tak jak powinna. Spodziewał się zastać uroczy, nawet nieco zabawny obrazek, w którym Iya pochłania porcję mięsa.. Ale nie. Dostrzegł coś całkiem innego. I już sam nie wiedział, czy podziwiać ją, czy po prostu nazwać głupią, gdy zobaczył, że postanowiła zjeść tylko grzybki. W Metrze czasami zdarzało spotkać się osoby, które odmawiały sobie jedzenia na rzecz bardziej potrzebujących, choć summa summarum większość ludzi dbała tylko o swoje własne cztery litery. Dymek dzisiaj zaliczał się do tej pierwszej grupy, o czym świadczył fakt, że w tym momencie oddał tak naprawdę nieznajomej dziewczynie swoją porcję jedzenie, ale on nie mdlał z głodu, a nawet go w tym momencie nie czuł. Więc niedorzeczne mu się wydawało, że najwidoczniej zamierza odmówić sobie tej pożywnej porcji, która bez wątpienia była jej potrzebna. Co innego, gdyby była pełna sił, to owszem byłby w stanie zrozumieć jej postawę, ale nie teraz. Zwłaszcza, że tutaj, w tej stacji wieprzowina choć była rarytasem jak wszędzie, to jednak hm.. częściej spotykanym, bo mieszkał tutaj jeden mężczyzna hodujący zwierzynę, poza tym przez tę średniej wielkości stacje przewijało się wielu kupców. Tak, tutaj nie żyło im się aż tak źle, Dymitr widział miejsca w o wiele gorszej sytuacji. I być może właśnie z tego powodu wybrał też te stację do szkolenia, bo.. Bo przynajmniej nie musiał martwić się po pożywienie. Cóż, nie zawsze był aż taki miły i oddawał swoje jedzenie obcym, ale Iya jakimś cudem obudziła w nim uśpiony instynkt opiekuńczy.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Dotrzymam Ci towarzystwa, co Ty na to? - Zagadnął przekrzywiając z lekkim uśmiechem głowę. Przysiadł się do dziewczyny, siadając tuż na przeciwko niej, tak jak ona po turecku. A potem widząc, że najwidoczniej dziewczyna chce się wykręcić i się go pozbyć uprzedził ją nim zdążyła powiedzieć choćby słowo.
    - Nie pozbędziesz się mnie dopóki wszystko nie zniknie z talerza, jasne? - Mruknął niby to przyjaźnie, choć w jego tonie czaiła się jakaś ostrzegawcza nutka, gdy na moment spoważniał, a potem jakby nigdy nic znów uśmiechnął się zachęcająco podsuwając w jej stronę talerz, z którego kobieta wyzbierała tylko same suszone grzybki.

    OdpowiedzUsuń
  18. I wolałby, żeby właśnie tak zostało - by dziewczyna myślała, że jest tak dobrotliwy jak ona. Miał nadzieje, że nie zacznie zadawać mu tych pytań z serii "dlaczego się mną zająłeś?", jak zdarzało się robić większości osobom, które znajdowały się w podobnej sytuacji, jak ona. Nie miał tak naprawdę żadnego obowiązku udzielać jej jakiejś większej pomocy, bo przecież tutaj nikt by go za to nie ukarał, ale liczył, że Iya przypisze to po prostu pod zwykłą, ludzką przyzwoitość - on też starał się to robić, starając się ignorować głębszy sens swojego zachowania, choć przecież już chwilę wcześniej dotarło do niego co może nim kierować. Ale on tego do siebie nie dopuszczał i.. tyle. Jak dla niego nie było tematu i liczył, że dla kobiety też tak będzie.
    Z dobrze ukrywanym rozbawieniem jak zwykle obserwował rumieńce, które nagle znów wstąpiły na twarz dziewczyny, gdy tylko się do niej dosiadł. Uznał to też za dobry znak, bo przynajmniej odzyskiwała choć odrobinę kolorów, a wraz z tym wręcz przerażająca bladość zniknęła. Teraz wystarczyło poczekać aż odzyska siły i wtedy jego rola się skończy, choć summa summarum na dobrą sprawę mógłby już sobie iść, ale wolał dopilnować, by Iya wszystko zjadła, by za niedługo znowu nie zemdlała! A miał wątpliwości, że to zrobi, więc tak wolał osobiście się upewnić, że mięso zniknęło w jej ustach, a nie jakiejś innej osoby. I uśmiechnął się niemal ironicznie, gdy potwierdziła jego przypuszczenia swoimi słowami, choć w pierwszym odruchu zmarszczył zaskoczony brwi, gdy usłyszał nagłą zaciętość w jej głosie, a w oczach dojrzał twardą nutkę - ot, po prostu nie spodziewał się, że ta kobieta, która przed sekundą wydawała mu się jeszcze taka krucha, nagle znajdzie w sobie tyle siły by mu się przeciwstawić i to w taki sposób.
    - Jasne, więc jeśli nie chcesz żeby to się znowu powtórzyło lepiej to zjedź. - Odparł na jej kolejne słowa powstrzymując się, by nie przewrócić wymownie oczyma. - Sama powinnaś wiedzieć, że te grzybki nie dostarczą Ci wszystkich odpowiednich składników. Wpędzisz się w anemie albo jeszcze coś gorszego o ile już tego nie zrobiłaś, bo nie wyglądasz mi na osobę, która codziennie wcina mięso. - Dodał, a z jego głosu zniknęła już ta poprzednia przyjazna nutka, zastąpiona teraz oschłym, zimny tonem, a oczy na nowo stały się poważne, gdy nie spuszczał z niej uważnego spojrzenia. A potem cicho wzdychając podniósł się znowu z ziemi niedbale otrzepując spodnie. Przecież dziewczyna dobrze musiała wiedzieć, że o samych grzybkach nie da się tak naprawdę na dłuższa metę żyć. A już na pewno nie tutaj w Metrze, gdzie brakowało im wielu rzeczy.
    - Ale zrobisz jak chcesz, w końcu to nie moja sprawa. - Skwitował, upominając się, że właśnie tak jest. Nie znał jej, więc nie miał żadnego prawa do niczego jej zmuszać. Nie była też małą dziewczynką, której trzeba tłumaczyć, że mięso jest niezbędne do prawidłowego rozwoju. Więc.. decyzja należała do niej, a on nie miał tu nic do gadania. Więc tylko zabrał jeszcze szklankę, która ciągle stała obok łóżka, a potem nie oglądając się na nią znowu podszedł do kranu. Dopiero teraz dotarło do niego, że odkąd wrócił z treningu nie miał jeszcze okazji niczego się napić, czy nawet przemyć buzi! I to właśnie zrobił odkręcając wodę - pierwsze przemył twarz, a potem wprost ze strumienia upił kilka łyków chłodnej cieczy. Mierzwiąc mokrymi palcami brązowe włosy obrócił się na nowo w stronę sanitariuszki. Skrzyżował ramiona na torsie, a potem wziął głęboki wdech by pozbyć się niepożądanych uczuć, które zawładnęły nim, gdy Iya odmówiła zjedzenia dania, które jej przyniósł. To nie Twoja sprawa, upomniał się znowu, i z tą myślą, napełnił jeszcze raz szklankę wodą, by zaraz podać ją dziewczynie.
    - Swoją drogą, nie zawsze mdlejesz przy pacjentach, tak? A już myślałem, że to Twój sposób na podryw! - Nawiązał do jej ostatniej wypowiedzi, odzyskując swój dawny humor - znów na jego wargach pojawił się zaczepny, rozbawiony grymas.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dopiero teraz, gdy podawał dziewczynie szklankę wody dostrzegł jej co najmniej dziwne zachowanie. Skulona sylwetka, twarz niemal całkowicie zasłonięta włosami. I ten głos - podejrzanie cichy i zachrypnięty. Dość długo zastanawiał się dlaczego nagle zaczęła się tak zachowywać, albo po prostu nie chciał przyznać, że to jego wina. Ostatecznie jednak musiał stwierdzić, że to on swoim zachowaniem spłoszył Iyę, sprawił, że zamknęła się w sobie - ba! teraz nawet już na niego nie patrzyła. I jeszcze po krótkiej analizie, głównie jej zachrypłego głosu, bo z tej pozycji nie mógł dostrzec jej oczu, doszedł do wniosku, że chyba doprowadził ją do łez! To odkrycie sprawiło, że na moment go sparaliżowało, bo.. Bo on nie bał się niczego, nic mu nie było straszne, żadne monstra, żadne mutantym, żaden człowiek, ale jedna rzecz tak, choć nigdy by się do tego nie przyznał. A były to ludzkie łzy, zwłaszcza te kobiece, zwłaszcza wywołane przez niego. Nigdy nie wiedział jak się zachować w takiej sytuacji, zwłaszcza, gdy "ofiarą" była obca kobieta, bo obawiał się, że jakikolwiek gest z jego strony tylko pogorszy sytuację - odbierze to jako kolejny atak. A on był tylko po prostu dość impulsywną osobą, łatwo tracił cierpliwość, szybko puszczały mu nerwy. Nie panował nad tym i jak widać niejednokrotnie cierpieli przez to inne osoby. I już otwierał usta by przeprosić, ale powstrzymały go jej słowa. Najwidoczniej Iya chciała udawać, że nic z tego wszystkiego nie miało miejsca, a choć szczerze powiedziawszy marnie jej to wychodziło, to jednak Dymitrowi było to na rękę. Gdyby przeprosił przyznałby się do jakiejś swojej porażki, a przecież to była dla niego kompletnie obca osoba! To nie jego wina, że jest ona bardzo płochliwa i choćby na nieco ostrzejszy ton reaguje płaczem. Ale nie wiedzieć dlaczego to tłumaczenie wcale mu nie pomogło, wciąż czuł się źle z myślą, że doprowadził niewinną dziewczynę do płaczu - jasne, już nieraz przez niego dziewczyny płakały, ale to z całkiem innych powodów i summa summarum same były sobie winne robiąc sobie większe nadzieje niż powinny. A ona? Ona chciała tylko oddać swoją porcję bardziej potrzebującemu.. A to, że on uważał to za głupotę w jej stanie, to już była inna bajka i swoje przemyślenia powinien zostawić dla siebie.
    Westchnął cicho przecierając dłońmi zmęczoną twarz. Na moment wplątał palce między włosy zastanawiając się co powinien zrobić. Doszedł do wniosku, że najlepiej będzie się wycofać - zostawić ją samą, by miała czas doprowadzić się do porządku.
    - Pójdę.. Pójdę sprawdzić czy dasz radę wrócić jeszcze do siebie. Zaraz wrócę. - Powiedział wychodząc z namiotu. Oboje dobrze zdawali sobie sprawę, że jest już za późno, że strażnicy nie wypuszczają już ze stacji do stacji, ale zawsze był to jakiś pretekst by wyjść, prawda? Powinno jej to być na rękę. I tylko wziął głęboki oddech, gdy już znalazł się poza namiotem, znów marząc, że oddałby wszystko za chociaż jeden haust prawdziwego, świeżego powietrza..

    [fe. ale się skupić nie mogła, bo normalnie tak mam głośno w domu, że masakra!-.-]

    OdpowiedzUsuń
  20. Choć wiedział, że nie ma to większego sensu jednak poszedł do Straży, by dopytać się o możliwość przejścia do Pawieleckiej. Tak jak się spodziewał usłyszał stanowcze "nie". Było już późno, a co gorsza naschodziło się tutaj dużo tego cholerstwa (czyt. mutantów), więc nie było możliwości przejścia aż Strażnicy uznają, że jest wystarczająco bezpiecznie, by samemu udać się do innej stacji. Próbował ich przekonać, że on odprowadziłby osobiście dziewczynę, która chciała wrócić do siebie i zadbałby aby nie stała jej się żadna krzywda, ale znowu usłyszał odmowę. Mógł zagadać do dobrze znajomego mu kolegi stojącego na straży, ale doszedł do wniosku, że gdyby się to wszystko wydało narobiłby mu tylko kłopotów, a z innymi nie miał ochoty się targować czy wykłócać. Poza tym co mu tak zależało - Iya sama była sobie winna, że się tutaj zasiedziała, że nie jadła cały dzień co ostatecznie skończyło się zasłabnięciem. Wiedział jednak, że po części czuje, że to jego wina, że kobieta została zmuszona tutaj zostać - w końcu to on był jej ostatnim pacjentem, to przez niego musiała zostać dłużej niż powinna i pewnie chciała. Zależało mu by wróciła do siebie - nie tylko dlatego, że domyślał się, że wolałaby spędzić wieczór ze swoimi znajomymi u siebie w stacji, ale też dla tego, że na swój sposób chciał się jej po prostu pozbyć. Obudziła w nim dawno uśpione pokłady opiekuńczości, a to wcale mu się nie podobało. Na co dzień raczej nie przejmował się obcymi ludźmi - jasne, gdy zachodziła potrzeba udzielał im pierwszej pomocy, ale nigdy nie opiekował się nimi tak troskliwie jak nią, choć chyba wyszedł trochę z wprawy skoro doprowadził ją do łez, nieprawdaż?
    Nie był pewien, czy ta chwila, którą zajęło mu dotarcie do wyjścia ze stacji i powrót do namiotu wystarczyło kobiecie by doprowadzić się do porządku. Nie miał ochoty znowu zastać jej w rozsypce, bo wcale nie podobało mu się to, że to wszystko wywołało w nim wyrzuty sumienia. Przecież to tylko obca kobieta, która już za niedługo zniknie z jego życia.. Więc czym tu się przejmować. Gdyby jeszcze mieszkała tu razem z nim! A tak? Pewnie widział ją pierwszy i ostatni raz w życiu. Więc zdecydował, że jeszcze zajrzy do siebie - tj, do swojego skromnego namiotu, który zapewniał mu choć trochę prywatności - by się przebrać. Już po drodze zrzucił z siebie podarty podkoszulek, a gdy znalazł się u siebie odszukał w stercie ubrań kolejny czysty, czarny t-shirt. I dopiero wtedy wrócił do szpitalnego namiotu, w którym zastał Iyę, której zdawały się wrócić siły. Odetchnął więc z ulgą nie dostrzegając na jej twarzy żadnych śladów łez, czy wcześniejszego zmieszania. Cieszył się też, że najwidoczniej czuła się już całkiem nieźle skoro zdołała wstać, a nawet uprzątnąć pomieszczenie. Kątem oka dostrzegł jednak pełen talerz z nietkniętym mięsem, zmrużył więc niezadowolony oczy, ale powstrzymał się od jakiegokolwiek komentarza. Nie zamierzał też choćby tknąć tego palcem - dał jej to, więc sama powinna się tym zająć. Albo zje to sama, albo odda komuś innemu - do niej należała decyzja i tylko ufał, że to cenne jedzenie się nie zmarnuje.
    - Nie da rady. Naschodziło się trochę mutantów i jest zbyt niebezpiecznie. - Powiedział widząc jej pełne nadziei spojrzenie. Z jakimś gorzkim rozbawieniem pomyślał, że najwidoczniej nie pomylił się myśląc, że będzie jej bardzo zależeć aby wrócić do siebie. Nie mógł jej się jednak dziwić, bo pewnie tak optymistyczna osóbka (podejrzewał w końcu, że na co dzień Iya jest raczej tą wesołą, pełną energii sanitariuszką, która dzisiaj go zszywała) jak ona, miała pewnie grono przyjaciół, którzy już tam na nią czekali i zamartwiali się, że nie wraca. Niestety, dziś została skazana na noc tutaj.
    - Przykro mi. Myślę, że z rana od razu będziesz mogła wrócić do siebie. - Dodał unosząc ku górze kąciki warg w nikłym uśmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie umknęło mu to nagłe wzdrygnięcie dziewczyny, gdy wspomniał o mutantach. Zaraz skarcił w myślach samego siebie za wzmiankę o potworach. Przecież nie musiała znać szczegółów! Spałaby spokojniej, jutro spokojniej też wróciłaby do siebie, a tak? Kto wie, może będzie panikować za każdym razem, gdy tylko usłyszy gdzieś koło siebie szmer czy tupot małych, szczurzych stópek? Niestety słów swoich nie mógł już cofnąć, więc zostało mu tylko odetchnąć z ulgą, gdy dostrzegł, że Iya zaraz wzięła się w garść choć nie mógł być pewien czy tak szybko przetrawiła tą informacje, czy po prostu zgrywa silną i odważną. W każdym bądź razie postanowił udawać, że nic nie widział - wiedział, że tutaj jest bezpieczna jak każdy, a Strażnicy także nie wypuszczą jej stąd dopóki nie będą pewni, że niebezpieczeństwo minęło, choć jakby nie patrzeć każda wyprawa ze stacji do stacji wiąże się z ryzykiem - nigdy nie wiadomo co skrywa mrok tuneli.
    - Jasne, nie ma sprawy. - Skwitował krótko jej pierwsze słowa, a na kolejne tylko uśmiechnął się lekko. Nie żeby wydawało mu się, że kiedykolwiek zwróci się do niej o pomoc, poza tym podejrzewał też, że kobieta mówi to tylko z czystej grzeczności, zwłaszcza dlatego, że pewnie jak i on jest świadoma faktu, że najprawdopodobniej widzą się pierwszy i ostatni raz w życiu. Poza tym po cóż on miałby ją prosić? Owszem los płata różne figle i czasem nie do przewidzenia jest czyja pomoc nam się przyda, acz na dzień dzisiejszy nie widział w udzieleniu pomocy sanitariuszce żadnej korzyści, bo cóż, w przeciwieństwie do takiego stalkera nie mogła mu ona zaoferować cennych naboi, a jeśli znowu będzie trzeba go zszyć to na dobrą sprawę może zrobić to każdy lekarz, każda pielęgniarka.. A już następnym razem (bo na pewno nie jeden raz będzie potrzebował jeszcze medycznej pomocy) zrobi to ktoś inny, bo Iya nawet nie była stąd! I z jakimś niezrozumiałym nawet dla samego siebie rozbawieniem myślał, że w takim układzie była to zwykła, czysta bezinteresowna pomoc i z zażenowaniem uświadomił sobie, że już dawno nie zdarzyło mu się coś takiego, a kiedyś był zupełnie inny.. Nie zmieniało to jednak faktu, że cieszył się, że Iya jest przynajmniej jedną z tych osób, które potrafią docenić ludzką dobroć tak rzadko spotykaną tutaj w Metrze, zwłaszcza dlatego, że dla takiej osoby musiała być to rzecz naturalna, bo przecież codziennie udzielała komuś pomocy nie oczekując niczego w zamian.
    Zmarszczył brwi, widząc, że Iya najnormalniej w świecie się na niego gapi! Próbując powstrzymać zaczepny uśmieszek poczekał aż sama się ocknie, a potem tłumiąc rechot, stłumił też kilka, według niego, zabawnych uwag. Wystarczył mu ten nerwowy gest, którym dziewczyna przygładziła włosy - chyba za dużo razu dzisiaj ją już wprowadził w zakłopotanie więc teraz lepiej się już powstrzymać, prawda? I tylko widząc, że kobieta czeka na jakąś reakcje z jego strony westchnął cicho. Podejrzewał, że tylko czeka aż sobie stąd pójdzie, więc uśmiechnął się lekko, a gdy upewnił się, że ma się gdzie zatrzymać po prostu wyszedł życząc jej powodzenia, tak ogólnie, w życiu.
    Następnego dnia wyczołgał się ze swojego namiotu, a następnie przeciągając się rozprostowywał kości. Kilka przysiadów i skłonów pozwoliło mu rozbudzić uśpione ciało, więc pierwsze co zrobił to oczywiście poszedł do kranu gdzie umył twarz po drodze narzucając na siebie czarny podkoszulek, który był nieodłączną częścią jego codziennego stroju. Odhaczywszy poranną toaletę, równocześnie planując swój indywidualny trening wracał do siebie. Ale wtedy też coś przykuło jego uwagę - zamieszanie przy bramie wejściowej do stacji. Zainteresował się tym jednak dokładniej dopiero w momencie, gdy dostrzegł kto znajduje się w centrum uwagi Strażników - Iya! Najwidoczniej chciała wrócić do siebie, a stojący na straży mężczyźni uważali, że to wciąż zbyt niebezpieczne. Mierząc bujne, brązowe włosy z typowym dla siebie uśmieszkiem ruszył w kierunku bramy.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jego lekki uśmieszek znikł niemal natychmiast, gdy zorientował się co się tam dzieje - za dobrze wiedział jak potrafią być agresywni Strażnicy, by nie domyślić się co się właśnie stało. I nigdy nie mógł pojąć jak można użyć przemocy wobec niewinnej osoby, a zwłaszcza kobiety! Jakim trzeba być potworem, by uderzyć kogoś tylko dlatego, że stara się wrócić do domu, o ile można mówić o czymś takim w metrze. Zawsze z goryczą myślał, że wszyscy boją się mutantów, a tak naprawdę prawdziwe monstra mieszkają między nimi. W tym świecie nastąpiło zbyt duże przewartościowanie. W większości wypadków nie istniał już kręgosłup moralny czy etyka, choć zdarzały się osoby, które jednak ciągle posiadały szlachetne cechy, które były dobrotliwie i posiadały tą chęć niesienia bezinteresownej pomocy. I taka właśnie była Iya, o czym Dymitr zdążył się przekonać wczoraj. A teraz została poddana niepotrzebnej agresji, co Dimce się głowie nie mieściło. Owszem, Metro i jego zmieniło, ale nigdy nie posunąłby się do czegoś takiego. Zawsze uważał, że ktoś kto bije kobietę nie zasługuje na miano prawdziwego mężczyzny.
    Wszystkie jego mięśnie napięły się automatyczne, powieki zmrużyły, a szczęki na moment mocno zacisnęły. Z dłońmi uformowanymi w pięści ruszył niemal biegiem w tamtą stronę.
    - Hej, co się tu dzieje? - Warknął przepychając się między dwoma Strażnikami, by znaleźć się w centrum wydarzeń. Jego wzrok tylko prześlizgnął się po kobiecie, jakby chciał się upewnić czy z nią wszystko w porządku. Dostrzegł w jej oczach strach, ale też determinację co go nieco zdziwiło. Ale potem jego spojrzenie spoczęło na sekundę na jej brzuchu, gdzie trzymała dłoń - i to był dla niego impuls, z którym nie potrafił już walczyć. Tłumiony gniew wylał się w postaci niezidentyfikowany grymasu na jego ustach, z którym przymknął oczy, a potem po prostu gwałtownie obrócił się wymierzając powalający cios najbliżej stojącemu mężczyźnie. Trudno było mu ocenić, który z nich skrzywdził Iyę, ale jak podejrzewał, że wcale nie trafił źle - znał wszystkich typków, a ten był do tego najbardziej zdolny. Dymek wcześniej starał się zachować względny spokój, mając w planach rozprawić się ze Strażnikami potem, gdy dziewczyna będzie już bezpieczna u siebie i nie będzie musiała być świadkiem tego wszystkiego, ale.. Cóż, jak widać nie wyszło. Jak niemal zwykle zresztą. Był zbyt impulsywny i zbyt narwany. I znów pod tym samym impulsem chwycił kolejnego strażnika, tym razem jedynie za przód koszuli i przygwoździł go do ściany.
    - Od kiedy to.. - Zaczął groźnym pomrukiem, ale nie dane było mu skończyć zdania. Nim poczuł silny cios w tył karku, który chyba miał sprawić, że straci przytomność, usłyszał dziewczęcy, stłumiony pisk, ale także dostrzegł nagle zadowolone spojrzenie Strażnika, którego przygwoździł do ściany. To był dla niego sygnał, że nadeszło wsparcie, ale nim zdążył cokolwiek zrobił już tkwił na ziemi podbierając się o podłoże rękoma równocześnie czując silne pulsowanie na całej długości karku, ale też i pleców. Całe szczęście udało mu się zachować przytomność, choć na moment zamgliło go, stracił ostrość widzenia, a nawet zobaczył czarne plami przed oczyma i coś na kształt gwiazdek! Ale już po chwili zrywał się by odeprzeć atak.. I nie wiadomo jakby się to wszystko skończyło, gdyby nie zainterweniował szef Strażników, ale też jego dobry znajomy. To on kazał się rozejść kolegom z branży, a potem dał wykład Dymitrowi na temat jego wybuchowości. Plótł coś jaki jest on nieodpowiedzialny zadzierając z liczniejszą grupą dobrze przeszkolonych Strażników, ale sam Dymek ledwo go słuchał. Wzrok utkwiony miał w Iyi. Jeszcze nie potrafiło mu być głupio za swoje zachowanie, ale dobrze zdawał sobie sprawę, że wystraszył ją tym wszystkim..

    OdpowiedzUsuń
  23. - Jasne, skończyłeś już? Możemy przejść? Ile chcesz za to kulek? - Warknął w stronę znajomego, który tylko ze zrezygnowaniem pokręcił głową, a potem po prostu się oddalił mrucząc coś by na siebie uważali. Ale on już był przy kobiecie jakby się obawiał, że pójdzie w głąb tunelu sama, bez ochrony. A może po prostu bał się, że ucieknie przed nim? Nieważne.
    - Wszystko w porządku? - Upewnił się mierząc ją uważnym spojrzeniem. Odepchnął od siebie pytanie dlaczego właściwie dla niej to wszystko robi, dla tej obcej osoby! I raczej wolał nie poznawać na to pytanie odpowiedzi.
    - Chodź, odprowadzę Cię. - Mruknął jeszcze przez moment rozmasowując bolące miejsce na karku, a potem już miał ruszyć w stronę bramy, gdy za plecami usłyszał kąśliwą uwagę ze strony Strażników, którzy niezbyt przyjemnie skomentowali relacje między nimi. Gdyby jeszcze sugerowali, że są parą czy kimś takim nawet by nie zareagował, ale gdy posumowali Iyę jednym słowem "dziwka" nie mógł zostać obojętny. Znów spiął się cały,a dłoń zacisnęła mu się w pięść. I już miał się odwrócić, gdy poczuł na ręce delikatne, kobiece palce.. To przypomniało mu, że i tak już dał dzisiaj zbyt duży pokaz, że powinien się uspokoić i to też ostatkiem sił zrobił.
    - Chodźmy. - Rzucił przez zaciśnięte zęby nawet nie spoglądając na dziewczynę, jedynie sprawdzając jaką broń ma przy sobie.

    [fe. źle pokopiowałam i musiałam końcówkę drugi raz dopisywać -.-]

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie potrafił na nią spojrzeć. Nie, bo bał się tego co może dostrzec w jej oczach - łzy i ból. I strach, ale teraz nie związany ze Strażnikami, którzy zostali za ich plecami, ale strach przed nim. Może nie powinien się tym przejmować, bo przecież miał ją teraz tylko bezpiecznie dostarczyć na Pawielecką, a potem ich drogi się rozejdą. Tyle tylko, że to po prostu nic miłego zobaczyć, że ktoś się Ciebie boi zwłaszcza, gdy nie ma do tego powodów. Tylko jej bronił, tylko starał się by nie stała się jej większa krzywda. Przecież na nią nie podniósłby ręki, ale podejrzewał, że dziewczyna może mieć na ten temat całkiem odmienne zdanie! I tak, na swój pokrętny sposób zaopiekował się nią, choć wiedział, że powinien załatwić to inaczej. Spokojniej, by nie musiała tego wszystkie oglądać. Ale taki już był - wybuchowy i impulsywny, czy się to komuś podobało czy nie.
    I pruł przed siebie kontrolując swoje uzbrojenie. Odetchnął z ulgą, gdy upewnił się, że ma przy sobie chociaż jeden pistolet z pełnym magazynkiem. Do pasa przypięty miał też rząd broni białej, choć dałby wiele by móc zawrócić i zabrać ze sobą karabin, który ukryty leżał w jego skrytce. Raczej nigdy się z nim nie rozstawał i nie miał pojęcia co go wczoraj podkusiło by go schować! Poniekąd było to związane z faktem, że dzisiaj nie miał treningu i wymyślił dla siebie inne zajęcia, ale tak czy siak teraz pluł sobie w brodę. Dobrze, że przynajmniej miał ten nawyk by mieć obok jakąkolwiek broń - wtedy czuł się pewniej, kompletniej. To było nieodłącznym elementem jego stroju. I owszem, mógł zawrócić po większe zaopatrzenie, ale nie chciał znowu spotkać się ze Strażnikami - nie teraz, gdy krew wciąż buzowała w nim z maksymalną prędkością, a w głowie szumiało nie tylko od uderzenia, ale od wciąż palącego gniewu. Poza tym nie wybierał się na drugi koniec Metra! Tylko do stacji położonej niedaleko, więc nie mogło spotkać ich zbyt wiele złego, nieprawdaż?
    Nie uszli daleko, gdy wreszcie postanowił zatrzymać się - dopiero teraz uświadomił sobie, że niemal biegnie! Idąc w takim tempie nie wątpił, że dziewczynie trudno dotrzymać mu kroku. Więc przystanął, by zaraz oprzeć się o chłodną ścianę tunelu. Przetarł twarz pozbywając się resztek złości, które były wycelowane głównie już w samego siebie - że tak łatwo dał się sprowokować, że tak wystraszył Iyę! I nie mógł ukryć, że był trochę niezadowolony z zachowania kobiety - jak można było być tak nie odpowiedzialną? Przecież musiała dobrze wiedzieć do czego zdolni są Strażnicy, a przynajmniej większość z nich.
    - Wiesz, że to było głupie z Twojej strony, prawda? Mogli Ci zrobić krzywdę..- Mruknął, wplątując palce we włosy, dopiero teraz, odkąd wyszli ze stacji, odnajdując ją wzrokiem.
    - Ale.. nie powinnaś tego wszystkiego oglądać. Przepraszam, ale szlag mnie trafia, gdy widzę takie coś.. - Dodał jakby lekko zmieszany. Cóż, przeprosiny raczej nie były jego mocną stroną. A potem przyjrzał jej się uważnie. Nawet w panującym tutaj mroku dostrzegł zaczerwienione oczy, ale nie tym przejął się najbardziej. Dziewczyna wciąż trzymała się za brzuch, a on od razu pomyślał, że to podejrzane - a co jeśli coś jej połamali, albo jeszcze coś gorszego?
    - Nic Ci nie jest? Dobrze się czu.. - Urwał gwałtownie. Widząc, że dziewczyna chce coś jeszcze dodać, odpowiedzieć przyłożył tylko palec do jej ust, a potem nieznacznie pokręcił głową. Czuje zmrużył oczy wyostrzając wszystkie swoje zmysły, a potem gwałtownie przyciągnął ją do siebie równocześnie robiąc kilka susłów w tył. Na miejscu gdzie stali sekundę temu zmaterializował się jeden z potworów. Dymitr popchnął Iyę tak by stanęła za nim, a sam niemal już automatycznie sięgnął po pistole, by wymierzyć celny strzał. Równocześnie w jego głowie pojawiła się ponura myśl, że chyba upiory to będzie dzisiaj ich najmniejsze zmartwienie..

    OdpowiedzUsuń
  25. Zmuszony był oddać dwa strzały, bo Upiór, który ich zaatakował okazał się za szybki - głupie stworzenie przewidziało ruch Dymitria w momencie, gdy on wraz z Iyą umknął mu, nie pozwalając mu zwalić ich z nóg i zagryźć na śmierć. Na szczęście kolejny jego strzał był już perfekcyjnie celny. Wprawne oko wypatrzyło miejsce, w które powinno celować, i gdy mutant znów zaatakował szatyn powalił go, trafiając prosto w serce potwora, lub czegokolwiek co sprawiało, że mógł funkcjonować. I wcale mu się nie podobało, że zmarnował aż dwie kulki. Na każde monstrum, które przyjdzie im się zmierzyć najlepszy jest pistolet czy karabin maszynowy, bo najłatwiej jest zabić przeciwnika na odległość, a przed nimi była jeszcze daleka droga. A Dymitr wolał nie zastanawiać się nad tym z czym przyjdzie im się jeszcze zmierzyć, ale dobrze wiedział, że Upiór, który właśnie wydał z siebie ostatni dech, nie był najgorszym co ich mogło napaść.
    Był też świadomy, że podwójnych odgłos oddawanego strzału jeszcze bardziej wystraszył Iyę, która była przerażona już wystarczająco. Jeszcze mu tu zemdleje i co on wtedy znowu pocznie?! Póki co jednak widział, że do omdlenia jej daleko - a dokładniej raczej czuł, bo dziewczyna mocno wczepiła się w jego koszulkę i chyba ani myślała rozluźniać uścisku wciąż sparaliżowana strachem. Przez dłuższą chwilę wahał się co ma zrobić, ostatecznie schował broń za pas, a potem jakoś udało mu się odwrócić do dziewczyny, równocześnie odrywając ją od swojej koszuli. Pozwolił, by jej dłonie teraz zacisnęły się na jego nadgarstkach, a on znów zaczął rozważać to co powiedzieć, jak się zachować.
    - Iya.. Iya spójrz na mnie. Słyszysz? - Powiedział, a i jego samego zaskoczyła aż taka łagodność i miękkość głosu. Już dawno do nikogo nie zwracał się w ten sposób. - Już po wszystkim, już dobrze. - Dodał, gdy kobieta wreszcie odnalazła jego spojrzenie. Uśmiechnął się lekko, gdy sięgnął do jej włosów, by pogładzić ją po nich uspokajająco. Równocześnie poczuł bolesny uścisk w sercu, gdy przypomniał sobie jak zachowywał się identycznie wobec swojej siostry - gdy łagodnie mówił jej, że po wszystkim, gdy wiła się z bólu po kolejnym bolesnym zastrzyku, czy zabiegu. Ale zaraz odepchnął wspomnienia od siebie. Jego rodziny już nie było, tamto wszystko przeminęło. Nie miało już prawda bytu. Nigdy nie wróci.
    I gdy zauważył, że Iya już względnie się uspokoiła cofnął się o krok powstrzymując się by czasem nie odskoczyć od niej jak oparzony. Zmieszany zmierzwił swoje włosy, a potem chrząknął cicho i mruknął, że najlepiej i najbezpieczniej jeśli się pośpieszą. I ruszył znów przed siebie, tym razem już wolniejszym krokiem, by kobieta nie miała problemu z dotrzymaniem mu tempa. Tylko wciąż podejrzanie przyglądał się temu jak wciąż trzyma się za brzuch. Zaczynało go to martwić.
    - Na pewno dobrze się czujesz?

    OdpowiedzUsuń
  26. Kiedyś był innym człowiekiem - małym chłopcem, który marzył o podróżach i o wszystkim co ze sobą niosły. Piękne krajobrazy, nowe znajomości, zabawę i milion pięknych wspomnień. Ale potem rozpętało się piekło na ziemi i jego marzenia uległy w gruzach tak jak wszystkich ludzi. Jedni zginęli, innym udało jakimś cudem znaleźć się w Metrze i przetrwać. Tyle tylko, że państewko, które tutaj powstało rządziło się swoimi prawami. Pozbawiło ludzi moralnego kręgosłupa, etyki. Nastąpiło diametralne przewartościowanie tak naprawdę w każdej dziecinie życia. Teraz liczyło się tylko to, żeby przeżyć. Nie można było okazywać słabości, lęku, strachu - jesteś słaby, nie potrafisz o siebie zadbać? Wypadasz z gry. Tutaj świat ma swoje reguły. Reguły dżungli. I to wszystko zmieniło też Dymitra. Może powinien dać się zabić, może powinien już dawno dać się pożreć, ale jego cholerny instynkt przetrwania mu na to nie pozwalał. Kazał mu walczyć, kazał nauczyć mu się tutaj żyć i nie dać się stłamsić. Nie chciał tutaj mieszkać, nienawidził Metra i praktycznie całej jego społeczności, ale jednak ciągle tutaj był, żałując tylko, że jakieś zrządzenie losu przygnało go do metra. I zastanawiał się tylko po co? Co dzień szukał odpowiedzi dlaczego postanowił uciec z domu właśnie wtedy, dlaczego nogi zaprowadziły go właśnie tu? Dlaczego on, a nie jakiś inny chłopiec? Przez te dwadzieścia lat szukał odpowiedzi, bo miał nadzieje, że to wszystko miało jakiś głębszy sens, że stał się tym przeklętym wybrańcem dla jakiegoś wyższego celu.. Ale do tej pory jeszcze się nie dowiedział dlaczego palec losu wybrał właśnie jego.
    Nauczył się zabijać bez mrugnięcia okiem. Do tego szkolono go od najmłodszych lat w podziemiu. Wychowali go tak, by zawsze był czujny, uważny, by nigdy się nie wahał, bo tylko to mogło zapewnić mu życie. Jedna sekunda zawahania i może być po nim wiedział to aż za dobrze. Uruchomili w nim instynkt drapieżcy, bo jak od początku powtarzali miał go w sobie odkąd się urodził, a oni go tylko z niego wydobyli i pomogli go rozwinąć oraz wyostrzyć. Może właśnie dzięki temu był takim dobrym wojownikiem. Więc nie - nie wahał się, gdy mierzył do monstrum. To mutant atakował, poza tym to nie była ludzka istota. To był potwór, który rozszarpie każdego kto mu się nawinie. I niby dlaczego miałby mieć przez to wyrzuty sumienia? W końcu dzięki niemu było zawsze o jednego mutanta mniej - o jednego stwora mniej, który mógłby odebrać życie niewinnej istocie. A to, że był impulsywny, narwany i gwałtowny to już była inna bajka. To były nieodłączne cechy jego charakteru - dział, potem myślał. Poza tym był człowiekiem, który jeszcze miał w sobie resztki jakiejś przyzwoitości – dlatego stanął w obronie Iyi, gdy Strażnicy ją krzywdzili. Może powinien to załatwić inaczej, spokojniej, ale cóż.. powinien się liczyć sam fakt, że jednak zareagował.
    I tak, Dymek idealnie zdawał sobie sprawę, że jego zachowanie, a dokładnie gest, którym pogładził dziewczynę po włosach nie był ani trochę na miejscu. Dlatego wolał puścić ten mały incydent w nie pamięć. Wolał nie wracać do wspomnień, a przede wszystkim wolał nie zastanawiać się dlaczego akurat Iya obudziła w nim uśpione resztki troskliwości. A to wszystko razem sprawiało, że po prostu pragnął ją tylko bezpiecznie odprowadzić do jej stacji, a potem wrócić do własnego życia, gdzie musi martwić się tylko o siebie i jego jednym marzeniem jest ukończyć trening. Niczego teraz bardziej nie pragnął niż właśnie tego.
    - Nie, jest w porządku. - Odparł choć nie mógł zaprzeczyć, że odkąd oberwał ciągle pobolewało go kark, ale był przyzwyczajony do urazów, więc jakoś niespecjalnie się tym przejmował. Już nieraz gorzej oberwał, więc to było tak naprawdę nic. I mógł tylko dziękować, że szumienie w uszach ustało, bo przynajmniej wszystkie jego zmysły działały tak jak należy.

    OdpowiedzUsuń
  27. To, że Iya postanowiła trzymać się pół kroku za nim było mu jak najbardziej na rękę. Przynajmniej go nie rozpraszała w żaden sposób, a dzięki temu całą swoją uwagę mógł skupić na tym co dzieje się w okół nich - mógł usłyszeć najdrobniejszy szmer, gdy nie prowadzili żadnej rozmowy i po prostu wędrowali w ciszy, którą zakłócały jedynie odgłosy ich kroków. Mógł zobaczyć najmniejszy cień czy ruch w panującym mroku, bo sylwetka dziewczyny nie czaiła się kąciku jego spojrzenia. Mógł wyczuć najsłabszy swąd mutanta, po w jego nozdrza nie dostawał się już zapach skóry Iy. Mógł poczuć najdelikatniejsze muśnięcie nie obawiając się, że to kobieta przez przypadek dotknęła jego ręki. Mógł skupić się na wszystkim poza nią. Wiedział, że większość stworów, które być może czaiły się gdzieś w tunelu po prostu wystraszyły się odgłosu broni i spłoszone nie zaatakują ich. Dymitr był jednak na tyle doświadczony by nigdy nie tracić czujności - teoretycznie mogli przez najbliższy czas raczej wędrować w spokoju, ale praktycznie mężczyzna był świadomy, że tutaj nigdy nie można czuć się bezpiecznym. Istniały potwory działające w przewrotny sposób. Wabiły ich głośne odgłosy niezależnie czy był to tylko tupot stóp, śmiech, krzyk czy nawet wystrzał.
    Ta idealna harmonia, spokój oraz czujność, którą udało mu się osiągnąć, gdy kobieta wlokła się nieco za nim została zaburzona niemal natychmiast. Nie miał pojęcia co skłoniło ją by jednak zagaić jakąś rozmowę. Spojrzał na nią marszcząc brwi - dopiero tym pytaniem uświadomiła mu, że nawet jej się nie przedstawił. Z tego co pamiętał ona wyjawiła mu swoje imię już na początku, gdy tylko przyszła opatrzyć mu ranę. A on? On zwyczajnie nie miał ku temu okazji, a potem wyleciało mu to z głowy.
    - Dymitr. - Rzucił zwyczajnie i nim zdołał dodać coś jeszcze, ot na przykład, że wcale nie zawdzięcza mu tak wiele, choć w warunkach panujących w metrze było to jednak coś to.. Nie zdołał. Bo poczuł się dziwnie - jakby go coś uraziło, dotknęło, choć by się do tego nie przyznał. Dopiero po chwili dotarło do niego z czym jest to związane - ze strachem, który usłyszał w głosie dziewczyny. Skrywała go dość skutecznie, ale nie na tyle by go oszukać. I sam już nie wiedział jak się z tym czuje, ale na pewno nie było to miłe, bo w końcu wydawało mu się, że nie dał jej zbyt wielu powodów by mogła się go obawiać. Jasne przy strażnikach zareagował dość gwałtownie, dał upust gniewowi i nerwom, ale przecież tylko jej bronił! Jej przecież nie zrobiłby krzywdy i wydawało mu się to dość oczywiste, ale najwidoczniej Iya uważała inaczej. Już wcześniej zauważył, że wtedy, jeszcze w stacji, bała się po tym wszystkim jego, a nie otaczających ją strażników. Wtedy powiedział sobie, że po prostu tylko mu się zdawało, teraz jednak przekonał się, że miał rację. Miał to ochotę skwitować jednym zdaniem - że jeśli nie ma ochoty na jego towarzystwo on zawsze może zawrócić. Ba! Nawet miał to w planach, ale zaraz przypomniał sobie, że od wczoraj w tunelach jest jeszcze niebezpieczniej niż dotychczas, więc nie mógłby jej ot tak po prostu zostawić, bo nie pozwalały mu na to resztki przyzwoitości, które posiadł. Utwierdził się jednak w przekonaniu, że im szybciej się rozstaną tym lepiej będzie dla nich obojga.
    - Dasz radę iść szybciej? - Spytał teraz dość oschłym tonem, przyjmując wręcz beznamiętną maskę, która miała tylko pokazać, że jemu zwisa i powiewa jaki Iya ma do niego stosunek. A potem nie czekając na jej odpowiedź nieco przyśpieszył. I tylko musiał gryźć się w język by zaraz nie rzucić kilku komentarzy jak to nawet nie potrafi docenić tego co dla niej robił, choć była dla niego tak naprawdę obcą osobą. Ale za dobrze wiedział co uzyska w odpowiedzi - że ona go o nic nie prosiła. I co najgorsze miałaby racje.

    OdpowiedzUsuń
  28. W jego mniemaniu Iya nieustannie postrzegała go jak niemal każdego człowieka mieszkającego obecnie w Metrze. Bez skrupułów, zwykłego zabójcę, osobę, która nie robi nic bezinteresownie. Może po części miała rację, bo przecież to miejsce pozbawiało ludzi niektórych cech, a uwydatniało inne. Dymek jednak zachował jeszcze jakieś szczątkowe ludzkie odruchy o czym świadczył fakt, że właśnie zajmował się tą dziewczyną i wcale nie oczekiwał za to nic w zamian, choć nie mógł oszukiwać samego siebie - pewnie w większości wypadków oczekiwałby zapłaty. Ale od niej wcale jej nie chciał, poza tym wątpił by miała wiele, a on chyba nie miał serca odbierać jej oszczędności, zwłaszcza dlatego, że była jedną z nielicznych osób, które działały w Metrze całkowicie bezinteresownie, niosąc ludziom pomoc i nie oczekując niczego w zamian, więc jak mógłby okradać taką osobę? Pewnie wiele osób nie zwróciłoby na to uwagi, ale on tak po prostu nie mógł i tyle, aż takim złym i zatraconym człowiekiem jeszcze nie był. To wszystko jednak nie zmieniało faktu, że nie musiał jej udowadniać, że różni się jeszcze nieco od innych mieszkańców metra. Skoro i tak się go bała, skoro napawał ją strachem większym niż strażnicy, którzy wymierzali jej ciosy to po co miał to robić? Poza tym tak było bezpieczniej - nikt nie musiał wiedzieć, że w Dymitrze drzemią jeszcze jakieś ludzkie uczucia, bo wiedział, że mogłoby to zostać wykorzystane przeciwko niemu. A tak? Każdy postrzegał go jako wojownika, który martwi się tylko o siebie, bo przecież summa summarum tak było - nie miał tu tak naprawdę nikogo bliskiego o kogo musiałby się troszczyć. A Siergiej? Ten potrafił sam o siebie zadbać najlepiej. Więc uśpione zostały w nim takie odruchy jak troskliwość, opiekuńczość, choć zawsze starał się walczyć w imię dobra. Wyostrzył się za to zmysł przetrwania, drapieżcy. Ale co dziwne, ciągle drzemał w nim ten mały chłopiec, który nieustannie marzył, może już nie podróży dookoła świata, ale wciąż bujał na swój sposób w obłokach. Marzył o tych realnych sprawach jak wyjście na powierzchnię. Ale wciąż marzył też o rzeczach prostych, ale już nieosiągalnych jak wzięcie głębokiego oddechu świeżego powietrza, czy wygrzewanie się na słońcu w środku lata lub podmuch wiosennego wiatru albo smak czekolady, którą kiedyś miał na zawołanie.. I tak bardzo bolała myśl, że to wszystko nie będzie mu już dane przeżyć. Takie zwykłe, kiedyś codzienne sprawy teraz były już tylko wspomnieniem, a Dymitr nie oddałby tego za nic choć czasami pojawiała się w jego głowie myśl, że gdyby urodził się już tutaj, w podziemiu, nie miałby za czym tęsknić więc i może życie byłoby łatwiejsze? Nie czułby się nieustannie jak ptak uwięziony w klatce? Postrzegałby ten świat jako idealny? Ale ostatecznie i tak dochodził do wniosku, że nie oddałby za nic ani jednego oddechu, które było mu dane wziąć tam, na powierzchni, gdy na Ziemi nie panowały monstra.

    OdpowiedzUsuń
  29. Pruł przed siebie zawzięcie ani myśląc się za siebie oglądać. Wciąż jego jedynym celem było jak najszybciej dotrzeć do Pawieleckiej i rozstać się z Iyą raz na zawsze. W którymś momencie jednak zorientował się, że słyszy już tylko tupot własnych stóp. To go zaalarmowało - w pierwszym odruchu pomyślał, że coś przeoczył, przegapił i dziewczyna teraz gdzieś ginęła w męczarniach! Zaraz jednak odetchnął z ulgą, gdy nieco w oddali za sobą usłyszał jej urywany, zmęczony i zadyszany głos. Nie miał ochoty na postój, bo choć rana w ramieniu jak i cios zadany w kark ciągle dawały mu się we znaki to jednak chciał dotrzeć do stacji najszybciej jak to możliwe. Przez moment zastanawiał się nawet czy nie wziąć dziewczyny na ręce i ją po prostu ponieść, ale zaraz zrezygnował z tego pomysłu, bo tylko pokazałby takim swoim zachowaniem desperacje, że najbardziej zależy mu żeby się jej pozbyć. Więc tylko westchnął cicho, a potem zawrócił, by dołączyć do Iy. Zachowywał jednak bezpieczny odstęp, by zatrzymał się naprzeciwko niej zastanawiając się co zrobić. To ona tu była osobą od spraw zdrowotnych więc najlepiej musiała wiedzieć co dzieje się z jej ciałem, ale nawet głupi by zauważył, że cios zadany przez strażnika wyrządził jej więcej krzywdy niż zwykły siniak.
    - Zróbmy sobie przerwę, co? – Zaproponował nieznacznie unosząc brwi do góry. A potem wciskając ręce w kieszenie powiedział, że jeśli wzięła ze sobą wodę albo coś do jedzenia to powinna coś stanowczo przełknąć. On jakoś o tym nie pomyślał – wyszedł tak jak stał, poza tym raczej rzadko kiedy zaopatrywał się jakoś specjalnie, gdy tylko przechodził ze stacji do stacji, a średnia wędrówka wynosiła jakieś 2 godziny. Miał nadzieje jednak, że Iya była bardziej rozsądna i coś ze sobą wzięła oprócz opatrunków.

    OdpowiedzUsuń
  30. Już otwierał usta, by powiedzieć, że wcale nie potrzebuje wody, że lepiej będzie jeśli zachowa ją dla siebie, ale ona po prostu wcisnęła mu ją w ręce! Więc co miał zrobić? Tylko westchnął, a potem obserwował przez dłuższą chwilę jak powoli przesuwa się w głąb tunelu. Przez chwilę ważył w dłoni półlitrową butelkę, by ostatecznie nawet nie upić z niej ani łyczka. Nie czuł pragnienia, a wiedział, że czasami nawet najmniejsza kropelka wody może wywołać palącą suszę w gardle. Więc po prostu wolał nie ryzykować i zachować wodę na bardziej kryzysową sytuację, choć miał nadzieje, że uda im się dotrzeć do stacji nim coś takiego się wydarzy. I już miał ruszyć za Iyą by oddać jej wodę i wznowić ich wędrówkę, gdy ona zatrzymała go w miejscu swoimi kolejnymi przeprosinami. Gdyby miał zliczyć ile razy słyszał z jej ust to słowo podczas ich bardzo krótkiej znajomości wątpił by wystarczyło mu palców u dłoni!
    - Naprawdę nie masz za co przepraszać. - Odparł ledwo powstrzymując się, by nie wywrócić wymownie oczyma. On naprawdę nie żartował, gdy wczoraj powiedział jej, że powinna się oduczyć nadużywania tego słowo. Odnosił wrażenie, że ona przeprasza nawet wtedy, gdy to ona została pokrzywdzona! A to było już nawet trochę.. chore. Poza tym nadużywanie słowa często sprawiało, że traciło ono swój wydźwięk nawet, gdy za każdym razem było tak samo szczere jak na początku. Po prostu już nie robiło takiego wrażenia na człowieku, bo po prostu zbyt często się je słyszało. Zdawał sobie jednak sprawę, że już taka jest natura tej dziewczyny i że ona naprawdę chce dobrze, więc powstrzymał się od jakiegokolwiek komentarza poza tym jednym zdaniem, które już wypowiedział, by następnie już tylko zaproponować by ruszyli dalej. W międzyczasie też wcisnął jej do torby z powrotem butelkę z wodą i już mógł iść w stronę stacji, w której mieszkała Iya.

    OdpowiedzUsuń
  31. Droga mijała im dość spokojnie - po pierwsze zbyt wiele ze sobą nie rozmawiali głównie na prośbę Dymitra, który chciał być jak najmocniej skupiony, by nic mu nie umknęło, a tym samym nic ich nie zaszkodziło i nie zrobiło krzywdy. Może kryło się też pod tym coś więcej, może miało to też swoje drugie dno, ale Dymek ignorował ten fakt, trzymając się kurczowo wyjaśnienia, że musi być skupiony i nie rozpraszany przez żadne zbędne rozmowy, by jego zmysły mogły działać na najwyższym poziomie. Może dzięki temu zazwyczaj wychwytywał wcześniej moment kolejnego ataku ze strony potworów. Był to zaledwie ułamki sekundy, ale to dawała mu przewagę nad mutantem, a co za tym idzie mógł go przynajmniej od czasu do czasu zabić sztyletem, dzięki czemu nie marnował drogocennych naboi. Nie był jednak zwolennikiem takiej walki ze stworami ponieważ wymagało to zawsze od niego zbliżenia się do powalonego monstrum z którego musiał wyjąć broń. I jak na co dzień mu to nie przeszkadzało, tak dzisiaj czuł na sobie nieustanne, przerażone spojrzenie Iy, a przez to i jemu się gorzej "pracowało". I już sam nie wiedział czy z każdym zabitym potworem to one przerażają ją coraz bardziej, czy może on. Jeśli by mógł naprawdę oszczędziłby jej tych wszystkich widoków. Ale nie miał takiej możliwości. Zazwyczaj miał czas tylko odepchnąć ją za siebie, by mutant nie zrobił jej krzywdy, a potem.. Potem zabijał atakującego ich stwora.
    Pomijając jednak kwestie realnego zagrożenia nieustannie czającego się w tunelu, ale jednak ciągle nieco zmniejszającego się, gdy z każdym krokiem przybliżali się do stacji Pawieleckiej, było coś co też przyciągało jego uwagę. A mianowicie stan zdrowia kobiety. Niby mówiła, że nic jej nie jest, że czuje się dobrze, a on nie zamierzał tego kwestionować, ale widział, że brzuch daje jej się we znaki, że im dłużej szli tym każdy krok sprawiał jej coraz większy trud. Więc tylko od czasu do czasu proponował chwilę przerwy, wiedząc, że najlepiej dla jej stanu zdrowia będzie jeśli szybko dotrą do stacji. Może nie znał się na tych wszystkich medycznych duperelach, ale podejrzewał, że pałka zrobiła jej większą krzywdę niż się z początku mogło wydawać, a najlepszą pomoc uzyska w szpitalnym namiocie.
    I wreszcie dotarli na stację. Nieco zmęczeni, ale.. żywi. Ciało Dymitra nosiło ślady walki z potworami - zadrapania, siniaki, drobne rozcięcia. Nie zawracał tym sobie głowy, bo i tak cieszył się, że żaden potwór nie wyrządził im poważnej krzywdy.

    OdpowiedzUsuń
  32. W przeciwieństwie do Iy, śmierć przez rozszarpanie przez stwory wydawała się Dymitrowi jak najbardziej naturalna. I szczerze powiedziawszy wolałby właśnie tak zginąć - w walce, w obronie kogoś niż przez zwyczajne pobicie, które wydawało mu się po prostu haniebne. Oczywiście on był mężczyzną, który chciał brać czynny udział we wszelkich działaniach, dlatego też ostatecznie wybrał zawód stalkera, bo gdyby zginąć na powierzchni wiedziałby, że jego śmierć chociaż coś znaczyła, że nie byłby to bierny akt, nic nieznaczący, wręcz tchórzliwy. I nie chodziło tutaj o uznanie innych, bo akurat zdanie ludzi go nie obchodziło - chodziło tylko o niego, o to, że chciał wiedzieć, że jeśli zginie, to, że jego śmierć nie pójdzie na darmo. Chodziło zwyczajnie o jego honor. Bo zginąłby dla kogoś, dla tych wszystkich ludzi, którzy zostali skazani na życie w podziemiu, dla ludzi, którym odebrano świat. Tak jak kiedyś żołnierze walczyli w obronie kraju, tak teraz walczyło się w obronie Metra. Bo Metro to była taka mała ojczyzna, której trzeba bronić, bo choć Dymitr nienawidził tego miejsca, choć większość ludzi, którzy stracili kręgosłup moralny napawała go odrazą to jednak mieszkały tutaj osoby dla których warto było walczyć. Ot, choćby takiej niewinnej istotki jak Iya, lub nowo-narodzonych dzieci. Zresztą ona sam nie był idealny, więc starał się nikogo nie oceniać, zwłaszcza, że to właśnie przez monstra ludzie tutaj utknęli i przewartościowali swoje życie. To przez nich tutaj wszyscy utknęli, to przez nich cierpieli, umierali zbyt wcześnie, stracili bliskich. To mutanty są prawdziwymi wrogami. Dlatego Dymek nie czuł żadnych wyrzutów sumienia, gdy zadawał śmiertelny cios potworowi. Pozostawał niewzruszony, wręcz obojętny, a czasami, gdy stwór padał martwy na ziemie czuł.. satysfakcje, bo wiedział jak wiele przez nich stracił, jak wiele ludzi skrzywdzili, jak wiele im odebrały te paskudne stwory. Tkwiło w nim niejasne wrażenie, że w taki sposób pomści śmierć swojej rodziny, że to wszystko nabierze jakiegoś głębszego sensu. Bo jeśli nie.. To po co jeszcze tutaj tkwił, żył..?
    Z lekkim uśmieszkiem na twarzy obserwował Iyę, która ostatnie parę metrów do stacji pokonała niemal biegiem, jakby dotarcie do niej było najwspanialszą rzeczą w jej życiu. A może i było? Nieważne. Gdy Dymitr przeszedł kontrolę w straży to pojawiło się w nim jedno pragnienie - wody! Był wyczerpany, wczorajsza rana dawała o sobie znać, ale to wszystko nie miało znaczenia, gdy czuł piekło w swoim wyschniętym gardle. Nie maił już nawet śliny, którą mógłby choćby zwilżyć język, bo przez całą wędrówkę tutaj niemal nie tknął wody z butelki. Nim jednak zdążył rozejrzeć się za jakimś źródłem krystalicznej cieczy, ktoś rzucił mu się na szyję, a on odruchowo spiął się, a jego ręka drgnęła jakby chciała sięgnąć za pas by wyjąć sztylet i znowu ruszyć do walki. Kilka sekund zajęło mu uświadomienie sobie tego co się dzieje - to nie monstrum go dusiło, a drobne ramiona Iy, które zaczęły ściskać go z zaskakującą siłą. Odetchnął więc cicho, a potem rozluźnił się choć przez moment nie wiedział co począć z rękoma. Ostatecznie ułożył je ostrożnie na plecach kobiety i delikatnie pogładził.
    - Chyba najwyższa pora udać się do skrzyła szpitalnego, co? - Mruknął, gdy dziewczyna nadal przy nim tkwiła, chyba mając zamiar go udusić! Uśmiechnął się nieznacznie, bo mimo wszystko nie mógł zaprzeczyć, że było to zwyczajnie.. miłe. Zwłaszcza, że jeszcze w pamięci miał jej wystraszony wyraz twarzy z jakim na niego spoglądała.

    OdpowiedzUsuń
  33. Właściwie, gdy Dymitr zaproponował aby udali się do skrzydła szpitalnego, bardziej martwił się o Iyę niż o siebie. On sam ledwo czuł ból, bo póki co jeszcze buzowała w nim adrenalina, a w głowie jeszcze nieco szumiało od wysiłku, a chwilę potem na jego szyi zawisła dziewczyna, więc tak naprawdę nie miał czasu aby zastanowić się nad swoimi obrażeniami. Wcześniej wciąż musiał być czujny i uważny, skupiać się na tym co dzieje się wokół, bo tak naprawdę mogli zostać zaatakowani metr przed kontrolną strażą, dlatego też tak uważnie śledził Iyę, gdy ta z entuzjazmem pędziła do swojego "domu". Teraz kobieta ściskała go, a jemu.. Cóż, nie mogło to przeszkadzać, bo przecież nie mógł też ukryć, że było to nadzwyczaj przyjemne. Ale jednak odezwał się w nim głos rozsądku, który kazał mu przynajmniej przypomnieć, gdzie teraz powinni się udać, bo czuł się w obowiązku zaopiekować się Iyą od początku do końca. Wciąż pamiętał o jej obrażeniach, a choć na to sam nie mógł nic poradzić, to przynajmniej mógł zadbać, by lekarz ją obejrzał. Westchnął cicho, gdy dziewczyna nieco się od niego odsunęła, a jemu od razu nie spodobało się jej uważne spojrzenie, bo domyślił się, że w tym momencie martwi się o niego zamiast o siebie. Przecież jemu nic nie było! Kilka zadrapań i ból w ramieniu to nic strasznego! Zmarszczył z niezadowoleniem nos, gdy zauważył, że rwanie we wczorajszej ranie spowodowane jest krwawieniem, ale też zbytnio się tym nie przeją, zwłaszcza, gdy widział jak porusza się Iya. Wiedział, że próbuje udawać, że nic jej nie jest, ale on wiedział swoje. I niespodziewanie w jego głowie pojawiła się myśl, że z chęcią zamknął by tą małą istotkę z powrotem w swoich ramionach, by uchronić ją przed złem, przed konsekwencjami uderzenia, które otrzymała od strażników. Albo jeśli byłoby to możliwe po prostu zabić to co ją raniło.. Nic z tego nie mógł jednak uczynić, więc tylko zacisnął zęby mogąc mieć tylko nadzieje, że nic poważnego jej się nie stało.
    Gdy już znaleźli się w szpitalnym namiocie, za każdym razem, gdy Dymitr próbował coś powiedzieć ktoś mu przerywał. Zwłaszcza lekarz do którego się udali - chciał uprzedzić Iyę nim ta powie, że trzeba go znowu zeszyć, i zwrócić uwagę, że to ona jest tutaj bardziej potrzebująca, ale niestety to mu się nie udało. Po krótkim przywitaniu ze znajomym mężczyzną, kobieta nagle wycofała się, co od razu go zaniepokoiło, bo na tyle co zdążył ją poznać wiedział, że ot tak by sobie nie poszła. Musiało się coś stać, a on nie miał bladego pojęcia co. Więc tylko machnął ręką na lekarza mrucząc pod nosem, że nic mu nie jest, a potem ruszył za kobietą
    - Iya, wszystko w porządku? Źle się czujesz? - Spytał, gdy tylko dostrzegł sylwetkę dziewczyny ukrytą pod zbyt dużą bluzą przez co wydawała się jeszcze drobniejsza niż była naprawdę. Stanął za jej plecami, nieco zmieszany zagryzając wnętrze policzka. Jego dłoń drgnęła jakby chciała unieść się ku górze i obrócić dziewczynę w jego stronę, ale nic takiego się nie stało. Po prostu.. czekał.

    OdpowiedzUsuń
  34. Dymitr zdążył już zacząć sądzić, że chyba już nie uzyska odpowiedzi na żadne ze swoich pytań, gdy nagle z ust Iy wypłynęły słowa, które mówiły, że rzekomo nic jej nie jest. Mężczyzna ledwo zdołał powstrzymać zirytowane sapnięcie, bo kogo ona chciała oszukać? Szatyn sądził, że gdyby nie barierka już dawno runęłaby na ziemię jak długa i zwyczajnie miał ochotę siłą zaciągnąć ją z powrotem do namiotu, bo teraz już na poważnie zaczynał martwić się jej stanem. Wszystko jednak świadczyło, że dziewczyna być może chce zostać sama, albo zwyczajnie, co wydawało się najprawdopodobne, tylko udaje silną i nie potrzebującą pomocy. Tak czy siak ten wniosek spowodował, że w głowie Dymka zaraz pojawiły się ponure myśli jak ta, że Iya zwyczajnie chce się go pozbyć - jasne, miło było, że uratował jej życie, ale teraz niech spieprza? A może znowu zaczęła się go bać, a to, że parę chwil temu nie mogła oderwać się od jego szyi był tylko zwykłym, chwilowym zaćmienie spowodowanym napływem endorfin z radości, że jest już u siebie? Nieważne - on i tak już postanowił się wycofać, bo przecież nic na siłę. I gdy już miał się wycofać, ona wyszeptała jego imię, gdy on zdążył już zrobić pół kroku w tył. Zatrzymał się jednak, by po chwili, gdy dosłyszał resztę zdania zmarszczyć brwi, bo tak naprawdę pierwsze nie mógł zrozumieć o co chodzi. Przez głowę znowu przemknęło mi szybko kilka myśli jak ta, że jego podejrzenie, że ona ciągle się go boi było jak najbardziej trafne. Potem pomyślał, że może chodzi jej o strażników z jego stacji.. I gdy już miał dopytać o co i o kogo dokładnie chodzi wszystko nagle stało się jasne.
    Przez moment nie miał pojęcia co się z nim dzieje, ale nagle zrodziła się w nim chęć by komuś przywalić. Było tak jakby jego organizm zareagował wcześniej nim on zdołał stworzyć jedną, pełną myśl.
    - Kto, ten facet, ten lekarz? - Spytał przez zaciśnięte zęby, ledwo powstrzymując wściekły pomruk. Bo zwyczajnie miał ochotę odwrócić się na pięcie i przywalić temu gościowi, choć tak naprawdę nie wiedział jak on skrzywdził Iyę, ale zwyczajnie chyba wolał nie wiedzieć. Dopiero po kilku długich sekundach zdołał się opanować. Po pierwsze uświadomił sobie, że takim zachowaniem tylko jeszcze bardziej wystraszyłby kobietę, a po drugie.. kim on był by iść do obcego faceta i przywalić mu za kobietę, której też tak naprawdę nie znał? Więc tylko wziął głęboki oddech, a potem ze świstem wypuścił powietrze. Jego twarz złagodniała, więc stanął obok Iy, a potem chwycił jej buzię w swoje dłonie i obrócił w swoją stronę.
    - Iya spójrz na mnie. On juz nic Ci nie zrobi, jasne? Jesteś ze mną, a ja nie pozwolę by stała Ci się krzywda, rozumiesz? - Powiedział nadzwyczaj miękko, a potem odsunął się od niej nieco, zauważając, że niemal stykają się nosami. - A teraz wrócimy do namiotu, bo naprawdę ktoś musi Cię zbadać, dobrze? - Dodał jeszcze, by zaraz posłać jej pokrzepiający uśmiech. I z tą myślą już miał objąć ją w tali, by mogła się na nim wesprzeć, gdy pomyślał, że ona chyba nie jest w stanie w ogóle iść! Więc wziął ją na ręce i znalazł dla niej jakąś wolną lekarkę, która wyglądała bardzo sympatycznie więc miał nadzieje, że z nią Iya nie miała żadnych złych wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
  35. Dymitr jak zwykle wolał nie zastanawiać się nad swoimi pobudkami, nad tą troskliwością, którą nagle zaczął obdarzać Iyę, bo tak było mu wygodniej. Wiedział, że jeśli zacznie rozważać co nim tak naprawdę kieruje nie wyniknie z tego nic dobrego zwłaszcza, że tak naprawdę zdawał sobie sprawę, że ta znajomość pewnie niedługo się skończy. On wróci do siebie, ona zostanie tutaj i może jeszcze kiedyś uda im się przypadkiem spotkać, i nic więcej. I znów będzie mógł być Dymkiem martwiącym się tylko o siebie oraz pragnącym wreszcie ukończyć ten pieprzony trening na stalkera i spełniać swoje marzenia o ile było to w ogóle możliwe w takim miejscu jak Metro. Póki co jednak był jeszcze mężczyzną, który miał na głowie prawie nieznajomą kobietę, którą miał się zająć. A dokładnie upewnić się, że nic jej nie jest i że zostanie w dobrych rękach, bo nie wątpliwie wymagała pilnej konsultacji lekarskiej.
    Doszedł do wniosku, że może odetchnąć z ulgą, gdy Iya mu chyba po prostu zwyczajnie zaufała, ale dlaczego miałaby tego nie zrobić skoro od początku do końca zadbał by dotarła tutaj cała i zdrowa, a przynajmniej o to by nie uzyskała nowych obrażeń oprócz ciosu zadanego od strażnika? I owszem, może wypowiedział pewne słowa zbyt pochopnie, ale z drugiej strony przecież nic jej nie obiecał, a równocześnie też nie skłamał, bo naprawdę póki była z nim nie miała stać się jej krzywda. A to, że pewnie w najbliższym czasie zniknie z jej życia to już była inna bajka. Liczył się fakt, że dzięki temu mógł ją zaprowadzić z powrotem do namiotu i nie zamierzał robić sobie z niczego wyrzutów sumienia, bo przecież nie zrobił nic złego. A przynajmniej tak to wszystko wyglądało w jego mniemaniu.
    Gdy niósł ją na rękach nie umknął mu fakt jak lekka jest Iya. Miał wrażenie, że niesie na rękach dziecko lekkie jak piórko niż dorosłą dziewczynę. Dlatego też między innymi tak delikatnie, a przynajmniej na tyle ile potrafił, ułożył ją na materacu, by zaraz odszukać wzrokiem tej miłej lekarki, którą wcześniej upatrzył sobie jako osobę, która miała udzielić dziewczynie pomocy. Nim jednak zdążył coś powiedzieć dostrzegł kątem oka, że ręka Iy nagle dziwnie zwiotczała i zaczęła zwisać z materaca. Od razu zrozumiał co się dzieje.. I wystarczyło jedno krótkie zdanie, by przy kobiecie znalazły się odpowiednie osoby. A on? On nie mając pojęcia co się dzieje po prostu wycofał się nieco do tyłu, by nie utrudniać nikomu pracy. Oczywiście wolałby wiedzieć co się takie stało, ale zdawał sobie sprawę, że w tym momencie nie uzyska odpowiedzi. Zresztą nim się obejrzał usłyszał obok siebie stanowczy nakaz aby usiadł i dał się zeszyć, który zdecydowanie nie pasował do kobiety może ledwo ciut starszej od Iy. I już zaczynał swoje standardowe gadanie, że przecież nic mu nie jest i to samo raza minie, ale okazało się, że pielęgniarka, czy kimkolwiek była, była zbyt uparta, poza tym okazało się, że wczorajsza rana rzeczywiście poważnie krwawi. Więc tylko westchnął ciężko, a potem odpadł na krzesło nie odrywając wzroku od tego co działo się przy łóżku Iy.

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie był pewien czy to zamieszanie w okół materaca na którym zostawił Iyę mu się podobało. Z jednej strony był zadowolony, że dziewczyna ma w okół siebie fachową opiekę, że tak wiele osób troszczy się o jej zdrowie, ale z drugiej strony takie coś nigdy nie wróżyło nic dobrego. I takim oto sposobem w jego głowie zaczęły namnażać się pytania, wątpliwości, ale tej jednej jedynej nie pozwolił ujrzeć światła dziennego. Tego, że Iya mogłaby umrzeć. Jasne, oberwała dość solidnie, ale przecież to nie mogło być nic aż tak poważnego! Jakim cudem doszłaby wtedy aż tutaj? A może jednak popełnił błąd i zamiast przyprowadzać ją tutaj może powinien od razu zabrać ją do szpitalnego skrzydła jeszcze na tamtej stacji? Może wtedy jej stan nie byłby aż tak poważny, może udałoby się ją uratować? I nie żeby go obchodziło życie jakieś tam dziewczyny, tylko poświęcił na nią tyle czasu! Więc szkoda by było jego wysiłku jeśli miałaby zaraz paść trupem. A przynajmniej tak sobie tłumaczył swoje zainteresowanie i zmartwienie tym co właśnie działo się z kobietą.
    W planach miał zapytać jedną z osób, która właśnie odeszła od Iy, co z nią, ale nie miał na to szans, bo nim zamiast pytania z jego ust wyrwał się syk bólu, gdy nagle ktoś ukuł go igłą w rękę. I nim zdążył się opamiętać, zorientować się co się dzieje, owa postać zniknęła. Więc tylko westchnął przenosząc spojrzenie na pielęgniarkę, która właśnie go zszywała. Wyglądała na lekko przerażoną, ręce jej się trzęsły, a Dymitr z lekkim przerażeniem pomyślał, że może jest pierwszą osobą, którą kobieta szyje! I nie żeby bał się bólu, blizn czy coś z tych rzeczy.. Po prostu wiedział, że jeśli nie zrobi się tego fachowo mogą wdać się infekcje albo tego typu sprawy, a to mu się wcale nie uśmiechało. Więc nie, nie miał ochoty być królikiem doświadczalnym. Okazało się jednak, że dziewczyna ostatecznie poradziła sobie całkiem nieźle jak na jego oko. A gdy było już po wszystkim, gdzieś z boku usłyszał jak ktoś woła jego imię. Błyskawicznie rozejrzał się, by zaraz uświadomić sobie, że pod jego chwilową nieuwagę lekarze rozeszli się od łóżka Iy, a ona sama była już całkowicie świadoma i właśnie go wołała. Więc nie zważając na nic zerwał się na równe nogi, wcześniej mrucząc jakieś chaotyczne podziękowanie w stronę pielęgniarki, która go szyła, a już w następnej chwili znajdował się tuż obok materaca Iy.
    - I jak mała, będziesz żyć? - Spytał z pogodnym uśmieszkiem na ustach, gdy swobodnie siadał na skraju jej materaca. Mimo wszystko pod pytaniem czaiły się pewne obawy. Znowu. Bo znowu nie wiedział jak odczytać zaistniałą sytuację - to że lekarze się rozeszli mogło oznaczać, że już nic nie da się zrobić i pozostawili dziewczynę samą sobie, ale z drugiej strony moglo to oznaczać, że nic jej nie jest, a wszystko było fałszywym alarmem. A Dymitr optymista- choć lata życia w metrze odebrało mu nieco tego optymizmu - obstawiał drugą wersję. W końcu za bardzo tu Iyę znali i pewnie lubili,żeby zostawić ją samą sobie jeśli byłoby naprawdę źle. Nawet jeśli nie dałoby sie już nic zrobić, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  37. Uśmiechnął się łobuzersko słysząc jej odpowiedź, by zaraz powiedzieć, że niezwykle mu ulżyło, bo przecież tyle się starał, żeby dotarła tu żywa, więc głupio byłoby gdyby wykitowała od uderzenia pałki! Zachował przy tym niezwykłą powagę, by zaraz zaśmiać się nieco ochryple równocześnie spoglądając na nią z jakimś dziwnym ognikiem w oczach. Bo zwyczajnie czuł ulgę, że z nią wszystko w porządku i że za kilka dni będzie czuła się świetnie. A to wszystko poprawiło mu humor, który popsuł się od momentu, gdy dostrzegł zachowanie strażników wobec Iy, a potem pogarszał się z każdą chwilą, gdy uświadamiał sobie, że dziewczyna się go boi, może nawet brzydzi, choć ratował jej dupsko przez mutantami! Miał zwyczajnie za niewdzięcznicę, ale teraz widział, że chyba się pomylił. Podejrzewał, że dziewczyna pewnie nie była przyzwyczajona do takich widoków. Ale właściwie tutaj też mógł się mylić, bo teraz zachowanie kobiety mogło być zwykłą grą, która miała tylko pokazać, że rzekomo jest mu wdzięczna, a w środku już nie mogła się doczekać aż ten bezduszny zabójca sobie pójdzie.
    Na jej kolejne pytanie tylko nieznacznie przekrzywił ramię, by pokazać jej świeżutkie nitki na ranie, która jeszcze jakiś czas temu dość obficie krwawiła.
    - Całkiem nieźle, co? Ale nie umywa się do Twoich szwów oczywiście. - Powiedział zabawnie poruszając brwiami, by zaraz zerwać się na równe nogi, gdy usłyszał jej prośbę. Pierwszą. Bo na drugą zareagował zmrużonymi powiekami, a potem nieznacznie pokręcił przecząco głową. Miało się rozumieć, że nie zgadza się na żadne "zbieranie stąd" i po prostu bez słowa obrócił się na pięcie i poszedł przynieść jej szklankę wody. Gdy wrócił, upewnił się, że da radę napić się sama, a potem westchnął cicho i zaczął, uprzedzając jakąkolwiek jej przemowę, która miałaby za argumentować za tym, że wyjście stąd jest dobrym pomysłem.
    - Nie ma mowy Iya. Potrzebujesz opieki. A kto się Tobą lepiej zaopiekuje niż pielęgniarki i lekarze? - Zaczął, ale zaraz uświadomił sobie, że może wręcz przeciwnie, ma się nią kto zaopiekować. Że on był samotny, nie znaczyło, że każdy w metrze taki był. - Och, a może mam kogoś znaleźć, zawiadomić? Rodzinę, chłopaka, przyjaciela?

    OdpowiedzUsuń
  38. Mógł tylko westchnąć zrezygnowany, bo tak jak się domyślał Iya nie zamierzała tak łatwo odpuścić jakby chciał. Na dodatek usłyszał jeszcze, że nie ma nikogo, więc tym bardziej byłby spokojniejszy gdyby została tutaj choćby na jeden dzień. A co jeśli gorzej się poczuje i nikogo nie będzie obok niej aby pomóc? Żeby podać choćby szklankę wody? Wszak jednak ze zrozumieniem skinął głową na jej pierwsze słowa, bo przecież nie zamierzał sprzeczać się z faktem, że dotychczas sama sobie świetnie radziła. Nie wątpił w to, ale uważał, że tym razem jednak drobna pomoc ze strony personelu medycznego by jej nie zaszkodziła. Przecież ledwo potrafiła usiedzieć, a jej głos był taki słaby i ochrypły.. Choć gdy nagle się rozgadała argumentując swoje stanowisko z każdą chwilą coraz bardziej przybierał na sile. A to był chyba dobry znak, prawda?
    Nie zmieniało to jednak faktu, że Dymek nie zamierzał tak łatwo jej odpuścić i pozwolić by opuściła bezpieczne miejsce jakim był punkt medyczny, gdzie szybko mogła dostać fachową opiekę w razie nagłego wypadku lub pogorszenia stanu. Dlatego tylko przekręcił oczyma, gdy słuchał jej monologu równocześnie nieznacznie kręcąc głową co miało znaczy "nie, nie i jeszcze raz nie". Zdawał sobie jednak sprawę, że na siłę jej tutaj nie zatrzyma - nawet jeśli zgodzi się tutaj zostać może to zrobić tylko dla jego spokojnego sumienia, by mógł sobie odejść, a gdy tylko zniknie ona zabierze się stąd. Więc biorąc pod uwagę taką opcję miał zamiar wymusić na niej obietnicę, że stąd się nie ruszy aż się nie wzmocni i będzie w stu procentach pewna, że nic jej już nie grozi. I miała to zrobić ze względu na to jak bardzo się dla niej poświęcił, ryzykował.. Choć i tak nie mógł mieć pewności czy to ją powstrzyma czy nawet takowej obietnicy dotrzyma. Wykorzystując chwilę, gdy dziewczyna wreszcie umilkła już miał znowu spróbować ją przekonać, że pozostanie tutaj, na miejscu, jest najlepszym rozwiązaniem, gdy Iya mu to uniemożliwiła. Po raz kolejny tyle tylko, że tym razem zrobiła coś czego Dymitr się po niej nie spodziewał! Po tym wszystkim co dla niej zrobił ona stosowała na nim te diabelskie, kobiece sztuczki!? No to mu się w głowie nie mieściło! Ale równocześnie uświadomiło mu, że Iya i tak tutaj nie zostanie z jego zgodą lub bez jego zgody. Bo najwidoczniej była w stanie zrobić wszystko - nawet zacząć flirtować z gościem starszym od niej o x lat, którego jeszcze nie tak dawno się bała!
    Mężczyzna zamarł na moment, a potem teatralnie rozdziawił usta, by zaraz z niedowierzaniem pokręcić głową. Te baby.. Wszystkie są takie same!
    - No.. Dobra. Niech Ci już będzie. - Mruknął łaskawie, ewidentnie niezadowolony spoglądając wymownie w górę.

    OdpowiedzUsuń
  39. Tym razem, gdy dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyje był na to przygotowany. Nie żeby był jasnowidzem i przewidział co zaraz nastąpi, ale zdążył już zauważyć, że najwidoczniej w taki oto sposób kobieta daje upust swoim emocjom. I jak widać nie pomylił się, więc zareagował już bez niepotrzebnego spięcia jak za pierwszym razem, a zwyczajnie odwzajemnił uścisk i tak przeczekał aż do chwili, gdy Iya uznała, że wystarczy już tych 'czułości'. Odwzajemnił jej uśmiech, ale i jego wesoły grymas zgasł, gdy tylko zapytała czy z nią pójdzie.
    Nie mógł ukryć przed samym sobą, że powaga z jaką Iya zadała mu pytanie go zaskoczyła i.. wystraszyła! Kto by pomyślał, że faceta, który na co dzień walczy z mutantami, kocha ryzyko nagle zlęknie się jednego, prostego pytania, które zadała mu kobieta! Dymitr jednak nie był głupi, a raczej wręcz przeciwnie zaliczał się raczej do grona tych spostrzegawczych ludzi, więc domyślił się, że pod tym jednym zdaniem zakończonym znakiem zapytania kryło się coś więcej. Coś, nie miał pojęcia co, ale w oczach Iy dostrzegł jakieś niewypowiedziane słowa, może pytania, a on zwyczajnie nie był pewien czy chce je poznać. W pierwszym odruchu chciał niemal natychmiast odpowiedzieć, że jasne, że z nią pójdzie, ale gdy uświadomił sobie z jakim skupieniem dziewczyna czeka na jego odpowiedź zaczął się poważnie zastanawiać czy się od tego jakoś nie wykręcić. Ale potem skarcił się za takie myślenie. Powiedział sobie (w swojej głowie oczywiście!), że jest głupi, że tylko sobie coś ubzdurał, a nawet jeśli nie to przecież nie może bać się takiej kruszynki jak ona! Zawsze może tylko upewnić się, że bezpiecznie dotarła do swojego zakątka na stacji oraz jeszcze raz przypomnieć jej o zaleceniach lekarki, a potem zwinnie wymigać się od wszystkiego co mogło go spotkać jeśli zabawi tutaj dłużej i zmyć się do siebie.
    Te wszystkie jego rozmyślania trwały zaledwie sekundę, może dwie, więc udało mu się wyjść z tego wszystkiego z twarzą. Zaraz znów uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób, a potem przewrócił wymownie oczyma.
    - No proszę Cię co to za pytanie! Jasne, że pójdę, przecież muszę dopilnować, że dotrzesz do siebie w całości. A skoro wytrzymałem już z tobą tyle czasu to chyba jeszcze trochę jakoś przetrzymam, nie? - Odparł szczerząc rząd równych, białych zębów w uśmiechu. A potem nie zwlekając dłużej wstał i na tyle ile Iya potrzebowała jego pomocy, pomógł jej się zebrać do wyjścia z namiotu.

    OdpowiedzUsuń
  40. Z chęcią udzielił jej pomocnego (i zdrowego) ramienia jako wsparcie w początkowej wędrówce do jej zakątka na stacji. Jednak, gdy puściła się go nie nalegał na dalszą pomoc, bo zwyczajnie nie chciał być nachalny, poza tym podejrzewał, że Iya jest na tyle rozsądna, że zna swoje możliwości i siły na dany moment. Poza tym w razie czego zawsze był obok i mógł ją znowu wesprzeć jeśli tylko będzie taka jej wola. Okazało się jednak, że dziewczyna dotarła w odpowiednie miejsce już całkowicie bez jego pomocy, więc właściwie Dymitr na dobrą sprawę mógł już sobie pójść. Ale nim zdążył nad czymkolwiek się głębiej zastanowić, już nie mówiąc o powiedzeniu czegokolwiek nagle z brzucha dziewczyny wydobyło się burczenie. Spojrzał na nią rozbawiony, choć starał się ukryć uśmieszek, który cisnął mu się na wargi zauważając, że dziewczyna tylko się speszyła! Poza tym i on był już nieco wygłodniały po całej męczącej wędrówce, która niewątpliwie kosztowała go wiele energii zważywszy na fakt, że musiał sam walczyć z mutantami i przy okazji jeszcze uważać nie tylko na siebie, ale także i na towarzyszącą mu dziewczynę. I znów nim zdążył chociażby mrugnąć Iya nagle zniknęła, a jemu nie pozostało nic innego jak tylko na nią poczekać. Miał też w końcu chwilę na to, by rozejrzeć się po okolicy. Znajdowali się już niemal na końcu stacji i mężczyzna uznał to za dobre miejsce na bezpieczny zakątek. Sam mieszkał na krańcu swojej stacji, choć wybrał takie, a nie inne miejsce wyłącznie ze względu na to, że nie miał tam zbyt wielu sąsiadów, więc miał szanse na samotność i chwilę wytchnienia od ludzi jeśli tego właśnie pragnął - szedł do swojego namiotu i nikt mu nie przeszkadzał. Tutaj było wręcz przeciwnie, pewnie głównie dlatego, że stał tutaj opuszczony pociąg, a jego wagony przyciągnęły tutaj ludzi, którzy znaleźli w nich schronienie, stworzyli prowizoryczny dom. Było tu gwarno, pod nogami plątały się dzieci, z pojedynczych wagonów dochodziły szmery rozmów. To wszystko (chyba w szczególności jedna mała dziewczyna, która zaczęła posyłać mu słodkie, dziecięce, rozczulające uśmieszki) wywołało u Dymitra wesoły grymas na twarzy. Nie wątpił, że to wszystko zasługa maluchów, które stwarzały aurę niewinności, ciepła, radości. Bo cóż dorośli.. To byli jednak dorośli, w większości pewnie tacy sami jak wszyscy pełnoletni w Metrze. Pomimo tych pozytywnych emocji, szatyn czuł się tutaj na swój sposób zagubiony, bo zwyczajnie na co dzień głównie przebywał tylko w swoim towarzystwie lub jakiegoś dobrego znajomego, albo w towarzystwie miłej damy, która zechciała mu umilić samotne chwile.
    Uniósł nieznacznie brwi do góry, gdy Iya znowu się przed nim zmaterializowała wraz z dwoma miskami, z których unosił się smakowity zapach grzybów. Poczuł jak żołądek ściska mu się z głodu, więc ze szczerymi podziękowaniami przyjął naczynie, gdy już znaleźli się w zakątku Iy.
    - Przytulnie tutaj. - Powiedział rozglądając się po pomieszczeniu do którego wprowadziła go Iya. I nie mógł zaprzeczyć, że jak na te czasy i warunki całkiem nieźle się urządziła. - Mieszkasz tutaj od zawsze?

    [rozwiń jakąś akcję między nimi, bo nie mam o czym pisać :c :P]

    OdpowiedzUsuń
  41. Niezaprzeczalnie jednym w metrze powodziło się lepiej, a drugim gorzej. Była to zwykła reguła, która obowiązywała zarówno tutaj jak i w dawnym świecie wolnym od mutantów. Tylko teraz to co kiedyś było codziennością, czymś oczywistym, teraz stanowiło rarytas. Dymitr odwiedzał wiele stacji, wielu ludzi i miał porównanie. To skromne mieszkanko Iy rzeczywiście nie było nie wiadomo jak wypasione, widział osoby znacznie lepiej od niej urządzone, ale niektórzy oddaliby życie za to co ona posiadła. Przecież niektórzy nawet nie mieli prowizorycznego dachu nad głową. Spali pokuleni po kątach stacji, niczym zwykli bezdomni w dawnym świecie, tyle tylko, że im nie groził deszcz, ani śnieg ani inny nie sprzyjający czynnik atmosferyczny lub pogodowy. Nie umknęło również uwadze Dymitra jak Iya ma tutaj kolorowo. Właściwie na swój sposób raziło go to po oczach, ale gdy chwilę pobył w pomieszczeniu zdążył się przyzwyczaić do tego dziewczęcego stylu, który tutaj panował. Więc reasumując jego zdaniem Iya nie miała się czego wstydzić, dlatego zdziwił się dostrzegają jej zmieszanie. Rzeczywiście, jeśli chodziło o niego to jemu powodziło się znacznie lepiej. Przede wszystkim posiadał spory zapas naboi dzięki czemu nie miał problemów z kupnem rzeczy, które potrzebował. Gdyby też chciał mógłby znaleźć sobie w Metrze przyzwoite 'mieszkanie', a to, że zrezygnował z tego na rzecz zwykłego namiotu wypełnionego jedynie jego najpotrzebniejszymi rzeczami, materacem stanowiącym łóżko i niewielką stertą ubrań to już była inna bajka.
    Przez cały czas, gdy pałaszował grzybiastą papkę czuł na sobie wzrok dziewczyny. Słysząc jej odpowiedź jedynie skinął głową, choć tego akurat się domyślił - pytał raczej o miejsce zamieszkania, ale nie zamierzał tego sprostowywać zwłaszcza, że miał teraz na głowie większy problem. Po pierwsze przypomniał mu się poważny ton dziewczyny, gdy pytała go czy z nią tutaj przyjdzie i obawiał się, że właśnie przygotowuje się do zaatakowania go jakiś niewygodnymi pytaniami. A po drugie.. Zwyczajnie czuł się głupio, że ją objada! Dotarło to do niego dopiero teraz, gdy zjadł już niemal całą miskę. Zdążył dostrzec, że dziewczyna żyje skromnie, że najprawdopodobniej stać ją tylko na takie żywienie, a Bóg jeden wie czy czasami nie przymiera głodem, a on jeszcze bezczelnie ją objada! Przedtem wydawało mu się, że nie wypada odmówić, może też głód przysłonił mu nieco myslenie, bo przecież wlaściwie miał ją tutaj tylko odstawić i sobie pójść! Jedzenie mógł kupić gdzie indziej, z drugiej strony mógł też jej zapłacić choć wątpił by cokolwiek od niego przyjęła zwłaszcza po tym co dla niej zrobił. Więc tylko zagryzając wargę oddał jej miskę, a potem z westchnieniem poszedł się obmyć do jej prowizorycznej łazienki. Równocześnie przepłukał też brudny podkoszulek, który następnie przewiesił sobie przez nagie ramię, a następnie postanowił, że czas najwyższy się stąd zbierać.
    - Wiesz co, chyba właściwie powinienem się już zbierać.. - Mruknął, gdy tylko dziewczyna wróciła. Do tej decyzji popchnęło go także podejrzane zachowanie Iy. Sam nie wiedział jak je interpretować, ale do głowy przychodziły mu głównie jakieś ponure myśli jak te, że zwyczajnie kobieta nie może się doczekać aż sobie pójdzie. Więc tylko ułatwiał jej sprawę, choć właściwie nie miał pewności czy go teraz w ogóle jeszcze wypuszczą ze stacji. Poza tym był wyczerpany, wciąż nieco głodny, a jeśli będzie tu musiał zostać na noc będzie musiał znaleźć sobie nocleg.. Tak czy siak nie zamierzał wykorzystywać Iy, która pewnie pomogłaby mu we wszystkim, ale podejrzewał, że tylko ze wzgląd na jakiś dług wobec niego, który pewnie uważała, że ma.
    - Poradzisz sobie sama? - Upewnił się jeszcze, bo zwyczajnie nie potrafił tak jej zostawić. Samej, poranionej, kruchej.. "Dymek, weź się w garść" upomniał samego siebie, znowu odpychając od siebie wszelkie rozważania na temat tego dlaczego tak bardzo troszczy się i martwi o tą dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  42. To jak Iya zareagowała na jego półnagi wygląd pozwoliło mu jeszcze trochę inaczej spojrzeć na tę osóbkę. Po prostu dostrzegł w niej coś więcej niż tylko dziewczynkę, którą trzeba bronić przed monstrami i dbać o jej kruche ciałko. Dostrzegł w niej kobietę, choć nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia lat. Już nie była tylko bezbronną dziewczyną, ale też kobietą, która nie potrafiła być obojętna na męskie walory. Która pragnęła, ale równocześnie robiła to w tak niewinny, uroczy sposób jakby.. Jakby pierwszy raz widziała nagi tors! Jakby pierwszy raz gościła w swoim mieszkanku pół nagiego mężczyznę. I w sumie któż wie czy tak właśnie nie było? Bo jakby nie spojrzeć Dymitr nawet w pełni ubrany odcinał się wyraźnie na tle kwiecistych wzorów zdobiących pomieszczenie. A pozbawiony koszuli, prezentujący swoje wyrzeźbione ciało zdawał się tutaj już kompletnie nie pasować. Teraz jednak niezbyt się tym przejmował, bo miał ciekawsze zajęcie jak napawanie się widokiem wyraźnie speszonej Iy, która mimo widocznego zawstydzenia jak i pewnie zaskoczenia malującego się na jej twarzy w postaci rumieńców jednak nie potrafiła odwrócić wzroku. A to wszystko sprawiało mu swego rodzaju satysfakcje, choć przecież nigdy nie ćwiczył, nie trenował po to by robić wrażenie na innych czy uwodzić kobiety! Nie, robił to dla siebie, po to by móc walczyć, bronić ludzi w Metrze, a teraz także móc zostać stalkerem. A to, że przynosiło to też inne korzyści było całkiem inną bajką. Pewnie właśnie dlatego, niemal natychmiast przeszedł do sprawy, która natychmiast sprowadziła dziewczynę na ziemię. I znowu jej reakcja wydała mu się zaskakująca..
    Nie mógł się jednak z nią nie zgodzić, że nawet jeśli wyruszyłby teraz pewnie i tak nie udałoby mu się dotrzeć do stacji nim zamkną bramy. Miał też pewne ograniczenia jak zranione ramię, które mimo wszystko ograniczało mu nieco ruchy. Poza tym ogólnie był wyczerpany, właściwie marzył chociaż o godzinnej drzemce.. Ale wydawało mu się, że w małym, prowizorycznym mieszkanku Iy nie ma dla niego miejsca. Nie zamierzał odbierać jej materaca do spania, ani niczego innego, dlatego nadal uważał, że najlepiej będzie jeśli sobie pójdzie i w porę znajdzie nocleg gdzie indziej. Na usta cisnęły mu się kolejne słowa, które miał pomóc mu się stąd wyrwać, choć właściwie nie miał na ochoty. A uświadomiła mu to Iya zmniejszająca między nimi odległość, uśmiechając się do niego niby leciutko, niby nic nie znacząco, ale jednak tak, że Dymitr ostatecznie nie mógł jej odmówić. Zwłaszcza jeżeli dzięki temu miał zatrzymać ten wesoły grymas na jej twarzy.
    - Jesteś inna niż większość ludzi tutaj, wiesz? - Odparł w odpowiedzi na jej wszystkie słowa zachęcające go do pozostania. A błysk w jego oku mówił, że to miał być rzecz jasna komplement, bo nawet zważywszy na to jak jej pomógł, nie wszyscy chcieliby się odwdzięczyć. A ona najwidoczniej to właśnie robiła.
    - Ale wiesz, że nie musisz tego robić? Nie musisz mi się odwdzięczać. - Dodał jeszcze, a potem tylko wziął od niej miskę, którą zaraz odstawił na stół i zaczął się rozglądać za czymś gdzie mógłby rozwiesić podkoszulek, by choć trochę się wysuszył dzięki czemu mógłby go znowu ubrać.
    - Jedź. Skoro zostaję, przynajmniej przypilnuje, że stosujesz się do zaleceń lekarza. - Mruknął oglądając się na nią przez ramię.

    OdpowiedzUsuń
  43. Również Dymitr zdążył już wcześniej zauważyć, że sylwetka Iy zdecydowanie nie przypomina dziewczęcej, że w tej strefie już zdecydowanie przybrała kobiece kształty. Owszem, aktualnie swoje atuty skrywała pod szeroką bluzą, więc nie miał okazji przyjrzeć jej się dokładnie, tak jak ona na przykład mogła mu się w tej chwili przyglądać, ale.. Dostrzegł to i owo gdy byli w szpitalnym namiocie. I nikt nie mógł go winić, że zwrócił uwagę na pewne rzeczy - hej, jakby nie patrzeć jest tylko facetem!
    Słysząc jej "ale chce" tylko westchnął cicho, a potem uniósł nieznacznie kąciki warg do góry. Ten grymas nieco się poszerzył, gdy dostrzegł u sufitu jej prowizorycznego mieszkanka sznurek, na którym wreszcie mógł rozwiesić swój podkoszulek. I rzeczywiście ruchy nieco ograniczała mu zraniona ręka - ramie pobolewało go, a przy gwałtowniejszych ruchach wręcz rwało go w ranie. Jeszcze wczoraj było wszystko w porządku, ale już dziś przekonał się, że nie bez powodu jego trener kazał mu rękę oszczędzać. Ale nie żeby zamierzał narzekać, albo obwiniać Iyę o to, że z jego ramieniem jest nieco gorzej. Nie prosiła go o nic, on sam wyrwał się postanawiając ją tutaj odprowadzić. To była jego decyzja - poza tym, jak zawsze, uważał, że bywało gorzej. Poboli, poboli i przestanie. Nic wielkiego.
    I takiej też odpowiedzi udzielił Iy, gdy zapytała co z jego ramieniem.
    - W porządku. - Uciął tylko, a potem obrócił się w jej stronę i przysiadł na wcześniej już zajmowanym miejscu. - Może za chwilę. - Odparł na jej kolejne pytanie, bo choć rzeczywiście marzyła mu się chwila odpoczynku, to jednak póki co wolał jeszcze zjeść to co mu przyniosła Iya. Nigdy nie marnował jedzenia, więc powoli zaczął kontynuować jedzenie, równocześnie zagajając jakaś niezobowiązującą rozmowę, choć.. głównie milczeli. A potem nagle uśmiechnął się rozbawiony.
    - Pobrudziłaś się. O tutaj. - Powiedział wskazując miejsce na swoim policzku. A gdy Iya zamiast się wytrzeć, tylko jeszcze bardziej się pobrudziła, on roześmiał się, a potem odłożył do połowy opróżnioną miskę na bok. - Daj, ja to zrobię. - Mruknął i nim dziewczyna zdążyła się spostrzec on już był obok niej wciąż uśmiechając się nieco rozbawiony, wycierał jej policzek. I gdzieś pod chwili podłapał jej spojrzenie, a choć dopiero po chwili dotarło do niego jak niewielka dzieli ich odległość wcale się nie speszył. Odsunął się nieco do tyłu nie spuszczając z niej jednak bacznego spojrzenia.
    - Nie boisz się co powiedzą znajomi na fakt, że zaprosiłaś do siebie faceta na noc? Zdecydowanie starszego faceta? - Zapytał niby to niewinnie, ale zaraz na jego twarzy pojawił się figlarny grymas. Zwyczajnie nie potrafił go powstrzymać! Jakby właśnie z takim uśmieszkiem się urodził! I tak, też nie umknął mu fakt, że jest od Iy prawdopodobnie sporo starszy.

    OdpowiedzUsuń
  44. Właściwie Dymitr już sam nie wiedział czego chciał i oczekiwał. Byłoby mu łatwiej, gdyby w oczywisty sposób Iya dała mu do zrozumienia czego sama chce. Odpowiedź byłaby jasna, gdyby dziewczyna podjęła ten jego niewinny flirt, albo jasno go odtrąciła. Ale nie, przecież to była kobieta, więc wszystko musiała na swój sposób komplikować! On wiedział tylko, że Iya jest piękną kobietą, choć chyba nie do końca świadomą swojego uroku. Równocześnie intrygowała go, sprawiała, że chciał ją poznać lepiej, więc po prostu nie potrafił jej tak zwyczajnie uwieść! I nie żeby był facetem, który podrywa uwodzi każdą kobietę, która wpadnie mu w oko, chociaż ten niezobowiązujący flirt miał zwyczajnie w genach. Choć nie znał Iy zbyt dobrze, zdążył się już jednak przekonać, że akurat z nią trzeba obchodzić się łagodnie - była delikatna i dałby sobie rękę uciąć, że wystarczyłby teraz jeden nieprzemyślany ruch, by musiał sobie szukać inne miejsca na nocleg. Świadomy tego wszystkiego Dymitr, wiedział jednak co tak naprawdę wywołuje prawdziwy mętlik w jego głowie. Spotkał już w swoim życiu mnóstwo kobiet o różnych typach charakteru. Znał więc i takie, które sobą samym onieśmielał tak jak właśnie Iyę - tak jak ona teraz, uśmiechały się lekko, odwracały wzrok speszone, przeczesywały włosy palcami jakby nie wiedziały co zrobić z rękoma. Sęk tkwił jednak w tym, że Dymek po raz pierwszy kimś się zaopiekował odkąd znalazł się własnie tutaj, w metrze (no może pomijając Siergieja, bo ten staruszek zawsze na swój sposób miał być dla niego ważny). Zatroszczył się o nią i.. o dziwo nadal chciał to robić. Iya obudziła w nim już dawno uśpiony instynkt opiekuna, a on nie miał pojęcia jak jej się to udało zrobić! Początkowo chciał się jej jak najszybciej pozbyć, wrócić do swojego świata, gdzie musi dbać tylko o swój własny tyłek. Ale każda chwila spędzona z tą dziewczyną sprawiała, że coraz bardziej zaczynał się o nią martwić, jej stanem zdrowia.. wszystkim! Nie chciał więc ich dopiero co zaczynającej się znajomości spieprzyć. Bo uświadomił sobie, że Iya może być pierwszą osobą, która chociaż trochę odmieni jego samotne życie w metrze, chociażby tym, że od czasu do czasu umili mu dzień wizytą i zwykłą pogawędką.
    I chciał się odsunąć. Naprawdę chciał by po prostu spędzili ten wieczór na rozmowie, być może dowiedziałby się jakiś szczegółów z jej życia, ale zwyczajnie nie potrafił tego zrobić! Jakaś siła nie pozwalała mu się cofnąć. Jakaś przeklęta siła właśnie kazała mu unieść rękę i delikatnie ująć brodę Iy w palce. Spojrzał jej w oczy z nieodgadnionym błyskiem, a potem nieznacznie przekrzywił głowę na bok.
    - Skąd możesz wiedzieć? Nie wiesz ile dokładnie mam lat. Nic o mnie nie wiesz. - Odparł spokojny, cichym głosem, by zaraz znów uśmiechnąć się łobuzersko. Jego spojrzenie pomknęło w stronę jej policzka, i po chwili znów sunął po nim kciukiem, wcześniej zahaczając o kącik jej warg. I tylko on z tej dwójki mógł wiedzieć, że jej twarz lśniła już czystością, że był to tylko pretekst by znów móc jej dotknąć, a na koniec założyć niesforny kosmyk za jej ucho.
    - Myślę, że powinnaś się położyć. Doktorka kazała Ci odpoczywać. - Powiedział jakby wcale teraz nie muskał opuszkami palców jej włosów, jakby wcale nie znajdował się blisko niej! Zwyczajnie dawał jej wymówkę, by mogła się wymigać z tej sytuacji jeśli jej nie odpowiadała.

    [ no zdążyłam zauważyć.. xD ale spoczi, Dymek sobie poradzi, jak nie teraz to później;d]

    OdpowiedzUsuń
  45. On również odsunął się nieco do tyłu, gdy tylko dziewczyna uczyniła coś podobnego. Zabrał dłoń i umieścił ją w kieszeni swoich spodni, zaciśniętą w pięść jakby się bał, że znowu ręka przestanie go słuchać i zacznie spełniać tylko swoje zachcianki zapominając o świadomych decyzjach jej właściciela! Bo oczywiście Dymitr załapał przesłanie tego drobnego gestu, tego nieznacznego cofnięcia się do tyłu - ma trzymać rączki przy sobie i zamierzał się tego to właśnie uczynić. Ale mimo to nie mógł pozbyć się wrażenie, że Iy to się podobało! Coś w jej oczach mówiło, że podświadomie chciała by kontynuował tą swoją niewinną zabawę, ale najwidoczniej wygrało w niej coś innego. Może był to szacunek do samej siebie, chociaż czy naprawdę jest coś złego w zwyczajnym flircie? Nieważne. Dymek zamierzał uszanować jej decyzję, bo Iya nie wyglądała mu na kobietę, która tylko zgrywa niedostępną cnotkę i teraz tylko czeka aż on znowu zacznie ją podrywać.
    Westchnął cicho, gdy dziewczyna wstała i go wyminęła. Sam opadł na wcześniej przez nią zajmowane miejsce. Trudno było odgadnąć o czym teraz myśli lub jak się czuje. Jego oblicze było nieprzeniknione - lekko przymrużone oczy śledziły sylwetkę Iy, a buzia choć z pozoru poważna to jednak była nieco rozświetlona nikłym uśmiechem ni to rozbawionym, ni to niedowierzającym, ni to nieco nawet złośliwym. Bo właściwie sam nie wiedział co począć. Może lepiej było się stąd zabrać? Zaraz jednak odepchnął od siebie tę myśl bo skoro ona zachowywała się zwyczajnie, jakby przed sekundą wcale jej nie podrywał to i czego on miałby się tak nie zachowywać? Zwłaszcza, że nie miał sobie nic do zarzucenia - niewinny flirt to nic złego, przynajmniej w jego mniemaniu. Może źle ocenił sytuacje, może wcale tego nie chciała. Nie wiedział i nie zamierzał nad tym gdybać - liczyło się tylko to, że odepchnęła go. Może w delikatny sposób, ale jednak zrobiła to. i sprawa zwyczajnie była dla niego jasna.
    - Ale to nie chodzi o to czy jesteś zmęczona czy nie. Lekarz kazał Ci odpoczywać i leżeć. - Przypomniał jej, a potem wzruszył ramionami, jakby dochodząc do wniosku, że to ostatecznie jej sprawa czy się zastosuje do zaleceń czy nie.
    - A kto powiedział, że to jest takie ważne? - Odparł nieznacznie unosząc brwi do góry, bo choć zwrócił uwagę na różnicę ich wieku to wcale nie oznaczało, że to ma znaczenie.. przynajmniej dla niego. - dwadzieścia siedem. - Dodał po chwili tylko nieznacznie przekrzywiając głowę na bok. Na co dzień niezbyt chętnie lubił przyznawać się do swojego wieku. I nie, wcale nie chodziło o to, że za trzy lata stuknie mu trzydzieści lat. Po prostu.. był jednym z tych, którzy urodzili się jeszcze w normalnym świecie. Ba! Był jednym z tych którzy urodzili się na powierzchni i na dodatek coś z tego pamiętali. A ludzie zwyczajnie byli ciekawscy - wypytywali jak to było, czy tęskno mu za tamtym życie.. A przecież tego nie dało się opisać, za tym nie dało się nie tęsknić! Oni nic nie rozumieli.. A z kolei Ci co rozumieli to posyłali mu współczujące spojrzenia - dobrze wiedzieli co stracił i choć pokrzepiające było to, że nie mimo wszystko nie tylko on cierpi zamknięty w metrze to jednak nie potrzebował o tym rozmawiać, dzielić się tym z kimkolwiek. Nie potrzebował niczyjej fałszywej solidarności - bo ci ludzie jacy byli tacy byli. I zawsze mogli wykorzystać jakość jego słabość.

    OdpowiedzUsuń
  46. Dymitr naprawdę starał się już nie myśleć o tym co wydarzyło się przed momentem - to była już przeszłość, dostał jasny sygnał i.. powinien sobie odpuścić! A o dziwo, nie potrafił. Zazwyczaj nie był nachalnym facetem, jeżeli ktoś dawał mu do zrozumienia, że pozwala sobie za dużo potrafił to uszanować chyba, że domyślał się, że jest to forma gry, albo że widział, że kobiecie to się podoba tylko sama przed sobą nie potrafi się do tego przyznać. Tym razem wydawało mu się, że ma do czynienia z drugim przypadkiem, bo zwyczajnie ciągle odtwarzał w pamięci krok po kroku to co się wydarzyło. I pamiętał ten speszony wzrok, rumieniec na twarzy, wstrzymany oddech.. Pragnęła go, nawet jeśli nie zdawała sobie z tego sprawy! A przynajmniej to nieustannie podpowiadało mu jego zranione ego. Oczywiście nie musiał być w typie wszystkich kobiet, ale.. hej, przeważnie był! Poza tym rzadko kiedy mylnie oceniał sytuacje, popełniał błędy w takich zagraniach.. I wiedział, że nie zrobił niczego źle, uwodził ją delikatnie więc nie było szans by z czymś przegiął! Ale zaraz ze złością odepchnął od siebie wszystkie tego typu myśli, swój zwierzęcy głód, bo może ich znajomość nie miała się długo utrzymać, może miała się skończyć wraz z jutrzejszym porankiem, ale zdążył już polubić Iyę i zamierzał uszanować wszystkie jej decyzje.
    Szlag jednak trafił jego postanowienia, gdy dziewczyna niespodziewanie zdjęła bluzę tym samym sprowadzając go na ziemię (a raczej, POD ZIEMIĘ!). Odsłoniła tym samym swoją idealną sylwetkę opiętą jedynie zwykłym topem, który jednak wyśmienicie prezentował wszystkie jej walory i sprawiał, że chciało zajrzeć się pod spód. A cóż, przez wszystkie ciężkie treningi ostatnimi czasy Dymek nie miał zbyt wiele czasu poświęcać swojej uwagi płci przeciwnej i łatwo było w nim wzbudzić pewne niekontrolowane odruchy. Więc tak, wszystkie jego postanowienia jednym słowem poszły się pieprzyć i kompletnie nie miało znaczenia to, że jeszcze przed momentem chciał by ich znajomość się rozwinęła, by Iya od czasu do czasu umiliła mu swoją obecnością dzień. Nie, teraz był przekonany, że kiedy on opuści tę stację już pewnie nigdy się nie spotkają, a więc.. Raz się żyje, prawda?
    Te wszystkie rozmyślania zajęły mu krótką chwilę. Przez ten czas śledził wzrokiem kobietę, ale potem tylko westchnął cicho, wbijając spojrzenie w swoje stopy. Dopiero, gdy dziewczyna znów znalazła się przy nim podniósł na nią spojrzenie równocześnie nie mogąc powstrzymać zaczepnego uśmiechu. I może jasne myślenie przysłaniały mu już nieprzyzwoite myśli, ale był pewien, że dziewczyna specjalnie szukała z nim kontaktu fizycznego!
    - Naprawdę uważasz, że różnica wieku nie ma znaczenia? - Podłapał temat, gdy tylko udało mu się odgrzebać w pamięci jej ostatnie słowa. Zasada pierwsza - (prawie!) zawsze słuchaj tego co kobieta ma do powiedzenia. Można temu naprawdę wiele zyskać..
    Na jej kolejne słowa jedynie skinął głową, ale równocześnie sięgnął ręką do tyłu jakby chciał skontrolować stan rany. Pech, albo raczej szczęście chciało, że w tym samym miejscu i w tym samym momencie Iya ułożyła swoje palce jakby chcąc złagodzić ból. A Dymitr zamiast cofnąć swoją dłoń, to najnormalniej złapał ją za rękę, a potem ulokował ich złączone dłonie na jej udzie. Wbił w nią nieprzeniknione spojrzenie, a potem uśmiechnął się leciutko.
    - Chyba powinnaś zacząć troszczyć się bardziej o siebie niż o innych. - Powiedział kreśląc niewielkie kółka kciukiem na wierzchu jej dłoni. A potem puścił ją, a jego figlarny grymas nieco się poszerzył. - A wracając do tematu.. Ty nic mi o sobie nie powiesz? W końcu gdyby nie ja nie miałabyś okazji zaprosić tutaj.. kogokolwiek, nie sądzisz? - Choć z pozoru nie mówił nic specjalnego, obniżył nieco głos, używając swojego kuszącego pomruku równocześnie nieco zbliżając się w jej stronę jakby chciał jej coś szepnąć do ucha.

    OdpowiedzUsuń
  47. Dymitr musiał upominać się co chwila w myślach, że Iya może mieć najwyżej dwadzieścia lat! A i tak dawał jej nieco mniej, choć wydawało mu się, że jest jej bliżej do tych dwudziestu niż dalej. Oczywiście pamiętał też o tym, że jego ocena może być mylna, bo przecież już nie raz spotkał się z nastolatką, która swoim ciałem już dawno przestała przypominać dziewczynę. Był świadomy dzielącej ich różnicy wieku, ale jakoś w tym momencie niespecjalnie mu to przeszkadzało. Ba, w tych czasach ludzie przestawali już tak bardzo patrzeć na wiek, znowu zaczęła liczyć się pozycja i dobrobyt, który ktoś posiadał. Nie cofnięto się jednak do średniowiecza - ludzie nadal krzywili się, gdy nastolatki wiązały się ze starszymi mężczyznami, albo zwyczajnie oddawały swoje ciało podstarzałym gościom za kilka naboi, które mogły im zapewnić gorące jedzenie lub coś innego. I może Iya nie miała nic przeciwko dzielącej ich różnicy wieku, ale on powinien mieć. W końcu to on był tym starszym, więc powinien być bardziej odpowiedzialny, rozsądny. Przecież to była jeszcze nastolatka.. dziecko! Ale co on mógł poradzić na to, że tak łatwo potrafił o tym zapomnieć? Gdy coraz bardziej zaczynała przemawiać przez niego żądza, a w głowie pojawiało się coraz więcej nieczystych myśli gdzie wyobrażał sobie co by z nią zrobił gdyby tylko mu pozwoliła..! A potem znowu pojawiała się ostrzegawcza lampka 'stop', która mówiła mu, że tak nie można. Że to tylko jeszcze nastolatka, nieświadoma swojego ciała i uroku, która dopiero wchodzi w dorosłe życie, która jeszcze nie wie czego chce, a on nie mógł wykorzystać jej niewinności. Jest jaki jest, ale ma w sobie trochę przyzwoitości. I tak, nieraz bywał draniem, ale ją polubił. Nie chciał jej skrzywdzić.. Ale czy było coś złego w zwykłym flircie? To tylko jego myśli wybiegały za daleko, a za okazywanie zainteresowania nie można było go karać. Kto wie, może dzięki niemu Iya nabierze pewności siebie? W końcu dostrzeże, że może się podobać innym? Tak, ten flirt mógł jej tylko pomóc!
    Uśmiechnął się nieco rozbawiony, bo choć wewnątrz niego toczyła się niewielka bitwa, to nie umknął mu fakt jak bardzo wyprowadził z równowagi Iyę swoim niewinnym podrywem. I już sam nie wiedział, że to rzeczywiście zasługa jego uroku, urody, muskulatury, czy zwyczajnie ta dziewczyna nie była jeszcze doświadczona i pierwszy lepszy facet mógłby wywołać w niej takie reakcje. Ostatecznie postawił na tą pierwszą opcje i nie dlatego, że był pyszałkiem, nie chodziło tutaj o jego ego, a zwyczajnie ta opcja była wygodniejsza. Bo oznaczałoby to, że Iya nie tylko wyglądem przypomina kobietę, ale też w środku czuje się kobietą, jest świadoma swojego ciała. Z drugiej jednak strony podobała mu się jej ta niewinność. Od razu pomyślał o tym jak wiele mógł jej pokazać, jak wiele nauczyć.. A ile byłoby przy tym frajdy!
    Przez moment nie odpowiadał. Zmarszczył czoło jakby rzeczywiście zastanawiał się co mógłby jej o sobie powiedzieć. A potem tylko westchnął cicho i usadowił się tak, że uniemożliwił jej dostęp z tej pozycji do jego pleców. Znów chwycił delikatnie w place jej brodę, bo po raz kolejny uciekała wzrokiem w bok.
    - A co chcesz wiedzieć? Bo wbrew pozorom, może życie wcale nie jest takie interesujące, więc naprawdę nie ma o czym opowiadać. Wiesz czym się zajmuje, wiesz ile mam lat. Potrzeba Ci więcej? - Uniósł nieznacznie brew do góry równocześnie nieco przekrzywiając głowę na bok. Wbił w nią przenikliwie spojrzenie, bo naprawdę potrzebowała wiedzieć coś więcej? Do czego było jej to potrzebne? Interesowało ją to? A może zwyczajnie chciała podtrzymać rozmowę? I czekał na jej odpowiedź nie wypuszczając jej twarzy z rąk. Bo tak właściwie to kłamał - jego życie było dość burzliwe, ale większość rzeczy z jego życia była albo zbyt bolesna, albo objęta tajemnicą jak np. okres, gdy był członkiem zakonu.

    OdpowiedzUsuń
  48. Choć Dymitr był niemal pewien tego, że dziewczyna nie jest na niego obojętna, a wręcz przeciwnie - jest nim również zainteresowana, to jednak coś go blokowało. Jasne, nie na tyle by przestał z nią flirtować, a może też i nie na tyle by ostatecznie nie posunął się dalej, ale póki co nie pozwalał sobie na więcej. Chciał zdobyć stu procentową pewność, że Iya chciała by czegoś więcej niż tych drobnych jego zalotów. A wystarczyłaby jedna sugestia, jeden gest.. A ona nic! W żaden sposób nie dała mu do zrozumienia, że jest nim zainteresowana, że jej się podoba. Owszem, ewidentnie doceniła jego urodę, ale wydawała się być kobietą dla której przystojny wygląd to zbyt mało by posunąć się dalej. A to, że się rumieniła, że była speszona gdy ją dotykał, albo całkowicie wypadała z równowagi, gdy zmuszał ją do patrzenia w swoje oczy.. Mówiło dużo, ale nie wszystko. Nie dawało mu ostatecznego obrazu, bo przecież ten mógł zostać przysłonięty przez jego własne rozmyślania, chęci, marzenia. A on wbrew pozorom wcale nie chciał robić nic wbrew niej, bo zdawał sobie sprawę, że jeśli posunie się za daleko straci wszystko - nawet jej znajomość, ciepły uśmiech. A nie wiedzieć dlaczego bardzo zależało mu, by i ona go lubiła, by podobało jej się jego towarzystwo. I nadal nie miał pojęcia jak ona tego dokonała!
    Nie oznaczało to jednak, że Dymitr nagle zapragnął się przed nią otwierać. Nie, jak zwykle odzywała się jego nieufna natura. Polubił Iyę, ale nie znał jej na tyle by się przed nią otwierać! Ba! Jego zaufanie było bardzo trudno zdobyć, tak naprawdę nie miał tutaj przyjaciela przed którym nie miałby żadnej tajemnicy. I może byłoby mu lżej gdyby wszystko ze siebie wyrzucił - ból, gorycz, rozczarowanie metrem, tym, że jednak los postanowił go ocalić.. Ale nie potrafił. Zwyczajnie nie potrafił. Dlatego nie spodobały mu się pytania Iy. Z pozoru zwykłe, proste.. Ale jednak wnikające nieco głębiej, bo Dymek zdawał sobie sprawę, że nie zaspokoi jej ciekawości zwykłymi półsłówkami o czym świadczyła jej poważna mina, która sugerowała, że traktuje to wszystko na serio. Równocześnie jednak dotarło do niego coś jeszcze - może w tym tkwi złoty środek? Może Iya musiała go bliżej poznać by wiedzieć czego chce, by odwzajemnić jego zaloty? Dlatego postanowił jej nie zbywać całkowicie, a uczepił się tematu, który mógł rozwijać na wiele kierunków, unikając tych drażliwych, tych które zmuszały go do zaglądania w głąb siebie, a równocześnie był to temat przy którym nie musiał też kłamać by ominąć szczegóły, których nie chciał poruszać.
    Przez dłuższą chwilę jednak nie mówił nic. Jedynie miarowo gładził kciukiem wierzch jej dłoni, jednocześnie nie spuszczając jej spojrzenia, choć ono na moment stało się odległe. Szybko powrócił jednak do tego co działo się tu i teraz przywołując na twarz uśmiech.
    - Niech będzie. Ale pytanie, za pytanie. - Odparł w końcu nieznacznie unosząc brew do góry, znów mając na twarzy znajomy, zaczepny grymas. - Wcześniej byłem Członkiem Zakonu. Ale tam.. Tam było za dużo tajemnic, a za mało praktycznego działania. Nie twierdzę, że to czym zajmuje się Zakon jest nudne i nieużyteczne. Wręcz przeciwnie, ale ja.. Ja potrzebuje ruchu. Muszę być w akcji, dlatego ostatecznie postanowiłem zostać stalkerem. Więcej frajdy, więc ruchu, więcej adrenaliny. Sama rozumiesz. - Powiedział z wesołym uśmieszkiem, a potem nieznacznie kiwnął na nią głową. - A Ty? Dlaczego medycyna? - Spytał, by po chwili spuścić spojrzenie na ich wciąż złączone dłonie.

    OdpowiedzUsuń
  49. Uniósł nieznacznie brwi do góry, gdy Iya powiedziała, że nie miała innego wyboru. Sytuacja wydała mu się bardzo znajoma, bo przecież sam, gdy świat był jeszcze normalny, od najmłodszych lat w domu tata truł mu o tym, że musi iść w jego ślady. Bo to rodzinna tradycja, którą on i jego brat muszą podtrzymać. Ale nim zdążył zacząć jej współczuć uświadomił sobie, że Iya wcale nie wygląda na niezadowoloną, że akurat padło na ten zawód. A wręcz przeciwnie, więc przymuszona do tego czy też nie ostatecznie ten zawód okazał się chyba jej powołaniem, a przynajmniej takie wrażenie odniósł Dymitr. W końcu niejednokrotnie lądował w namiocie szpitalnym więc widział tam niektóre osoby, które wyglądały jakby mogły dać wszystko byleby się stąd wyrwać, ale najwidoczniej do niczego innego się nie nadawały, więc tkwiły tam byleby mieć z czego żyć. Albo widział też stalkerów z powołania, którym oczy świeciły się od podniecenia, gdy mieli wyjść na powierzchnię, ale wiedział też takich, którzy byli znudzeni, albo przerażeni za każdym razem gdy misja padała na nich - ale czego się nie robi żeby zdobyć jak najwięcej naboi czyż nie? I mógłby tak wymieniać w kółko, ale zdecydowanie wiedział do której grupy zaliczyć Iyę. Wiec doszedł do wniosku, że dziewczyna zrobiła to specjalnie - również ledwo liznęła temat jak on.. Ale hej, on przynajmniej się postarał by wyglądało to zwyczajnie i naturalnie, a ona ewidentnie zrobiła to by odpłacić mu się tym samym i nawet się nie postarała by to zatuszować! Ale już wcześniej Dymitr podłapał w niej jakąś zmianę - gdy odsuwała dłoń coś mu nie pasowało, a choć nie wiedział co to, nie potrafił tego nazwać po imieniu to nie wiedzieć dlaczego zirytowało go to. Może dlatego nie okazał swojego zdziwienia, że Iya jest córką najlepszego chirurga w metrze. Trudno było o nim nie słyszeć, a Dymitr miał okazję go nawet poznać, ale był wtedy małym chłopcem, jeszcze zagubionym w tym świecie i przerażonym tym wszystkim co się działo, a Iy pewnie nawet nie było jeszcze na świecie.
    - Rozumie. - Mruknął tylko, a potem odsunął się od kobiety i tylko wskazał na jedną z większych ran na swoim ciele. - Możesz..? - Spytał prześlizgnąwszy wzrokiem po czerwonym szlaku tuż niedaleko obojczyka, a potem wbił wzrok w bliżej nieokreślone miejsce. Dopiero po dłużej chwili milczenia przyszło mu coś do głowy.
    - Iya.. - Zaczął równocześnie opuszczając niego głowę by móc na nią spojrzeć. Los chciał, że i ona, która teraz obmywała mu ranę na torsie, podniosła głowę do góry co sprawiło, że niemal stykali się nosami, a Dymitr nie kontrolując tego co robi, działając raczej instynktownie jedną dłonią przytrzymał jej twarz jakby chcąc zapobiec temu by się przypadkiem od niego nie odsunęła. Krótki moment tylko świdrująco wpatrywał się w jej oczy, a potem uśmiechnął się nieznacznie.
    - Iya, nie uważasz, że nie zmieścimy się tutaj w dwójkę? - Wymruczał, tym razem jej imię wypowiadając niezwykle miękko, wręcz uwodzicielsko. Bo on już miał pomysł jak mogą zaradzić faktowi, że jest tu tylko jedno łóżko. Pytanie tylko czy Iy się to spodoba..? A jaki był sposób, żeby się o tym przekonać? Przecież nie mógł zapytać jej wprost..! Więc przysunął się jeszcze bliżej i delikatnie musnął jej usta własnymi jakby chcąc tylko sprawdzić jej reakcje, poza tym - hej, raz się żyje! Najwyżej go wyrzuci, a on nie będzie pluł sobie w brodę, że nie spróbował. Poza tym nie wiedzieć dlaczego wątpił żeby go odepchnęła.

    OdpowiedzUsuń
  50. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  51. Z której strony by nie spojrzeć Dymitr naprawdę chciał już odpuścić. Chciał być fair i nie zamierzał robić nic wbrew woli Iy, a ona wyraźnie, kilkakrotnie dała mu do zrozumienia, że pozwala sobie na zbyt wiele. Nie chciał robić nic wbrew niej, więc zamierzał tylko zadać to jedno krótkie pytanie - gdzie oni się tutaj w dwójkę pomieszczą, a potem po prostu znowu zasugerować, że on może się wynieść i poszukać schronienia na noc gdzie indziej. Wszystko jednak potoczyło się inaczej, gdy nieomal zderzyli się nosami. Jego dłoń zadziała mimowolnie, a on.. choć z początku zły, że dał się tak ponieść, że nad sobą nie zapanował, uświadomił sobie, że było to idealne posunięcie. Teraz już widział, że od początku się nie mylił, podobał się Iy, a ona od początku tego wszystkiego chciała nawet jeśli nie zdawała sobie z tego sprawy! Podświadomie pragnęła jego bliskości, nawet jeśli nie potrafiła nazwać tego po imieniu. A on mógł jej to wszystko dać, wszystko czego zapragnie..
    Jego palce delikatnie zarysowały kontur idealnie wykrojonych warg. Dymitr śledził ruch swojej dłoni zafascynowany każdym skrawkiem twarzy tej cudnej istoty, która wreszcie pozwoliła na bliskość jakiej od początku pragnął. I marzył o tym by odkryć więcej, marzył by poznać.. wszystko, każdy cal jej ciała. I znów na nowo zasmakować jej ust, ale tym razem intensywniej, tak jak lubił. Ale nie zamierzał jej tego wszystkiego tak łatwo dać, bo widział w jej oczach wszystko. Więc mógł się z nią trochę podroczyć, a zaraz tylko wzbudzić jeszcze jej apetyt, bo przecież nie zamierzał wypuszczać już jej ze swoich rąk. Owiał oddechem delikatną skórę na ustach, ale nie dotknął ich znowu, nawet nie musnął, a jedynie nosem wyznaczył krótką ścieżkę do jej ucha, napawając się cudownym zapachem jej skóry. Jak przez mgłę dotarły do niego jej słowa, a gdy poczuł na ramieniu jej rękę znów wygiął usta w zaczepnym, zadowolonym uśmieszku, a choć nie mogła tego grymasu zobaczyć mogła go poczuć. Mogła poczuć jak unoszą się do góry kąciki jego warg, bo przyciskał je lekko tuż przy linii jej włosów.
    - Może potem. Chyba nie masz nic przeciwko, co? - Wymruczał teraz już wprost do jej ucha, by zaraz subtelnie musnąć ustami jego płatek. Jedna z jego dłoni łagodnie odgarniała kosmyki jej włosów, druga zaś powoli zaczynała krążyć po idealnym ciele teraz jeszcze skrytym pod materiałem ubrań, ale już niedługo, jak dopowiedział sobie z zadowoleniem w myślach. I nim się obejrzała jego ręka oplotła ją w tali i zgrabnym ruchem przyciągnęła do niego usadawiając ją okrakiem na jego kolanach. I dopiero wtedy osunął się jej ucha, które nieustannie acz subtelnie pieścił. Powrócił do jej twarzy, odnalazł cudne oczęta z których mógł odczytać wszystko, a które mogły płonąć w tak specyficzny sposób tylko w takiej chwili. Westchnął cicho znów zafascynowany faktem, że ma ją tak blisko siebie. I już nie pamiętał o różnicy wieku, nie pamiętał już o niczym co przedtem budziło jego wątpliwości, kazało trzymać pożądanie w ryzach.
    - Jesteś piękna. - Szepnął znów muskając je usta, by zaraz po prostu wpleść palce między jej włosy tuż nad szyją, jeszcze mocniej objąć ją w tali ramieniem, przyciągnąć do siebie i.. wpić się w jej wargi z mocą, wciąż jednak jeszcze pamiętając o subtelności i delikatności. Jeszcze.
    A gdy całował te idealne, zachwycające, miękkie wargi, gdy czuł na języku jej smak miał wrażenie, że dopiero teraz wziął prawdziwy, głęboki wdech. I to nie byle jaki wdech, bo było to jak haust świeżego powietrza na ziemi wolnej od mutantów, na której bawił się jako mały chłopiec. A choć była to tylko iluzja, to naprawdę się tak czuł, jakby jego płuca znów mogły oddychać czystym powietrzem, tym rześkim powietrzem zaraz o świcie, lub zaraz po burzy, pachnącym deszczem i świeżo skoszoną trawą.. Ale tak naprawdę to właściwie zapomniał o oddychaniu. Bo jak to szło? Wdech, wydech? Jakoś tak, ale to nie było teraz ważne.

    OdpowiedzUsuń
  52. Dymitr od zawsze miał niezawodny instynkt do kobiet. Zawsze wiedział jak zagrać, by zdobyć to czego chce, choć dość często nawet nie musiał się wysilać by owinąć je sobie wokół palca. Tak czy inaczej potrafił wyczuć czego kobieta oczekuje - delikatności, dzikości, a może idealnej mieszaniny tych dwóch rzeczy; czy chce by poświęcał jej uwagę, a może bardziej zadziała na nią to, gdy zacznie ją ostentacyjnie ignorować; czy woli subtelną grę, czy bezpośrednie przejście do rzeczy, i tak dalej. Sprawdzało to się w wielu dziedzinach nie tylko w sferach prywatnych, dla własnej przyjemności, ale też dla zwykłej zabawy, dla urozmaicenia konwersacji - zwykły niezobowiązujący flirt, albo po prostu by zdobyć to czego się potrzebuje, co jest niezbędne choćby do przeżycia w metrze. Dymek był równocześnie świadomy po kim odziedziczył tę zdolność - oczywiście po ojcu, który wzbudzał w siedmioletnim chłopcu jeszcze większą furię i nienawiść do ojca, gdy przez uchylone drzwi gabinetu słyszał jak bezczelnie flirtuje z sekretarką czy klientką choć jego żona jest w pobliżu.
    W każdym bądź razie co do Iy też się nie pomylił. I cieszył się z tego, bo już nie chodziło tylko o to, że znowu udowodnił sobie, że ma niezawodny instynkt, że zawsze osiągnie to co chce, że jego urażone ego znowu było dopieszczone, ale.. W tej bliskości było dla niego coś nowego. Ta kobieta sprawiała, że czuł się całkiem inaczej niż z innymi, a jej smak jej warg sprawiał, że wzdłuż jego kręgosłupa przechodził dotąd nieznajomy dreszcz. Nie wiedział i nie miał czasu ani ochoty się nad tym teraz zastanawiać, ale gdzieś z tyłu jego głowy pojawiła się jaskrawa lampka, która uświadomiła mu, że Iya tak jak przedtem rozbudziła w nim uśpione dotąd pokłady troskliwości, tak teraz rozbudziła coś nowego, coś czego nie znał, coś czego nie potrafiła zrobić dotąd inna kobieta.
    Niezależnie jednak od tego co takiego wyjątkowego było w dziewczynie, którą teraz trzymał w ramionach liczyło się dla niego to co może się za chwilę stać, liczyły się dla niego rozkoszne doznania, które będą mogli sobie ofiarować. Chciał ją zabrać w świat fizycznych doznań i uniesień, a jedyny haczyk tkwił w tym, że nie miał pojęcia, że jestem pierwszym mężczyzną, który ten świat jej pokaże. Dla niego ważne było to jej nieme "chcę" w oczach, rosnące podniecenie, dłonie muskające jego ciało, paznokcie wbijające się w skórę i usta tak zachłannie odwzajemniające jego pocałunki!
    Dłoń, którą wplecioną dotąd miał między kosmyki jej włosów, teraz zesunęła się stamtąd, przemknęła po ramieniu, by zaraz przesunąć paznokciami wzdłuż jej boku, a potem musnąć palcami odsłoniętą skórę tuż nad linią spodni. Choć Iya wymagała dużej dawki delikatności, wiedział, że już minął czas, w którym mógłby ją zwyczajnie spłoszyć i wystraszyć. Teraz mógł już pozwalać sobie na śmielsze kroki, gwałtowniejsze ruchu, bo nawet jeśli z początku kobieta była niedostępna, wymagała łagodności, subtelnych zagrań przeczuwał, że polubi (a może w ogóle już lubi!) intensywne doznania. Poza tym, coraz trudniej było mu panować na wygłodniałym zwierzu, który tylko czekał aż będzie mógł przejąć nad nim kontrolę. I.. no hej, tutaj już nie chodziło tylko o nią, ale też o niego! Dobra, dobra moze to on był tym starszym, może to on ostatecznie doprowadził ich do tego punktu, ale ona też tego chciała i pragnęła! Więc jego potrzeby teraz też się liczyły, czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  53. Zsunął się z pocałunkami na jej szyję, przeszedł stamtąd na obojczyk, by ostatecznie nosem strącić rękaw jej bluzki oraz ramiączka od stanika. Równocześnie jego dłonie zdążyły już wtargnąć pod materiał jej wierzchniego okrycia. Palce delektowały się gładką skórą, podążając ku górze jakby miały swój cel i.. miały. Musnął zapięcie od jej biustonosza, a potem oderwał się od niej, by móc w końcu zedrzeć z niej bluzkę. Jego wargi oderwały się od jej słodkiego ciała zaledwie na sekundę, ale powróciły spragnione jakby trwało to znacznie dłużej. Teraz całował już jej dekolt, dłońmi śmiało zarysowując kształtny, jędrny biust. A potem bez ceregieli zsunął je na dół, chwycił ją mocno za pośladki i uniósł by zaprowadzić ich na wygodniejsze miejsce jakim było jej prowizoryczne łóżko. Smakując nieustannie jej ust, ułożył ją delikatnie na materacu, a potem odsunął się by podziwiać jej odsłonięte ciało. Następnie pozbył się jej dolnej części ubrania i przylgnął do niej znów tym razem pieszcząc ej ciało liźnięciami, kąsaniem, podrażnianiem skóry paznokciami, chociaż pamiętał, by uważać na jej brzuch - w końcu nie chciał zrobić jej prawdziwej krzywdy.

    [a fe -.-' średnio mi to przyśpieszanie wyszło, Twoja kolej :P]

    OdpowiedzUsuń
  54. Trudno było określić jak zachowałby się Dymitr gdyby nagle Iya poinformowała go, że jest dziewicą. Może i wycofałby się uznając, że Iya zasługuje by jej pierwszy raz był wyjątkowy oraz by przeżyła go z kimś na kim by jej naprawdę zależało, może z kimś kogo by naprawdę kochała. A może po prostu zapytałby tylko czy na pewno tego chce, albo nawet nie zdobyłby się na tyle i tylko posłał pytające spojrzenie, a gdyby ta przytaknęła to by mu wystarczyło. Druga wersja była bardziej prawdopodobna, bo przecież Dymek w takich momentach nie myślał już logicznie, bo żądza przysłania mu wszystko; w głowie miał już tylko rozkoszne doznania i liczyło się tylko rozgrzane ciało obok oraz to co wspólnie przeżyją. W każdym bądź razie nawet teraz się nad tym nie zastanawiał, bo miał ciekawsze rzeczy do roboty! Może już wcześniej jej zachowanie powinno dać mu do myślenia - to jak zareagowała, gdy zastała go bez koszuli, to jak stroniła od jego bliskości. Tyle tylko czy nieśmiałość o czymkolwiek świadczyła? A nawet brak doświadczenia nie musiał świadczyć o tym, że jest dziewicą! Przecież nie musiała mieć wielu facetów przed nim, prawda? Poza tym nie zauważył by jakoś specjalnie nie wiedziała co robić, nie zostawała mu dłużna w pieszczotach, a to mu wystarczało. Lubił, gdy kobieta nie była bierna, gdy nie pozwalała by facet odwalał sam całą robotę. Kłodom w łóżku mówimy stanowcze nie! A Iya ewidentnie też chciała dać z siebie wszystko, chciała by i on był dopieszczony, a to wywoływała u niego cichy pomruk zadowolenia.
    Dlatego też nie zdołał powstrzymać rozbawionego uśmiechu, gdy usłyszał jej rozkaz. To on dominował, to on miał władzę i nie przepadał za oddawaniem kontroli w ręce kobiet. Nie zmieniało to jednak faktu, że od czasu do czasu pozwalał na to, bo nie mógł zaprzeczyć, że podniecały go kobiety, które potrafiły przejąć panowanie i doskonale wiedział, że przecież to się opłaca, bo kto na tym skorzysta, no kto? On.
    Sięgnął dłonią to jej wargi, a potem przejechał po niej kciukiem czekając aż przestanie dręczyć ją swoimi ostrymi zębami. Potem złożył na jej ustach kilka krótkich, ale namiętnych i zachłannych pocałunków, a dopiero potem objął ją mocno ramionami i przeturlał się z nią na plecy pozwalając aby teraz to ona była na górze. Bo jakże mógłby jej odmówić, gdy zerkała na niego tymi swoimi cudnymi ciemnymi oczętami, w których czaiła się rozkoszna obietnica? Nie mógł się jednak powstrzymać i gdy zamieniał się z nią miejscami zwinnym, wprawionym ruchem rozprawił się z zapięciem jej stanika. A potem tylko uniósł nieznacznie brew do góry, uśmiechnął się zaczepnie i czekał na jej ruch. Hej, miał nadzieje, że nie pożałuje, że pozwolił jej przejąć kontrolę!

    OdpowiedzUsuń
  55. Poddał się pod jej chwilową władzę bez większych protestów, bo przecież zdawał sobie sprawę ile na tym zyska. Śledził uważnie każdy ruch Iy, podążał za nią czując wciąż przyśpieszające tętno, głośny szmer własnego oddechu, gdy kobieta dotarła do celu swojej wędrówki. Westchnął cicho oddając się rozkoszy, którą mu fundowała, skupiając się tylko na sobie i na tym czego on potrzebuje. Jedynie odgarnął jej włosy do tyłu i przytrzymał, by w którymś momencie narzucić jej tempo, gdy doszedł do wniosku, że to za mało, że chcę trochę więcej, ale poza tym jednym razem pozwalał działać jej całkowicie samej. Aż wreszcie z jego gardła wyrwał się zadowolony pomruk pomieszany z jękiem. I gdy doszedł do wniosku, że dostał czego chciał to znowu on przejął kontrolę zwinnie zamieniając się z Iyą miejscami. Zgrabnym ruchem zdarł z niej ostatni fragment zbędnej garderoby, a potem już nie potrafił się od niej oderwać. Pieścił jej wargi, mruczał niczym rasowy kocur czułe słówka do ucha, a dłońmi błądził po jej ciele bez większego celu nie pozwalając by jakaś część jej ciała została przeoczona - więc dopieszczał piersi, muskał pośladki, wędrował wprost między uda, a gdy doszedł do wniosku, że wystarczy tej zabawy, że Iya jest już wystarczająco gotowa, naparł na nią ze zdwojoną siłą i pozwolił by ich ciała połączyły się w jedno. Zdziwiła go jednak reakcja kobiety, gdy zamiast jęku przepełnionego rozkoszą i ulgą, że ten moment wreszcie nadszedł usłyszał krzyk. Odsunął się od niej nieznacznie, by ujrzeć zaciśnięte mocno powieki i lekko rozchylone usta. Znak zapytania, który na ułamek sekundy zapłonął w jego głowie szybko zgasnął, bo ostatecznie doszedł do wniosku, że każda kobieta przecież reaguje inaczej! I takie wytłumaczenie mu wystarczyło, bo przecież głowę miał teraz zapełnioną zupełnie czymś innym. Wtulił nos tuż obok jej szyi i napawając się jej słodkim zapachem zaczął się poruszać początkowo powoli, miarowo, ale z każdą chwilą przyśpieszając.. I byli już tylko oni, ich przyśpieszone oddechy, jęki i rozgrzane ciała.
    Opadł na nią, gdy było już po wszystkim równocześnie odnajdując jej miękkie wargi, w które wpił się zachłannie, ale teraz już znacznie czulej niż jeszcze chwilę temu. Tak dziękował jej za rozkosz, którą mu dała. Wciąż oddychając szybko, zsunął się z niej i opadł na bok. Spodziewał się, że gdy tylko jego ciało wróci do równowagi poczuje znajome uczucie senności zwłaszcza po tak wyczerpującym dniu, ale nic takiego póki co nie nastąpiło. Więc z uśmiechem na ustach oparł się na łokciu, a potem ze śmiechem kąsnął jej ramię, dłonią sunąc po jej nagim ciele teraz usłanym drobnymi kropelkami potu. Pomyślał, że mógłby dać jej coś jeszcze - jej własną, prywatną rozkosz. Więc zaraz znów zawisł nad nią, ale tym razem ominął wargami jej usta i od razu zaczął podążać w dół jej ciała tylko na dłuższą chwilę zatrzymując się przy jej piersiach. Potem droczył się z nią nieco, czując jej drżenie, widząc zniecierpliwiony ruch bioder. Więc ostatecznie z łobuzerskim uśmiechem dotarł do celu swojej wędrówki i gdy już miał przejść do działania coś przykuło jego uwagę. Tuż pod nią dostrzegł niewielką, czerwoną plamę. Pierwsze pomyślał, że może to krew z jakiejś jego rany, ale.. Po chwili wszystko zaczęło się rozjaśniać, nabierać jasnego, logicznego sensu. Uderzały w niego przebłyski zachowań Iy, które wzbudzały w nim podejrzenia. I tak po nitce do kłębka aż znalazł odpowiedź. Jedyną i chyba najbardziej prawdopodobną.
    Odsunął się od niej z niemym pytaniem w oczach, nie wiedząc jak powinien zareagować, a wydawało mu się, że chyba jakoś powinien.

    OdpowiedzUsuń
  56. Wraz z odkryciem dziewictwa, a raczej już byłego dziewica Iy, w Dymitra uderzyło kilka rzeczy na raz. Na sam początek powrócił do tego jak ich znajomości się rozpoczęła, jak rozwinęła przez te dwa dni, że ostatecznie wylądowali razem w łóżku. Do tej pory nie miał czasu zastanawiać się dlaczego tak zatroszczył się o właśnie tę kobietę, dlaczego to ona rozbudziła w nim dawno uśpione pokłady opiekuńczości. Po prostu działał starając się spychać wszelkie znaki zapytania na bok, mając nadzieje, że z czasem same zniknął. To wszystko jednak sprawiło w tym momencie, że Dymek pomyślał, że nie był dla niej odpowiednim facetem, które powinna oddać swoją cnotę. Zasługiwała na kogoś lepszego zwłaszcza, że nie wyglądała mu na dziewczynę, która oddałaby się pierwszemu lepszemu facetowi. Iya sprawiała wrażenie osoby dla której jednak ten pierwszy raz miał znaczenie. Może się mylił, ale właśnie taki wniosek wysunął od momentu, gdy odkrył jej sekret. A z nim szedł kolejny - że Iya zrobiła sobie jakieś nadzieje, że myśli, że z nich, że z ich znajomości może coś być. Coś więcej.. Ta myśl ścisnęła mu gardło z przerażenia. Bo on był typem samotnika - dbał tylko o siebie, o nikogo się nie martwił, nie troszczył. A to, że Iya rozbudziła w nim dotąd uśpione emocje nie miało znaczenia, bo on nie był dla niej odpowiednim facetem. Zobowiązania go przerażały, a tej całej sytuacji nie miał czasu jeszcze przemyśleć, zastanowić się czego by chciał, czego oczekuje. Choć początkowo łudził się, że ich znajomość mogłaby przetrwać, że ta brunetka od czasu do czasu mogłaby mu umilić samotny dzień choćby zwykłą rozmową to ostatecznie jednak doszedł do wniosku, że to wszystko skończy się wraz z momentem, gdy opuści stację zwłaszcza po tym. A co jeśli ona sądziła inaczej, miała nadzieje na coś innego? Wbrew wszystkiemu nie chciał jej w żaden sposób skrzywdzić. A to wszystko razem wzięte sprowadzało się do jednego - że Iya, nawet jeśli nie teraz, to z czasem pożałuje, że to z nim przeżyła swój pierwszy raz. Gdy już przekona się jaki jest naprawdę. A to z kolei wywołało u niego bolesne ukucie w sercu. I jak zwykle zamiast zastanowić się nad jego źródłem odepchnął od siebie znaki zapytania. I może to był błąd - że pierwsze coś robił, potem się zastanawiał.
    To wszystko trwało jednak krótką chwilę do momentu aż Iya przerwała panującą ciszę. To pozwoliło mu się uspokoić - stłumić strach, ukoić gniew, który się w nim pojawił wraz z uściskiem w klatce piersiowej. Niczego jej nie obiecywał. Nie składał żadnych deklaracji. Poza tym, kto powiedział, że dla niej to miało jakieś większe znaczenie?
    W odpowiedzi na jej słowa skinął głową póki co nie mogąc zmusić się do niczego innego. Jego dłoń sunęła wzdłuż jej nogi, a on sam uśmiechnął się lekko, bo rzeczywiście jak na pierwszy raz była niezła. I pomyśleć jaką byłaby cudowną kochaną, gdyby się podszkoliła, wyrobiła..! Ale zaraz odepchnął od siebie te myśli - on już się pewnie o tym nie przekona.
    Mimo mętliku w głowie zdawał sobie sprawę z jednego - że niczym sam zacznie próbować zrozumieć to co czuje, czego chce i potrzebuje musi wiedzieć jedno. Więc na nowo ułożył się u jej boku, dłonią gładząc jej płaski brzuch, muskając palcami jędrne, pełne piersi. Ustami delikatnie zaczął obcałowywać jej szyję, podrażniać skórę tuż za uchem, przygryzać jego płatek. Wszystko by skutecznie ją rozproszyć na tyle by nie była w stanie wymyślić dobrej wymówki, ale nie aż tak by całkowicie nie mogła zebrać myśli i mu nie odpowiedzieć.
    - Dlaczego ja? - Chciał i musiał poznać odpowiedź, dlaczego uznała, że to on był odpowiednim facetem na pierwszy raz.

    OdpowiedzUsuń
  57. Pieszcząc delikatnie szyję Iy w lekkim napięciu czekał na jej odpowiedź. Nie mógł pozbyć się tego specyficznego przerażenia, które towarzyszyło mu od momentu, gdy uświadomił sobie w co mógł się wkopać. On nie był zdolny do zobowiązań, był typem samotnika, a choć może czasami chciałby mieć tu kogoś bliskiego to jednak wolał to swoje beztroskie życie, w którym martwi się tylko o własne cztery litery i może robić co mu się żywnie podoba. To, że zadbał o Iyę było jednorazowym przebłyskiem i nie miało się to już więcej powtórzyć. Liczył więc, że dziewczyna nie oczekuje niczego więcej od niego. I sam nie miał pojęcia skąd w jego głowie wzięły się od razu takie podejrzenia, bo przecież była tylko kolejną kobietą, którą przypadkiem zdarzyło mu rozdziewiczył [zadowolona? ;p]. A choć rzeczywiście preferował kobiety doświadczone w tych sprawach, nie miał też nic przeciwko byciu swego rodzaju nauczycielem, oczywiście o ile nie musiał tłumaczyć co i jak, i do czego, i nie musiał prowadzić za rączkę krok po kroku. Dlatego nie mógł zaprzeczyć, że Iya jak na pierwszy raz wypadła naprawdę świetnie i owszem, też dlatego nie miał dość, a wręcz przeciwnie chciał jej pokazać jeszcze więcej tego rozkosznego świata pełnego cielesnych, niezapomnianych doznań do których chce się wracać.
    Nim jednak wrócił do działania poczekał na jej odpowiedź. Dopiero wtedy mógł się znowu rozluźnić i odetchnąć z ulgą. Dla niej to też była tylko czysta zabawa bez zobowiązań, więc mógł powrócić do przerwanej wcześniej czynności. Ale ona go uprzedziła, więc poddał się jej ustom, by zaraz zmrużyć nieco powieki, gdy boleśnie zagryzła jego wargę. A gdy podążała w dół jego ciała nie odpowiedział na jej właściwie to bardziej retoryczne pytanie. I tylko coś jednego nie dawało mu spokoju w jej odpowiedzi - pierwsza część, choć nie dowiedział się z niej nic nowego, to jednak połechtała jego ego. A gdy dotarło do niego co mu nie gra, spojrzał w dół by odnaleźć spojrzeniem Iyę. Posłał jej oburzone spojrzenie przyciągając ją w swoją stronę, tak by jej oczy znalazły się na poziome jego oczu.
    - Tak, mam jeszcze jedno pytanie. "Całkiem przyjemne przeżycie" ?! Serio?! - Powiedział zbulwersowany, bo przecież był wyśmienitym kochankiem! Wiedział to. I zaraz ze śmiechem przetoczył się wraz z nią, by to on był znów na górze. Wpił się gwałtownie w jej usta, a w jego oczach błysnęła obietnica kolejnych rozkoszy.
    I tak własnie było - oddał się wraz z Iyą w kolejne, upojne doznania, w chwile przepełnione miłosnymi ekscesami.

    OdpowiedzUsuń
  58. Opadając na pościel z zadowolonym uśmiechem, z rękoma ciągle zaplecionymi w okół ciała Iy, Dymitr delektował się tym co właśnie znów przeżył - smakował ulatniającej się z jego ciała ekstazy, wiedząc, że już niedługo pozostanie po niej tylko niewyraźne wspomnienie. A gdy jego organizm zdążył się już względnie uspokoić wraz z tym zniknęła też myśl, by powtórzyć to jeszcze raz, a zamiast tego pojawiło się zmęczenie po całym intensywnym dniu. Zdążył jeszcze zarejestrować jak Iya obraca się na bok, jak szepce życzenie dobrej nocy, a potem sam nie wiedząc dokładnie kiedy zamknął powieki i zasnął nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć.
    Obudził się dość szybko, choć sam dokładnie nie potrafił określić ile dokładnie regenerował siły. Teraz jednak liczył się już fakt, że przez okno w przedziale dostrzegł jasno jarzące się światła, a to oznaczało, że w umownie przyjętych porach dniach jest już dzień - do jego uszu docierał przytłumiony gwar budzącej się do życia stacji. Jakaś kobieta szła zagotować wodę na przeznaczonym do tego ognisku, jakiś zmiennik wracał ze swojej zmiany pewnie marząc o odpoczynku, jakiś kucharz zachęcał by u niego zjeść śniadanie po promocyjnej cenie - dziś tylko 10 nabojów, jakiś straganiarz krzyczał, by to przy jego stoisku się zatrzymać, bo tylko on ma najniższe ceny. Dymitr mieszkał tutaj już tak długo, że z łatwością potrafił to sobie wszystko wyobrazić, bo przecież niejednokrotnie to właśnie oglądał, gdy często jako jeden z pierwszych budził się i obserwował początek dnia innych. Z cichym westchnieniem powoli obrócił się, dzięki czemu mógł teraz podziwiać śpiącą u jego boku kobietę. Teraz znów wydawała mu się taka bezbronna i krucha - nie było śladu po tej dzikiej dziewczynie, która z taką pasją kochała się z nim. Ale nie mógł zaprzeczyć, że niezależnie od tego w jakiej formie ją widział, była.. piękna, tylko wzbudzała trochę inne uczucia. Jeszcze nie tak dawno wzbudzała w nim pożądanie, drapieżną żądzę, a teraz znów sprawiała, że miał ochotę się o nią troszczyć. Niezależnie od tego wszystkiego wiedział jednak, że nie może pozwolić by się obudziła przed jego wyjściem, dlatego niemal natychmiast przycisnął do swojego torsu dłoń, która już zaczęła wędrować ku ramieniu kobiety. Nie miał ochoty się z nią żegnać, a i nie czuł się też do tego szczególnie zobowiązany. Sama powiedziała przecież, że to, że ją rozdziewiczył, to że się z nim przespała było i dla niej zwykłą zachcianką. Więc bez żadnych wyrzutów mógł się zebrać i wyjść, nie czując na sobie jej spojrzenia. I tak też właśnie zrobił - wstał najciszej jak potrafił, odnalazł swoje ubrania, zabrał całą swoją broń, a potem spojrzał na wciąż słodko śpiącą Iyę po raz ostatni i wyszedł, licząc że uda mu się spotkać kogoś kto także będzie wybierał się na jego stację, bo choć nie potrzebował towarzystwa i nie brakowało mu odwagi, to każdy wiedział, że jednak w grupie raźniej przedzierać się przez ciemne czeluście tunelu, zwłaszcza po ostatniej obławie stworów. I tylko w głowie plątało mu się tylko jedno pytanie - czy jeszcze kiedykolwiek ją spotka.

    OdpowiedzUsuń
  59. Odpowiedź na nie znalazł kilka dni potem. Jeden z dowódców szukał chętnych, którzy wybiorą się na Pawielecką, a Dymek zapisał się na listę ochotników. Od kilku dni czuł niezwykle podekscytowany, pełen energii. Mógł robić wszystko i za wszystkich! I dopiero, gdy byli już na miejscu, gdy dowódca poszedł załatwić sprawę, z którą borykała się stacja, a reszta miała czas dla siebie, w Dymka uderzyła niepohamowana chęć odnalezienia swojej kochanki sprzed paru dni. Bo właściwie swoje szczęście zawdzięczał także jej! Więc tak, należały jej się podziękowania i wydawało mu się, że to właśnie dlatego chce dzielić z nią to szczęście. Nie myśląc więc zbyt długo zaraz pobiegł ją odszukać. Swoje kroki skierował w stronę szpitalnego namiotu i był to strzał w dziesiątkę. Dojrzał gdzieś w kącie znajomą sylwetkę i bez wahania podszedł od niej od tyłu. Objął ją w pasie, a potem z szerokim uśmiechem na ustach, ledwo powstrzymując się by się nie roześmiać, wymruczał jej wprost do ucha ciche powitanie, a w jego głowie od razu pojawiła się pytanie czy powtórzą to co robili ostatnim razem.

    OdpowiedzUsuń
  60. Od kilku dni Dymitr w żaden sposób nie mógł pozbyć się podekscytowania. Z dnia na dzień ono rosło, gdy zbliżała się wyznaczona data jego pierwszego wyjścia na powierzchnię. Wszędzie było go pełno, uśmiech nie schodził mu z ust, a oczy jaśniały mu w specyficzny sposób, który wyrażał jego szczęście. W brzuchu czuł nieustanne skurcze, przyjemne łaskotanie, którego nie potrafił określić inaczej te tzw. motylki. A gdyby tego wszystkiego było mało, w głowie ciągle miał ten dzień po powrocie na stacje, gdy jego trener przywołał go do siebie i powiedział, że doszły go słuchy o jego wyprawie. Początkowo myślał, że go zruga, że dostanie naganę za swoją nieodpowiedzialność, że jak zwykle skakał na główkę bez jakiegokolwiek zabezpieczenia. Na chwilę zapomniał, że własnie to cenią w stalkerach. A potem padły te magiczne słowa, że wreszcie może wyjść na powierzchnię - ale po co, miał się dowiedzieć dopiero za kilka dni. I nic już nie mogło ugasić jego entuzjazmu, nawet fakt, że tak naprawdę nie miał z kim podzielić się tą radosną dla niego informacją. Oczywiście nie brakowało mu gratulacji od znajomych ludzi, czy choćby od innych stalkerów, bo, o dziwo, ta wieść rozeszła się bardzo szybko. Nie brakowało mu także przyjemniejszych życzeń niż tylko uściśnięcie dłoni - kobiety były chętne by świętować z nim nieco intensywniej tę cudowną dla niego nowinę. Ale to wszystko nie było to - wszyscy Ci ludzie byli mu obcy. Był raczej typem samotnika, nie potrzebował uwagi, ale mimo wszystko lubił na przykład choćby wypić coś mocniejszego z kumplami po fachu czy też nie, a już zwłaszcza w takich okolicznościach i to na dodatek, gdy byli zaopatrzeni w nowy towar z Kitaj-Gorod. Ale ciągle go to nie do końca satysfakcjonowało - nie potrafił określić o co dokładnie chodzi, ale nie opuszczało go wrażenie, że wciąż mu coś nie pasuje. Jakby nie świętował z tym z kim powinien. I wcale nie chodziło o Siergieja, który swoją drogą pewnie i tak nie byłby specjalnie zachwyconym tym sukcesem Dymka. A chodziło właśnie o Iyę - i choć od początku czuł to podświadomie, że chodzi własnie o tę osóbkę, to dopiero teraz dotarło to do niego w pełnej świadomości.
    - A kiedy będziesz miała? - Spytał marszcząc nieco brwi, zaskoczony jej ostrym tonem. Nie spodobał mu się też fakt, że tak po prostu wyswobodziła się z jego uścisku i znowu obróciła do niego plecami. Nie żeby spodziewał się, że zacznie skakać z radości, że znowu go widzi, ale liczył na trochę milsze przyjęcie. Póki co jednak, nic nie potrafiło mu odebrać szampańskiego nastroju, więc tylko westchnął cicho, a potem znów wygiął usta w pogodnym uśmieszku, z którym oparł się o stół przy którym pracowała Iya. Wbił w jej twarz jarzące się jasno oczęta, a potem przekrzywił nieco głowę na bok.
    - Bo.. chciałbym Ci podziękować. - Dorzucił z zagadkowym wyrazem twarzy, nie mogąc jednak powstrzymać także wesołego grymasu.

    OdpowiedzUsuń
  61. Rzeczywiście Dymitrowi trudno było powstrzymać grzeszne myśli, gdy Iya paradowała tak ubrana! Jasne, może długa spódnica i szeroka koszulka nie podkreślały teraz jej figury, ale wystarczył ten skrawek materiału, który zsunął się z jej ramienia, odsłaniając chyba więcej niż powinien, a Dymek przypomniał sobie kształt jej pełnych piersi, idealnie wykrojone biodra, jędrne pośladki, gładką łydkę - całe jej rozgrzane ciało wijące się pod jego dotykiem. Jego myśli mogły swobodnie krążyły w okół wspólnie spędzonej nocy, a w głowie już świtało wzmocnione pragnienie by to jeszcze raz powtórzyć, by mógł odświeżyć to wszystko co z upływem czasu nieco się zamazywało, zlewało, a wyostrzone pozostawały te najintensywniejsze momenty. I początkowo pomyślał, że i ona tego pragnie, że to niby przeoczone ramiączko to tylko z jej strony gierka, która miała go rozpalić i zachęcić. Było to jednak mgnienie, bo cała Iya zdawała się wręcz kipieć niechęcią do niego. Zniknął odsłonięty fragment ciała, zniknęła jej twarz, i znów były tylko jej plecy i lekko pochylona sylwetka nad stolikiem, który nagle zyskał więcej uwagi niż on. A to wszystko zwyczajnie mu się nie podobało - właściwie nie dopuszczał do siebie myśli, że to on może być przyczyną jej złego nastroju. Wydawało mu się, że ich układ był jasny, zwłaszcza, że sama potwierdziła to, gdy odparła na jego pytanie "dlaczego ja?". Może gdzieś tam podświadomie przeczuwał, że to wszystko jest w jakiś sposób powiązane z nim, ale entuzjazm przyćmiewał mu na razie dobrze wyczulony instynkt i pozwolił Dymkowi zrzucić nastrój Iy na coś innego. Ot, choćby na coś związanego z pracą.
    Obserwował ją dłuższy czas w milczeniu, ręce splatając na torsie. Śledził ją spojrzeniem, w którym choć nadal czaiły się te radosne iskierki, pojawiło się też coś nowego - czujność. Coś mu tu nie grało, nie pasowało, a sam ten fakt sprawiał, że Dymitr wolał się mieć na baczności, bo lata spędzone pod ziemią nauczyły go, że przeczucia nie można ignorować i nigdy nie wiadomo z której strony padnie cios. Przymrużył przy tym nieco oczęta, a gdy z ust Iy w końcu popłynęły kolejne słowa. Uniósł wtedy brwi zdziwiony i prześlizgnął wzrokiem po niemal pustym namiocie, w którym plątał się personel nie mający tak naprawdę nic do roboty, a na kilku prowizorycznych łóżkach spoczywało kilku rannych, którzy potrzebowali kilkudniowej opieki medycznej. Więc tak, zaskoczyły go jej słowa, bo co innego gdyby pomieszczenie było pełne ludzi potrzebujących pomocy, a co innego gdy niemal świeciło pustkami. W takich okolicznościach pierwsze słyszał, by nie mógł tutaj przebywać, a przecież ich stacje rządziły się podobnymi regułami. Nie zamierzał się z nią sprzeczać, tylko pomyślał, że gdyby chciał to pewnie by i znalazł jakąś ranę do opatrzenia, ale postawił na coś innego.
    - Skoro ja nie mogę tu być, to Ty wyjdziesz ze mną. - Rzucił beztrosko w odpowiedzi, a potem jednym susłem pokonał dzielącą ich odległość, wyjął jej z rąk bandaże, by niemal natychmiast po tym chwycić jej dłoń i po prostu wyciągnąć ją z namiotu. Gdy byli już na zewnątrz obrócił się w jej stronę z wesołym błyskiem w oku i szelmowskim uśmieszkiem na wargach. Nie wypuścił jednak z uścisku jej ręki, a jedynie przysunął się do niej nieco bliżej.
    - Poświęcisz mi trochę swojego czasu, czy dzielenie waty aż tak pilne? - Spytał unosząc nieznacznie brew do góry, ledwo powstrzymując się by od razu nie wyrzucić z siebie nowinki, która wprawiała go wręcz w podekscytowane drżenie!

    OdpowiedzUsuń
  62. Do tej pory wydawało mu się, że nikt ani nic nie będzie potrafiło zepsuć mu wyśmienitego humoru, który towarzyszył mu od kilku dni i nie opuszczał ani na moment. Dopiero teraz przekonał się, że się mylił - wystarczyło, że Iya nagle chciała od niego uciekać, wygrywała mu się jakby właśnie zaciągał ją do namiotu, w którym miałby ją zabić, albo co najmniej zgwałcić. Dostrzegł w jej oczach przerażenie, strach i zwykłą panikę. A to wszystko było dla niego zwyczajnie niezrozumiałe, bo właściwie nie sądził by mógł ją doprowadzić do takiego stanu. Niby czym?! Ale to wszystko sprawiło, że dotąd jasno jarzące się ogniki w jego spojrzeniu przygasły, a na ich miejsce wskoczyły znaki zapytania, a nawet swego rodzaju zagubienie. Nie zamierzał robić jej krzywdy, więc natychmiast, niemal jak poparzony wypuścił jej rękę z uścisku, z którego przed momentem tak rozpaczliwie starała się wyrwać. Cofnął się też o krok dając jej własną przestrzeń.
    Podłużna zmarszczka między zmarszczonymi brwiami świadczyła o mętliku w jego głowie, gdy starał się pojąć przyczynę takiego zachowania kobiety. Nagle znalazł na to kilka wyjaśnień począwszy od tego, że ten lekarz znowu ją skrzywdził, aż po tą absurdalną, ale wywołującą także nieprzyjemny skurcz, że Iya może być w ciąży! Odepchnął jednak od siebie te ostatnią myśl, dochodząc do wniosku, że zachował wszelkie środki ostrożności by do tego jednego właśnie nie dopuścić.
    Ostatecznie poddał się, nie mogąc znaleźć żadnego konkretnego wyjaśnienia. Westchnął cicho, a potem spojrzał na Iyę z nieskrywaną troską. Tak, martwił się o nią, bo nie miał pojęcia dlaczego tak się go boi, kto ją tak skrzywdził.. On? Ale czym? Nie mógł też ukryć przed samym sobą, że obudziła się w nim też egoistyczna cząstka, która zwyczajnie kazała mu posłuchać jej słów - dać jej spokój i odejść. Stłumił jednak ten odruch, a potem po prostu spytał co się dzieje.
    - Iya, co się stało? Dlaczego się tak zachowujesz? Powiedź mi.. - Nawet nie starał kryć się swojego zdziwienia, podobnie jak pobrzmiewającej w jego głosie miękkiej, troskliwej nutki.

    OdpowiedzUsuń
  63. Z każdą sekundą coraz mniej rozumiał z tego co się dzieje. Obserwował Iyę z zaskoczeniem, ale także i jakiś dziwnym przerażeniem. Nie, nie bał się tego, że może zrobić mu krzywdę, bo nie wątpił, że gdyby zaszła taka potrzeba unieruchomiłby ją bez problemu, gdyby nagle jednak zdecydowała się mu wymierzyć cios, który także może by i przyjął, gdyby tylko wiedział za co on mu się niby należy! Bo już nie wątpił, że problem tkwił w jego osobie, a Iya z przyjemnością wyładowała by na sobie swój gniew, który ewidentnie się w niej kotłował. Na przemian z rozpaczą, która co jakiś czas błyskała w jej oczach, a Dymitra utwierdzała tylko w przekonaniu, że kobiety są zmienne jak pogoda, a tylko głupiec próbowałby je całkowicie zrozumieć. Tkwił jednak nie ruchomo czekając na jej ruch, naprawdę nie mając pojęcia czego może się po niej spodziewać. Nie przyszło mu do głowy, że może zastać ją w takim stanie, złą na niego, tylko za co? Już żałował, że w ogóle postanowił ją odszukać i odwiedzić. Już przeklinał się w myślach, że nie stłumił tego swojego entuzjazmu i nie pohamował chęci dzielenia się radością własnie z tą kobietą. I nim zaczął wymyślać co mógłby robić w tym momencie, gdyby nie przybiegł tutaj do niej, z jej ust popłynęły słowa, które kipiały od gniewu. Tłukły się one w głowie mężczyzny przez jakiś czas nim dotarł do nich ich prawdziwy sens.. A ona już uciekała nawet nie dając szansy mu się wytłumaczyć.
    I zapłoną w nim gniew, że był taki głupi naiwnie wierząc, że Iya też podeszła do tego wszystkiego jak na luzie, że była to dla niej tylko przygoda na jedną noc. Wiedział, że ostatecznie będzie żałowała, że to z nim przeżyła swój pierwszy raz, ale wtedy uwierzył w te jej beztroskie słowa sugerujące, że to dla niej nie ma większego znaczenia. Ale oprócz wściekłości był w nim też jakiś żal, gdy uświadomił sobie, że tak pochopnie go oceniła, że pomyślała, że to wszystko to była tylko zapłata. Jasne, może wymknął się bez pożegnania, może potraktował to jako jedno nocną przygodę, ale nie sądził, że ona pomyśli, że to własnie w taki sposób odebrał swoje wynagrodzenie za to, że ją tutaj bezpiecznie dostarczył. Naprawdę po tym wszystkim miała go za takiego drania?
    Nie miał ochoty się tłumaczyć. Właściwie z jednej strony chciał jej przytaknąć, krzyknąć za nią, że tak właśnie było i dorzucić coś jeszcze złośliwego i raniącego. A potem po prostu by odszedł przestając się o nią martwić. Tyle tylko, że ostatecznie zwyciężyła w nim właśnie troska. A może raczej był to zwykły egoizm, który nie pozwolił jej tak po prostu odejść i o nim zapomnieć jako o zwykłym dupku? Nieważne. To był impuls, gdy rzucił się za nią biegiem bez problemu doganiając ją - złapał ją za ramię chcąc zatrzymać. A gdy przystanęła puścił ją od razu nie chcąc by pomyślała, że znowu chce ją skrzywdzić. Ale wciąż był zły, wciąż był wściekły - oczy miał groźnie przymrużone, a z troski i ciepła które jeszcze przed momentem można było dostrzec w jego spojrzeniu nie zostało już nic.
    - Nie rób ze mnie tego złego. Niczego Ci nie obiecywałem, nie składałem żadnych deklaracji. I do niczego nie zmuszałem. O co się wściekasz? Przecież sama mi powiedziałaś, że dla Ciebie to też zwykła zabawa, więc o co teraz masz żal, co? O co Ci chodzi? - Warknął, ze złością pocierając szyję. - Wiesz co naprawdę jak chcę się z kimś przespać nie muszę się na tyle wysilać. Więc nie myśl sobie że jesteś jakaś wyjątkowa i tylko po to tyle ryzykowałem żeby Cię potem przelecieć. - Dodał jeszcze, a potem odwrócił głowę w bok i wbił spojrzenie w bliżej nieokreślony punkt, żeby ukryć swoje rozczarowanie. Może i miała powody by dojść do takich wniosków, ale mogła zapytać i dać mu szansę się wytłumaczyć, zwłaszcza po tym co dla niej zrobił!

    OdpowiedzUsuń
  64. Kłamał. Kłamał mówiąc, że Iya nie jest nikim wyjątkowym. Musiała być skoro sprawiła, że Dymitr zechciał się nią zaopiekować, że nie potrafił powstrzymać tego odruchu rozpostarcia nad nią skrzydeł i schronienia ją przed wszelkim złem. Od początku kobieta wydawała mu się atrakcyjna, przypadły mu do gustu jej delikatne rysy, a potem przekonał się także, że pod szerokimi ubraniami skrywa idealnie ciało, którego niejedna kobieta mogłaby jej pozazdrościć. Ale przecież to wcale nim nie kierowało, gdy troszczył się o nią po omdleniu, to nie to było impulsem, gdy rzucił się by chronić ją przed agresywnymi strażnikami czy też później bezpiecznie przeprowadzić przez tunel. To było coś innego, coś czego Dymitr nie potrafił, a może nawet nie chciał nazwać po imieniu. Wiedział jednak, że to wszystko co robił, robił dlatego, że się o nią troszczył. Z dobrego serca, choć wielu mogłoby powiedzieć, że takiego on już nie posiada. Nie miał w planach się z nią przespać, potem ją zostawić, zranić. Nie chciał by tak wyszło, by to wszystko tak to wszystko się skończyło.
    Nie chciał sprawiać jej bólu, nie chciał widzieć w jej oczach cierpienia. A jednak sam coraz bardziej pogarszał sprawę - wiedział już, że to on doprowadził ją do takiego staniu, a jednak rzucał w nią słowami, które tylko jeszcze bardziej ją raniły. A on już nie mógł ich cofnąć, teraz mógł tylko znowu przeklinać tę swoją impulsywność, że jak zwykle pierwsze robi, potem myśli. Sęk tkwił jednak też w tym, że póki co nie potrafił jeszcze do końca żałować tego co własnie zrobił. Był nadal zbyt wściekły, może też na swój sposób dotknięty, że Iya zwyczajnie go osądziła, wydała wyrok bez żadnej konsultacji. W żaden sposób jednak nie było to porównywalne z tym co ona musiała czuć. Było mu źle, gdy widział jak cierpi. Budziła się w nim chęć, by ją objąć, przytulić, przeprosić i powiedzieć, że to już nigdy więcej się nie powtórzy - że jest tu, że jest tu dla niej. Ale nim to uczucie zdążyło w nim rozkwitnąć, stłumić wściekłość, ona wymierzyła mu policzek. Kątem oka widział jak jej dłoń przygotowuje się do ciosu, widział jak ręka wędruje w stronę jego twarzy. I miał ułamek sekundy by się cofnąć, by zareagować i nie pozwolić jej na to, bo przecież jak mantrę powtarzał sobie, że niczego jej nie obiecywał, więc nie ma prawa go winić. Podeszła do tej sprawy błaho, więc i on miał do tego prawo. Najwidoczniej to tłumaczenie nie do końca mu wystarczało, bo gdzieś podświadomie musiał czuć, że jednak zasłużył na ten cios.
    Policzek piekł go, niemal widział jak na jego twarzy odbija się bladoróżowy ślad po jej palcach. Nie podejrzewał ją o taką siłę, ale najwidoczniej nienawiść potrafi nakręcić nawet najbardziej bezbronnie wyglądającą istotkę.
    - O co się wściekasz? - Wysyczał jeszcze raz to samo pytanie przez zaciśnięte zęby. - O to, że sobie poszedł bez pożegnania? "Bo jesteś przystojny i potrafisz obejść się z kobietą".. Na co liczyłaś po takim czymś? Na śniadanie do łóżka? - Warknął, nadal nie potrafiąc poskromić swojego języka. Wiedział, że powinien się już zamknąć, że tym nie załagodzi sytuacji, a tylko ją pogorszy. Ale nie potrafił, lecz ostatecznie udało mu się zacisnąć szczęki i powstrzymać kolejne cisnące się na usta słowa.
    - Myślałem, że jesteś już dojrzała. Że unikniemy czegoś takiego. Chciałem tylko przyjść i podzielić się z Tobą nowiną, która jakby nie spojrzeć odmieniła moje życia i to dzięki Tobie, dzięki Twojej nierozsądnej decyzji by przejść przez tunel sama. Ale to było głupie. To był błąd. - Dodał, po chwili milczenia, już nieco spokojniejszym tonem. A w oczach choć ciągle czaiła się złość to już nie jarzyła się aż tak jasno.. Wiedział, że powinien dodać coś jeszcze. "Przepraszam" - może to naprawiłoby choć odrobinę krzywdy Iy. Ale jakaś cholerna duma mu na to nie pozwalała. I tylko zakołysał się na pętach zastanawiając się czy to już ten moment, w którym powinien się odwrócić i odejść. Dać o sobie zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
  65. Rzeczywiście w jakiś sposób był rozczarowany - całą tą sytuacją. Wyobrażał sobie ich kolejne spotkanie całkiem inaczej, przede wszystkim dlatego, że sądził, że to wszystko co się między nimi wydarzyło, ta wspólna noc, nie miała dla Iy większego znaczenia. Pamiętał swoją obawę, gdy dowiedział się, że kobieta była dziewicą, że to on jej to odebrał. Ale ona szybko uśpiła jego przerażenie przed jakimikolwiek zobowiązaniami swoją lekką, swobodną odpowiedzią, gdy zapytał dlaczego to z nim zdecydowała przeżyć się swój pierwszy raz. Teraz mógł już tylko pluć sobie w brodę, że w to wszystko uwierzył. Przecież od początku Iya wyglądała mu na kobietę, która nie chodzi z pierwszym lepszym do łóżka, że jest delikatna, subtelna. Nie powinien potraktować jej jak pierwszej lepszej, nie powinien wymykać się z jej mieszkania po tym wszystkim. Czuł wyrzuty sumienia, że tak postąpił, że dał się zwieść jej błahym słowom, że wobec niej zachował się jak dupek. Widział jak Iya cierpi i nie wiedzieć dlaczego to sprawiało mu ból. I nie potrafił zrozumieć dlaczego. Dlaczego go to tak wszystko obchodziło, dlaczego nie potrafił podejść do niej jak do innych - nic jej nie obiecywał, do niczego nie zmuszał, więc mógł spokojnie obrócić się na pięcie, odejść, przestać się martwić, zapomnieć. Ale to tłumaczenie w tej sytuacji jakoś mu nie pomagało, zwyczajnie nie potrafił tak wobec niej postąpić. Nigdy nie lubił kobiecych łez, zwłaszcza, gdy wylewały je przez niego, ale zazwyczaj nie poruszały go zbytnio, bo właśnie to tłumaczenie, że idealnie wiedziały na co się godzą, a on nie składał im żadnych deklaracji mu wystarczało. Ale na nią nie potrafił machnąć ręką. Może przez te kilka dni, gdy był z dala od niej, gdy był zajęty swoimi sprawami nie czuł skruchy, ale teraz, gdy widział jak bardzo ją zranił nie mógł zwyczajnie odejść, chociaż może powinien, bo przecież bał się tego co mogło się pod tym wszystkim kryć - po jej bólem, pod jego wyrzutami sumienia, pod tą całą sytuacją, w której właśnie się znaleźli. Wydawało mu się, że chodzi tylko o fakt, że Iya była po prostu jedną z najmilszych i najbardziej życzliwych osób jakie poznał w metrze i uważał, że nie zasługiwała na takie cierpienie, że nie powinna płakać przez takiego faceta jak on. A czy kryło się pod tym coś jeszcze? Nie wiedział, bo nawet nie miał kiedy myśli pozbierać! I to właśnie z tego powodu ciągle poszerzał tylko już zadane rany swoim nie wyparzony językiem, gniewem, który przejął nad nim kontrolę. Nie, nie uderzyłby jej nigdy, bo choć był wybuchowym facetem, skłonnym do bijatyk, to jednak nigdy nie podniósł ręki na kobietę, i nigdy nie zamierzał tego zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  66. Powoli uchodziła z niego wściekłość, która jeszcze przed chwilę kierowała całym nim, gdy usłyszał oskarżenie, że potraktował ich wspólną noc jako zapłatę za to, że ją uratował. A z każdą chwilą, gdy stawał się coraz bardziej spokojniejszy czuł się coraz bardziej zagubiony. Sam już nie wiedział co powinien zrobić, co powiedzieć. Wiedział tylko, że powinien trzymać język za zębami, że tymi słowami, którymi przed momentem ciskał tylko wszystko jeszcze bardziej pogorszył. Ale znów nim całkowicie zdążył ochłonąć Iya znowu go rozjuszyła. Może nie powiedziała nic takiego, ale w jej głosie dosłyszał coś, co nie pasowało mu do tej całej sytuacji. Jakąś radość, w którą żaden sposób nie mógł uwierzyć. Nienawidziła go, więc doszedł do wniosku, że to było tylko na pokaz, ironiczna radość, która miała mu uświadomić, że ma to gdzieś. I może miała prawo pokazać mu, że jej to nie obchodzi, że ma to w dalekim poważaniu, ale sprawiło mu to przykrość, bo wbrew pozorom, mimo to wszystko miał ją za inną osobę. Może on był dupkiem, może był cholernym draniem, który nie radził sobie w takich sytuacjach, ale ona nie wyglądała mu na osobę, która odwdzięcza się tym samym, może jeśli miała na to ochotę. Najwidoczniej się pomylił. Mylił się co do niej od samego początku. I nie chodziło mu o to, że teraz miała skakać z radości, że on awansował. Tyle tylko, że odebrał to tak jakby Iya potraktowała go jak większość osób, które miały stalkerów za niezwykle odważnych ludzi, ale także za swego rodzaju świrów. Przecież niewielu z nich wracało żywych do podziemia. Oni nie rozumieli dlaczego tak ryzykują. Dymitr miał wiele powodów by to robić, choćby to, że potrzebował dreszczyku emocji, choćby to, że miał pewne marzenia, ale także jednym z nich było to, że nie miał nic do stracenia. Jeśli nie wróci, nikt nie będzie po nim płakał. A teraz wiedział, że ona też na niego tak patrzy - jak na gościa, który ma nierówno pod sufitem.
    - Daruj sobie. - Rzucił tylko, a potem prześlizgnął po niej spojrzeniem, by ostatecznie zdecydować się odejść.

    OdpowiedzUsuń
  67. Wcisnął zaciśnięte dłonie w pięści do kieszeni. Marzył by coś rozwalić, by komuś solidnie przyłożyć. Gniew pulsował mu w żyłach przyśpieszając tętno, a przy okazji podsuwając na myśl jeszcze kilka ciętych słów, którymi mógł zadać ból Iy. Nie zrobił jednak tego opanowując się w samą porę. Przecież nie chciał już jej więcej krzywdzić, a to, że się do niej pomylił, że okazała się być jak niemal wszyscy inni nie miało znaczenia. Nie obejrzał się choć przez moment kusiło go by sprawdzić co kobieta robi - czy nadal stoi w miejscu i patrzy za nim, czy wykorzystała tę chwilę i dawno już zwiała. Ostatecznie doszedł do wniosku, że to nie ma sensu i że to wcale go nie obchodzi. Miał ja gdzieś, miał gdzieś to co czuje, co się teraz z nią będzie dział. Chciał o niej jak najszybciej zapomnieć, wymazać z pamięci ich wspólną noc, ale także ten przejaw dobroci i troski z jego strony. Nie wydawało mu się to aż takie trudne.. Do czasu.
    Kilka oddechów pozwoliło mu się względnie uspokoić, a po krótkim czasie znów był całkowicie opanowany, choć nie wątpił, że ciągle łatwo byłoby go teraz wytrącić z równowagi. Krążył bez większego celu po stacji aż ostatecznie opadł gdzieś pod ścianą na zimną posadzkę i skrył swoją twarz w dłoniach. Ale gdy tylko zamknął powieki, przed jego oczyma stanęła ta zbolała, zrozpaczona twarz Iy, którą jeszcze kilka minut temu widział na żywo. Odepchnął to jednak od siebie przypominając sobie o swoim postanowieniu - zapomnieć, wymazać z pamięci i nigdy już nie spotkać. Tak byłoby najlepiej. Zagryzł mocno wargę, a potem odchylił głowę do tyłu zastanawiając się co ze sobą począć przez ten czas, gdy jeszcze jest zmuszony tutaj zostać. Nim zdążył jednak cokolwiek wymyślić u jego boku znalazł się jego dobry znajomy. Był on od Dymitra młodszy, miał zaledwie dwadzieścia lat, ale brunet bardzo go lubił. Teraz jednak ledwo rozumiał co niego nie mówi - wyłapywał pojedyncze słowa o jakimś przejawie przemocy w namiocie szpitalnym, że szef tutaj jest wyraźnie groźny i oni powinni dziękować za tego przymilnego facet u nich na stacji - a to dlatego, że jego spojrzenie przykuł ktoś inny. W oddali dostrzegł znajomą sylwetkę, która teraz przeciskała się przez tłum ludzi, najwidoczniej starając się dotrzeć do swojego wagonu. Ale nawet z tej odległości dostrzegł jej zapłakane oczy oraz to, że poruszała się w jakiś nienaturalny sposób. Nie mógł uwierzyć by to on doprowadził ją do takiego staniu i w pierwszym odruchu chciał to zignorować.. A jednak jego ciało zadziało wbrew jego woli. Podniosło się, a potem pozwoliło mu tylko mruknąć w stronę kolegi, że ma coś do załatwienia i biegiem puścił się za Iyą, która już musiała dotrzeć do swojego mieszkanka.
    Stanął w progu jej dziewczęcego pokoiku. Nawet nie zapukał, po prostu zajrzał tam, by dostrzec ją, skuloną na łóżku co chwila ocierającą policzki z łez, ale także, co zarejestrował ze zdziwieniem, krew ściekającą z jej wargi. A potem nagle przypomniały mu się słowa jego kumpla, lekarz o którym kiedyś powiedziała mu Iya.. I znowu wszystko zaczęło nabierać sensu. Zalała go fala wściekłości, tak dobrze mu znajoma. Tyle że tym razem aż zaszumiało mu w uszach od gniewu, a dłoń zacisnęła się na framudze prowizorycznych drzwi. Nie miał pojęcia jakim cudem udało mu się opanować, ale jednak zmusił się by nie odwrócić się i nie pobiec by obić twarz komu trzeba. Doszedł do wniosku, że ona potrzebuje go teraz bardziej niż wymierzania sprawiedliwości. O ile w ogóle zaraz go stąd nie wyrzuci.
    - Iya.. - Szepnął, gdy podszedł do niej niemal bezszelestnie, a potem niepewnie ułożył swoją dłoń na jej plecach, nie mając pojęcia jakiej reakcji się po niej spodziewać. Kto wie, może znowu przywali mu w twarz.

    OdpowiedzUsuń
  68. Z każdą chwilą coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że Iya nie będzie miała zamiaru się go pozbyć. Przynajmniej do momentu, gdy nie wróci do względnej równowagi, bo potem kto wie? Może znowu zacznie robić mu wyrzuty i będzie kazała zostawić w spokoju? Nim jednak to nastąpi Dymitr obiecał sobie, że zostanie przy niej, bo przecież nie mógł zostawić jej w takim stanie! A nie wiedzieć dlaczego wydawało mu się, że Iya go na swój sposób potrzebuje - no dobra, może teraz nie odtrąciłaby nikogo kto ma wobec niej dobre zamiary, ale wolał myśleć, że to przy nim czuje się bezpieczna, bo to pozwalało mu zostać, a nie wstać i sprać tego lekarza na kwaśne jabłko.
    Czekał cierpliwie na jakiś ruch z jej strony, bo choć chciał jej pomóc nie chciał być też nachalny. Więc tylko wciąż trzymał dłoń na jej plecach, nieznacznie gładząc ją po nich, zastanawiając się co może więcej zrobić. Właściwie czuł się bezradny. Gdyby nie ich wcześniejsza kłótnia mógłby teraz nawet przyciągnąć ją do siebie, objąć, przytulić i uspokoić. Powiedzieć, że nie jest sama, że z nim jest bezpieczna, że on nie pozwoli jej skrzywdzić.. Tyle tylko, że wiedział, że Iya w to już nie uwierzy. Nie po tym co się wydarzyło, zwłaszcza, że już raz zarzucał ją podobnymi słowami. I jak to się skończyło? Że teraz leżała zraniona zarówno psychicznie i fizycznie, a choć może głównie cierpiała teraz przez pobicie, to jednak i on miał w tym swój udział, a ta świadomość naprawdę sprawiała mu katusze.
    A potem nagle kobieta zarzuciła mu ramiona na szyję, a on drgnął zaskoczony, bo rozmyślając nad tym jak może jej pomóc, przegapił moment, w którym brunetka podnosiła się. Bez wahania jednak objął ją i przygarnął do siebie, ale na tyle delikatnie, by nie wyrządził jej żadnej krzywdy. Zaczął gładzić ją uspokajająco po plecach, po włosach. Pozwolił, by jego koszula przesiąkła jej łzami. I czekał, po prostu czekał licząc, że jego obecność może cokolwiek zmienić, jakkolwiek pomóc. A gdy uznał, że Iya chociaż odrobinę się opanowała, bo już przestał słyszeć, by dusiła się łzami, oderwał ją nieco od siebie, ale tylko na tyle by móc zajrzeć w jej oczy. Chwycił jej twarz w dłonie, a potem otarł kciukami jej mokre policzki.
    - Już wszystko dobrze, słyszysz? Już nic Ci nie grozi.. - Wyszeptał, bojąc się, że głośniejszym dźwiękiem tylko znowu ją wystraszy i spłoszy. Potem znów przygarnął ją do siebie wtulając, wtulając jednocześnie policzek w jej włosy.
    - To on Ci to zrobił, prawda? Ten lekarz? - Spytał, bo.. musiał wiedzieć. Wydawało mu się, że zna odpowiedź, ale musiał to usłyszeć od niej, z jej ust. A wtedy będzie mógł go po prostu zabić.

    OdpowiedzUsuń
  69. Zmarszczył zaskoczony brwi, gdy usłyszał pierwsze słowa z jej ust. Był przekonany, że to ten lekarz, który już wcześniej ją krzywdził, o którym mu już kiedyś wspominała. Może nie połączyłby tego tak szybko, gdyby nie opowieść jego kolegi, ale właśnie dzięki temu był przekonany, że się nie pomylił. Szalony szef szpitala, który kogoś pobił. A potem kilka sekund później widzi ją całą poranioną. To nie był głupi zbieg okoliczności, więc nie było sensu kłamać. I już miał jej to powiedzieć, żeby przestała, że on wie, ale wtedy znów przemówiła, a w nim na nowo zagotowała się złość, bo Iya robiła coś gorszego. Nie starała się go oszukać, a próbowała go bronić, wziąć winę na siebie! Nie potrafił tego zrozumieć.
    - Przestań to robić. Przestań go bronić. - Powiedział odwracają twarz w drugą stronę tym samym uwalniając się od dotyku jej dłoni. Gdzieś z gorzkim rozbawieniem zauważył, że przed momentem gładziła policzek, w który przedtem z taką wściekłością i rozpaczą wymierzyła cios. Choć zdążył się przekonać, że pod wpływem emocji potrafi mieć w sobie dość siły, o którą jej nie podejrzewał, wiedział, że normalnie nie skrzywdziłaby muchy! Więc nie, nie uwierzył, że to ona go sprowokowała, chociaż czy właściwie mógł być czegokolwiek pewien? Na dobrą sprawę nie znał jej, nie wiedział jak zachowuje się na co dzień. Ale pamiętał tę miłą, sympatyczną pielęgniarkę, która zszywała mu rany, która przepraszała nawet jeśli nie musiała. Więc jak taka istotka mogłaby sprowokować kogokolwiek? Poza tym, nawet jeśliby była - w co i tak nie wierzył - to nie tłumaczył tego lekarza. Nic nie tłumaczyło takiej przemocy! Jeśli zaniedbała swoje obowiązki lub zrobiła cokolwiek co mogło go zdenerwować mógł ukarać ją w inny sposób, ale nie tak bestialski!
    - Dlaczego to zrobił? I nie kłam, proszę Cię, tylko nie kłam. - Rzekł po chwili, wciąż patrząc w jeden i ten sam martwy punkt. Dopiero, gdy wziął głęboki oddech, gdy był pewien, że w jego spojrzeniu nie zobaczy już nic innego poza ciepłem i czułością, wtedy przeniósł na nią wzrok.
    - Powiedź mi. - Dodał, a potem przygryzł dolną wargę i sięgnął po jej dłoń, którą na nowo przyłożył sobie do policzka mając nadzieje, że to pomoże mu zachować spokój. Wiedział, że stara się go oszukać, bo boi się, że on na własną rękę wymierzy sprawiedliwość. Tylko dlaczego? Przecież tamtemu się należało!

    OdpowiedzUsuń
  70. Ta cała sytuacja i scenka, w której teraz się znajdowali wydawała się Dymitrowi mimo wszystko trochę nienormalna. Tak, sam tutaj przyszedł, sam pognał za nią, gdy dostrzegł, że stało jej się coś złego. Ale nie zmieniało to faktu, że nie tak dawno stali jeszcze niedaleko szpitalnego namiotu i wrzeszczeli na siebie - on zły, ona zrozpaczona. A teraz nagle znowu wszystko było w porządku jakby tamtego wydarzenia wcale nie było. Jakby ona wcale nie oskarżała go, że seks z nią był zapłatę za opiekę nad nią, a on jakby wcale nie nazwał jej nikim, jakby wcale nie zranił jej słowami. Nie mógł uwierzyć, że teraz siedzi tu z nią, tak blisko niej, że ona dotyka delikatnie jego policzka, a on wtula twarz w jej dłoń. Przecież wcale nie byli parą, która posprzeczała się o coś, a gdy któremuś stała się krzywda nagle wszystko przestawało się liczyć, a dawne urazy szły w zapomnienie. Ale właśnie tak się trochę zachowywali..
    Dymek nie mógł ukryć, że na swój sposób było mu to na rękę. Nie był dobry w przeprosinach, więc im dłużej odwlekali ten temat tym było dla niego lepiej. Zdawał sobie sprawę, że niezależnie od tego co się wydarzy będzie musiał ostatecznie przeprosić za to co powiedział. Może nie czuł, że jest winny za to, że wymknął się bez pożegnania z jej pokoju, ale za to co dzisiaj zrobił, a i owszem. Nie chciał się tłumaczyć, nie chciał mówić, że kłamał, ale to jedno słowo "przepraszam" niewątpliwie wyjdzie przez jego usta. Nawet jeśli za chwilę Iy wróci pamięć i znowu zacznie na niego krzyczeć, i rozkazywać by dał jej spokój. Póki co jednak na wierzchu był inny temat, dla Dymitra nieco ważniejszy. Bo na swój sposób czuł się winny, że Iya została pobita. Nie miał obowiązku jej chronić, przecież nadal byli dla siebie obcy, ale.. chciał. I może gdyby ich dzisiejsze spotkanie potoczyło się inaczej do niczego takiego by nie doszło.
    Westchnął nieco podirytowany jej odpowiedzią, bo naprawdę chciał się dowiedzieć. Zmięk nieco przy tym jej ostatnim proszę, ale minę i tak miał niezadowoloną. Jego wzrok spoczął na jej zranionej wardze, która wciąż lekko krwawiła. Potrzebował chwili oddechu i teraz znalazł dobrą wymówkę, by wstać, i się odsunąć. Wcześniej jednak sięgnął jeszcze do jej twarzy i delikatnie kciukiem starł kolejną, ale tym razem samotną łzę. W następnej chwili odsuwał się od niej, ale nie po to by wyjść - odszukał potrzebnych przedmiotów do obmycia jej rany. Nie zajęło mu to też zbyt wiele czasu, bo ostatnio jak tu był Iya również przemywała jego zadrapania, a on zdążył zapamiętać skąd brała odpowiedni sprzęt.
    - Dla mnie jest ważne. - Odezwał się w końcu, gdy stanął nad nią z miseczką wody. Może nie był najlepszym lekarzem, ale niejednokrotnie naoglądał się jak sanitariusze opatrują rany, ot, choćby i jego.
    - Powiedź mi. Dlaczego to zrobił? - Powtórzył po raz kolejny, zajmując swoje poprzednie miejsce. - Wiesz, że zapiecze, prawda? - Dodał z nikłym uśmiechem, a potem delikatnie zaczął przemywać jej wargę. - Nic mu nie zrobię, nie pójdę sam go szukać. Ale nie ręczę za siebie jeśli sam mi się gdzieś nawinie. - Dorzucił, trochę wbrew sobie, ale zamierzał dotrzymać słowa.

    OdpowiedzUsuń
  71. Choć gdzieś w głębi siebie przeczuwał, że ostatecznie te słowa padną - prędzej czy później - to jednak zaskoczyło go to. Bo nie myślał, że powie to teraz, gdy zaczął się nią zajmować, nie tylko pozwalając się wypłakać na własnym ramieniu choć liczył, że zarówno i to, i to było dla niej pomocne. Więc dlaczego właśnie w tym momencie kazała mu wyjść? I jeszcze ten jej łagodny ton! Jakby się bała, że go tylko rozjuszy tymi słowami, jakby obawiała się jego reakcji? Co, martwiła się, że pobije jej drugie oko, że dokopie jej jak tamten facet? Przecież nie był wcale taki, ale skąd mogła to wiedzieć? Nie znała go, a widziała wystarczająco jego wybuchów agresji, by wiedzieć, że łatwo go wytrącić z równowagi. Ale z drugiej strony nigdy nie zrobił nic by mogła obawiać się przemocy z jego strony - odkąd go poznała wobec niej zawsze był delikatny, nie licząc oczywiście jego wybuchu złości, gdy ciskał raniącymi słowami na prawo i lewo. Dlatego nie chciał jej udawanej łagodności, tego miękkiego tonu, którego używała tylko by znowu go nie rozzłościć, był o tym przekonany, że właśnie o to chodzi. I wcale mu się to nie spodobało. Miał wrażenie, że znowu pomylił się co do niej. Że tylko na swój sposób stara się nim manipulować. Tak samo jak wtedy, w tunelu, dotknęło go to, że może się go bać. A może obawiała się, że to, że tutaj przyszedł to jakiś podstęp? Że chce ją wykorzystać póki jest słaba i bezbronna? Nieważne. Każde z tych domysłów było coraz gorsze.
    - Jasne. - Odparł tylko, niemal natychmiast, gdy tylko jej słowa dotarły mu do uszu. Cofnął dłoń, a potem z beznamiętnym wyrazem twarzy wstał, odłożył miseczkę z wodą na stolik i nie oglądając się już na Iyę, po prostu ruszył do wyjść. Ale przy drzwiach zawahał się. Przystanął, a potem jakby nie mógł wytrzymać spojrzał na nią przez ramię mrużąc nieznacznie oczy jakby nie chciał by dostrzegł w nich za dużo.
    - Chodzi o to co dziś powiedział? - Wyrzucił z siebie pytanie, a potem zamilkł czekając na jej reakcje. Nim jednak ta zdążyła cokolwiek odpowiedzieć westchnął cicho i dodał. - Gdyby nie to, pozwoliłabyś mi zostać? Nie boisz się, że może tu przyjść i jeszcze bardziej Cię skrzywdzić?

    [nawet tego drugi raz nie czytam xD okropne i krótkie, ale nie miałam czasu przemyśleć co Dymek ma zrobić!:C :P]

    OdpowiedzUsuń
  72. Znów rozgorzała w nim wewnętrzna walka dwóch, kompletnie przeciwnych Dymitrów. Jeden podszeptywał mu do ucha, że nie powinien się na nią oglądać i po prostu odejść, wrócić do swoich spraw. Mówił mu, że nie powinien się przejmować, bo przecież na dobrą sprawę ona tutaj go nie chciała, a nawet jeśli to tylko dlatego, że boi się swojego szefa. Gdyby nie to, już dawno znowu wymierzyłaby mu policzek i kazała się wynosić. Ale był w nim też drugi Dymek, ten który od dawna mocno spał gdzieś w głębi niego, a którego udało się rozbudzić dopiero jej. Może właśnie taki byłby na co dzień, gdyby na ziemi nie rozpętałoby się piekło. Może byłby pełen empatii, dobrego serca, troskliwości. Przecież był dobrym chłopcem, kochanym, wesołym. Może czasami rzeczywiście dość wybuchowym, ale jednak niezwykle różniącym się od mężczyzny na którego wyrósł Dymitr. Tutaj w pełni wykształcił się jego instynkt przetrwania, który ostatecznie zaczął odpowiadać za większość jego reakcji oraz decyzji. A teraz okazywało się, że ten mały, szczery, pełen marzeń chłopak wciąż w nim żyje. Nie umarł, tylko spał i czekał aż ktoś wreszcie go obudzi. I to właśnie on nakłaniał Dymitra by został, by nie opuszczał Iy w takim stanie. Brunet już sam nie wiedział kogo słuchać - mimo wszystko wolał tą wersje siebie, którą dobrze znał, która powstała tutaj w metrze. Bo ona była prostsza, nieskomplikowana. Nie musiał się na nikogo oglądać, o nikogo martwić nie licząc siebie rzecz jasna, ale przede wszystkim nie musiał rozmyślać o tym co było, o tym co utracił, o tym za czym i kim tęsknił. Ten Dymitr też marzył, ale nie musiał walczyć z demonami z przeszłości.Dopiero jej głos, ruch jej poranionego ciała zdołał sprawić, że Dymitr wrócił na ziemie, że przestał zastanawiać się jak woli postąpić i postanowił zadziałać jak zwykle - pod impulsem, bo w tej sytuacji było to najlepsze rozwiązanie. Bo to podpowie mu serce, może według niektórych, które już skamieniało, ale wciąż było na swoim miejscu. Ufał sobie i wiedział, że dzięki temu podejmie decyzję, której w przyszłości nie pożałuje.
    Drżenie jej głosu, to jak mówiła, jak całą sobą pokazywała jak cierpi choć chyba nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, powodowało, że coś boleśnie szarpało go w środku sprawiając ból, powodując palącą chęć objęcia jej i znowu powtórzenie tego wszystkiego, że on tu jest, że z nim jest bezpieczna..
    - Iya ja nie wiem co będzie jutro, za kilka dni. Wiem tylko, że nie powinnaś teraz być sama. - Odparł, ale zdawał sobie sprawę, że po części ma racje. Nie mógł tutaj zostać na zawsze, nawet jeśli by chciał. Miał swoje zobowiązania, które musiał wypełnić, miał marzenie do spełnia.. Ale jeśli chociaż dzisiaj mógł jej ulżyć, zapewnić bezpieczeństwo to chciał to zrobić.
    - Zostanę. I zajmę się Tobą. - Dodał, a potem powoli pokonał dzielącą ich odległość, by, gdy tylko znalazł się obok nie, szepnąć, że powinna się położyć i odpocząć. A gdy ta ułożyła się chyba względnie wygodnie na swoim łóżku, on zajął miejsce obok niej i bezwiednie zaczął gładzić ją po włosach, jakby tym sposobem mógł przynieść jej ukojenie.
    - Potrzebujesz czegoś? - Zapytał cicho. - Może ktoś powinien Cię zbadać? Jakiś dobry znajomy.. Ktokolwiek?

    OdpowiedzUsuń
  73. Właściwie spodziewał się takiej odpowiedzi, ale musiał spytać. Widział rany na jej twarzy, jak trzyma się za brzuch, jak kuleje - zdawał sobie sprawę z jej obrażeń, ale tylko ona mogła wiedzieć na ile są one poważne. Ufał, że jeśli podejrzewałaby coś co mogłoby zagrozić jej życiu, a co jednak nawet tutaj w metrze można wyleczyć to powiedziałaby mu o tym i pozwoliła sprowadzić pomoc. Nim jednak zdążył się upewnić, że jest przekonana, że nie chce aby udzielić jej fachowej opieki ze strony jakiejś zaprzyjaźnionej osoby, ona wyszeptała to swoje. I rzecz jasna zaraz przytaknął, równocześnie wstając na równe nogi. Stanął przy drzwiach, nie biorąc się jednak od razu za zamykanie - podparł ręce na bokach, a potem nieznacznie przekrzywił głowę jakby chciał ocenić czy te drzwi rzeczywiście da się jeszcze ruszyć, czy może zardzewiały na amen. I już po chwili siłował się z nimi, a te ani trochę nie chciały z nim współpracować! Tylko wydawały z siebie dziwne odgłosy - tu coś skrzypiało, to coś blokowało. Nim jednak zdążył się do tego dobrze przyłożyć, przed wejściem do wagonu dostrzegł swojego kolegę, z którym wcześniej rozmawiał niczym pobiegł za Iyą. Chłopak podparł ręce na kolanach i choć dyszał głośno od biegu z triumfem zawołał "Tu jesteś!". Dymek zmarszczył brwi, a potem odwrócił się na moment w stronę brunetki.
    - Za moment wrócę, będę tuż przed wagonem. - Poinformował ją, bo bał się, że pomyśli, że on zaraz znowu ucieknie. A potem zeskoczył na peron z pytającym wyrazem twarzy. Zaraz też dowiedział się, że dowódca go szuka, bo zaraz wracają na ich stację, a Victorowi udało się go znaleźć tylko dzięki temu, że widział, gdzie Dymitr przedtem zniknął. Dymitr zacisnął wargi w wąską linie, a potem przez ramię obejrzał się na niewielki pokoik, który właśnie opuścił. Nie miał jej zostawić, już to postanowił. Więc powiedział, że nie wraca dzisiaj z nimi, ale kazał też im się nie martwić - wróci na czas, pamiętał o swoich zobowiązaniach. Victor spojrzał na niego zaskoczony, ale o nic nie pytał, ale też nie osądzał i własnie za to Dymek tak bardzo go lubił.
    - Już jestem. - Oznajmił, gdy znowu wrócił do pomieszczenia. Szarpnął też znowu za drzwi teraz trochę z mniejszą uwagą, wręcz jakby odruchowo.. I o dziwo podziałało. Drzwi zatrzasnęły się za nim, a nie wiedzieć dlaczego ten dźwięk wydał mu się złowieszczy. - Miejmy nadzieje, że potem też się otworzą.. - Mruknął marszcząc nos, odwracając się jednak w stronę Iy ze swoim typowym uśmieszkiem.
    - Spróbuj się przespać. Potrzebujesz odpoczynku. - Powiedział znów zajmując miejsce tuż obok niej. Ułożył się na boku, podpierając głowę na ręce. - Dzisiaj już nie musisz się o nic martwić. - Dodał miękko, a potem sięgnął wolną ręką do jej twarzy. Przesunął placami po jej policzku uśmiechając się nieznacznie, acz ciepło. W drodze do jej twarzy, jednak niby to przypadkiem poprawił ramiączko jej bluzki, które zsunęło się z jej ramienia, a które przecież nie miało prawa go kusić.

    [ble.]

    OdpowiedzUsuń
  74. Liczył, że Iya go posłucha. Miał nadzieje, że zamknie oczy i odpłynie w sen wykorzystując jego obecność i związany z tym fakt, że jest bezpieczna oraz o to, że o nic się martwić nie musi. Równocześnie przyszło mu do głowy pytanie dlaczego właściwie poprosiła by zamkną drzwi od wagonu. W pierwszy odruchu, gdy szedł je zamknąć od razu pomyślał, że chodzi o jej przełożonego, by nagle nie przyszedł i bez zaproszenia nie wszedł do jej mieszkanka. Teraz jednak gdzieś w jego głowie zaświtała myśl, że może po części też chodziło o niego - nie chciała by uciekł tak jak ostatnio. Odepchnął jednak zaraz od siebie ten pomysł po pierwsze dlatego, że to zmusiłoby go do powrotu do tego wszystkiego co się między nimi wydarzyło. A on nie miał na to ochoty - wolał skupić się na tym co tu i teraz licząc, że przeszłość pójdzie w zapomnienie, a przynajmniej jej część. A po drugie, to nie było zbyt miłe uczucie, gdy uświadomił sobie, że Iya wcale mu nie ufa, choć miała do tego prawo. Niestety z tym szło jeszcze jedno - że zwyczajnie go wykorzystuje i chce mieć pewność, że nagle nie zniknie, a ona nie zostanie bez opieki. Więc tak, wolał nie rozmyślać nad pobudkami co poniektórych jej działań.
    Uniósł lekko brwi słysząc jej pytanie, ale nim zdążył choćby otworzyć usta ona uprzedziła go i uświadomiła go skąd przyszło do głowy jej to pytanie. Dymitr znów w myślach podziękował za to, że przyszedł do niego nie kto inny, a właśnie Victor, bo przynajmniej nie powiedział niczego co mogłoby zasugerować Iy jakieś niecne plany wobec niej. Przecież nie zamierzał wcale jej wykorzystywać, ale sądził, że łatwo byłoby zasiać w niej to ziarno niepokoju, o ile już ono w niej nie tkwiło.
    - Rozumie. - Odparł na drugą część jej wypowiedzi, a potem nieznacznie skinął głową. - I nie martw się moją pracą. Nie będę miał żadnych problemów. - Dodał. I wcale nie kłamał. Po pierwsze dowódca nie był jego żadnym przełożonym - sam zgłosił się na ochotnika by tu przyjść. Po drugie, stalker był w metrze kimś na wagę złota, bo nawet jeśli znajdowało się wielu śmiałków by opuścić bezpiecznie miejsce pod ziemią, to na dobrą sprawę ilu z nich wracało? Więc liczył się każdy. A to, że dowódca nie będzie zadowolony z faktu, że muszą wracać z nieco osłabionym oddziałem to już inna bajka.
    - Śpij. - Wymruczał cicho, a potem, sam nie wiedząc, czy to do końca stosowne, czy nie pozwala sobie na zbyt wiele, ułożył się tak, by wpasować się w wygięcie jej ciała. Następnie objął ją ręką i delikatnie przyciągnął do siebie. I ledwo powstrzymał się by nie wtulić twarzy tuż obok jej szyi.

    OdpowiedzUsuń
  75. Westchnął cicho, gdy Iya już bez żadnych słów i protestów zastosowała się do jego polecenia. Oboje zdawali sobie sprawę, że właśnie tego jej teraz trzeba - odpoczynku. A on zamierzał czuwać nad nią, łagodzić wszystkie jej lęki. Póki co jednak kobieta rozluźniła się w jego ramiona, więc mógł mieć nadzieje, że uda jej się zasnąć bez zbędnych przeszkód. Sam jednak wcale nie był specjalnie zmęczony, więc i nie miał ochoty oddawać się teraz w objęcia Morfeusza. Dzięki temu miał okazję przemyśleć całą sprawę związaną z jej przełożonym. Oczywiście do głowy pchały mu się także inne sprawy jak na przykład ta dzisiejsza kłótnia, ale nią, przynajmniej póki co nie musiał się przejmować i zamartwiać. Teraz wszystko było względnie dobrze, a nawet zważywszy na wszystkie wydarzenia z ich znajomości, bardzo dobrze. Kto by pomyślał, że po tym wszystkim znowu znajdzie się w jej prowizorycznym mieszkanku, że jeszcze kiedykolwiek wyląduje w jej łóżku w taki czy inny sposób, że kiedykolwiek ją jeszcze obejmie! Szybko jednak odepchnął to od siebie i skupił się na krzywdzie która została Iy wyrządzona. Znów poczuł w głębi siebie budzący się gniew na faceta, który dopuścił się czegoś takiego. Znowu rozbudziła się w nim paląca chęć wymierzenia sprawiedliwości, zagwarantowania Iy spokoju. Ale nie chciał tego robić całkowicie wbrew niej - kto wie czy nie przysporzyłby jej tym jeszcze więcej problemów.
    Zmarszczył brwi, gdy nagle poczuł jak ciało kobiety u jego boku się spina, a potem do jego uszu dotarł dźwięk cichego podciągania nosem. Znów uniósł się na łokciu, ale właściwie spodziewał się tego co zobaczy. Potok łez płynący po jej policzkach. I już wiedział, że nie może i nie powinien tego tak wszystkiego zostawiać, czy odkładać na później, bo kto wie co będzie rano?
    - Iya, spokojnie. - Wyszeptał cicho, odgarniając jej włosy za ucho. A potem przylgnął do jej szyi, tak, że ciągle mógł ją obserwować. W nozdrza uderzał go jej słodki zapach i choć chciał się tym wszystkim delektować, nie mógł, bo musiał skupić się na tym jak jej pomóc.
    - Jak długo to wszystko trwa? Jak długo Cię zastrasza, bije..? - Spytał łagodnie, bo nie mógł wytrzymać. Musiał wiedzieć. I wydawało mu się, że jeśli ona się wygada to może przyniesie jej to swego rodzaju ulgę, że już nie tkwi w tym sama, że jest ktoś kto jej wysłucha, ale też obroni, a przynajmniej się postara. Teraz czuł ból w sercu, gdy pomyślał, że nie mieszkają na jednej stacji, bo.. co będzie gdy zmuszony będzie wrócić na swoją stacje? Co wtedy się z nią stanie? Nie chciał teraz o tym myśleć. Coś wymyśli do tego czasu.. Musi.

    OdpowiedzUsuń
  76. Nie zamierzał na nią naciskać, a tym bardziej jej poganiać. Po prostu cierpliwie czekał aż się otworzy, aż wreszcie uzna, że czas najwyższy to z siebie wyrzucić. Może nie miało być to w tej chwili, może za parę dłuższych chwilę, może dopiero rano, a może jeszcze później, ale w głębi siebie przeczuwał, że wreszcie postanowi mu to powiedzieć choćby nie wiadomo jak bardzo obawiała się jego reakcji i tego jak będzie chciał wyrównać rachunki, o ile o czymś takim w tym wypadku można było mówić. Bo jak tu wynagrodzić komuś tyle strachu, tyle bólu, tyle wylanych łez? Nawet jeśli przyniosłoby to jakąś ulgę, jakąś wewnętrzną satysfakcję to jednak nie zmyje zadanych już ran - tych psychicznych, oraz tych fizycznych, które z czasem się zagoją, ale pozostaną po nich blizny, które zawsze już będą przypominać o tym co było i się wydarzyło.
    Trudno było też mówić by Dymitr prawdziwie odetchnął, gdy usłyszał jej słowa. Jednak poczuł swego rodzaju ulgę, bo liczył, że te słowa są prawdziwe - że to zdarzyło się pierwszy raz. Nie żeby nie czuł gniewu i chęci mordu, ale przynajmniej mógł mieć nadzieje, że zdarzyło się to pierwszy i ostatni raz, że nigdy więcej się nie powtórzy.. Ale potem popłynęły jej kolejne słowa, a Dymek czuł na języku smak jej słonych łez. Wraz z tym poszła pieprzyć się cała nadzieja, bo przecież okazywało się, że to trwa całe wieki! I rozgrzał się w nim na nowo gniew, ten palący, ten przyśpieszający oddech, ten zaciskający szczęki, ten sprawiający, że dłonie formują się w pięści. Ten nad którym tak ciężko jest zapanować. Ten który sprawia, że ma się ochotę wstać i coś rozwalić, a najlepiej twarz winowajcy. Co dziwne, jednak stan Iy pozwolił mu ochłonąć - spiął się cały na kilka długich sekund, ale już po tym wszystko wróciło do normy, choć tak, ciągle kotłował w nim się gniew. Wszak zwyciężyła świadomość, że jeśli zobaczy go tak opętanego wściekłością tylko jeszcze bardziej się wystraszy - albo kto wie, może nawet nie pozwoli mu się już nawet dotknąć - a przecież właśnie tego jej nie było teraz potrzeba. Potrzebowała spokoju i wsparcia, a nie nieprzewidywalnego faceta, płonącego od złości.
    Pozwolił jej się wypłakać, poczekał aż sama się uspokoi. Jedynie tkwił obok niej, gładząc po włosach, po plecach, ocierając co jakiś czas słone łzy. A gdy w pomieszczeniu ucichły jej szlochy mógł sobie pozwolić na powrócenie do dawnej pozycji. Liczył też, że to nie pozwoli gniewowi powrócić - przedtem powstrzymywał go jej stan, słone strumienie płynące po policzkach. A teraz? Teraz musiał liczyć, że jej zapach ukoi rozszalałe emocje.
    - Kłamałem mówiąc, że jesteś nikim. Jesteś wyjątkowa Iya. Nawet nie wiesz jak bardzo, bo.. gdyby tak nie było nie ryzykowałbym wtedy dla Ciebie życia. A to co wydarzyło się później.. nie planowałem tego. - Słowa same popłynęły z jego ust. Właściwie wbrew jego woli, bo chciał powiedzieć coś innego. Ale jak się okazało mógł być to niezły wstęp do jego kolejnych słów. - Dlatego to wszystko nie może tak wyglądać. On musi ponieść karę. Ty nie możesz żyć w wiecznym strachu. Nie dam Cię skrzywdzić, ale.. nie będę tutaj zawsze, a z daleka nie dam rady Cię chronić. Więc musisz coś z tym zrobić.. - Wyszeptał starając się połączyć łagodność ze stanowczością. Bo Iya nie mogła tak żyć, nie mogła żyć w nieustannym strachu.

    OdpowiedzUsuń
  77. Rzeczywiście, Dymitr był facetem, któremu trudno było przyznać się do błędu, a słowo przepraszam brzmiało nienaturalnie w jego ustach. Może właśnie dlatego tak rzadko go używał, bo z drugiej strony.. w dzisiejszych czasach nie miał do tego zbyt wielu okazji. A nawet jeśli nie czuł się w obowiązku tego robić. Tym razem jednak było inaczej, bo i w jego ramionach tkwiła inna osoba niż zazwyczaj. Ta wzbudzała w nim uśpione uczucia, ta sprawiała, że chciał ją chronić przed złem całego świata. Dlatego te słowa popłynęły, a choć zaskoczyły jego samego, to były szczere. I nie żałował ich, gdyż ostatecznie doszedł do wniosku, że tego Iy było właśnie trzeba - słów, że nie jest nikim, że jest wyjątkowa, a to sprowadza się tylko do jednego, że nie powinna być tak traktowana. Nikt nie powinien, a w szczególności tak dobra osoba jak ona.
    Szybko jednak okazało się, że Dymek z łatwością mógł pożałować swoich słów zarówno pierwszych jak i drugich. Gdy Iya odsuwała się od niego, stało się jasne, że coś jest nie tak. Nie podobał mu się chłód bijący z jej oczu, bo to nie było do niej podobne. A przynajmniej ona przyzwyczaiła go do innej wersji samej siebie. Wszystko stało się jasne, gdy brunetka się odezwała, a szatyn zwyczajnie zaczął przeklinać wszystkie kobiety na świecie. Bo one jak zwykle musiały sobie coś dopowiedzieć, one jak zwykle musiały odbierać wszystko na opak, a prostych zdaniach doszukiwały się drugiego dna, którego w większości wypadków wcale nie było! Tak jak teraz! Dymek westchnął nieco podirytowany, a potem też nieco odsunął się od niej i pokręcił nieznacznie głową, głównie z niedowierzaniem i wewnętrzną frustracją. A było już tak miło!
    - Dobrze wiesz, że wcale nie miałem tego na myśli. I tu wcale nie chodzi o mnie, czy będę czy nie. Chodzi o to, co Ty zrobisz ze swoim życiem, z tą całą sytuacją. To Twoje życie i masz prawo robić z nim co chcesz, ale myślałem, że jesteś na tyle mądra, że będziesz chciała coś zmienić nawet jeśli to teraz wydaje się niemożliwe. - Odparł dość suchym tonem, by następnie usiąść na łóżku po turecku, ze skrzyżowanymi rękoma na torsie. I znów kłamał - tu też chodziło o niego, bo chciał ją chronić, może jutro zniknie, ale chciał też wrócić. Chciał jej pomóc. Ale skoro ona od razu z góry założyła, że on zniknie i już pewnie więcej nie wróci, po co miał ją uświadamiać? Zapomniał, że w jej oczach już zawsze będzie draniem, który wymyka się rano bez słowa. A przedtem i tak już powiedział za dużo, teraz miał zamiar trzymać język za zębami i panować nad wszystkim co mówi oraz robi.

    OdpowiedzUsuń
  78. Właściwie tak, na swój sposób dotknęło go też, że Iya całkowicie zignorowała jego wstęp to wcześniejszej przemowy. Powiedział jej, że kłamał, powiedział jej, że jest wyjątkowa, na swój pokręcony sposób otworzył się przed nią! A co dostawiał w zamian? Oschłe spojrzenie i podkreślenie tego jakim to on nie jest draniem. Jasne wiedział, że nieraz zachował się wobec niej nie fair, ale nie dało się zaprzeczyć, że zrobił też dla niej dużo dobrego. Ona jednak ciągle skupiała się na tym co złe, nieustannie do tego wracała, jakby nie potrafiła choć na chwilę puścić tego w niepamięć i skupić się na tym, że naprawdę stara jej się pomóc! Intencje miał szczere, nie chciał niczego w zamian i w żaden sposób nie dał jej do zrozumienia, że czegokolwiek od niej oczekuje. Choć tak, chciał jednego - by wreszcie się za siebie wzięła i przestała dawać się tak traktować. Frustrowało go to, że gdy już wydawało mu się, że sytuacja między nimi jest względnie załagodzona, ona musiała to popsuć! To, że odszedł bez pożegnania, to że powiedział kilka nieprzyjemnych słów było zwykłą ochroną i jakiś irracjonalnym strachem przed jakimikolwiek zobowiązaniami. Nie musiało to jednak równocześnie oznaczać, że nie chce jej pomóc, że nie chce by w końcu ona była bezpieczna, by nie musiała żyć w nieustannym lęku przed kolejną taką sytuacją. Właściwie gdzieś po cichu liczył, że będzie mógł ją i sam osobiście nieco chronić, choć rzecz jasna zważywszy na fakt, że mieszkali na dwóch różnych stacjach, nie mógłby tego robić non stop. Miał w planach jednak choćby od czasu do czasu ją odwiedzić, upewnić się, że u niej wszystko w porządku. I był to swego rodzaju paradoks - w końcu nie lubił zobowiązań, ale z drugiej strony to byłoby już swego rodzaju zaangażowaniem wymagającego poświęceń. Ale nic nie mógł na to poradzić, że chęć zatroszczenia się o tę kobietę była silniejsza od niego. Zresztą tłumaczył sobie, że robi to ot, w imię koleżeństwa, lub w skrajnym przypadku w imię przyjaźni i że nie kryje się pod tym nic więcej. Może także robił to w imię swojej siostry, która została tam na górze, którą on tam zostawił samą, bez opieki! A Iya niezwykle ją przypominała w tej swojej delikatności.. Ale to tego jeszcze potrafił przyznać się przed samym sobą. Do niczego więcej już nie. Resztę tłamsił i zwyczajnie nawet nie próbował nazywać po imieniu.
    Choć jego wzrok przez dłuższy moment znów był zwyczajnie zdystansowany, a wręcz nawet chłodny i w jakiś sposób ostry, to, gdy Iya nagle zaczęła się przekręcać, a on widział jak niezdarnie jej to idzie, jak wiele sprawia bólu i wymaga wysiłku, wbrew sobie po prostu złagodniał. Automatycznie, nawet nad tym nie panując. Zacisnął wargi w wąską linie ledwo opierając się pokusie, by jej nie pomóc, a najlepiej wrócić na swoje dawne miejsce i tym samym nie zmuszać jej by szukała z nim kontaktu wzrokowego, czy jakiegokolwiek innego.
    - Wszystko jest możliwe, ale przecież najprościej jest powiedzieć, że tak nie jest. - Odparł, ignorując jej pytanie. Ona mogła nie ustosunkowywać się do wszystkiego co on powiedział, to dlaczego i on nie miałby tego robić? Poza tym miała racje to nie była jego sprawa, to było jej życie. A on był tylko facetem, który pomógł jej przedrzeć się przez tunel i wrócić do domu, i tym, który ją rozdziewiczył. Nic wielkiego! - W ostateczności zawsze możesz się stąd wynieść. Masz wizę? Jeśli nie podejrzewam, że z Twoim zawodem nie trudno byłoby ją zdobyć. Poza tym zawsze mogę Ci w tym pomóc. - Rzekł jeszcze, wciąż mówiąc już łagodnie, cicho. Zniknął upór i chłodna nutka.

    [wiza to coś dzięki czemu ludzie się mogą spokojnie przemieszczać po całej Hanzie :p a tak normalnie to maja jakieś paszporty czy coś :p]

    OdpowiedzUsuń
  79. Sęk tkwił w tym, że Dymitr mimo wszystko nadal nie uważał, by musiał się tłumaczyć akurat z tego, że wyszedł od niej bez pożegnania. Teraz wiedział, że na swój sposób ją to dotknęło, bo myślała, że zaciągnął ją do łóżka, bo własnie tego oczekiwał w zamian za pomoc, której jej udzielił, ale tak właśnie nie było. I mógł jej to powiedzieć, mógł jej to wytłumaczyć, ale tak naprawdę póki co jeszcze nie czuł, że powinien przepraszać, że opuścił ją bez słowa. Był to zwykły seks bez zobowiązań, on niczego jej nie obiecywał i to właśnie tłumiło wszelkie wyrzuty sumienia. Nie wiedział jak głęboko ją zranił, nie wiedział ile łez przez niego wylała więc niby dlaczego miałby się czuć winny? Poza tym, wiedział, że Iya wściekła się o to, że wymknął się po seksie. Gdyby to się nie wydarzyło był przekonany, że wtedy nie miałaby mu za złe, że sobie poszedł nie informując ją o tym. Może byłoby jej trochę przykro, ale pewnie dzisiaj przywitałaby go z otwartymi ramionami wiedząc, że po prostu musiał iść, wracać do swoich obowiązków. A już na pewno nie odstawiłaby dzisiaj takiej sceny! Więc w czym tkwił problem skoro sama twierdziła, że i dla niej to był tylko seks? Nie wiedział i nie miał pojęcia czy kiedykolwiek się dowie, bo póki co Iya nie kwapiła się do tego by schodzić na ten temat, a jemu to po prostu było na rękę. Oczywiście co innego było też to dzisiejsze zajście - wiedział, że zranił ją swoimi słowami i za to mógł przeprosić. Tyle tylko, że on na swój sposób już to zrobił, przyznał się do błędu, powiedział, że kłamał. A ona? Ona zwyczajnie to zignorowała, nawet w żaden sposób nie odniosła się do jego słów! Więc nie, drugi raz jako pierwszy nie zamierzał już poruszać żadnego z tych dwóch tematów. I bez większego powodu nie zamierzał się też uzewnętrzniać i mówić o swoich głębszych pobudkach, które kazały mu wymknąć się od niej rano bez słowa.
    Jak grochem o ścianę. To pierwsze co przemknęło mu przez głowę, gdy usłyszał odpowiedź Iy. Wolała żyć w ciągłym strachu tylko dlatego, że miała tu swoje mieszkano? Bo tu spędziła całe swoje życie? Ale co to było za życie skoro większość wypełniał ból i przerażenie przed przełożonym? Poza tym.. W ogóle trudno było nazwać życie tym co było to tutaj w metrze. Ale cóż, Iya nie znała życia na powierzchni, nie miała porównania. On jednak nadal nie potrafił zrozumieć dlaczego tak trudno jest jej się rozstać z tym miejscem. Nie wątpił, że przeżyła tu niejedną wspaniałą chwilę,ale.. teraz? Teraz mogła żyć szczęśliwie na innej stacji, ot choćby na tej na której mieszkał Dymitr! A wymówka pracą? Przecież była sanitariuszką i szatyn nie wątpił, że byłoby jej łatwo się gdzieś zaczepić. Może początki były by ciężke, może musiałaby się na nowo zadomawiać, może początkowo czułaby się obco w nowym miejscu, ale czy nie warto było sprobować ruszyć na przód? Więc tak, to wszystko co powiedziała było dla niego marną wymówką. Ale właśnie tym się różnili - Dymitr nie czuł tutaj przywiązania do niczego ani nikogo. To całe metro było tylko dla niego klatką, w której się dusił. Iya nie znała innego życia, a on i owszem.
    - Zawsze można zacząć od początku gdzieś indziej. Jesteś przecież młoda. Nie jesteś starym drzewem, którego się nie przesadza. - Odparł tylko, sądząc, że i tak w żaden sposób nie przemówi jej do rozsądku. Poza tym.. nic na siłę. Wciąż upominał się w myślach, że przecież nadal jest dla Iy kimś obcym i nie ma prawa do niczego ją zmuszać. Ona sama musiała chcieć coś zmienić w swoim życiu, bo jeśli naprawdę nie będzie tego chciała.. To nie było sensu o tym rozmawiać. Bo wtedy gdziekolwiek pod presją kogoś by się nie przeniosła, wszędzie byłaby nieszczęśliwa.
    - Masz tu kogoś bliskiego? Jakąś rodzinę? - Spytał po chwili, mając na myśli nie tylko stację, ale.. całe metro.

    OdpowiedzUsuń
  80. Jego brwi powędrowały ku górze w geście szczerego zdziwienia, gdy usłyszał co powiedziała Iya. Choć jej słowa zlały się z jego, zrozumiał je idealnie. Trudno było mu uwierzyć, że miła, dobrotliwa osóbka, która siedzi na przeciwko niego może żyć tak tylko dlatego, bo jest.. materialistką! To nie pasowało mu do jej osoby, zwłaszcza, że jaką cenę warte jest takie traktowanie? Szybko jednak wyjaśniło się więcej i jasne stało się, że Iya daje tak sobą pomiatać, że pozwala sobie na życie w ciągłym strachu dla kogoś bliskiego. W pierwszym odruchu pomyślał, że to nadal do niego nie przemawia. Za długo żył w metrze, za długo o nikogo prawdziwie się nie troszczył i nie kochał, by być zdolnym do takich poświęceń. Jednak po chwili powróciło do niego to życie, które utracił wraz z wybuchem apokalipsy. Przypomniał sobie swoją niewinną matkę, przypominającą istnego anioła; przypomniał sobie swoją chorowita, delikatną siostrę tak podobną do swojej rodzicielki.. I tak, dla nich byłby zdolny do wszystkiego. Dla nich mógłby poświęcić życie. I gdyby mógł, oddałby wszystko by uchronić je przed tym świństwem, które teraz pałętało się po powierzchni, które odebrało im ich świat. Dałby wszystko by były tu teraz z nim.. Choć czasami myślał, że może lepiej, że nie przetrwały. Nie pasowałby do tego świata, dusiłyby się tu bardziej od niego. Wiec tak, lepiej, że nie przetrwały apokalipsy. A przynajmniej dzięki powtarzaniu tego zdania w kółko łatwiej mu się żyło.
    - Wiem.. i rozumie. - Odparł powoli, a całe napięcie, cały jakiś upór ustąpił z jego ciała. Wpatrywał się jednak intensywnie w tą kruchą kobietę, która została zraniona, która została skrzywdzona! Wciąż nie mógł się pogodzić z myślą, że musi tak żyć - w nieustannym strachu przed przełożony. Że musi go codziennie oglądać, pracować z nim i tylko czekać aż postanowi ją ukarać za Bóg wie co. Nie mógł też uwierzyć,że osoba dla której tak poświęca się Iya może jej pozwalać na takie coś. Nie wątpił, że dziewczyna potrafi być uparta jeśli chce, a kto wie, może ta jej bliska osoba nawet nie wie co się dzieje, co jej grozi, gdy ciągle pracuje z Simonem. I chciałby wiedzieć kim jest owa osoba, chciałby wiedzieć czy ot, przykładowo jest poważnie chora i dlatego Iy są aż tak bardzo potrzebne pieniądze. Chciał wiedzieć, ale uważał, że nie ma prawa ją przepytywać.
    I może to pod wpływem wspomnień, może dzięki temu, że dowiedział się, ze Iya jest jeszcze lepszą osobą niż myślał, po prostu przysunął się do niej, a potem pochwycił w dłonie jej twarz. Odnalazł spojrzenie, przesuwając kciukiem po jej policzku.
    - Ale nie możesz tak ciągle żyć. To nie jest życie. Postaram Ci się jakoś pomóc, dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  81. Zdawał sobie, że właśnie do czegoś się zobowiązał. I już miał zacząć znów przeklinać siebie za swoją impulsywność, za to, że mówi coś, a dopiero potem zastanawia się co to znaczy, ale.. oznaczało to, że to płynęło jednak z głębi niego. Że nawet jeśli nieświadomie, to podświadomie tego chciał. Choć przerażało go to jednak wywoływało w nim też jakieś cieplejsze uczucia, które nie pozwoliły mu cofnąć tego co powiedział. Chciał ją chronić, choć jeszcze nie miał pojęcia jak skoro nie mógł być przy niej nieustannie.
    Nim jednak zdążył pomyśleć coś jeszcze, choćby wymyślić zarys tego jak uchronić ją przed Simonem, gdy go nie będzie, a równocześnie stosując się do jej prośby, by nie używać wobec niego przemocy.. On zadała pytanie, którego tak bardzo się obawiał! Nie chciał się zagłębiać w to co czuje, nie chciał nad tym myśleć. Ale przede wszystkim chodziło jednak o to, że nie mógł jej do końca szczerze odpowiedzieć, bo sam jeszcze nie znał pełnej odpowiedzi na zadane przez nią pytania. A nie chciał jej okłamywać - mógłby jasne, ale chciał jej podarować szczerość za szczerość. Skoro ona przed momentem otwarła się przed nim to i on powinien odpłacić się czymś podobnym, prawda? Zwłaszcza, że o to miała pełne prawo zapytać, choć nie było to dla niego zbyt komfortowe pytanie.
    - Ja.. Ja właściwie sam tego nie rozumie. - Odparł powoli, równocześnie puszczając jej twarz, swoim dłoniom pozwalając swobodnie opaść na łóżko, tak, że jednak końcem palców dotykał jej kolana. Jego spojrzenie powędrowało za rękoma, a z ust wyrwało się ciche westchnienie. Nie miał pojęcia jak ubrać w słowa to co chodziło mu po głowie. - Na co dzień jestem egoista. Ale Ty.. Ale w Tobie jest coś takiego, że po prostu chcę się Tobą zaopiekować, mieć pewność, że wszystko u Ciebie dobrze, że.. Że jesteś bezpieczna. Może wtedy w szpitalu, na pierwszy rzut oka mi kogoś przypomniałaś, tą swoją delikatnością, kruchością. Kogoś dla mnie ważnego. To kazało mi się z początku o Ciebie zatroszczyć, ale później.. Później już nie tylko to mną kierowało. Bo na tych dwóch cechach kończy się wasze podobieństwo i uwierz mi, że to jest komplement. - Mówił ze wzrokiem wciąż utkwionym w swojej dłoni. Słowa z trudnością przechodziły mu przez gardło i łatwiej było mu je z siebie wyrzucać, gdy nie musiał mieć z Iyą kontaktu wzrokowego. Nie oznaczało to, że kłamał. Mówił prawde, nawet wtedy gdy powiedział, że to komplement. Bo to był komplement. Jego siostra nie była silna, w jej oczach nigdy nie widział determinacji. Była chorowita i słaba, krucha, zbyt krucha. Poza tym.. mimo wszystko wątpił by Iya chciała by postrzegał ją jak swoją siostrę, by żywił do niej właśnie takie uczucia jakimi darzy się rodzeństwo (poza tym hej.. przespali się więc..!). A nim kierowały całkiem inne emocje, Iya budziła w nim inne uczucia.. Ale jeszcze chyba nawet nie był tego do końca świadomy, a na pewno nie potrafił tego nazwać po imieniu i.. się do tego przyznać.
    - Ale jeśli to Ci nie odpowiada mogę.. mogę przestać. Jeżeli nie chcesz mojej pomocy. - Zakończył, wreszcie podnosząc na nią swoje spojrzenie. Mrużył nieznacznie powieki, w oczach czaiło się coś bliżej nieokreślonego, bo sam nie wiedział czy mu ulżyło że to z siebie wyrzucił. Nie lubił się uzewnętrzniać, kosztowało go to masę wysiłku, bo nie potrafił rozmawiać o tym co czuje, nie umiał tego ubierać w słowa. Poza tym nie miał pojęcia jakiej reakcji oczekiwać po Iy.

    [ble.]

    OdpowiedzUsuń
  82. Czekał w napięciu na jakąkolwiek reakcje z jej strony. W głowie świtał mu już obraz Iy, która odpycha go, wyśmiewa jego słowa, a na koniec każe mu się wynosić, bo przecież i tak już przez niego wiele wycierpiała choć znała go.. ile? Dwa dni? Sądził, że dojdzie do wniosku, że to kolejny sposób by ją omotać, by sprawić żeby mu zaufała, a potem wykorzystać. Tak, taki był plan - by mu uwierzyła, ale ze szczerych pobudek. Nie chciał jej skrzywdzić i naprawdę chciał jej pomóc. Bał się jednak, że po tym co przeszli Iya mu już nie zaufa, że już zawsze będzie węszyć jakiś podstęp z jego strony. A jednak dostał od niej coś całkiem innego niż oczekiwał. Gdy spojrzał na nią dostrzegł w jej oczach rozczulenie, a w postawie kryła się jakaś miękkość, jakby jego słowa sprawiły, że poczuła radość może nawet wzruszenie. Chyba rzeczywiście właśnie tak było, o czym świadczył jej kolejny gest. Dotknęła jego twarzy, a usta poruszały się jakby chciały coś powiedzieć, ale głos odmawiał posłuszeństwa. Poczuł jak uchodzi z niego napięcie, ale.. w kolejnej chwili ono znowu wróciło, bo.. Bo Dymitr odkrył co kryło się za tym wszystkim, za tym spojrzeniem, za zaniemówieniem, za rozczuleniem, za tym czułym gestem, którym sunęła aż do jego szyi. Z każdą sekundą docierało do niego w co się wpakuje, w jakie zobowiązania i nie mógł zaprzeczyć, że to go przerażało. Dlatego zastygł w bezruchu, po prostu czekając na coś jeszcze z jej strony. Bo tak, on bał się zobowiązań, ale przecież czy nie tego właśnie chciał? Czy nie chciał jej szczerze pomóc? Czy nie chciał by w jej spojrzeniu czaiło się własnie to uczucie? Chciał. I to jeszcze bardziej go przerażało, bo już niemal widział jakie myśli powstawały w głowie kobiety, już widział czego będzie od niego oczekiwać i nie tylko bał się tego, ale.. także bał się, że nie podoła. Przez tyle lat był sam, przez tyle lat o nikogo się nie troszczył. I już chyba nie potrafił na dłuższą metę tego robić, a przynajmniej w tej chwili miał takie wrażenie. Obawiał się, że skrzywdzi Iyę. Dlatego, gdy zaczęła mówić, chciał powiedzieć, że jednak tak, ma coś przeciwko, bo wolał żeby cierpiała teraz nim na dobre zdążyła przywiązać się do niego, nim jego wcześniejsze słowa na dobre zagnieździły się w jej głowie. Ale nie zdołał, bo w następnej chwili ona już siedziała na jego kolanach, już przyciskała wargi do jego warg, nim on zdążył mruknąć choćby słówko.
    Nie opierał się. Przygarnął ją do siebie i odwzajemnił pieszczotę, tak delikatną, tak czułą i mówiącą tak wiele.. Rozchylił powieki i dostrzegł uśmiech na jej obolałych ustach. Chciał się powstrzymać, ale nie potrafił. Musnął wargami zdrowy kącik jej ust, nosem wyznaczył ścieżkę wzdłuż jej policzkach aż do ucha. Pocałował dołeczek tuż zanim i tak tkwił dłuższą chwilę delektując się jej zapachem, wiedząc, że po tym co zaraz powie może nie mieć do tego więcej okazji.
    - Iya.. nie powinnaś tego robić. - Wymruczał odsuwając się od niej tak, aby móc spojrzeć w jej oczy. Jego dłonie wciąż pamiętające o jej obrażeniach, tylko nieznacznie przyciągały ją do niego, nieśpiesznie gładziły po plecach, a on sam bił się z myślami zagryzając wnętrze policzka. - Ja.. Ja nie jestem facetem dla Ciebie. Chce Ci pomóc, chce móc się o Ciebie troszczyć i robić z Tobą wiele innych rzeczy, ale znam siebie. To się źle skończy. Bo ostatecznie zrobię coś jak nie powinienem, a.. A nie chcę Cię więcej skrzywdzić. - Urwał, zmieszany, zagubiony, znów nie wiedząc jak Iya zareaguje, a to, ta niewiedza, doprowadzała go do szaleństwa.

    OdpowiedzUsuń
  83. Poczuł się jakby niemal pękało mu serce, gdy usłyszał ten jej błagalny szept. Chciałby móc przyciągnąć ją do siebie, chciałby znów pocałować i móc powiedzieć, że tak już będzie zawsze. Że zawsze będą razem, że codziennie będzie przy niej, że nie będzie się musiała już niczym przejmować bo będzie miała jego, a on o wszystko zadba. Ale nie chciał znowu rzucać słów na wiatr, bo bał się, że tej obietnicy nie uda mu się dotrzymać. Od dwudziestu lat był samotnikiem, nie wdawał się w żadne głębsze relacje. Nie umiał funkcjonować w czymś kto ktoś by nazwał związkiem. A wiedział, że to wszystko własnie do tego dąży, i wiedział też, że skończy się to źle, bo.. Bo znał siebie i zdawał sobie sprawę, że gdzieś się potknie, że wszystko spieprzy, że ją zrani tak jak to robił od początku ich znajomości. Więc nie, nie mógł pozwolić, by to zabrnęło aż tak daleko, nie mógł pozwolić by Iya za bardzo się do niego przywiązała, a ostatecznie może nawet zakochała! Nie chciał i nie mógł jej tego zrobić. Raz w życiu nie chciał być czystym egoistą, myślał o jej dobrze, starał się odrzucać myśli o tym czego on chce. Był pewien, że podjął dobrą decyzje. Tylko.. nie sądził, że te słowa znowu sprawiał, że wszystko się posypie.
    Chciał być uczciwy i powiedział wszystko tak jak chciał. Nie sądził by akurat tymi słowami mógł wyrządzić jakąkolwiek większą krzywdę. Zdawał sobie sprawę, że Iya poczuje się odtrącona, ale miał nadzieje, że szybko to przeboleje. Ale ona oczywiście jak zwykle musiała doszukać się w jego słowach czegoś więcej. Jakby przeoczyła dalszą część wypowiedzi. Skupiła się na tych trzech słowach, które odczytała po swojemu. I może rzeczywiście pod tymi słowami krył się także seks, bo przecież to z nią też by chciał robić. Ale nie chodziło tylko o to.. Chciał ją widywać codziennie, chciał spędzać czas, poznać ją, dowiedzieć się czegoś o niej. Chciał ją rozweselać, sprawiać, że będzie czuła się bezpiecznie. Chciał się o nią troszczyć i martwi. A choć to wszystko go przerażało, choć nie wiedział co dokładnie się pod tym kryło to pragnął tego. Pragnął oglądać jej twarz każdego ranka, bo był pewien, że dzięki temu metro stałoby się choć odrobinę przyjaźniejsze. Ale rezygnował z tego dla jej dobra. Chciał by mogli zostać po prostu przyjaciółmi, by nie robili tego co właśnie przed momentem się stało. By się nie całowali i nie zachowywali jak para. Bo.. on był specyficznym człowiekiem, nie mógł obiecać, że to tylko chwilowe pragnienie i to niedługo się skończy, ale na pewno chciał sie z nią kolegować. Bo nie chciał by się w nim zakochała, a wiedział, że ostatecznie do tego dojdzie. Widział to w jej oczach.
    I choć początkowo zapalił się w nim gniew, szybko go stłumił, bo doszedł do wniosku, że rzeczywiście to zawsze będzie kończyło się na tym jednym oskarżeniu, że jemu chodzi tylko o seks. I może to właśnie była okazja, by uciąć to, tą całą znajomość, która najwidoczniej nie miała żadnego sensu. Nawet na tle koleżeństwa. Bo nie chciał jej takiej oglądać - zranionej, rozgoryczonej. Najwidoczniej miał ranić.. wszystkim. Więc musiał to zakończyć jak najszybciej. A to o czym mu powiedział? Cóż, postanowił, że ten problem załatwi. Ale po swojemu.
    - Tak, masz racje. Chodzi o to. - Przytaknął, tłumiąc gniew a przyjmując maskę czystej obojętności, w której czaiła się też drwina, jakby własnie wyśmiewał jej naiwność. A potem wstał i ruszył do wyjścia, żałując, że nie mógł zaprzeczyć, żałując, że nie mógł jej zatrzymać, gdy uciekała z jego ramion. Pojawił się tylko jeden problem - drzwi, które przedtem Iya kazała mu zamknąć, teraz za cholerę nie chciały się otworzyć.
    Ze złością kopnął przejście blokujące mu wyjście z wagonu. A dobrze wiedział, że nie może tu dłużej zostać, bo jeśli jeszcze raz choćby na nią spojrzy, jeśli jeszcze raz zobaczy w jej oczach łzy.. Nie wytrzyma i zachce wszystko odkręcić, wyjaśnić na swój pokręcony sposób.
    - I co, zadowolona? Nie mogę teraz wyjść. - Warknął,wciąż uparcie jednak wpatrując się w drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  84. Mięsień na twarz nerwowo mu drgał. But postukiwał o podłoże wagonu. Usta zaciśnięte były w wąską linie. Palce u dłoni to prostowały się, to zginały tworząc pięści. Ale najgorszy był jego wzrok. Morderczy, bo by nie skupiać się na tym co robi Iya, wyobrażał sobie jak obija twarz jej przełożonemu, jak grozi mu i ostrzega, by jej więcej nie ważył się tknąć, bo rzuci go na pożarcie mutantom, a jego zniknięciem nikt się nie przejmie. Nikt nie będzie drążył, bo przecież to metro. Tutaj zniknięcia się zdarzają. Równocześnie też liczył, że może uda mu się wypalić dziurę w drzwiach, bo chciał stąd uciec, już, teraz, natychmiast. Nie chciał dłużej jej oglądać; nie chciał, bo wiedział, że to źle się skończy. Ale kątem oka dostrzegł, że Iya się porusza. Słyszał jej kroki, słyszał głośny oddech, bo przecież niełatwo było jej się poruszać. Odruchowo sięgnął dłonią do klamki, chcąc znowu szarpnąć drzwiami, mając nadzieje, że tym razem łaskawie ustąpił. Nim jednak zdążył to zrobić w pomieszczeniu rozległ się głos Iy, tak inny od tego, którym jeszcze przed momentem go oskarżała. Niemal nie roześmiał się z ironią, bo zachowywała się jakby chciała uspokoić rozwścieczonego zwierzęcia.
    Drażniły go jej słowa. Może dlatego, że sęk tkwił w tym, że Dymitr się znał, a przynajmniej wiedział jaki jest dopóki jej nie poznał. To ona wszytko komplikowała, to ona namieszała mu w głowie, w życiu. Nie miał też cierpliwości jej wszystkiego tłumaczyć, bo już wiedział jak to się skończy - jedno źle dobrane słowo i znów posypią się oskarżenia. Nie doceni tego, że się stara, tylko znów osądzi go z góry. Był na nią zły, że tylko nieustannie wysuwała jeden i ten sam wniosek przez pryzmat jednego wydarzenia. Każdy popełnia błąd, każdy robi coś nie przemyślanego, ale to nie oznacza, że taki jest, że nie chce czegoś naprawić. Chce, ale może nie zawsze potrafi.
    - Nie wiem czy to ma jakikolwiek sens. - Zaczął przez zaciśnięte zęby, twardo wpatrując się w drzwi. Rozluźnił jednak uścisk na klamce, ale gdy tylko poczuł jej dłoń na swoim ramieniu odsunął się tak by nie mogła go do sięgnąć. Nie chciał tego, nie chciał by dotykała go, gdy się go boi, bo wiedział, że tak teraz jest. Że zmusza się do tego wszystkiego, bo.. bo co? No właśnie, bo co? Bo ugrzęzła tu z nim póki drzwi nie postanowią współpracować?
    - To Twoja wina wiesz? To wszystko Twoja wina. To Ty mi mieszasz w głowie, że nie wiem już jaki jestem. - Wybuchnął, znów cofając się od niej o krok, ale nadal nie odważając się na nią spojrzeć. Bo bał się tego co zobaczy w jej twarzy. I chciał ją chronić przed tym wszystkich co czaiło się w jego oczach. - Straciłem wszystko, gdy miałem 7 lat. Wychował mnie facet, którego chciałem okraść, wiesz? Był dla mnie jak ojciec, ale wychował mnie tak jak tutaj się żyje. Bez uczuciowo, egoistycznie. A Ty wszystko psujesz. I staram się Ciebie chronić przed samym sobą. Chciałem Ci po prostu pomóc, ale nie chciałem byśmy robili to.. to wszystko - Machnął ręką, mając na myśli seks, pocałunki i.. te wszystkie intymnie sprawy, które sprawiają, że ludzie już nie są tylko przyjaciółmi. - Bo wiem jak to się skończy. Zakochasz się, a ja na to nie mogę pozwolić. Nie jestem facetem dla Ciebie. Skrzywdzę Cię, a Ty zasługujesz na lepsze. Ale Ty już zawsze będziesz sądzić, że chodzi mi tylko o seks.. - Urwał, a choć z początku krzyczał, to jednak z każdą chwilą, z każdym słowem mówił coraz spokojniej, mając tego wszystkiego po prostu dość. Chciał swojego egoistycznego życia, nie chciał mieć tego pieprzonego mętliku w głowie. I tylko na moment na nią spojrzał. Ta sekunda ciągnęła się w nieskończoność.. A potem z cichym westchnieniem osunął się po ścianie do siadu, zaciskając powieki.

    [ahaha nie wiem co to jest xD]

    OdpowiedzUsuń
  85. Ledwo powstrzymał sarkastyczny śmiech, który narastał w jego gardle, gdy usłyszał jej pierwsze słowa. Bo tak, miał ochotę się roześmiać, choć w tym nie byłoby żadnej wesołości, a jakaś gorycz, spowodowana jej marnym tłumaczeniem. Bo co, nagle okazało się, że to on źle interpretował jej słowa, że to on ją źle zrozumiał? Sama na niego naskoczyła, że znów chodzi mu tylko o to by ją omotać i wykorzystać. A właśnie wtedy był tym łagodnym, ciepłym Dymitrem, któremu rzekomo ufała, który rzekomo był prawdziwy. Więc dlaczego znów wyciągnęła te pochopne wnioski, niby dlaczego wciąż powracała do tego jednego tematu, wciąż i wciąż? I dopiero do niego dotarło, że to nigdy się nie skończy jeśli tamtej sytuacji sobie nie wytłumaczą, bo to miało być kluczowe dla ich dalszej znajomości. Jeśli chcieli by to wszystko przetrwało i by powstało jeszcze coś nowego, może nawet lepszego i piękniejszego to musieli przed tym wyjaśni zdarzenia z przeszłości, bo nie wątpił, że jeszcze nieraz ten temat wróci do nich w najmniej odpowiednim momencie i znów wszystko się posypie tak jak teraz. Właśnie od tego powinni zacząć rozmowę.
    Tyle tylko, że Dymitr już nie wiedział, czy chce mu się to wszystko naprawiać. Naprawdę nie miał na to siły, a przynajmniej nie w tym momencie. I tak, najchętniej wyszedłby tutaj, wszystko przemyślał i wtedy wrócił, pewny czego chce. Bo teraz miał wątpliwości czy chce własnie takiego życia, bo jak to bywa w takich relacjach, pewnie niejednokrotnie się cos posypie, coś zepsuje, a on nie miał pojęcia czy chce się pakować w takie sprawy. Wydawało mu się, że nie ma ochoty na głębsze relacje, na komplikowanie swojego życia bez potrzeby. Tak, czasami czuł się samotny, czasami chciał mieć kogoś bliskiego, ale jednak nigdy nie narzekał na swój styl życia, na to co ma. Bo w tym świecie to nie było takie złe.. Ba, wręcz przeciwnie - im mniej Ci zależy, im mniej masz do stracenia tym lepiej.
    Nieśpiesznie rozchylił powieki, gdy usłyszał jej słowa. Miała racje. O to chyba chodzi w tym świecie. Tylko co tu tak naprawdę można wygrać? Czy cokolwiek może choćby trochę umilić ten ponury, podziemny świat. A gdy wreszcie przeniósł na nią spojrzenie doszedł do wniosku, że tak. Choćby taka kobieta jak ona mogłaby rozjaśnić mroki metra. Ale Dymitr nie wiedział czy jest na to gotowy, czy naprawdę tego chce, czy może to tylko złudzenie. Ale gdy patrzył w te jej łagodne oczy wydawało mu się, że tak, że tego własnie pragnie, że tego nieustannie mu tutaj brakowało. Że ona mogłaby zapełnić pustkę. Ale to już nie chodziło tylko o to..
    - Nie wiem czy byłby dobrym uczniem w tej dziedzinie.. I nie wiem czy chcę nim zostać. - Odparł, by po chwili urwać, by mieć chwilę czasu na zebranie myśli i ujęcie je w słowa. - Bo.. Ty ciągle nie rozumiesz. Tak, jestem wybuchowym człowiekiem, ale to nie jedyny problem, bo Ciebie bym nie skrzywdził, radziłbym sobie z gniewem i chroniłbym Cię przed tym. Ale tu chodzi o to.. jaki jestem. Nie znasz mnie. A gdy poznasz znienawidzisz, bo okaże sie, że niewiele różnie się od innych. Może teraz się o Ciebie troszczę, może nawet mi zależy, ale.. Skąd moge wiedzieć jak długo to potrwa? Czy jest to dostatecznie silne? I. Iya, ja jestem teraz stalkerem.
    Zacisnął wargi, a potem spuścił głowę przeczesując palcami włosy. Ostatecznie splótł je na karku, a gdy westchnął cicho, pozwolił sobie znów podnieść na nią spojrzenie, w którym czaił się.. smutek?
    - Wiesz jakich stalkerów ceni się najbardziej? Tych, którzy nie mają nic do stracenia, bo są zdolni do wszystkiego. Im nie zależy, więc są w stanie zrobić wszystko aby zdobyć to po co ich wysłano. A jeśli zginą.. Nikt nie będzie za nimi płakał. A jeśli pozwolę na to wszystko.. To już będę miał coś do stracenia.. prawda? - Ostatnie słowo było szeptem. Jakby pytaniem, czy żałowałaby gdyby nie wrócił z misji. Równocześnie przybliżył się do niej, aż jego twarz zawisła tuż nad jej. Wzrok na moment zawisnął na wardze, na ranie, która opuchlizną zrujnowała idealnie wykrojona usta, ale.. wciąż będące dla niego pokusą. Ledwo stłumił zwierzęcy pomruk i zmusił się, by spojrzeć jej w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  86. Właściwie nie takiej odpowiedzi Dymitr oczekiwał z jej strony. Miał trochę wrażenie jakby Iya z nim pogrywała - sama nic nie chciała powiedzieć o tym co czuje, ale jego ciągle ciągnęła za język, jakby potrzebowała potwierdzenia, że on coś czuje to może i ona wtedy to przyzna. A to było męczące, bo byłoby o wiele prościej gdyby sama nie kryła się tak ze swoimi uczuciami. Może wtedy byłoby mu łatwiej odgadnąć to czego on pragnie? Jasne, Iya dawała jakieś niejasne znaki czego chce - w momencie, gdy go dziś pocałowała dała mu do zrozumienia, że chce być parą. Tylko Dymitr nie miał pojęcia niby na jakich warunkach miałoby się to odbywać - czy byliby w wolnym związku, czy za każdy flirt z inną kobietą dostawałby po głowie? I jakby się widywali, jak wyobrażała sobie związek na odległość w takich warunkach, gdzie nie mogli się inaczej skontaktować jak po prostu.. się spotkać. I nie wiedział czy to wszystko by mu odpowiadało, zarówno ograniczenia jak i sam fakt, że mieszkają na dwóch różnych stacjach. Potem znowu myślał, że to byłby właśnie plus - miałby swobodę, a Iya mogłaby go kontrolować tylko w określonych dniach, gdy byliby razem. Tu nie było telefonów, komputerów.. nie mogłaby go śledzić, nie byłaby uciążliwa, nie zamęczałaby go nieustannymi telefonami, sms'ami itp. Ale co.. gdy się do niej przywiążę? Wtedy spotkania raz na jakiś czas nie będą satysfakcjonujące! Naprawdę nie potrafił już zebrać myśli, był zbyt zmęczony, zbyt dużo się działo by mógł podejmować jakąkolwiek decyzję w takich warunkach, bo jeśli odrzuci Iyę, może tego żałować. A gdy zgodzi się na to czego ona chce.. może wkopać się w nieodpowiadające mu zobowiązania, a przecież tak bardzo ich nie lubił!
    Nie miał pojęcia jakiej teraz odpowiedzi oczekiwała Iya. Miał zaprzeczyć i powiedzieć, że tak? Że będzie miał wpływ na jego wyprawy? Może po części by tak było, może wtedy bardziej by na siebie uważał, ale nie mogłaby mu ich zabronić. Nie wyobrażał sobie chwili, w której ktokolwiek mówi mu co ma robić. Z drugiej znowuż strony, bał się, że przez Iyę te misje nie będą dla niego aż tak bardzo ekscytujące, bo przy każdym wyjściu na powierzchnie będzie się martwił, że widzi ją po raz ostatni, że będzie miał ją na sumieniu i.. kto wtedy się o nią zatroszczy? Dlatego nie opowiedział, po prostu patrzył w jej ciemne niczym węgliki oczy, a potem nieznacznie pokręcił głową.
    - Nie wiem Iya. Ja już nic nie wiem. Dlaczego na pytanie odpowiadasz pytaniem? Dlaczego. Dlaczego po prostu sama mi nie powiesz wprost co czujesz i czego byś chciała? Tylko ja tu mówią. Ty wciąż pytasz.. - Odparł w końcu, sięgając palcami, do jej dłoni, które unieruchomiły jego twarz. A potem powoli zdjął je, ale nie wypuścił z uścisku, nie odsunął się, i po prostu.. czekał.

    [:))]

    OdpowiedzUsuń
  87. Jego usta drgnęły ledwo zauważalnie przy jej ostatnich słowach. Był to zarazem rozczulony, ale także nieco drwiący grymas, bo.. Jak ona chciała mu pomóc? Nie wątpił w jej szczere chęci, ale nie mogła zmienić tego, że on się tu dusił. Był jak ptak w klatce i żadna osoba nie mogła mu pomóc. Może Iya w jakiś sposób potrafiłaby rozjaśnić jego dni w metrze, sprawić, że staną się one przyjemniejsze, że każdego dnia będzie budził się z nieokreślonym ciepłem na sercu, ale.. W kwestii duszenia chyba nic nie mogła poradzić. Nie mogła sprawić, że jego dziecięce marzenia zniknął, bo skoro dwadzieścia lat pod ziemią, skoro brak nadziei na zmianę nie potrafiły wyzbyć z niego fantazji o podróżach, nie potrafiły do końca wymazać wspomnień z widoków obcych miast, które odwiedził, oraz zdjęć, których naoglądał się w Internecie, to co(lub kto) mogło?. Idealnie pamiętał jak przed swoją ucieczką stworzył listę krajów, które chce odwiedzić. Spakował ją wtedy wraz z portfelem do niewielkiego plecaczka. Teraz papier nieco zżółknął, litery nieco się zamazały, ale tak, wciąż miał to wszystko przy sobie. Często, gdy dopadał go zły humor, gdy wydawało mu się, że oszaleje szedł do biblioteczki, brał kilka książek podróżniczych, którym udało się przetrwać i zaszywał się wraz z nimi, mapą i swoją listą w namiocie i tak starał się odprężyć. Zazwyczaj pomagało. A czasami sprawiało, że miał jeszcze bardziej wszystkiego dość, bo niektóre wspomnienia były zbyt bolesne, a powracały, choć wcale tego nie chciał. Więc.. Iya naprawdę sądziła, że może mu pomóc? Chyba nie wiedziała o czym mówi.. Ale doceniał to. Doceniał jak wszystkie wcześniejsze słowa, które chwyciły go za serce.
    Więc dlatego postanowił skupić się na tych jej pierwszych zdaniach. Na tych, w których mówiła, że daje jej coś więcej niż tylko szczęście. Że tworzy świat bez barier i ograniczeń. Był zdziwiony, że właściwie ktoś dzięki niemu mógł się tak poczuć, ale cieszył się, że tak właśnie jest. I cieszył się, że padło właśnie na Iyę. Bo jeśli chciał komuś pomóc poczuć się tutaj lepiej, jeśli chciał by ktoś dzięki niemu czuł się naprawdę szczęśliwy to była to właśnie ona. Problem jednak tkwił w tym, że niestety on nadal nie miał pojęcia czego chce. Choć jej szczere wyznanie nieco rozjaśniło mu sytuacje to nie chciał teraz podejmować decyzji. Zawsze był w gorącej wodzie kąpany, ale tym razem chciał zachować spokój, wszystko dokładnie przemyśleć. Bo musiał podjąć dobrą decyzję, której nie będzie żałował. Nie chciał dać jej naiwnej nadziei, a na drugi dzień się rozmyślić. Był porywczy, był narwany, mówił coś niczym pomyślał, ale tym razem chciał by było inaczej. Bo wbrew pozorom to była ważna decyzja, która miała odmienić i jego, i Iy życie. A przecież miał już prawie trzydzieści lat! Więc trochę rozsądku i opanowania mu nie zaszkodzi.
    Po raz kolejny westchnął cicho, równocześnie pozwalając swoim dłoniom wędrować w górę jej rąk. Śledził wzorkiem własne ruchy to jak jego palce muskają jej ramiona, obojczyk, szyję, aż wreszcie docierają do konturu warg. I nie zważając na jej ranę przycisnął usta do jej ust, by pocałować ją namiętnie i nieco zachłannie, choć może teraz nie powinien sobie na to pozwalać. A gdy wreszcie zaczął się odsuwać, jeszcze delikatnie musnął jej opuchniętą część warg, jakby chciał złagodzić ból, który niewątpliwie wywołał. Nie czekając na jej reakcję, tylko na krótką chwilę oparł swoje czoło o jej, a potem z lekkim uśmiechem wziął ją ostrożnie na ręce i zaniósł do łóżka. Ułożył ją tam, a potem pocałował w czoło. Sobie samemu nie pozwolił się położyć, choć jakaś część niego rwała się by objąć Iyę i pozwolić jej zasnąć w swoich ramionach. Ale.. ale potrzebował też przerwy by wszystko przemyśleć.
    - Śpij już, a ja..ja niedługo wrócę. Obiecuje. - Szepnął, a potem wrócił do drzwi. Tym razem wystarczyło kilka szarpnięć by te ustąpiły i pozwoliły mu wyjść, i zebrać w samotności myśli.

    [btw. tak sobie myślę, że może by Dymka pobili? ;p w sensie wiesz Simon zobaczył, że znowu był u niej i nasłał kogoś na niego? :p teraz albo potem, albo.. nie wiem? :p]

    OdpowiedzUsuń
  88. Właściwie to Dymitr rzeczywiście był jak w transie. Wszystko co wydarzyło się od momentu, gdy padły słowa Iy były.. czystym instynktem. Starał się już nie zastanawiać nad tym co robi, po prostu.. działał. I choć może nie powinien całować jej, bo mógł jej dać fałszywą nadzieje i równocześnie pewnie zasiał w jej głowie mętlik całym swoim zachowaniem, to nie mógł się powstrzymać. Potrzebował tego - smaku jej ust, by móc podjąć ostateczną decyzję. Był to też pokaz egoizmu z jego strony, bo zrobił to wyłącznie dla siebie. Chciał ją pocałować jeszcze raz, nie tylko by uporządkować myśli, ale też w pewien sposób "na zapas". Bo wiedział, że jeśli ją ostatecznie odtrąci, jeśli uzna, że ten ich cały związek, którego ona chce, nie ma żadnego sensu to był świadomy, że nie mógłby tego zrobić już nigdy więcej. A chciał, chciał jej posmakować ten być może ostatni raz.
    W tym momencie żałował, że nie jest u siebie na stacji. Choć nie czuł się do niej szczególnie przywiązany, bo przecież mieszkał tam od niedawna, to jednak miał tam swój własny kąt. A teraz najbardziej potrzebował zaszyć się w swoim namiocie, wśród swoich skarbów. Potrzebował popatrzeć na listę miast zapisaną bazgrołami siedmiolatka. To właśnie ją trzymając w dłoniach podjął decyzję, że koniec z Zakonem, że czas coś zmienić i zostać stalkerem. Nie była to jedyna sprawa nad którą rozmyślał ściskając w palcach ten niewielki świstek papieru. Tym razem nie miał go przy sobie, tym razem nie mógł siąść w swoim ulubionym miejscu. Teraz był na obcej stacji, mijali go ludzie o nieznajomych twarzach, których nawet nie kojarzył. Wszyscy już byli w swoich mieszkankach, ale pojedyncze osoby wybierały się teraz do pracy - może na zmianę warty, lub do produkcji czegoś, z czego słynęła dana stacja. Ale to nie było w tym momencie ważne. Bo przecież co innego zaprzątało teraz głowę Dymitra.
    Dotarł w jakieś niezaludnione miejsce. Pociąg, który był taką rzadkością na większości stacji, stał całkowicie oddalony, po drugiej stronie. W pobliżu nie było też żadnych namiotów, i tylko jakiś bezdomny mężczyzna kulił się teraz przy ścianie. Dymitr przyjrzał mu się i ledwo powstrzymał się przed wzdrygnięciem - twarz faceta pokrywały okropne, ropne krostki więc od razu domyślił się, że nie pochodzi na co dzień z Pawieleckiej należącej do Hanzy. Ostatecznie nie poświęcił mu jednak więcej uwagi i po prostu zeskoczył na tory. Usiadł opierając się o ścianę, z ulgą przyjmując chłód, który bił od muru jak i zarazem od ciemnego tunelu obok. I w tym miejscu siedział bardzo długi czas. Rozważał wszystko po kolei. Starał się zajrzeć w głąb siebie, rozwikłać swoje uczucia do Iy. Zastanawiał się nad tym co oboje zyskają, co da im ten związek, ta relacja. Bał się tego, ale równocześnie pragnął. Wiedział, że Iya jest wyjątkowa, chciał ją mieć tylko dla siebie, ale także obawiał się własnych ograniczeń. Nie chciał kompletnie z niej rezygnować, ale też martwił się, że ona postawi sprawę jasno - albo jesteśmy parą, albo się nie znamy. I chciał.. I chciał po prostu spróbować. Chciał znów mieć kogoś bliskiego. Chciał móc ją całować, dzielić z nią smutki i radości..

    OdpowiedzUsuń
  89. Aż wreszcie podjął decyzję. Już wiedział czego chce, bo to podyktowało mu serce i ostatecznie też rozum na to przystał. Z tą myślą podniósł się, otrzepał spodnie, a potem z jakiś nikłym, ale niezwykle wyrazistym grymasem na ustach wspiął się na peron i niemal biegiem ruszył w stronę wagonu, w którym mieszkała Iya. Nim jednak zdążył pokonać choćby połowę odcinka dzielącą go od celu, ktoś zagrodził mu drogę. Rosły mężczyzna, niezwykle napakowany, że z łatwością w szkole można by na nim pokazać gdzie znajduje się dany mięsień, jak pracuje i jak wygląda. Był też nieco wyższy od Dymitra, ale nie zląkł się go. Dymek nie wątpił, że nawet jeśli ten facet jest od niego silniejszy to on jest zwinniejszy, a i siły mu nie brak. Poza tym ten nie wyglądał na zbyt mądrego.. Więc nie, nie przejął się. I w tym momencie też nie szukał zaczepki. Dlatego chciał go wyminąć, ale ten znów zagrodził mu drogę. I wtedy z ust Dymitra popłynęło pytanie "co do cholery?", ale zlało się ono z trzaskiem uderzającej pięści o jego szczękę, gdy chciał się odwrócić, a podobnych wymiarów mężczyzna stojący za nim zadał cios.
    Przed oczyma na moment stanęły mu gwiazdy. Jednak szybko się ogarnął i poderwał. Okazało się, że zaczepili go właśnie dwaj mężczyźni, niezwykle do siebie podobni, że Dymitr pomyślał, że może są rodzeństwem. W tym momencie to jednak nie było ważne. Chcą się z nimi jak najszybciej rozprawić po prostu sięgnął po broń. Ale właśnie wtedy ktoś przyłożył mu pistolet do głowy. Usłyszał czyjś głos rozkazujący mu się poddać, więc powoli opuścił dłonie z broni i założył je na kark. Nie zwlekał jednak długo - błyskawicznie obrócił się i wyrwał draniowi pistolet z ręki i wymierzył nim cios. Ale sekundę po tym stanął jak wryty. Bo tym facetem był.. Simon! Przełożony Iy. To tak wybiło go z rytmu, że dwa osiłki miały czas by go znów powalić na ziemie. I wtedy wszystko działo się tak szybko..
    Odparł kilka ciosów, ale w ostatecznym rozrachunku nie miał szans. Trzech na jednego to niezbyt sprawiedliwa walka. I ostatecznie został zimnej posadzce trzymając się za brzuch, w który właśnie znowu zadano cios. W ustach czuł krew, która także skapywała mu teraz do oczu z rozciętej brwi. Nie znali litości i dziwił się, że go nie zabili.. Ale nie. Bo to przecież miało być ostrzeżenie. "Trzymaj się z dala od Iy. Może ta mała zdzira dała Ci dupy, ale kurwa należy do mnie." usłyszał jeszcze nad uchem. A potem został sam z bólem w każdym możliwym skrawku ciała i wściekłością dudniącą w czaszce.
    Chciał się ruszyć, ale nie miał siły. Za każdym razem gdy starał się podnieść znów opadał na ziemie. Aż wreszcie odpuścił. Zamknął oczy i.. chciał tak przeczekać aż może znajdzie go ktoś łaskawy, jakiś sanitariusz i pomoże.. Ale wtedy przypomniał sobie o obietnicy danej Iy. I musiał ją spełnić. Tyle tylko.. czy powinien? Bo tu nie chodziło tylko o niego, jemu Simon mógł grozić, że go zabije jeśli jeszcze raz ją z nim zobaczy. Ale Iya.. Ona też nie była bezpieczna. Może powinien stąd zwiać, może powinna myśleć, że jest draniem. Ale wtedy byłaby bezpieczniejsza niż z nim. Bo teraz już wiedział dlaczego jej przełożony dzisiaj i ją tak pobił. Przez niego. To była jego wina.. Więc jak miał ją chronić nie narażając ją na jeszcze większe niebezpieczeństwo? Teraz nie umiał na to odpowiedzieć. Bo było w nim zbyt wiele fizycznego bólu, zbyt wiele gniewu i żądzy mordu.

    [może go znajdzie ? :p nie wiem obudzi się i pójdzie go szukać? albo usłyszy jakieś głosy? :p wymyśl coś :* ;d]

    OdpowiedzUsuń
  90. Miał wrażenie, że głowa mu pęknie. Przed oczyma co chwila robiło mu się ciemno, ale ta nigdy nie pozostawała na dłużej choć momentami o niczym bardziej nie marzył niż właśnie o ciemności, która może zabrała by ten cały ból, który utrudniał mu oddychanie i nie pozwalał się podnieść. Jednak nienawiść, paląca wściekłość, które nieustannie w nim buzowały nie pozwalała mu utracić świadomości. Więc tkwił tutaj, po środku stacji, poobijany, nie będący się w stanie się poruszyć, z każdą chwilą czują jak gorzki smak krwi w ustach staje się coraz bardziej intensywniejszy. I nienawidził tego. Tego, że musiał tutaj tkwić, tego, że tak go urządzili, tego, że teraz był.. bezbronny, bo każdy mógłby teraz podejść i go okraść; każdy mógłby wyciągnąć broń i go zastrzelić. Nie mógł znieść faktu, że znalazł się w takim położeniu, bo było to chyba najbardziej poniżające i upokarzające co mogło go spotkać.
    Nie mógł też znieść faktu, że teraz jest skazany na kogoś. Że musi liczyć na to, że ktoś będzie na tyle łaskawy by udzielić mu pomocy. Nie chciał o to żebrać, nie chciał nikogo o to prosić, ale w duchu modlił się, by jednak ktoś wyciągnął do niego pomocną dłoń, a nie zostawił tak na pastwę losu do rana. Trudno było mu jednak wierzyć, że ktoś o tej porze zechce się nim zainteresować. Co innego, gdyby stacja wrzała od życia - zawsze znalazłby się jakiś lekarz lub sanitariusz, który nie mógłby przejść obojętnie obok pobitego człowieka? Ale teraz? Takie szanse były na to znikome. Mógł się jednak cieszyć z jednego - że Iya nie widzi go w takim stanie. Nie chciał by musiała go takiego oglądać, zwłaszcza, że pewnie miała się domyślić kto mu to zrobił. Nie wiedział co zrobić z całą tą sytuacją, z tym co usłyszał od Simon, ale jedno wiedział - ona się nie mogła dowiedzieć kto go tak urządził. Nie chciał też dać się zastraszyć i wypełnić rozkazy jej przełożonego, bo to nie było w jego stylu, ale z drugiej strony teraz już wiedział, że kobieta ma przez niego więcej kłopotów niż zwykle. A nie chciał narażać jej na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Póki co jednak ciężko mu się myślało i nie miał pojęcia co zrobić. Więc tylko przywoływał przed oczy twarz Iy, odtwarzał pamięci smak jej warg i miał nadzieje, że to pozwoli mu przetrwać.
    Nagle jednak spiął całe swoje obolałe ciało, gdy tuż nad sobą usłyszał kobiecy krzyk. Początkowo mózg spłatał mu figla i sprawił, że ten głos szepczący co mu jest, czy go słyszy, zdawał się taki znajomy! Zaraz jednak uświadomił sobie, że tak, słyszał już kiedyś ten głos, ale tylko raz w życiu. A było to wtedy, gdy zaniósł Iyę do skrzydła szpitalnego. Niechętnie otworzył oczy, a potem pokiwał głową w odpowiedzi na jej pytania. Kobieta zdjęła z siebie sweter, a potem włożyła mu go pod głowę. Sprawiła tym samym, że uderzyły w niego mdłości - oberwał prosto w żołądek, który teraz odmawiał mu posłuszeństwa. Do gardła zaczęła podchodzić mu żółć, ale ostatkiem sił przełknął ją powstrzymując wymioty. I nim zdążył powiedzieć co mu jest - wskazać na bolący brzuch, na być może złamane żebra, jego wybawca już gdzieś biegł mamrocząc, że wróci z kimś do pomocy. A jemu nie zostało nic jak tylko zaufać, że rzeczywiście go tak nie porzuciła.
    Nie miał pojęcia ile czasu minęło odkąd kobieta, która udzieliła mu pomocy odeszła aż do momentu, gdy do jego uszu, teraz nieco przytkanych dotarł zdwojone kroki. On miał wrażenie, że cała wieczność. Nim jednak zdążył się przekręcić i sprawdzić kogo sprowadziła nieznajoma lekarka, usłyszał szloch, a potem czyjeś dłonie zaczęły czule gładzić go po twarzy, zabrały głowę na własne kolana, a gdy na dodatek tego wszystkiego usłyszał z ust przeprosiny już nie miał wątpliwości, że ona naprawdę tu jest. Iya! A choć z początku się ucieszył z jej obecności to zaraz pomyślał jak wiele może jej przez to grozić, że tu jest. Poza tym naprawdę nie powinna go takiego oglądać!

    OdpowiedzUsuń

  91. - Nic mi nie jest.. Po prostu jakaś banda chciała się na kimś wyżyć, bo przegrali zawody .. szczurów.. - Wycharczał czując jak klatka piersiowa boli go coraz bardziej przy każdym wdechu, a gardło piecze boleśnie przy każdym słowie. Ból w głowie także nie ustawał, ale przynajmniej krew przestała płynąć z rozciętej brwi i rozbitego nosa. Już widział się całego oblepionego zaschniętą krwią. I miał ochotę krzyknąć by sobie poszła, by wróciła do bezpiecznego wagonu. Ale wtedy dopadła go rozkoszna senność, która kazała mu zamknąć powieki..

    [no nic tam aż takiego mu nie musi byc ;p poobijany, ewentualnie lekki wstrząs mózgu i tyle :p]

    OdpowiedzUsuń
  92. Słowa Iy, ledwo do niego dotarły, ale ich przekaz doskonale zrozumiał - że domyśla się, a może wręcz przekona jest kto mu to zrobił. Chciał ją przed tym chronić, bo nie chciał by obwiniała się bez potrzeby. Wiedział już jaka jest wrażliwa i nie wątpił, że czuje się winna zaistniałej sytuacji. A przecież gdyby został z nią w wagonie, gdyby nie dał się zaskoczyć, gdyby nie zmarnował tych kilku drogocennych sekund, gdy szok na moment go sparaliżował może ostatecznie udałoby mu się z tego wyjść bez tych wszystkich obrażeń, a na pewno nie aż tak obfitych. No i gdyby dzisiaj nie zrobił całej tej scenki pewnie jej przełożony o niczym by się nie dowiedział. Nie miał siły jej jednak przekonywać w tym momencie, że się myli, bo przecież oddychanie, najprostsza rzecz na świecie, była teraz dla niego katorgą. Poza tym nie potrafił już się opierać słodkiej ciemności, która chciała go pochłonąć. Wiedział, że w niej nie będzie błogo, że tam niczym nie będzie musiał zaprzątać sobie głowy. Ale nie pozwolili mu na to! Iya zaczęła szeptać by na nią spojrzał, by nie zasypiał. Jej głos, choć teraz kipiący od łez, był dla niego zbyt kuszący by jej nie posłuchać. Musiał jej zaufać i otwierał oczy za każdym razem, gdy o to prosiła. Starał się również zbytnio nie krzywić, gdy czyjeś dłonie zaczęły go badać. Jednak, gdy lekarka dotarła do brzucha nie mógł się powstrzymać. Syknął cicho, a potem zacisnął usta, choć to także przyniosło ból, bo skóra na twarz się na pięła i wszystkie obrażenia na niej dały o sobie znać.
    Sądził, że już bardziej upokorzyć się go nie da. A jednak potrafili to zrobić. Nagle zaczął szczerze nienawidzić tej stacji. Czy nie wystarczył im wszystkim fakt, że ktoś go pobił? Nie sądzili, że to już jest dla niego zbyt poniżające? A teraz jeszcze jakiś facet niósł go na plecach! Naprawdę Dymitr chciał zaprotestować, że da radę iść sam, wystarczy mu tylko pomocne ramie, ale zamiast tego z jego gardła wydobyło się kilka siarczystych przekleństw, bo w ten sposób niesiony czuł nasilający się ból w żołądku. Był zły na Iyę, że pozwoliła na to.. Ale dopiero, gdy ułożono go na łóżku, a w pobliżu została tylko ona, wreszcie uświadomił sobie, że akurat Ci ludzie chcieli mu pomóc. Łatwiej było czuć do nich wdzięczność, gdy nie było ich obok.
    - Diabli złego nie biorą, co? - Odparł cicho, nieznacznie próbując się uśmiechnąć. Przecież musiał jej pokazać, że nic mu nie jest, że naprawdę nie musi się o niego martwić. A gdy kobieta sięgnęła do jego twarzy, chwycił ją za dłoń, a potem podłapał jej spojrzenie. Przez moment po prostu się w nią wpatrywał, a zaćmiony bólem rozsądek kazał mu wyrzucić z siebie to co przedtem postanowił.
    - Iya, ja.. - Zaczął na nią świdrująco. Ale ostatecznie urwał, zmienił zdanie. Opamiętał się. Bo nie mógł jej tego teraz powiedzieć. Nie mógł narażać jej na takie niebezpieczeństwo, bo jeśli usłyszałaby to co postanowił przed tym niczym go pobito, już by go nie puściła, już nie pozwoliłaby mu odejść. A musiał ją chronić, a to całe zajście zmieniło wszystko. - Myślę, że powinien zająć się mną ktoś inny. - Dokończył wreszcie, choć było to zupełnie co innego niż początkowo chciał powiedzieć. Ale póki co uważał, że tak będzie lepiej, jeśli Simon nie zobaczy jej już w jego towarzystwie dopóki nie wymyśli czegoś sensownego. Aż nie zemści się za to co mu i Iy zrobił. Aż go.. nie zabije.
    - Doceniam to co robisz, ale nie powinnaś. - Dodał i zaraz też puścił jej dłoń i odwrócił głowę w drugą stronę starając się ignorować zawroty, które pojawiły się wraz z gwałtowniejszym ruchem.

    [Co to jest? w sensie było?:| :PP
    moje też nie lepsze więc spoko ^^]

    OdpowiedzUsuń
  93. Nie musiał na nią patrzeć, by wiedzieć, że zranił ją tymi słowami. Dlatego wolał jej nie widzieć, bo samym tonie głosu wyczuł jak bardzo ją to dotknęło. Miał ochotę od razu rzucić się i ją przeprosić, powiedzieć, że niczego bardziej nie pragnie by to właśnie ona była z nim w takiej chwili, choć nie czuł się zbyt komfortowo, gdy musiała go oglądać w takim stanie. Powstrzymał się jednak przed tym wiedząc, że dobrze robi. Jeśli ostatecznie zdecyduje, że Iya będzie bezpieczniejsza bez niego, lepiej już teraz przygotować ją na odtrącenie. Lepiej by myślała, że to postanowił po długich przemyśleniach - że nie wybrał jej, że nie chciał spróbować. A jeśli jednak podejmie inną decyzję i uzna, że powinien z nią zostać, chronić ją to wtedy jakoś to wszystko odkręci, wyjaśni jej. Miał nadzieje, że wtedy rozumie co nim teraz kierowało..
    Póki co jednak nie miał siły nad tym wszystkim rozmyślać. Naprawdę był wykończony - już wcześniej nie miał na nic sił, trudno było mu pozbierać myśli, a co dopiero teraz! Okazało się jednak, że nie brakuje mu sił, by syknąć z bólu, gdy Iya zaczęła opatrywać jego brzuch, chyba najdotkliwiej pobity, choć z drugiej strony nic nie mogło równać się z łomotaniem i zawrotami w głowie.
    Nie odezwał się już ani słowem. Chciał protestować, żądać kogoś innego do pomocy, ale wiedział, że to nie ma sensu - ona nie odpuści, a jego słowa tylko jeszcze bardziej ją zranią. Więc starając się już nie krzywić, pozwolił jej się opatrzyć do końca, a gdy skończyła, wymamrotał ciche podziękowania. Równocześnie zsunął się na bok, by Iya zmieściła się tuż obok niego. Mimo wszystko nie wyobrażał sobie, by mogła spać gdzie indziej, a i dla niego nie było miejsca w innej części wagonu. Musieli się pogodzić, że są skazani na siebie, a przynajmniej ona musiała, bo na dobrą sprawę Dymitr nie miał nic przeciwko. Wiedział tylko, że jej obecność, zapach, bliskość będzie utrudniać mu podjęcie właściwiej decyzji. Bał się, że zwyciężą pragnienia, a nie zdrowy rozsądek. Westchnął więc cicho, a to znów okazało się nie być dobrym posunięciem - ból w klatce ustał, ale przy głębszych oddech nawracał. Nie mógł się nawet przekręcić na bok, a tak nie lubił spać na plecach! Ale może to i lepiej..? Przynajmniej nie będzie go kusić, by objąć Iyę i przyciągnąć do siebie...
    Nie miał pojęcia kiedy Morfeusz porwał go swoje objęcia. Zasnął, a ostatnie co pamiętał, to Iya która siadała na brzegu łóżka i jego ciche życzenia dobrej nocy. Zmęczenie, pobicie sprawiło, że spał twardo, że nie śniło mu się nic specjalnego, a przynajmniej nic takiego o czym rano warto pamiętać. Obudził się też raczej z powodu pragnienia niż z samego faktu, że był wypoczęty. Owszem, odzyskał utracone siły, większość objawów ustała, ale nie zniknął ból w głowie. Teraz jednak jego największym kłopotem było to, że kompletnie zaschło mu w ustach. Wargi miał spierzchnięte, popękane; przejechał po nich koniuszkiem języka, ale zaraz tego pożałował, bo tylko poczuł nieprzyjemne pieczenie. I wtedy jego wzrok zatrzymał się na dzbanku z wodą, który Iya miała u siebie na stoliku. Starając się nie obudzić postaci skulonej na brzegu łóżka, wstał starając się nie jęknąć z bólu. Udało mu się.

    OdpowiedzUsuń
  94. Trzymając się za brzuch, powoli ruszył ku swojemu celowi, starając się nie stracić równowagi przez cholerne zawroty w głowie. Wreszcie dopadł cudownej wody i przechylił naczynie nią wypełnione. Cudowny, zimny napój był jak spełnienie marzeń w tym momencie! Niesamowicie schłodził jego obolałe gardło, spierzchnięte wargi, suchy język.. Ledwo powstrzymał się, by nie odstawić pustego już dzbanka z hukiem na stolik. Teraz czuł się znacznie lepiej; dłonią przejechał po twarzy - wyczuł napuchnięte oko, rozciętą brew, a także szczęka bolała go, gdy chciał ziewnąć. I tak cud, że mu jej nie złamali!
    Nie miał pojęcia co ze sobą zrobić.. Nie wiedzieć dlaczego teraz obawiał się tego porannego spotkania z Iyą. Najchętniej znów by zwiał, ale po tym wszystkim wiedział, że to byłby cios poniżej pasa. Więc postanowił, że wróci do łóżka i będzie udawał, że śpi, gdy ta się obudzi! Wcześniej jednak pozbył się z siebie przepoconej, poplamionej własną krwią koszuli i .. już miał ruszyć w stronę łóżka, ale gdy energicznie wstał z taboretu znów zakręciło mu się w głowie. Krzesło spadło na podłogę robiąc dużo hałasu, a on sam w ostatniej chwili złapał równowagę chwytając się stołu.. Cóż, to by było na tyle z jego "planu".

    [dobrze było ;d
    znowu? ;o dlaczego? ;p bo cały czas beczy? xD]

    OdpowiedzUsuń
  95. Zacisnął wargi w wąską linie, gdy zamiast choćby zwyczajnego porannego powitania, z ust Iy otrzymał tylko dwa, ale jakże oschłe zdania. Może pobrzmiewała w nich jakaś miękka nutka, ale nie dał się zwieść - wiedział, że to tylko sen jeszcze nie do końca jej opuścił, dlatego nie była w stanie nad tym zapanować. Pewnie gdyby mogła przecięłaby go na wskroś ostrymi tonem. Ale czego mógł oczekiwać po swoim wczorajszym zachowaniu? Był wobec niej bierny, wręcz obojętny, a na dodatek jeszcze zażądał, by ktoś innym się nim zaopiekował. Cóż, dziś, gdy już zmierzył się z nią rano, nieco żałował swojego posunięcia. Wczoraj nie myślał zbyt trzeźwo, a teraz już nie mógł cofnąć czasu, zmienić biegu wydarzeń. Domyślał się co Iya sobie wymyśliła po jego zachowaniu - że miał zamiar ją odtrącić, odmówić, powiedzieć, że wcale nie chce próbować. Starał sobie wmówić, że to dobrze, bo przecież doszedł już do wniosku, że lepiej odtrącić ja teraz niż po tym, gdyby usłyszała co naprawdę postanowił. Zostawiał sobie otwarte obie furtki - mógł ją zostawić, ale mógł też zostać tłumacząc jej swoje wcześniejsze postępowanie. Póki co jednak nie miał pojęcia co zrobić.. Ale im dłużej na nią patrzył, tym bardziej skłaniał się ku drugiej opcji. Przecież bez niego też będzie w niebezpieczeństwie. Pewnie Simon długo by się na niej mścił za to wszystko. Nie mógł jej tak zostawić, po prostu nie mógł. I nie mógł dać też takiej satysfakcji jej przełożonemu. Nigdy się nie wycofywał, tyle tylko, że.. tym razem nie chodziło już tylko o niego - o jego życie, o jego zdrowie. Musiał też myśleć o dobru Iy.
    Sapnął cicho, gdy kobieta z łatwością rozproszyła jego myśli i skupiła całą jego uwagę na sobie. Chyba zrobiła to nieświadomie, ale Dymitr nie mógł się powstrzymać by nie zmierzyć jej pożądliwie wzrokiem, gdy niemal tuż przed jego nosem rozciągała się. Żałował tylko, że robiła to obrócona tyłem, ale przecież i tam miał na czym oko zawiesić.. Więc tak, Iya myliła się w kwestii nie docenienia jej stroju ze strony Dymka. Owszem, wczoraj nie zwrócił na niego uwagi, bo jakby nie patrzeć głowę zaprzątało mu co innego niż to jak ubrana jest jego towarzyszka. Ale dzisiaj? Dzisiaj, gdy już czuł się znacznie lepiej, gdy zaspokoił pragnienie? Nie, nie mógłby przeoczyć czegoś takiego! Ledwo powstrzymał się by do niej nie podejść, nie objąć jej od tyłu, przyciągnąć do siebie, pocałować w zakątek tuż przy szyi.. Stłumił zwierzęcy, pożądliwy pomruk, który narastał w jego gardle. A gdy Iya zniknęła mu z powala widzenia, powróciły wszystkie objawy, które za jej pomocą na moment zniknęły. Znów huczało mu w głowie, znów nieco świat w okół niego wirował, ale miał dość siły, by zarechotać cicho, gdy zobaczył reakcję Iy na jej własny wygląd.
    - Nie przesadzaj.. - Rzucił nie śpiesznie zbliżając się w jej stronę. A choć urwał w połowie to i tak puścił jej oczko, jako dokończenie. Może nie powinien pozwalać sobie na takie rzeczy w ich sytuacji, ale.. no nie mógł się powstrzymać i nikt nie mógł go za to karać, o! Szybko jednak spoważniał stając niemal tuż za nią. Podłapał jej spojrzenie w lustrze, a potem uśmiechnął się nikle.
    - Dzięki.. za wczoraj. Za to, że się mną zajęłaś. - Rzucił, a potem czując się nieco zakłopotanym całą tą sytuacją między nimi, posłał jej ostatni uśmieszek, by na końcu znowu wrócić do łóżka. Usiadł na jego brzegu, a potem zaczął oględziny uszkodzeń własnego ciała. Nie zamierzał już iść spać - był wystarczająco wypoczęty. Poza tym, teraz martwił się także tym, że to pobicie tylko opóźni jego pierwszą misje na powierzchni.

    OdpowiedzUsuń
  96. Własne oględziny mógł podsumować jako średnio zadowalające. Urządzili go nieźle, ale szczerze powiedziawszy spodziewał się czegoś gorszego po tym jak wczoraj się czuł. Gdyby nie ten uciążliwy ból głowy i zawroty przy gwałtowniejszy ruchach naprawdę nie mógłby narzekać, bo przechodził już gorsze rzeczy zwłaszcza odkąd zaczął się szkolić na stalkera. Cóż, w końcu chcieli go tylko nastraszyć, a nie zabić.. póki co. Jednak im dłużej przyglądał się sińcom na brzuchu, tym złość w nim rosła. Po pierwsze była to kwestia jego dumy. Nie mógł przyjąć do faktu, że pozwolił się komuś tak pobić. Teraz miał jeden cel - zemścić się na Simonie nie tylko za Iyę, ale także wyrównać z nim porachunki za wczorajszą noc. Nie bał się go, i wiedział, że z przełożonym kobiety dałby sobie bez problemu radę. Szkoda tylko, że on nie był na tyle honorowy by stanąć z nim do sprawiedliwego pojedynku. Zresztą.. gdyby tylko nie dał się tak zaskoczyć..! Póki co jednak sprawę Simona musiał odłożyć na później. Teraz musiał się skupić na Iy i sytuacji między nimi..
    - Jasne. - Mruknął pod nosem, ledwo rejestrując jej słowa. Dopiero po chwili dotarło do niego co kobieta do niego powiedziała, a przed oczami śmignął mu jej obraz z zaczerwionymi policzkami. Niemal nie roześmiał się ponownie, bo jej słowa naprawdę go rozbawiły i jeszcze te jej rumieńce! Ale cóż, Dymek wcale nie był podglądaczem. Za kogo ona go miała?! Jasne, wizja Iy pod prysznicem była niezwykle kusząca, ale nie zamierzał robić nic wbrew jej woli. Poza tym, po ostatnich wydarzeniach i niejasnej sytuacji między nimi, nie mógł nawet o czymś takim marzyć, choć wiedział, że gdyby powiedział jej to co jeszcze wczoraj przed pobiciem ustalił, pewnie nie miałaby nic przeciwko temu by ją podglądał! Albo lepiej - pewnie zaprosiłaby go na wspólną kąpiel. Teraz jednak mógł o tym tylko śnić, więc cicho wzdychając powoli podniósł się z łóżka i sam teraz stanął przed lustrem. Wcale nie prezentował się lepiej od Iy, choć jak wiadomo podbity facet, a pobita kobieta to dwa różne światy. Przyjrzał się z bliska siniejącemu oku, brwi której przez rozcięcie nie mógł nawet unieść do góry. Przejechał dłonią po kilkudniowym zaroście, a potem patrząc w swoje własne oczy w odbiciu lustrzanym zaczął znów rozmyślać nad sprawą z Iy. Gdyby chodziło tu tylko o niego, nie wahałby się. Od razu powiedziałby jej, że pragnie spróbować, że chce by pokazała mu jak to jest w związku, jak to jest mieć kogoś bliskiego z kim można dzielić wszystkie przeżycia. Ale musiał też myśleć o niej i o tym co będzie z nią gdyby Simon się o nich dowiedział. Wpadł w szał, gdy domyślił się, że ze sobą spali.. a gdyby dowiedział się, że się ze sobą związali? Nie chciał myśleć jakie piekło zgotowałby Iy. Sprawa byłaby prostsza, gdyby choć mieszkał na tej samej stacji.. Mógłby ją wtedy chronić, nie pozwoliłby jej skrzywdzić. A tak? Jeśli zostawi ją bez opieki, to kto wie co zrobi z nią jej przełożony? Nie mógł też zostawić tej sprawy do podjęcia kobiecie - jeśli wiedziałaby o jego wczorajszej decyzji już nie myślałaby jasno. Płeć piękna była zbyt uczuciowa, by myśleć jasno w takich sytuacjach.

    OdpowiedzUsuń
  97. Emocje przysłaniały im zdrowy rozsądek. Więc.. co miał zrobić? Zostać z nią nie mógł, ale nawet jeśli odejdzie jej dalej będzie działa się krzywda! I gdzie tu jest dobre wyjście? Nim znalazł odpowiedź, wróciła Iya. Zlustrował ją wzrokiem od stóp do głów, nie mogą przeoczyć jak cudownie wygląda w mokrych włosach okalających jej twarz. Ledwo powstrzymał się, by do niej nie podejść i nie odgarnąć z jej czoła niesfornego kosmyka włosów, a potem nie zacząć obcałowywać jej wciąż nieco wilgotnego ciała. Chrząknął cicho, a potem nie chcąc zaraz dostać po pysku za to, że się na nią bezczelnie patrzy, zapytał czy może skorzystać z tego cuda. A gdy Iya objaśniła mu jak go użyć, sam poszedł wziąć prysznic, mając nadzieje, że chłodna woda pozwoli zebrać mu myśli,
    Wrócił wycierając włosy, z mokrą koszulką na barku, z niedopiętymi spodniami. Zatrzymał się w progu, a potem wytarłszy do końca twarz, pozwolił sobie zawiesić na sznurku u sufitu, teraz już czystą koszulę. Potem dopiął guzik w spodniach, zmierzwił wilgotną czuprynę i dopiero wtedy odszukał spojrzeniem Iy. Nie wiedział jak zacząć.. ale jakoś musiał.
    - Wiesz, że jeśli on dowie się, że tu jestem może znowu Cię skrzywdzić?

    OdpowiedzUsuń
  98. Tak jak przedtem Iy nie umknęło jego pożądliwe spojrzenie, tak i on teraz nie przeoczył jej zachłannie pożerającego go wzroku, gdy paradował tuż przed nią pół nagi, wcale tym nieskrępowany, a raczej wręcz przeciwnie. Nie mógł się jednak na tym skupić, a przynajmniej starał się ignorować jej ciemne oczy nagle płonące żądzą, które teraz jarzyły się niczym dwa rozpalone węgliki. Nie mógł, bo przecież jeszcze moment, a rzuciłby się na nią, kuszony nie tylko jej spojrzeniem, które go pragnęło, ale przede wszystkim jej idealną sylwetką, teraz zgiętą, pochyloną nad łóżkiem. Tak niewiele trzeba było, by wylądowali razem w pościeli i rozgrzali ją swoimi ciałami, które wiły by się w jednym rytmie, w jednej rozkoszy.. Ostatkiem sił odepchnął te wizję od siebie i zdołał poruszyć temat, który wydawał mu się najważniejszy - a więc jej bezpieczeństwo. Jego decyzja, jego porachunki z Simonem schodziły teraz na dalszy plan.
    Nie spodziewał się jednak takich słów z jej strony, a już na pewno nie wypowiedzianych tak lekkim tonem, jakby mówiła o czymś co nie wydaje się odstępować od ogólnie przyjemnych norm. Ale nawet tutaj, w podziemiach, świecie pozbawionym praw moralnych, zachowanie jej przełożonego było nie do przyjęcia. Znęcał się nad nią, rościł sobie do niej prawa, których tak naprawdę nie posiadał. A ona podchodziła do tego w ten sposób? Nie mógł w to uwierzyć. Miał wrażenie, że się zgrywa, że w tym momencie tylko udaję twardzielke jakby chciała utrzeć mu nosa. Tylko po co? Przecież nic nie miała tym osiągnąć. Poza tym, Iya którą poznał, Iya, która wczoraj tak bardzo go przepraszała nie mogła by podejść także do jego pobicia w ten sposób. A podeszła.. Podkreśliła, że na dobrą sprawę ona będzie żyć, bo przecież Simon akurat jej nie zabije. A jego tak. Bo on był przeszkodą, bo on się do niej dobierał, bo on mu ją odbijał. Zachowała się jakby to miała gdzieś i to go dotknęło. Nie chciał by się obwiniała, bo na dobrą sprawę wiedział w co się pakował, gdy Iya opowiedziała mu swoją historię. Dał się zaskoczyć i teraz miał za swoje, ale mimo wszystko nie sądził, że Iyę całkowicie to objedzie. Teraz już sam nie wiedział czy te łzy w jej oczach wczorajszej nocy były prawdziwe, czy może były tylko wytworem jego wyobraźni otumanionej bólem. Znów był zagubiony, bo z jednej strony wydawało mu się, że to tylko przykrywa za to co on zrobił, powiedział, że w ten sposób go karała, ale co jeśli nie?
    - No tak, co tam dla Ciebie jeden siniak w tą, jeden w tamtą. Przecież już do nich przywykłaś. Przecież są niesamowitą ozdobą dla Twojego ciała, nie? - Rzucił oschłym tonem, ledwo powstrzymując się by nie cisnąc ręcznikiem w kąt. Ale nie, tym razem nie dał ponieść się emocjom, a choć te buzowały w nim chcąc wybuchnąć on niemal na pokaz, ze stoickim spokojem idealnie złożył wilgotny ręcznik i położył go na stoliku. Ciągle nie mógł zrozumieć jej podejścia - on uważał, że teraz to jest już ich sprawa, a przynajmniej to jej pobicie, bo w końcu Simon urządził ją tak przez niego, przez ich kłótnie, przez to, że się z nią przespał. Czuł się odpowiedzialny, nawet jeśli ona miała gdzieś jego zdrowie i jego życie.

    OdpowiedzUsuń
  99. - Co, już zdążyłaś polubić siniaki też na twarzy? Och, przecież rozcięta warga jest taka seksowna. No i ta sina szczęka, no jestem pod wrażeniem jak podkreśla Twoją urodę. - Dorzucił kąśliwym tonem nie mogąc się powstrzymać. Skrzyżował przy tym ręce na torsie, równocześnie wbijając w nią świdrujące spojrzenie.
    - Więc masz rację, chwalmy wszystko w co wierzymy, bo przecież Tobie już nie robi różnicy czy dziś Cię zleje tam czy tu. Ale mi robi. Ale skoro tak do tego podchodzisz nie zamierzam na to patrzeć, a tym bardziej przykładać do tego ręki. - Powiedział nieco nerwowo, tracąc cierpliwość. Jednym gwałtownym ruchem zdarł ze sznurka koszulę, którą dopiero na nim zawiesił, a potem zaczął rozglądać się za swoim paskiem z bronią, który Iya najwidoczniej wczoraj rozpięła i zdjęła mu, aby go nie ugniatał podczas snu.
    - I pozdrów go ode mnie. I przekaż, że rozwalę mu łeb jak go jeszcze kiedyś zobaczę. - Dorzucił, z każdą chwilą tracąc cierpliwość. No gdzie ta broń do cholery!

    [ech, jakoś w głowie miałam to ładniej ułożone i wgl inny pomysł, ale zapomniałam :| fe.]

    OdpowiedzUsuń
  100. Tak naprawdę nie złościło go to co Iya właśnie powiedziała, to, że zignorowała fakt, że został pobity przez jej przełożonego. Nie, to drugie nawet było mu na rękę, bo i bez jej przeprosin czuł się już dość upokorzony wczorajszym incydentem. Tak naprawdę wściekał się o jedno - że Iya nawet nie dała mu tak naprawdę powiedzieć jaką decyzję podjął. Z góry założyła, że miał się nie zgodzić, że nie chciał nawet spróbować. Może dał jej ku temu powody by tak sądzić, ale myślał, że jednak będzie wolała zapytać, usłyszeć to od niego, choć może to była jej forma obrony - myślała, że jej nie chce więc nie chciała jego jasnej odmowy bo i bez tego czuła się źle. Tyle tylko, że wychodziło na to, że ona nawet nie ma wątpliwości, że nawet przez myśl jej nie przeszło, że po prostu starał się ją chronić. Gdyby wczoraj przeszedł tutaj Simon i zobaczył, że Iya się nim zajmuje znowu by się wściekł, znowu by ją skrzywdził, a on nie mógłby jej chronić, nie w takim stanie. Ale nie. Ona dopowiedziała sobie do jego jednej prośby już całą resztę i jak widać dla nie temat był skończony. Wczoraj naprawdę sądził, że z łatwością jej wszystko wyjaśni, ale liczył też, że jej nastawienie będzie nieco inne. Był pewien, że gdy poprosił o opiekę kogoś innego zostawia sobie otwarte oboje drzwi - do tego by całkowicie zerwać z nią kontakt, ale również do tego by jednak mógł z nią być. Teraz okazywało się, że jednak drugie drzwi się zatrzasnęły. A on nie był na to przygotowany. Złościło go to, że pierwsze na coś go namawiała, tyle mu obiecała, a teraz skreślała go za jedno, jak widać nieprzemyślane zdanie.
    Nie zamierzał jej w żaden sposób uświadamiać. Skoro sprawa przybrała taki obrót, doszedł do wniosku, że może tak to powinno się skończyć. Że taką decyzję powinien podjąć. Że wszechświat dawał mu znak, że nie powinien z nią zostawać. Tyle tylko, że.. nie mógł się z tym pogodzić. Gdy wczoraj rozmyślał jaką decyzję podjąć, zdawał sobie sprawę, że będą chwilę ciężkie, trudne, do których nie będzie mu się łatwo przystosować. Ale wiedział też, że związek z Iyą mógłby dać mu wiele szczęścia, czegoś czego nie oczekiwała od życia w takim miejscu. Mogła odmienić jego świat.. A on jej. Nie mieli do tego prawa, tylko przez jednego faceta? Mógł sobie z nim poradzić. Mógł ją chronić, ale nieustannie pojawiał się jeden problem - odległość. Ale na to chyba też już miał rozwiązanie. Tyle tylko, że jego wewnętrzna duma, już i tak niezwykle nadszarpnięta, nie pozwalała mu się otworzyć. Zawsze miał problemy z uzewnętrznianiem się, a już zwłaszcza w takich sytuacjach i takich warunkach. Nie lubił komuś tłumaczyć, że się myli co do jego uczuć. Tyle tylko, że sprawa zazwyczaj była prostsza - nigdy niczyje zdanie go nie obchodziło. Ale tym razem było inaczej..
    - Ale nie musisz być sama! - Niemal krzyknął przerywając swoje poszukiwania. Utkwił w niej spojrzenie, sam nie wiedząc, czy za moment nie pożałuje, że nie zacisnął zębów i nie zachował tego wszystkiego dla siebie. Ale gdy zaczął nie mógł ją skończyć. - Chodzisz wielce obrażona, o co? No o co do cholery ? Że wczoraj powiedziałem, że chcę by zajął się mną ktoś inny? A choć przez moment pomyślałaś, że w ten sposób chciałem Cię chronić, bo inaczej wtedy nie mogłem? Ale jasne, Ty wiesz swoje, Ty wiesz wszystko najlepiej.. Chyba rzeczywiście się myliłem myśląc, że to ma jakiś sens.. Że to się może udać. - Spojrzał na nią z bliżej nieokreślonymi emocjami; rozczarowaniem, rozdrażnieniem, niezadowoleniem. A potem w końcu dostrzegł swój pas z bronią, obszedł łóżko dookoła i zaczął go przypinać, zbierając się do wyjścia. Bo teraz już nie miał wątpliwości co do ich związku tylko ze względu na jej bezpieczeństwo, ale.. też właśnie na takie sytuacje. Niejasne sytuacje, osądy stawiane przed jakimikolwiek pytaniami. Tak sobie ich razem wyobrażała? Tak chciała go uczyć bycia związku? No to naprawdę, niesamowicie jej to wychodziło.

    [sklejałam to i sklejałam i takie do dupy wyszło :p]

    OdpowiedzUsuń
  101. Zdawał sobie sprawę, że w niektórych sprawach Iya ma rzeczywiście racje. Odkąd dowiedział się, że kobieta chce z nim związku zachowywał się jak kompletny dureń. Tyle tylko, że dla niego to wszystko było zbyt skomplikowane - te wszystkie emocje, te wszystkie za i przeciw, te wszystkie zagrożenia, odległości. To działo się zbyt szybko. Nie potrafił określić jasno swoich uczuć, pragnień i strachów jeszcze do wczoraj. A przynajmniej do chwili, gdy się nie przewietrzył, gdy nie pobył sam ze sobą, gdy nie ułożył swoich myśli i emocji na spokojnie, bez presji, bez natarczywego, wyczekującego spojrzenia Iy. Bo oboje wiedzieli jaka to ogromna decyzja - związanie się z kimś. To wywracało życie do góry nogami; to miało sprawić, że jego życie, egoistyczne, samolubne nagle ma się diametralnie zmienić, bo przecież jeśli zostaną parą będzie miał się o kogo troszczyć. zacznie mu zależeć, a tego czego najbardziej się bał to właśnie tego jak to odbije się na nim, na jego pracy stalkera. Na dobrą sprawę również nie znali się zbyt dobrze. Jasne, gdy się ze sobą zwiążą będą mieć na to czas, ale co jeśli.. jeśli rozczarują się nawzajem? Co jeśli coś nie wyjdzie? Co jeśli będą cierpieć? Bo on nie chciał jej ranić, ale nie chciał też zostać zranionym. Zbyt wiele w swoim dwudziestosiedmioletnim życiu widział, by nie wiedzieć, że złamane serce to może być zbyt dużo w takim świecie jak metro. Ale jednak.. pragnienie bycia z Iyą zwyciężyło. W zapomnienie poszedł strach, wątpliwości, bo ten magnetyzm, to jak czuł się gdy tylko była w pobliżu było znacznie silniejsze. Sprawiało, że czuł, że jednak warto zaryzykować. Lubił ryzyko, a tym razem stawka była naprawdę duża, bo przecież są gorsze rzeczy od śmierci, czyż nie?
    Ale ona psuła wszystko. Sprawiała, że i on miał dość, bo jeszcze z jego strony decyzja nie zapadła, a ona już go skreślała. Już były kłopoty, raniące słowa, a to sprawiało, że wątpliwości wracały. Nie rozumiała tego, że czuje się zagubiony, że stara się podjąć rozsądną, odpowiedzialną decyzje. Nie rozumiała i chyba nie chciała zrozumieć. Więc jak wyobrażała sobie ich związek? Przecież on nie miał nikogo bliskiego przez ostatnie dwadzieścia lat. Będzie się potykał, będzie popełniał błędy. Skoro nie chciała go nawet wysłuchać po jednym zdaniu, które na dobrą sprawę miało ją chronić, to jak będzie to wyglądało dalej? Teraz naprawdę nie miał pojęcia jak miałby działać ich związek. Dlatego nawet nie patrząc na nią wysłuchał tego jej całego wywodu, starając się nie dać sprowokować. Ale wtedy padło jej ostatnie zdanie, ostatnie słowo, którego nie powinna wypowiadać. To był błąd.
    Zmrużone oczy oderwał od zapiętej już sprzączki paska. Gdy wreszcie jego spojrzenie prześlizgnęło się po jej sylwetce, aż w końcu dotarło do jej oczu.. cóż. Na pewno nie było ono przyjazne. Raczej oziębłe, a wręcz lodowate. Sylwetka mu się spięła, a z całej postawy bił chłód. Zniknął gniew, zniknęła złość. Była już tylko kamienna maska, a pod spodem zranione ego. Bo żaden facet nie lubił, gdy nazywało się go tchórzem, a już na pewno nie po tym, gdy został pobity, a tym samym upokorzony.
    - Masz dość? No to jest nas dwoje. - Odparł cicho, a oczy błysnęły mu w niebezpieczny sposób. Bo jednego był pewien. Nie da się tak upokarzać. Nikt nie będzie go nazywał tchórzem. NIKT. Ale zdawał sobie sprawę z jednego, że Iya chyba chciała go tym sprowokować, by wreszcie jej coś wyjaśnił. Chciała tego? No to wybrała złą drogę. Bo nazwanie go tchórzem było ciosem poniżej pasa. Został pobity, teraz nazwany tchórzem i jak się miał dać jeszcze poniżyć? Mówiąc jak bardzo mu na niej zależy, by ona potem mogła go odepchnąć i nazwać niedorajdą, która daje się pobić w pierwszym lepszym zaułku metra? Nie, nie upadł tak nisko. Poza tym miał lepsze sposoby by odbudować swoje ego. Ot, choćby wpakowanie kulki w głowę jej przełożonego.
    - Dzięki za gościnę. Było naprawdę miło. - Rzucił oschle, zatrzymując się tuż przed nią. A potem ominął ją, równocześnie odbezpieczając pistolet z rządzą mordu.

    OdpowiedzUsuń
  102. Nie mógł pojąć jak bardzo jego życie zmieniło się odkąd poznał Iyę, jeszcze wtedy, na jego stacji, w szpitalnym namiocie. Stało się niezwykle burzliwe, głównie emocjonalnie. Bo tak, to w tej sferze kobieta spowodowała wielki bałagan już od pierwszych chwil, gdy się ze sobą zetknęli. Stopniowo wywoływała w nim uczucia, - od troskliwości aż po te, których nie potrafił (nie chciał?) nazwać po imieniu - których nie spodziewał się już poczuć. Właściwie sam nie wiedział czy tego chce, czy chce kogokolwiek obdarzyć jakimś cieplejszym uczuciem. Tyle tylko, że niespecjalnie miał tutaj wiele do gadania. Mógł od niej uciec, odciąć się, może z czasem zapomnieć, ale nie mógł zmienić tego co już w nim obudziła. To już na zawsze miało w nim jakoś pozostać i kto wie, jak teraz wpłynie to na jego dalsze życie? Dotąd było ono wbrew pozorom proste. Każdy dzień był walką o przeżycie, walką nie tylko z mutantami, ale niestety także z ludźmi. A jeśli pozwoli Iy by zagościła w jego codziennym życiu na stałe to.. to wszystko się zmieni, skomplikuje. I niestety bał się, że odbije się to nie tylko w sferze prywatnej, ale też w pracy. Dotąd był człowiekiem, który nie miał nic do stracenia, ale gdy przywiąże się do Iy.. wszystko się zmieni. Już się zmieniło.
    Tyle tylko, że jego wątpliwości, których wczoraj zdołała się pozbyć, a które już dzisiaj zdążyły wrócić, szły całkowicie w zapomnienie, gdy widział tę drobną dziewczynę tuż przed sobą, z tymi dużymi, czarnymi oczyma, którymi wręcz go pochłaniała. Wtedy nic już się nie liczyło, tylko ona, tylko jej potrzeby, tylko chęć bycia z nią na co dzień. Tak też było teraz, gdy dogoniła go, choć Dymitr był przekonany, że po tym jak się zachował nie pobiegnie za nim. A jednak mylił się i stał tuż przed nią, patrzył w te tęskne oczęta i.. I już nie potrafił się po prostu odwrócić i odejść. Wciąż był nabuzowany gniewem, ale kontury jego twarzy nieco się wygładziły, a ze spojrzenia zaczęło bić coś cieplejszego niż tylko złość. Sięgną dłonią do nadgarstka jej ręki i zamarł tak na moment jakby rozważając czy strącić ją czy może po prostu zacisnąć na nim palce i sprawić by się od niego nie odsuwała. Ostatecznie postawił na do drugie, ale zaraz też też obrócił się na pięcie i zaczął ją po prostu ciągnąć za sobą z powrotem do jej wagonu. Nie mogli robić kolejnej sceny na zewnątrz, bo to się mogło źle skończyć.
    Puścił ją przodem do jej małego mieszanka, a potem sam zwinnie wskoczył do wagonu. Uparcie milczał próbując zapanować nad sobą i swoimi odruchami. Ale potem zdał sobie sprawę, że.. nie musi, nie teraz. Więc nie zastanawiając się długo zatrzasnął zardzewiałe drzwi, które ciężko jęcząc odgrodziły ich od ludzi na peronie. Wpatrując się w nią intensywnie powoli ruszył w jej stronę próbując odgadnąć czy to co widzi w jej oczach to strach czy niecierpliwie oczekiwanie na to co wydarzy się za moment. Przemierzając dzielący ich krótki odcinek, pozbył się broni z dłoni, odrzucił mokrą koszulkę na bok, a potem po prostu porwał ją w ramiona i wpił się gwałtownie w jej usta nie zważając ani na jej, ani na swoje obrażenia, a tym bardziej na jakiekolwiek protesty z jej strony. Przecież też tego chciała. Czując jak i pocałunek zaczyna wypełniać gorzkawy smak krwi z jej rany oderwał się od niej i tylko na ułamek sekundy odszukał jej spojrzenie, by zaraz zesunąć się z pieszczotami na jej szyję. Równocześnie zaczął zmierzać z nią w kierunku łóżka, a gdy znaleźli się na jego brzegu, stanowczo popchnął ją na materac, a potem sam opadł miękko tuż nad nią. Jedna rękę oparł z boku jej głowy, a drugą delikatnie starł ślad krwi z jej wargi.

    OdpowiedzUsuń
  103. - Co chcesz żebym Ci powiedział? Dlaczego wczoraj Cię odtrąciłem? Dlaczego tak trudno Ci uwierzyć, że chciałem Cię po prostu chronić? Jak inaczej miałem to robić? A jakby on wczoraj tutaj przyszedł? Miałbym bezsilnie patrzeć jak Cię rani? Musiałem.. Musiałem chociaż spróbować by zajął się mną ktoś inny, ale jesteś zbyt uparta. Musisz mi ufać, Iya. - Wyrzucił z siebie sam juz nie wiedząc jakie emocje nim targają. Ale nie mógł już tak dłużej żyć na huśtawce emocjonalnej - to go męczyło. Skoro chciała prawdy miała ją teraz dostać, a co będzie dalej..? Cóż, wybór będzie należał do niej.
    - Wiedziałem czego chce, gdy wracałem do Ciebie. Chciałem spróbować. Chciałem dopóki nie dowiedziałem się, że sprowadzam na Ciebie większe niebezpieczeństwo będąc z Tobą. On Ci groził. A ja nie chce by stała Ci się krzywda.. - Ostatnie zdanie wręcz wyszeptał, a w jego oczach pojawił się.. smutek. Wzdychając ciężko opadł tuż obok niej, dopiero teraz uświadamiając sobie jak szybko oddycha i jak wiele bólu to sprawia, gdy jego obita klatka piersiowa unosi się gwałtownie. Ale teraz o tym nie myślał, nie skupiał się, bo musiał powiedzieć coś jeszcze, coś co powinien powiedzieć już dawno temu. Tyle tylko, że akurat w tym nie był najlepszy. Nie, przeprosiny nie były jego działką.
    - Przepraszam.. - Rzekł więc tylko, a potem utkwił ponure spojrzenie w suficie jej mieszkanka.

    [e.. miało to mi wyjść inaczej, ale mniejsza.. xd]

    OdpowiedzUsuń
  104. Był zaskoczony jaką ulgę poczuł, gdy wreszcie powiedział Iy prawdę. Mętlik w głowie zniknął, a cisza, która nagle nastała po ciągłym szumie, była wręcz zachwycająca. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo to, że wreszcie był z Iyą szczery nie powodowało, że wszystkie problemy znikały. Nie zniknął ten, który spowodował, że nie chciał by kobieta dowiedziała się jaką decyzję podjął. On wciąż był i to był największy kłopot, bo właśnie on stał na przeszkodzie ich związku - Simon. Równocześnie pojawiła się też kolejna obawa - choć czuł się lżej wyznając Iy prawdę, to jednak nie był nadal zupełnie pewien czy dobrze zrobił. Ostatecznie jednak odepchnął tę myśl od siebie. Nie miał wyboru. Musiał się przyznać, choć to wcale nie było łatwe, nie tylko ze względu na chęć chronienia Iy, ale też na swoje własne blokady przed otwieraniem się przed innymi. By choć trochę złagodzić znów powracający mętlik w głowie, skupił się na myśli, że teraz przynajmniej będą mogli normalnie porozmawiać, szczerze. I podejmą wspólnie decyzję do tego co dalej. Tutaj nie mógł za nią decydować. Już raz to zrobił i co? I nic z tego nie wyszło, znowu utknęli w punkcie wyjścia. Mógł mieć więc tylko nadzieje, że uczucia nie przysłonią im rozsądku. 'Serio? Wystarczyło jedno jej tęskne spojrzenie i wróciłeś!' odezwał się sarkastyczny wewnątrz niego, którego zaraz uciszył.
    Uparcie nie odrywał spojrzenia od sufitu. Tylko raz prześlizgnął po niej wzrokiem, gdy oparła głowę na jego ramieniu, a potem powrócił do martwego punktu na sklepieniu jej małego pokoiku. Nie miał pojęcia co odpowiedzieć na jej słowa. Choć docierały one do niego wyraźnie, to jednak.. nie potrafił się na nich do końca skupić. Rzeczywiście.. gdzieś oddalał się, nieświadomie odsuwał od Iy. Ale ona idealnie wiedziała jak z powrotem sprowadzić go na ziemię (albo, o ironio, pod ziemie). Jeden, delikatny pocałunek wystarczył, by odpowiednio skupił się na niej, by przestał wsłuchiwać się w to co mówi mu i rozum, i serce, by przestał dumać i rzeczywiście zaczął zastanawiać się jak rozwiązać ich problem.
    Tego pytania się najbardziej w tym momencie obawiał. A mianowicie dlatego, że.. nie miał pojęcia jak jej odpowiedzieć. Nie mógł po prostu wydać wyroku - jesteśmy razem, albo nie. Musieli ich sytuacje przedyskutować, ale przede wszystkim musiał uświadomić jak wiele grozi Iy jeśli zgodzić się z nim związać.
    - Nie wiem, Iya. - Odparł zgodnie z prawdą, nieznacznie wzruszają ramionami. Gdy wypowiadał te słowa wreszcie odszukał jej spojrzenie, a potem westchnął ciężko. Oplótł ją ramieniem w tali, a potem przygarnął do siebie, równocześnie starając się nie tracić z nią kontaktu wzrokowego. Wolną dłonią odgarną niesforny kosmyk włosów za jej ucho, by zaraz po tym, na moment znów spojrzeć w sufit jakby chciał zebrać myśli i przypomnieć sobie co miał jej takiego do powiedzenia. Jej bliskość naprawdę potrafiła go rozproszyć.
    - Nie mogę decydować za Ciebie.. Chciałbym, ale nie mogę, bo sam nie wiem co zrobić. Chce być z Tobą, ale.. Pomyśl, jeśli Twój przełożony urządził Cię tak tylko dlatego, że się ze mną przespałaś, to co zrobi Ci jeśli dowie się, że jesteśmy razem? Nie mogę pozwolić by Cię skrzywdził, a.. mnie nie będzie tutaj cały czas.. - Urwał, bo chciał dodać coś jeszcze. Ale równocześnie musiałby się wtedy przyznać do swojej wczorajszej porażki. A nie potrafił tego zrobić, więc zamilkł. To było zbyt upokarzające i na dodatek jeszcze parę chwil temu Iya wyzywała go od tchórzy. To byłoby zbyt wiele dla jego poważnie nadszarpniętego ego. Choć znał jeden dobry sposób, by poprawić swoją urażoną dumę. Musiał wyrównać rachunki z Simonem. W ten sposób mógłby też rozwiązać ich problem. I właściwie doszedł do wniosku, że akurat w tej sprawie wcale nie musi się konsultować z Iyą. Nie mogła go zatrzymać, bo tu nie chodziło już tylko o nią - Dymitr teraz miał i własne powody by się z nim porachować, już nie tylko dlatego by pomścić Iyę. Więc nic nie powiedział, ale jego oczy rozbłysły jasno, bo przecież rozwiązanie było takie proste!

    OdpowiedzUsuń
  105. Łzy w jej oczach były sprawiły, że przez moment czuł się zagubiony. Na moment spiął się próbując przeanalizować to co właśnie powiedział. Czyżby czymś ją zranił, czyżby powiedział coś nie tak? A może ona znowu zrozumiała coś na opak? Przecież miał dobre zamiary! I gdy już zaczął szukać słów, które mogłyby naprawić to co zepsuł, uświadomił sobie, że tym razem źródło słonej mgły w jej oczach jest całkiem inne niż zazwyczaj widywał do tej pory. Tym razem nikt jej nie skrzywdził. Zrozumiał, że to łzy wzruszenia, a on, choć nie lubił patrzeć jak Iya płacze, to jednak połechtało to jego ego. Cóż, najwidoczniej był też całkiem niezłym mówcą nawet w takich hm "wyznaniowych" sprawach!
    Szybko jednak wrócił na ziemię i omal nie wybuchnął ironicznym śmiechem. Naprawdę myślała, że to wypali? To ukrywanie się? To nie było rozwiązanie! A przynajmniej nie na stałe! Wiedział, że ostatecznie to się wyda. Ktoś zauważy jak on znika w jej wagonie i doniesie o tym Simonowi. Ale mężczyzna sam to zauważy. Zresztą jak to sobie wyobrażała? Nie miał zbyt wiele powodów by co chwila przychodzić na tę stacje. To nie mogło pozostać zbyt długo w tajemnicy. Nawet jeśli na wśród ludzi będą udawać, że się nie znają, że nich ich nie łączy, to ostatecznie staż zacznie się interesować jego częstymi wizytami na Pawieleckiej.
    - Iya.. jak Ty sobie to wyobrażasz? Ostatecznie to i tak się wyda. Dobrze o tym wiesz. - Odparł nieznacznie kręcąc głową, a na jego ustach pojawił się grymas ni to gorzko rozbawiony, ni to zawiedziony. Chciał by to mogło być rozwiązanie, ale tak się nie da. Poza tym.. Nie był pewien, czy ten pomysł mu się podoba, nawet nie patrząc na fakt, że pewnie szybko się rypnie. Nie chciał się ukrywać. Nie chciał powstrzymywać się przed jej dotykaniem. Nie chciał udawać, że nic dla niego nie znaczy. Ale potem pojawiła się jedna myśl - że to może być dla niego korzystne w jednej sprawie. Bo im ludzie później dowiedzą się, że kogoś ma, tym lepiej dla niego i jego pracy stalkera. Był doceniany, szybko awansował, bo był jednym z ludzi, którzy nie bali się niczego, nie straszne były mu potwory i zmierzenie się z dzisiejszym światem na powierzchni. Ale chodziło o coś więcej - o to, że Dymitr nie miał tu nikogo, nie był przywiązany do niczego i do nikogo, a to czyniło go dość wyjątkowym. Bo nie miał nic do stracenia, więc nie będzie bał się ryzykować, nie zawróci, bo napotka niebezpieczeństwo. A jeśli wyda się, że związał się z kimś.. no cóż, już nie będą patrzeć na niego jak wcześniej. Więc musiał utrzymać to w tajemnicy przynajmniej do czasu swojego pierwszego wyjścia na powierzchnię.
    - Ale.. zgoda. Na początek to jest jakieś rozwiązanie. - Przytkaną ostatecznie, a potem, przekręcił się na bok, nie pozwalając Iy się od siebie odsunąć. Skoro, póki co problem mieli z głowy, mogli się zająć czymś przyjemniejszym.. - A potem sam zajmę się problemem.. - Szepnął nieświadomy, że te słowa wyszły z jego ust. Nie chciał ich. Miały być tylko jego myślą, Iya nie miała jej poznać, bo pewnie domyśli się jak on chce ten problem rozwiązać! Ledwo powstrzymał gniewne sapnięcie, że tak dał rozproszyć się ustom Iy, w które uparcie się wpatrywał. I licząc, że to odwróci jej uwagę od jego słów, po prostu wpił się w jej usta, przetaczając ją na plecy.

    [ e tam, moje fe!]

    OdpowiedzUsuń
  106. Sam uważał, że to może być całkiem niezła zabawa - ukrywanie ich związku przed wszystkim. Nie tylko miało to póki co chronić jego wizerunek w pracy, chronić przed zemstą Simon, ale wprowadzać też niebezpieczną nutkę do ich spotkań. Dreszczyk emocji nie mógł zaszkodzić ich związku. Może Iya dostrzegła też w tym coś romantycznego i wcale by się nie zdziwił, w końcu była osobą wrażliwą, a jak zaczął się już domyślać - być może niepoprawną romantyczką. Więc nie mógł narzekać - póki obu stronom pasował taki układ, choć pewnie z różnych powodów, to co mogło być w tym złego? Równocześnie cieszył się najbardziej z tego, że na razie to rozwiązanie zapewni Iy bezpieczeństwo. A potem, gdy już plan będzie miał się sypać. Zamierzał sam zająć się Simonem, tak by wreszcie dał im spokój, bo to była teraz jego kobieta - co sam podkreślił z dziką satysfakcją. Nim jednak zdążył się nacieszyć określaniem Iy swoją dziewczyną.. Cóż ona trzeci raz z rzędu zrzuciła go na ziemie i przestawała mu się to podobać!
    Sapnął gniewnie, gdy z niezadowoleniem stwierdził, że jednak nie dało się do końca odwrócić uwagi kobiety. Liczył, że puści jego słowa mimo uszu, że podda się pieszczotom, a ostatecznie zapomni, że cokolwiek takiego wymsknęło mu się z ust. Ale nie, ona stanowczo odsunęła się od niego, a jej gest był wystarczająco wymowny, by wiedział, że tak łatwo nie odpuści aż nie dostatnie takich wyjaśnień, na jakie uważała, że zasługuje.
    Uniósł kąciki warg w sarkastycznym uśmieszku, bo wiedział, że jej pytanie to tylko przykrywka. Ona już wyciągnęła wniosek, choć tym razem przynajmniej pytała, choć nie wątpił, że już domyślała się co kryło się za jego "zajmę się tym". Nie mógł jej za to jednak w tym momencie winić, bo właściwie dał jej wiele powodów by właśnie tak sądziła, by o to go podejrzewała. Nie mógł też kłamać - to byłoby najprostsze rozwiązanie i najbardziej satysfakcjonujące, bo przecież gdy człowiek widzi, gdy krzywdzi się w jakimś stopniu ważną dla niego osobę chce się to pomścić. Chce się wymierzyć sprawiedliwą karę, a w takich wypadkach, a może - w takich czasach, wydawało się, że najsprawiedliwsza będzie śmierć. Dymitr nie był jednak aż tak okrutny, choć nie mógł też zaprzeczyć, że właśnie z takim zamiarem jeszcze chwilę temu wychodził z jej wagonu. Teraz jednak doszedł do wniosku, że może uciszyć jej przełożonego w inny sposób, a jeśli to nie poskutkuje.. cóż, wtedy nie zostawi mu wyboru. Zdawał sobie sprawę, że odpłacenie mu się tym samym co on wczoraj mu zafundował nie będzie dobrym rozwiązaniem - może też chwilowym, ale domyślał się, że Simon znowu nie pozostanie mu dłużny i tak wpadną w błędne koło (choć nie zaprzeczał, że gdy go tylko spotkanie to nie przywali mu w twarz!). Musiał mieć na niego haka. Musiał mieć coś co wreszcie sprawi, że da Iy spokój, że przestanie rościć sobie do niej prawa. Nie lubił nigdy nikogo prosić o pomoc,ale posiadanie ojczyma w Zakonie i samemu przynależenie do niego dawało mu hm, pewien status w metrze, dawało mu dostęp do wielu informacji. Bo Zakon miał haka na każdego w tym podziemnym świecie.
    - Daj spokój, Iya. Wiesz, że nie mogę tego tak zostawić. I nawet jeśli nie chcesz żebym mścił się za Ciebie.. Od wczoraj sam mam z nim rachunki to wyrównania. To nie jest już tylko Twoja sprawa. - Odparł unosząc się na łokciu, dość suchym, rzeczowym tonem. Nie miała prawa mu rozkazywać, nie po tym, co zdarzyło się wczoraj. Uniósł się na łokciu, a potem w wbił w nią uważne spojrzenie, jakby chciał by dobrze zrozumiała co ma jej do powiedzenia. - Ale nie bój się, postaram się go nie zabić. Chyba, że nie da mi wyboru. Ale póki co mam inny plan. - Dodał jeszcze, a potem uważając, że w tym temacie nie ma już nic więcej do dodania, znowu opadła na materaca, pocierając dłonią kilkudniowy zarost na szczęce.

    OdpowiedzUsuń
  107. Dopiero zaczynali więc na razie dla Dymitra było trudno zmienić nagle wszystkie swoje sprawy z prywatnego "moje" na wspólne "nasze". Bo zawsze był sam i nigdy nie musiał używać liczby mnogiej. Zdawał sobie sprawę, że to wkrótce się zmieni, ale na razie starał się jak najdłużej utrzymać tę własną niezależność. Miało być mu trudno przestawić się na to, że teraz niemal wszystkim będzie musiał dzielić się z Iyą, ale liczył, że się tego nauczy i że ostatecznie będzie sprawiać mu to radość. W tym momencie jednak uważał, że porachunek z Simonem za wczorajsze wydarzenie jest tylko jego. Tego nikt mu nie miał odebrać, nawet ona, nawet jeśli jej przełożony pobił go tylko z jej względu. Tu chodziło o męską dumę, o męski porachunek. Już wiedział, że Simon nie gra fair, że nie ma honoru, przekonał się o tym bardzo dobrze. Ale on miał i nie zamierzał tego tak zostawić.
    Zauważył jednak, że sprawił Iy przykrość swoim zachowaniem. Z początku nie miał pojęcia co powiedzieć, jak naprawić to co najwyraźniej zepsuł, bo tak naprawdę nadal uważał, że w jego słowach nie było nic aż tak złego. Nie mógł pozostać jednak obojętny na to jak unika patrzenia na niego byleby tylko ukryć własne emocje. Westchnął więc cicho, gładził ją delikatnie po plecach do momentu aż znowu opadła na materac. Wtedy już zbierał się w sobie, otwierał usta by powiedzieć, że to wszystko jest dla jej dobra. Nie mówi jej nic, nie chce zagłębiać tematu by chce ją chronić - im mniej wie, tym lepiej. Nie dała mu jednak na to szansy. Zadała swoje pytanie, przypomniała mu o jego wczorajszej porażce, a to sprawiło, że nieco się naburmuszył. Chciał już mruknąć, że tak, jasne będzie ostrożny, ale ona znowu mu na to nie pozwoliła. Jej nastrój zmienił się diametralnie co niezmiernie ucieszyło Dymka. W końcu Iya postanowiła wrócić do tego, co chwilę temu przerwali, a on nie zamierzał jej przeszkadzać ani tym bardziej narzekać. Zdążył więc tylko wymruczeć ciche "mhm" jako odpowiedź na jej pytanie, a potem zatonął w pocałunku znów oplatając kobietę ramieniem w tali. Pozwolił pieszczocie trwać, dobrze zdając sobie sprawę, że jednak dziś musi być nieco ostrożniejszy nie tylko ze względu na obrażenia Iy, ale także swoje.
    Długo jednak tak nie wytrzymał. Delikatna, czuła pieszczota ostatecznie zaczęła przybierać na sile, a ramie przyciągnęło kobietę jeszcze bliżej. Ostatecznie obrócił się z nią, układając ją na plecach, wciąż jednak nie odrywając się od jej kształtnych ust. Tym razem nie zwracał już uwagi na smak krwi, którym znów zaczął przesiąkać ich pocałunek. Starał się wciąż być na tyle delikatnym by jednak sprawić kobiecie jak najmniej bólu. Chciał ją dzisiaj subtelnie dopieścić, być czułym, rozkosznym kochaniem, a zdecydowanie potrafił taki być, bo zawsze dawał kobietom to czego chciały. Czułość, albo drapieżność. Gwałtowność lub subtelność. Ostrość albo łagodność. Tym razem postawił na to drugie i nie wątpił w siebie - Iya nie miała żałować. W tym momencie rozpraszała go tylko jedna rzecz, a raczej - drażniła. Wcale, ale to wcale nie podobała mu się w tym momencie ta jej szeroka bluza, która była na nią zbyt duża, która zasłaniała wszystko co najlepsze. Więc powoli rozsunął zamek, a potem zdjął ją z niej. To jeszcze nie był ten moment, w którym zrywa z niej całą garderobę, ale tej jednej musiał się pozbyć - już, teraz, natychmiast. I tak też zrobił - odrzucił okrycie gdzieś w głąb pokoiku, by zaraz przycisnąć dłonie do jej tali. Teraz była już tylko ona.

    OdpowiedzUsuń
  108. Rzeczywiście, Dymitrowi tylko pieszczoty były już w głowie, zwłaszcza wtedy, gdy Iya sama przyciągnęła go do siebie wznawiając wcześniej przerwany przez nią pocałunek. Teraz, choć wciąż nie pozwalał sobie na zbyt śmiałe ruchy, myślami wybiegał już znacznie gdzieś dalej. Planował co z nią zrobi, jaki świat rozkoszy jej dziś pokaże. Bo tak, ciągle pamiętał o tym, że dziewczyna dopiero niedawno, z nim straciła dziewictwo. Wiedział więc, że nie ma w tych sprawach zbytniego doświadczenia, - nawet jeśli przez te kilka dni udało jej się przespać jeszcze z kimś innym, bo musiał i taką opcje założyć - ale nie wątpił, że nauka przyjdzie jej łatwo, o czym przekonał się podczas ich pierwszego razu. Na swój sposób podobało mu się to, że to on wprowadza ją w ten świat, że będzie jej nauczycielem, że nie miała nikogo przed nim. Była niewinna, subtelna.. A skoro miał ją teraz za swoją dziewczynę, nie mógł narzekać na fakt, że należy tylko do niego, że żaden facet nie będzie mógł powiedzieć, że ją zaliczył. Aż cały drżał, gdy myślał o tym co jej pokaże, o tym jak rozwinie się ich znajomość na tej płaszczyźnie..! Już nie mógł się doczekać. Dlatego z każdą chwilą jego pocałunki stawały się coraz bardziej natarczywe, a dłonie wreszcie także pozwoliły się na więcej i powoli zaczęły się wsuwać pod jej bluzkę mając już swój cel. Nie umknęło mu, że Iya pod spodem nie miała już nic.
    Ale wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Kobieta oderwała się od niego, a on choć w pierwszej chwili pomyślał, że chodzi tylko zranioną wargę po jej spojrzeniu dowiedział się, że nie. Nie ma się przenieść z pieszczotami niżej, a po prostu przestać. Zdziwiło go to, bo.. cóż nie był przyzwyczajony do sytuacji, w których jego partnerka wycofywała się w takich momentach. Raczej błagały o więcej niż kazały mu przestawać! Zamaskował jednak swoje zaskoczenie, choć na moment, gdy usłyszał jej ciche słowa jego brwi powędrowały do góry w geście zdziwienia. Odchrząknął więc, a potem mruknął raczej bez większego przekonania, że rzeczywiście nie muszą się śpieszyć, tylko.. dlaczego mieliby tego nie robić?! On nie widział żadnych przeciwwskazań! I niby co teraz mieli robić? Zaraz jednak upomniał samego siebie, że przecież w związku nie chodzi tylko o seks. Chodzi o coś więcej - ot, mogli zacząć od lepszego poznania, bo właściwie on jak i ona, zdecydowali się na związek z osobą, którą ledwo znali. Tyle tylko czy nie mogli rozmawiać i zarzucać się pytaniami po rozkosznych doznaniach?! Nie zamierzał się jednak zachowywać jak napalony facet, więc po prostu odpuścił choć robił to z niechęcią, którą jednak starał się maskować jak najlepiej. Cofnął więc dłonie, ale potem i sam cały się odsunął i wrócił na swoje poprzednie miejsce. Ułożył się obok niej, a potem utkwił w niej pytające spojrzenie. Wcale nie uwierzył, że pod jej słowami kryła się jakakolwiek obietnica, choć wydało mu się, że właśnie tym nieudolnie chciała zakryć prawdziwy powód. Była zbyt niepewna, zbyt nieswoja.. Coś tu nie grało, a on nie miał pojęcia o co chodzi. Liczył, że mu powie, bo jeszcze chwilę temu odnosił wrażenie, że i ona tego chce oraz, że sama wcale nie zamierza się opierać. Jednak odtrąciła go, niby w subtelny sposób, ale jednak dający domyślenia. Zrobił coś nie tak? Jeśli sprawiał ból jej i tak już obolałemu ciału mogła powiedzieć, choć był przekonany, że mimo wszystko był dość delikatny i czuły.
    - O co chodzi? Coś nie tak? - Spytał w końcu, bo już nie mógł wytrzymać. Cisza, która zapadła wydawała mu się dość krępująca, a i on nie potrafił zbytnio odnaleźć się w tej sytuacji, bo naprawdę nie miał pojęcia co jest nie tak. Więc o co chodziło? Miał nadzieje, że zaraz się dowie.

    OdpowiedzUsuń
  109. Naprawdę głowił się nad tym dlaczego został odepchnięty. Ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się w Iyę wiedząc, że tylko od niej może uzyskać odpowiedź na dręczące go pytanie. Dlatego je zadał i.. czekał choć wcale to nie było dla niego łatwe. Jego zapał do pieszczot opadł, ale mimo wszystko liczył, że zdoła uspokoić jakiekolwiek obawy Iy i wrócą do tego co właśnie kobieta przerwała. Jednak gdy z jej ust padła pierwsza odpowiedź wiedział, że z tym nie będzie mógł walczyć. Bolało ją, a on był na tyle rozsądny, by wiedzieć, że w takim wypadku trzeba się wycofać. Nie chciał zadawać jej jeszcze większego cierpienia, a wręcz chciał ją przed nim chronić, więc nie mógł już narzekać. Musiał stłumić zalążek żądzy, który już zdążył się w nim rozpalić. Właściwie sam też nie był w najlepszym stanie więc ostatecznie musiał się z nią zgodzić. Odłożenie seksu na później w ich aktualnym stanie zdrowotnym było zwyczajnie rozsądne i jak najbardziej odpowiedzialne. Tyle tylko, że zastanawiał się co będą teraz robić! Rozmawiać, poznawać się lepiej? To nie był zły plan, ale Dymitr spiął się na myśl o tym. Nie potrafił mówić o sobie i po prostu nie lubił tego robić. Skarcił się za odruch, który kazał mu stąd wiać. Powiedzieć, że musi wracać do siebie. Nie mógł się zachować znów jak drań, któremu zależy tylko na seksie! Choć nie mógł ukryć, że jedną z zalet związku dla niego było to, że mógł go uprawiać nie martwiąc się żadnymi chorobami i tego typu sprawami.
    Westchnął więc cicho i już miał przytaknąć, że rozumie i że to nic takiego, gdy powstrzymały go jej kolejne słowa. Umilkł, a gdy usłyszał o co chodzi w tej "drugiej sprawie" omal nie zakrztusił się powietrzem! Oczy mu się rozszerzyły, brwi powędrowały do góry i tak zastygł wpatrując się w Iyę z nieskrywanym niedowierzaniem. Szybko się jednak otrząsnął, a przynajmniej zapanował nad mimiką. Bo słów, które wypłynęły z jego ust.. cóż, nie był w stanie kontrolować.
    - A co, Ty myślisz, że ja chce zostać tatusiem?! - Spytał oburzony, wciąż będąc w szoku, równocześnie podnosząc się do siadu. Słowo "ciąża" wciąż brzęczało mu w uszach i powodowało niemiłe dreszcze. Szybko jednak zdał sobie sprawę, że jego reakcja nie była zbyt dobra w tej sytuacji. Wziął więc kolejny wdech, a potem opanował się już całkowicie - zarówno odruchy ciała jak i swoje reakcje "mówieniowe".
    - Iya..Ja też póki co nie chce żebyś zaszła w ciąże. Przecież jeszcze nie tak dawno nawet nie myślałem o związku. Więc uwierz mi, że w tych sprawach jestem ostrożny. - Zaczął,a potem urwał, bo omal nie zakończył swojej wypowiedzi stwierdzeniem, że gdyby tak nie było to po metrze hulałaby już gromadka jego dzieci. Odetchnął znów, a potem przywołał na uśmiech ciepły uśmiech, z którym pochylił się nad nią i pocałował ją w czoło.
    - Potrafię się kontrolować. Ale nie musimy tego robić teraz. - Dodał jeszcze, a potem odgarnął zagubiony kosmyk włosów z jej twarzy. Chciał być wyrozumiały, chciał być dobrym facetem dla niej. Chciał zamaskować swoją pierwszą reakcje, naprawić ją. Ale nie zamierzał ukrywać, że.. zależy mu na tej seksualnej sferze. Nie miał zamiaru, a przynajmniej zamierzał nie naciskać na Iyę. Chciał tylko by wiedziała, że naprawdę się kontroluje, a przynajmniej zazwyczaj. Stara kończyć się na zewnątrz, ale.. w ostateczności można było też i znaleźć stare, dobre środki antykoncepcyjne. Były stacje na których można było dostać wszystko - kwasa, każdy trunek, a pewnie nawet i to.

    OdpowiedzUsuń
  110. Dymitr raczej na co dzień nie myślał o takich sprawach jak zakładanie rodziny. Miał już swoje lata, ale w ciągu nich żył w przekonaniu, że do końca swojego marnego istnienia tutaj będzie po prostu singlem. Nie mógł zaprzeczyć, że ostatnio, gdy jeden z kolegów, - którego chyba jako jedynemu mógłby nadać miano swojego przyjaciela- poprosił go by został z jego synem, rzeczywiście obudził się w nim ojcowski instynkt. Świetnie spędził czas z tym maluchem, a co dziwne wszystko przyszło mu.. jakoś bez problemu. Choć początkowo nieco się krępował ostatecznie rozkręcił się i nie miał pojęcia kiedy ich czas we dwójkę zleciał. Wcześniej, choć już spędzał czas z tym małym chłopczykiem, nigdy nie był z nim sam na sam. W pobliżu zawsze była jego mama lub tata. I może stąd też wzięła się łatwość w ich relacji - bo już go wcześniej znał więc i dobrze się dogadywali. Zawsze był dobrym wujkiem Dymitrem, który przynosił to nowe łuski po nabojach do zabawy. A choć po tym jednym wieczorze naszła go chwila refleksji następnego dnia wiedział już jedno - nie chce mieć dzieci. I nie chodziło tutaj o to, że nie znajdzie odpowiedniej kobiety dla siebie, która mogłaby mu dać syna; nie chodziło też o to, że brakowało mu instynktu ojcowskiego.. Po prostu nie chciał nikogo świadomie skazywać na życie w tym miejscu. Nie swoje dziecko, które niewątpliwie by pokochał. Z dnia na dzień przekonywał się, że to co jeszcze kilka dni temu wydawało się niemożliwe.. teraz było. Choćby to, że zacznie mu na kimś zależeć jak na Iy.
    Choć rzeczywiście zawsze seks, zwłaszcza w takich warunkach, wiązał się z ryzykiem, Dymitr pamiętając o swoim postanowieniu za wszelką cenę starał się unikać jakichkolwiek wpadek. Miał już w tym doświadczenie, znał swoje ciało doskonale, więc czuł się w tych sprawach wystarczająco pewnie by po każdym stosunku nie obawiać się, że zapłodnił jakąś kobietę. Oczywiście zdarzała mu się w życiu z jedna lub dwie sytuacje, gdy mógł popełnić błąd.. ale cóż, uczył się na nich. Zresztą, chyba nie istniało nic co mogłoby go zniechęcić do seksu. Uwielbiał go, a on był najlepszą rozrywką tutaj. Największą przyjemnością, więc nie wyobrażał sobie, by mogli z Iyą z niego zrezygnować. Dzisiaj mógł odpuścić, choćby ze względu na ich obrażenia.. ale później? Ciągle? Nie widział tego, po prostu. Jasne, istniały osoby, które potrafiły się powstrzymywać, do ślubu ot, choćby ze względu na swoje przekonania i wiarę. Ale on? Nie, nie należał do tej grupy choć potrafił się powstrzymać, gdy trzeba, tak jak teraz. No i ta kwestia polegała też na czymś innym - jeśli się kocha potrafi się czekać, ale jeśli to co czuje się do drugiej osoby nie jest miłością.. bywa różnie.
    Znowu miał ochotę się od niej odsunąć. Nie miał pojęcia skąd się to brało, ale tak właśnie było. Zdążył już jednak zauważyc, że gdy zrywa z nią kontakt fizyczny Iya odbiera to jako cios. Więc stłumił w sobie ten odruch i został przy niej, choć znów opadł na materac. Tym razem jednak leżał na boku, jedną ręką wspierając się na łokciu, a drugą bawiąc się kosmykiem włosów Iy.
    Na jej słowa tylko skinął głową, nie będąc w stanie wydusić z siebie nic więcej. Na kolejne znów przytaknął, tym razem jednak rozluźniając spięte w wąską linie wargi i rozciągając je w lekkim uśmiechu. Nie umknęło mu, że Iya zapytała o dzisiejszy dzień, więc.. uznał, że nie musi się zagłębiać w ten temat póki co. Może to tylko chwilowa blokada? A nie chciał wyjść na napalonego dupa, który spotyka się z nią tylko ze względu na seks! Już za długo go tak postrzegała.
    - Jasne. - Odparł w końcu, a potem znów cmoknął ją, tym razem w policzek. - Poza tym.. i tak niedługo muszę się zbierać. Powinienem wrócić już wczoraj.. Bo za niedługo wychodze na powierzchnie! - Przypomniał, a jego oczy rozbłysły jasno od podekscytowania.

    [jeżu, nie wiem co to jest. miałam coś na myśli a nie potrafiłam tego ująć w słowa..-.-]

    OdpowiedzUsuń
  111. Cieszył się, że Iya ewidentnie podziela jego entuzjazm związku z jego pierwszym wyjściem na powierzchnie. Trochę obawiał się, że dziewczyna może zacząć świrować, ale póki co radowała się razem z nim, a to mu jak najbardziej odpowiadało. Zastanawiał się tylko czy wiązało się to z faktem jak mało wiedziała o pracy i zagrożeniach czyhających na stalkerów tam na górze, czy po prostu tak bardzo w niego wierzyła i ufała, że wróci do niej cały oraz zdrowy. On sam miał jeden powód do dumy - mimo swojego wieku był nowy w tym zawodzie, ale udało mu się uniknąć okresu próbnego, w którym to młodzi, dopiero co przeszkoleni stalkerzy wychodzą na górę tylko po drewno. Zdawał sobie sprawę, że to zasługa faktu, że wcześniej był w Zakonie. Szkolił się nie od dziś, ale przede wszystkim znał zagrożenie. Wiedział jakie cholerstwo może spotkać na ziemi, wiedział jakie to ogromne ryzyko i przynajmniej mniej więcej wiedział jak z nim walczyć. Wolał tylko nie myśleć, że to nie tylko zasługa jego obszernej wiedzy, ale także ojczyma, choć z drugiej strony, ten nigdy nie podzielał jego entuzjazmu i nie popierał jego decyzji, więc wątpił, by miał zamiar jakoś ułatwiać mu tę drogę. Dymitrowi to nie przeszkadzało. Wolał sam to osiągnąć niż z czyjąś pomocą.
    Jego pierwsze wyjście na powierzchnie było dla niego ważne nie tylko ze względu na fakt, że od dłuższego czasu było to po prostu jego marzenie. Wiedział też, że musi się sprawdzić, że nie na darmo mu zaufali i pozwolili wyjść po coś większego niż opał dla stacji. Nie wiedział po co dokładnie się wybiera, nie znał żadnych szczegółów, ale przynajmniej miał pewność, że nie będzie traktowany jak szczyl. A jeśli coś się nie uda.. Cóż sam sobie będzie wtedy winien, że będzie musiał przechodzić przez okres próbny.
    Na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech, gdy usłyszał pytanie Iy. Czując jak ręka mu cierpnie zmienił nieco pozycje, aby było mu wygodniej, a potem przygarnął ją do siebie oplatając wolną ręką w tali. Gładził przez moment w zamyśleniu jej bok, nie mając pojęcia jak streścić do końca całą swoją wiedzę na ten temat. I ująć ją tak, by kobieta się nie wystraszyła i nie zaczęła mu prawić kazań, że ma na siebie uważać, blablabla.
    - Nie wiem, dlatego muszę wracać. - Odparł na jej pierwsze pytanie, a potem przybliżył usta do jej ucha i zaczął snuć swoją krótką opowiastkę o stalkerach i ich pracy. Mówił o kombinezonach jakie noszą. O wspaniałej broni, którą posiadają. O noktowizorach, które noszą, bo praktycznie zawsze wychodzą na powierzchnie w nocy. Wyjaśnił też dlaczego - wiązało się to nie tylko z zabójczym słońcem i jego promieniowaniem, ale także z faktem, że w nocy zagrożenie ze strony mutantów było znacznie mniejsze. W dzień gadziny lubiły wychodzić ze swoich kryjówek i wygrzewać się w słońcu, a gdy na niebie były gwiazdy, zazwyczaj zmykały do swoich "nor".
    - Więc na pewno wrócę przed wschodem słońca. Poza tym jasno określone jest ile można przebywać na powierzchni. I skąd? Praktycznie każda stacja ma swoje wyjście na powierzchnie, więc będę wychodził z Dobrymińskiej. - Zakończył, a przez cały swój monolog nieświadomie wyginał usta w radosnym, podekscytowanym uśmieszku. Oczy także jarzyły mu się jasno, a sam cały niemal drżał, gdy myślał o zbliżającym się wielkim dniu dla niego.

    OdpowiedzUsuń
  112. Rzeczywiście, szczere zainteresowanie Iy niezwykle mu schlebiało. Podobało mu się, że tak uważnie go słucha, że dopytuje gdy czegoś nie jest pewna, albo gdy najwidoczniej wyjaśnił coś za mało lub niedokładnie. Cieszył się, że dziewczyna podziela jego entuzjazm, że jest szczęśliwa wraz z nim. Miał nadzieje, że będzie już tak zawsze, przed każdym wyjściem na powierzchnie i im bardziej ich związek będzie przybierał na sile. Nie wyobrażał sobie by ktoś prawił mu kazania na ten temat. Dlatego tak bardzo radował się z faktu, że Iya zwyczajnie.. jest tym zainteresowana. Rzadko kiedy miał okazję mówić własnie o pracy stalkera. Jasne, ze swoimi kolegami po fachu rozmawiali o tym, ale ich rozmowy raczej kręciły się już tylko w okół samych wyjść i przygód tam na górze. I wtedy to on zazwyczaj słuchał lub opowiadał już zasłyszane historie. A ty razem miał okazje przedstawić komuś od podstaw jak wygląda ta praca, z czym się wiąże, jak wiele wysiłku oraz poświęcenia wymaga.
    Odwzajemnił pieszczotę Iy, a potem znów uśmiechnął się szeroko. Zdawał sobie sprawę co chciała mu tym przekazać, a i równocześnie był świadomy tego jak teraz musi wyglądać. Rzadko kiedy na jego twarzy widniał tak wesoły grymas. Chyba póki co, rzeczywiście tylko praca stalkera mogła wprawić go w takie ożywienie i zrobić z niego aż taką gadułę! Jasne iskierki jarzące się w jego oczach odmładzały go, odejmując nawet z dziesięć lat! I gdyby nie dorosłe, ostre, poważne rysy twarzy, które jednak nieco się wygładzały pod wpływem radosnego uśmiechu, wyglądałby znów jak nastolatek!
    Jego entuzjazm niego opadł, gdy Iya wyrzuciła z siebie to tęskne, ostatnie zdanie. Zmarszczył brwi przyglądając się jej uważnie jakby zastanawiał się co konkretnego miała na myśli. Dopiero potem to do niego dotarło - on zniknie nie wiadomo na ile i na dobrą sprawę będzie pochłonięty przygotowaniami do wyjścia. A ona? Będzie tkwić tu sama w tym całym koszmarze związanym z Simonem. Na samą myśl o tym palancie, w jego oczach błysnęła groźna nutka, która zaraz znów złagodniała i wyjaśniała. Uniósł kąciki warg teraz w nikłym, ale ewidentnie zaczepnym uśmieszku, z którym trącił nosem policzek Iy.
    - Czyli będziesz tęsknić, tak? - Uniósł rozbawiony brwi do góry, a potem tłumiąc śmiech pokręcił głową. Jasne, nie było w tym nic zabawnego, ale było coś w twarzy kobiety co w tym momencie go bawiło. Och, po prostu nie potrafił nad tym zapanować! A może wciąż trzymał go dobry humor związany z wyjściem na powierzchnie? Nieważne, ważne by Iya nie gniła tutaj sama, prawda? On sam nie mógł w tym momencie powiedzieć, czy jakoś specjalnie odczuje brak swojej nowej dziewczyny, ale na pewno chciałby móc się z nią jeszcze w najbliższym czasie spotkać w przerwie między jednym, a drugim treningiem. Wątpił tylko, że gdy wróci będzie miał czas się urwać i do niej przyjść by poinformować choćby o tym kiedy dokładnie odbędzie się ten wielki dzień dla niego. A to wszystko sprawiło, że nieco spochmurniał.
    - Zawsze możesz mnie odwiedzić.. - Zasugerował jakby trochę niepewnie, unosząc brew do góry. Zaczepnie musnął jej wargi, by na chwilę znów nad nią zawisnąć. - Tylko niech Ci nie strzeli do głowy iść tunelami sama, jasne? - Spytał całkiem poważnie. Niby na co dzień nie spotykało się mutantów w tunelach, ale jednak jej staja, a raczej Pawielecka nienależąca do Hanzy, była bardzo specyficzna. Kto wie czy jakieś cholerstwo nie przemknie stamtąd tu tunelu właśnie w ten dzień, w który Iya wybrałaby się do niego?

    [fe.]

    OdpowiedzUsuń
  113. Nie, nie żałował, że zaproponował Iy odwiedziny u siebie. A przynajmniej miał nadzieje, że tego nie pożałuje. Póki co czuł, że to właśnie było jak najbardziej na miejscu - skoro on nie mógł do niej przyjść, to dlaczego ona nie miałaby do niego zajrzeć? Przecież byli teraz parą, więc to chyba tak miało wyglądać, czyż nie? Jasne, ten pomysł nie podobał mu się z jednego powodu - że Iya będzie musiała pokonywać tunel, ale miał miał nadzieje, że tym razem będzie ostrożniejsza i nie wyruszy w tą podróż sama, a przynajmniej to mu przed momentem obiecała. To było dla niego naprawdę ważne. Dlatego też zamierzał jak najczęściej sam ją odwiedzać i nie zmuszać jej do niebezpiecznych podróży. Z drugiej strony, kto wie? Może gdy Iya przekona się jak on mieszka, sama będzie wolała by to on do niej przychodził? W końcu jego "mieszkanie" nie było aż tak przytulne jak jej i nie aż tak zadbane. A właściwie wcale nie było przyjazne ani wysprzątane. Jego namiot wciąż do końca nie był urządzony. Był dość sporych rozmiarów, ale odkąd Dymitr przeprowadził się na Dobrymińską nie miał zbyt wiele czasu by się urządzić. Zresztą kto wie, czy za jakiś czas znowu nie będzie musiał przenosić się gdzie indziej? Tak czy siak, jak na razie część jego namiotu zawalona była podniszczonymi pudłami z jego rzeczami. Wypakowane były tylko te najbardziej istotne - przede wszystkim broń. W rogu stało prowizoryczne, niezasłane łóżko, a po drugiej stronie leżała sterta brudnych i czystych ubrań. Obiecał sobie, że jakoś to wszystko ogarnie do czasu odwiedzin Iy - miał nadzieje, że znajdzie na to czas. Nie żeby wstydził się swojego mieszkanka.. Po prostu chciał zrobić dobre wrażenie, a co!
    Usatysfakcjonowany jej zapewnieniem, że nie popełni znowu takiej głupoty jak ostatnio, opadł znów na swoje miejsce, miarowo gładząc bok Iy. Gdy zadała swoje pytanie uśmiechnął się lekko, a potem zaczął objaśniać jak znajdzie jego namiot - nie miało być to zbyt trudne, bo w miejscu wydzielonym na "mieszkania" jego skromne schronienie, odstawało nieco od innych - stało ewidentnie na uboczu.
    - Możesz w nim zaczekać jeśli byś mnie nie zastała. - Powiedział, choć.. sam nagle zaczął zastanawiać się czy dobrze zrobił. Chyba nie do końca podobała mu się wizja kogokolwiek, nawet Iy, przesiadującej w jego samotni. Nigdy nie pozwał, by ktoś wchodził od niego bez pytania czy zaproszenia. Ale słowo się rzekło i nie chciał sprawiać przykrości Iy odwołując to co powiedział. Poza tym, gdzie miałaby się podziać jeśli on akurat załatwiałby jakieś swoje sprawy, albo był na treningu? No i wtedy wpadł na pomysł.
    - Obok mieszka mój dobry znajomy, więc jeśli nie chciałabyś siedzieć sama zawsze możesz do niego zajrzeć. Jeśli powiesz, że jesteś ode mnie, żona Andrieja poda Ci pyszny obiad. Naprawdę potrafi wyczarować cuda nawet jeśli nie ma zbyt wielu składników. - Dodał z ożywieniem, bo naprawdę Wita była wspaniałą kucharką! Ach, jakie pyszności potrafiłaby stworzyć, gdyby miała tylko dostęp do tych wszystkich przypraw, rzeczy sprzed apokalipsy!
    Wzdychając cicho, znów uniósł się na łokciu, a wolną dłonią, chwycił Iy brodę delikatnie w palce. Szybko pocałował jej wargi, a potem znów spojrzał jej poważnie w oczy.
    - I naprawdę nie rób głupstw. Uważaj na siebie, jasne? I.. zaplanuj sobie dużo czasu, bo wiesz, tak łatwo to Cię potem nie wypuszczę.. - Choć z początku mówił całkiem poważnie, ostatnie zdanie wymruczał kuszącym, niskim głosem, unosząc znacząco brew do góry, ledwo powstrzymując figlarny uśmieszek.

    [dobra, nic się specjalnego nie wydarzyło, ale jakoś weny nie miałam ;p ale narzekać pewnie nie będziesz skoro Ci się ten wątek podoba, nie?;p]

    OdpowiedzUsuń
  114. W tym momencie Dymitr szczerze nienawidził prośby Iy, by dziś powstrzymali się od intensywnych, fizycznych doznań. Jak mogła mówić coś takiego, a potem zachowywać się w taki sposób?! Ten zaczepny uśmiech, ten kuszący głos, ten niesforny rumieniec, to zalotne, świdrujące spojrzenie, które krzyczy "weź mnie!". Byłaby głupia, gdyby nie była świadoma jak to wszystko na niego działa, jak ledwo powstrzymuje się, by się na nią nie rzucić, by pocałunkiem nie zetrzeć jej figlarnego grymasu. On jednak pamiętał co jej dzisiaj obiecał - że mogą sobie odpuścić, więc zwyczajnie czekał na jej ruch równocześnie robiąc w głowie ze samym sobą zakład czy Iya się opamięta w porę czy też nie. Okazało się jednak, że kobieta odzyskała zdrowy rozsądek, a on tylko westchnął cicho, bo nic innego munie zostało. I mógłby być na nią zły, że tak sobie z nim pogrywa, gdyby jednak nie miał pewności, że jego(!) dziewczyna wcale tego nie planowała. Pierwsze poprosić by dzisiaj "pościli", a potem tak go wodzić za nos, rozpalać.. Nie, to nie było w jej stylu. Chyba.. Bo co on tak naprawdę o niej widział? Znał ją tylko kilka dni.. Ale momentami miał wrażenie jakby znał ją całe życie, jakby radosny uśmiech na jej twarzy widywał odkąd się urodził, jakby jej ciemne oczy nieraz już nawiedziły go w snach..
    Zaciskając wargi w wąską linie, nie chcąc znowu dopuścić do takiej sytuacji jak sprzed chwili (jasne jemu one odpowiadały, ale z drugiej strony nie chciał robić nic wbrew niej - świadomie poprosiła o brak seksu dzisiaj, a to, że momentami traciła dla niego głowę.. schlebiało mu. Nie chciał jednak by potem czegoś żałowała, albo zarzuciła mu, że to jego wina, że jest w ciąży. Nie chciał by myślała, że jemu chodzi tylko o jedno - już za długo miał taką nalepkę) opadł znów na swoje miejsce, zwiększając między nimi dystans do bezpiecznej odległości. Potem przesunął dłoń z jej boku, na jej ramię, które zaczął znów miarowo gładzić. Wbił w nią spojrzenie jakby sam zastanawiając się nad tym jak odpowiedzieć. Pytaniami o jego zawód wprawiła go świetny nastrój, a choć on już z niego nieco uleciał, wciąż jednak był bardziej gadatliwy niż zwykle. Dlatego nie uciął jej pytania, krótką odpowiedzią "to tylko dobrzy znajomi" i wzruszeniem ramion, a rozwinął tą kwestię. Powiedział, że Andrieja znał już wcześniej, przed wprowadzeniem się na Dobrymińską. Mężczyzna był od niego o kilka lat starszy, ale zawsze bardzo dobrze się dogadywali. Dlatego odkąd zamieszkali na jednej stacji widywali się częściej.. To, że nie miał przyjaciół i był typem samotnika nie oznaczało, że do nikogo się nie odzywa, że nie ma żadnych znajomych! Czasami nawet miał wrażenie, że zna go zbyt wiele osób niż powinno..
    - Poza tym, uwierz mi. Dla obiadów u Wity można zakumplować się z każdym. - Dodał ze śmiechem i zakończył swoją, jak sądził, wyczerpującą odpowiedź. Naprawdę, ta dwójka, a raczej trójka, bo Wita i Andriej mieli synka, którym własnie Dymek przynosił łuski naboi, a raz nawet się nim sam opiekował, byli przesympatyczni. Było w nich coś urzekającego - Andriej nie należał do najprzystojniejszych mężczyzn, ale miał w sobie jakiś urok. Natomiast jego żona była istną pięknością - idealna figura, wspaniałe kobiece kształty, długie, kasztanowe włosy.. Było w niej coś takiego, że chyba sama nieświadomie flirtowała z każdym facetem. I może gdyby Dymitr jej nie znał uznałby, że nie darzy Andrieja miłością, ale nie. Znał ją i wiedział, że Wita nie widzi świata poza swoim mężem i synkiem. Lubił ich. Po prostu. Czasami odnosił wrażenie, że traktują go niemal jak członka rodziny.. Więc tak, ich jedynych mógł nazwać sobie bliskim, ale.. nie powiedziałby tego na głos.
    - Ale dość o mnie. - Mruknął, bo tylko on ciagle mówił, a ona pytała! Teraz jej kolej na odpowiedzi. - Ty nie wyglądasz mi na samotniczkę.. Mylę się?

    OdpowiedzUsuń
  115. Zdziwił się, gdy usłyszał odpowiedź Iy. Ona naprawdę nie wyglądała mu na samotniczkę, a wręcz przeciwnie - na osobę bardzo żywiołową i towarzyską. Był pewien, że ma grono swoich przyjaciół, pamiętał nawet moment, gdy utknęła na jego stacji - mówiła coś o ludziach, którzy na nią czekają. Od razu pomyślał o znajomych, którzy będą się o nią martwić. Najwidoczniej miała na myśli członków ze swojej ekipy z pracy i zapewne samego swojego pracodawcę. Początkowo nie potrafił zrozumieć co w jej zachowaniu się zmieniło - pierwsze trochę podejrzana wydała mu się jej reakcja, gdy opowiadał o Andrieju i Wicie. Początkowo nawet z rozbawieniem, ale takim przyjemnym rozbawieniem, łechtającym jego ego, pomyślał, że może Iya jest zazdrosna o Witę, że ta pewnie zna go lepiej i mu gotuje, i w ogóle! Teraz jednak doszedł do wniosku, że pewnie tak, była zazdrosna, ale o to, że on ma do kogo iść, gdy już nie ma kompletnie co ze sobą zrobić. A Dymitr wiedział, że każdy człowiek, nieważne jak niezależny i pragnący samotności.. czasami potrzebuje towarzystwa. Przecież i on tak miał, że na co dzień nie był zbyt gadatliwy, stronił od ludzi, ale jednak od czasu do czasu musiał z kimś porozmawiać. Z samotności można oszaleć, choć tego na głos by nie przyznał. Było mu dobrze samemu, ale z dnia na dzień jego życie się teraz zmieniało. Przedtem pozwolił by w jego życiu co jakiś czas zagościli Andriej i Wita.. Teraz niemal na stałe wpuszczał do niego Iy.. Bał się pomyśleć co będzie dalej. Więcej ludzi na stałe w swoim życiu nie zniesie.. I o ironio, odniósł też wrażenie, że on, choć stroni od ludzi, do oni jednak do niego lgną.. A Iya, która zdawała się potrzebować przyjaciół, nie miała ich.
    Więc tak, zrobiło mu się szkoda Iy, swojej dziewczyny, ale nie zamierzał się nad nią litować. Nie, bo przecież nie było w tym nic żałosnego. Po prostu było mu jej żal. Nie uważał też, by miała jakikolwiek powód do wstydu, dlatego nie rozumiał dlaczego zachowuje się ta, a nie inaczej. Widział jak ucieka od niego wzrokiem, jak mówi krótkimi zdaniami, jak unika rozwijania tematu. A to mu się nie spodobało. Bo wbrew pozorom jemu ciężko było mówić o sobie- po prostu tego nie lubił, niezależnie od tego czy ktoś pytał o coś kłopotliwego czy też nie. Ale przed nią starał się otworzyć, by go poznała. By zobaczyła jaki jest, by nie widziała w nim tylko złośliwego, ponurego, szybko złoszczącego się faceta. Pamiętał jak z początku chciał uciąć odpowiedź na jej pytanie o Andrieja i jego żonę. Ale nie zrobił tego, bo przecież rozmawiał z Iyą, swoją kobietą! A ona czym mu się odwdzięczała..?
    Już miał sięgnąć dłonią do jej policzka, pogładzić go delikatnie i szepnąć, że teraz nie jest już sama. Ma jego, ale ona w tym samym momencie uciekła, tłumacząc, że idzie po coś do jedzenia. Teraz, serio? Zniszczyła ich moment, zniszczyła chwilę, którą razem zbudowali, a której Dymitr się obawiał - bo tak, bał się tego jak będą wyglądać ich wspólne momenty bez seksu. Bał się, że nie będą potrafili rozmawiać, że brak im będzie tematów, ale nie. A ona zwyczajnie uciekała. Zburzyła chwilę i jego dobry nastrój, który prysł wraz z otwieranymi drzwiami. Wtedy też nie tylko był na nią zły, a i zdziwiony jej zachowaniem, ale też uswiadomił sobie, że musi iść, wrócić do swojego życia poza ścianami jej mieszkanka.
    Dlatego ze swoją już typową mina, w której brak było ogników sprzed momentem, zaczął znów zbierać się do wyjścia. Odszukał porzuconą broń, koszulkę, a potem już tylko przystanął z nogi na nogę, by pożegnać się z Iyą. W pierwszym odruchu chciał po prostu wyjść nie oglądając się na nic, ale opanował swój kiepski nastrój, w który go Iya swoim zachowaniem wprowadziła. Przecież potem znowu by mu robiła wyrzuty, że zwiał! No i tym razem chyba miałaby racje.

    [fe.]

    OdpowiedzUsuń
  116. Właściwie to nie do końca było tak, że Dymitr był po prostu zły na Iyę, ot, tak jak wtedy, gdy przybył wczoraj na stację, a ta z niezrozumiałych dla niego powodów zaczęła go oskarżać o nie wiadomo co! Nie, to była inna forma gniewu, która swój początek miała w tym, że.. Dymkowi zrobiła się zwyczajnie przykro, gdy Iya nagle zwiała. Jemu zarzucała, że ucieka, a sama nie była lepsza. A gdy Dymitr uświadomił sobie jak dotknęło go zachowanie jego dziewczyny.. W normalnym odruchu poczuł złość, nie wycelowaną w nikogo konkretnie całkowicie - po części w siebie samego, ale też i Iyę, prawda. A za tym szła i kolejna sprawa, już tak dla niego typowa. Chęć ucieczki, wyrwania się od rzeczy, które wymagają od niego zbyt wiele emocji, wysiłku, zaangażowania. Stłumił jednak w sobie ten odruch, wiedząc, że przez kobietę nie zostanie to dobrze odebrane, nawet jeśli sama przed momentem zrobiła to samo, choć niewątpliwie z innych powodów niż on.
    Przystępował z nogi na nogę czekając aż Iya postanowi wrócić. Początkowo miał ochotę po prostu ją odszukać, pożegnać się i odejść, ale nie mógł tego zrobić, bo wtedy ktoś łatwo mógłby ich zauważyć i przysporzyć kłopotów, a przecież właśnie tego chcieli uniknąć. Więc cierpliwe czekał, a przynajmniej jak na niego, bo ostatecznie ograniczył się tylko do niespokojnego krążenia po jej niewielkim mieszkanku. Wbił w nią uważne spojrzenie, gdy wróciła. Bez mrugnięcia okiem wysłuchał tego co miała mu do powiedzenia, a potem westchnął cicho, równocześnie nieco łagodniejąc. Spiął się jednak znów, gdy usłyszał zarzuty, które mu postawiła. Że nie może wychodzić, gdy coś między nimi zgrzyta, bla bla bla. Wcale mu się to nie spodobało. Bo przecież nie twierdził, że to, że on wychodził właśnie w takich chwilach nie było błędem.. Tyle tylko, że on się nie potrafił do tego przyznać w przeciwieństwie do niej.
    Wziął głęboki wdech, by skupić się na tym co ma teraz odpowiedzieć. Nie chciał jeszcze bardziej spieprzyć sytuacji, którą Iya najwidoczniej chciała naprawić, chociaż może w nie do końca wymarzony mu sposób. Starała się jednak, a i on nie chciał pozostać jej dłużny w dążeniu do poprawy tej niespodziewanej sytuacji.
    - Więc dostaniesz tę chwilę oddechu. Bo to nie chodzi tylko o to, że wychodzę, gdy tylko między nami coś się psuje.. Nie, choć wiem, że to tak to właśnie wygląda i pewnie po części tak jest. Ale.. Iya, musze wracać do siebie. Już dawno powinienem to zrobić dobrze wiesz.. Chociaż gdybym tylko mógł zostałbym z Tobą dłużej, uwierz mi. - Powiedział starannie dobierając słowa, by czasem jakoś jej nie urazić. Naprawdę teraz chciał dobrze, zrozumiał o co jej chodzi. A tak mu się przynajmniej wydawało, ale.. obowiązku wzywały. Wcześniej jednak zauważył przygotowane przez nią śniadanie. Nie wątpił, że musiala się postarać by je zdobyć. Nie chciał sprawiać jej przykrości i wychodzić, nawet nie kosztując tego co przyniosła. Z drugiej jednak strony, nie chciał jej też objadać.. Choć nie mógł zaprzeczyć, że przecież i jego głód zdążył już dopaść, planował jednak kupić coś po drodze, na jakimś straganie. Teraz wiedział jednak, że musi zostać, niezależnie od wszystkiego, bo Iya zrozumie jego wyjście na opak, niezaleznie od intencji.
    Dlatego po kolejnym wdechu, po prostu chwycił ją za dłoń, a potem sam opadł na krzesło, a ją usadził sobie na kolanach. Przesunął czule dłonią po jej policzku, a potem odnalazł jej usta z delikatnym pocałunkiem.
    - Jedzenie wystygnie, hm..? - Mruknął, unosząc brwi do góry, z lekkim uśmieszkiem na wargach.

    [ nie wiem co to jest, nawet za bardzo nie wiem co pisała, ale mniejsza.. xd]

    OdpowiedzUsuń
  117. Naprawdę wolał się nie zagłębiać w większość kwestii, które Iya poruszyła. Słyszał w jej zdaniach, w jej głosie jakieś nieme prośby, wyznania, ale bał się, że jeśli poruszy którąś z nich znowu wszystko posypie się jak domek z kart. Miał więc nadzieje, że to co powiedział usatysfakcjonuje jego kobietę - wypowiedział to co najważniejsze mu się wydawało i liczył, że nie będzie miała do niego żalu. Naprawdę tylko starał się uniknąć kolejnych kłopotów, "kłótni". Bo i on nie chciał się z nią rozstawać, gdyby sytuacja między nimi nie była jasna, gdyby coś zgrzytało, choć pewnie jemu przyszłoby to łatwiej niż jej. Więc tak, robił to dla niej. Nie sądził jednak, że może to ją dotknąć. Starał się! Dlatego nie rozumiał dlaczego Iya unika patrzenia na niego, że błądzi wzrokiem po kąta.. To nie było miłe, zwłaszcza, że hej! Tym razem to ona nawaliła uciekając. Gdyby tego nie zrobiła wszystko byłoby w najlepszym porządku. Ale jasne, teraz liczyło się już tylko to, że to on chciał zwiać, a że ona chwilę temu to zrobiła to samo, już nie było ważne. Zły Dymitr, jak zawsze. Chyba powinien się przyzwyczaić.
    Wciąż jednak starał się być miłym facetem, więc nie zważając na to jak Iya unika patrzenia na niego, usadził ją sobie na kolanach, a potem pocałował. I dopiero, gdy wspomniał o jedzeniu, a tym samym zasugerował, że zostaje jeszcze na kilka chwil, zdał sobie sprawę, że Iya po prostu nie chciała się z nim żegnać! Nie mógł jej się dziwić, bo i on nie chciał jej tutaj samej zostawiać - z osobistych pragnień, ale także z obawy, że może znowu stać się jej tutaj krzywda. Nie mógł jednak ukryć, że.. trochę śpieszyło mu się na własną stacje. Obowiązki na niego czekały! Przyjemne obowiązku, na myśl o których od razu dostawał lekkiego dreszczyku. Widząc jednak jaką wielką przyjemność jej sprawił, widząc jak jej twarz rozjaśnia w końcu radosny uśmieszek.. Sam też odwzajemnił ten grymas, a następnie ochoczo przyjął jej niespodziewaną, namiętną pieszczotę. A potem, jak mu się wydawało, było już tylko lepiej - zjedli cudne śniadanie, w świetnych nastrojach, a z każdą chwilą moment rozstania zbliżał się coraz bardziej..
    I gdy już Dymitr otwierał usta, z niemymi przeprosinami w oczach, by powiedzieć, że teraz musi już naprawdę iść, Iya wydusiła z siebie swoje pytanie. W pierwszym odruchu nawet nie do końca załapał o co dokładnie pyta! Zmarszczył więc brwi i bez wahania miał przytaknąć, że tak będzie czekał aż odwiedzi ją na jego stacji.. Ale jej zachowanie powiedziało mu, że Iy wcale chyba nie chodziło o to. A przynajmniej nie dokładnie.. Spiął się więc cały, gdy dotarł do niego sens jej pytania, zduszonego głosu, niepewnego spojrzenia posyłanego z ukosa..
    Wahał się. Był mężczyzną przyzwyczajonym do rozkoszy. Iya dzisiaj mu jej odmówiła. I nie, żeby chciał ją zdradzić, tyle tylko, że.. ich uczucie dopiero powstawało, rozkwitało i nie było jeszcze to nic tak konkretnego by wyrazić to w słowach. Obawiał się więc, że któregoś dnia pokusa może zwyciężyć. Nie chciał tego, ale nie mógł też dać sobie ręki uciąć, że nie stanie się inaczej niż planował. Zdawał sobie też sprawę, że jego przedłużające się milczenie może zostać źle odebrane. Szok, szokiem, ale ileż można z niego wychodzić, prawda? Zagryzając wiec wnętrze policzka, otulił twarz Iy dłońmi, a potem odważył się spojrzeć jej prosto w oczy.
    - Chcę czekać.. - Odparł zgodnie z prawdą, choć bał się, że Iy to nie wystarczy. Pewnie oczekiwała, twarde, wyraźnej odpowiedzi "tak", ale było za wcześnie by takową odpowiedź mogła usłyszeć.

    OdpowiedzUsuń
  118. Zdawał sobie sprawę, że jego odpowiedź nie do końca usatysfakcjonowała Iyę. No bo jakiej kobiecie spodobałoby się to, że jej facet tylko chce czekać, ale nie obiecuje, że będzie? Jasne, to był dopiero początek ich związku, tak naprawdę dopiero się poznawali, ale jednak już mieli wobec siebie jakieś zobowiązania. I Dymitr naprawdę chciał się ich trzymać, dla niej, ale nie mógł tego obiecać. Był człowiekiem honoru, a znał siebie - znienawidziłby siebie, gdyby złamał dane słowo, a nie miał do siebie aż takiego zaufania. Jeszcze nie, bo jeszcze nigdy wcześniej w swoim już niemal trzydziestoletnim życiu nie był ograniczony w tych sprawach.. W ogóle w kontaktach międzyludzkich. Zadawał się z kim chciał, robił to co chciał, a teraz już nie miało być aż tak prosto. Zamierzał się pilnować i dochować wierności, bo nie wątpił, że Iya to właśnie zrobi. A przynajmniej taką miał nadzieje i właśnie takiej dziewczyny sprawiała wrażenie. Liczył, że się co do niej nie pomylił, przynajmniej nie w tej kwestii, bo już nieraz zaburzyła jego wizję jej osoby. Miał również nadzieje, że choć ewidentnie Iya nie jest zachwycona jego odpowiedzią, to jednak przede wszystkim doceniła jego szczerość, ale też i wzięła pod uwagę, że chce.. A to też powinno mieć znaczenie! Jasne, czasami chęci to za mało, ale Dymek po cichu liczył, że tym razem jednak będą one miały większe znaczenie.
    Westchnął cicho, nie do końca będąc pewnym za co mu Iya dziękuje. Nie dopytywał jednak, ale wątpił, by właśnie chodziło o jego szczere chęci czekania na nią. Chciał też by nie kazała mu zbyt długo czekać - im więcej będzie "wolny" tym pokusa będzie silniejsza czyż nie? A nie byli jeszcze na etapie związku, w którym Dymitr powinien nie widzieć świata poza właśnie kobietą, którą trzymał w swoich ramionach. Ten dzień pewnie miał kiedyś nadejść, tak jak ten, w którym Iya już nie będzie pytać o takie rzeczy, a po prostu mu ufać, że będzie jej wierny. Nie miał jednak już zbyt wiele czasu na rozmyślanie, czy dopowiedzenie czegokolwiek. Bo pierwsze usłyszał jak Iya go 'wygania', a potem zaczęła żegnać się z nim czułym pocałunkiem, który bez wahania odwzajemnił. Oplótł ją ciasno dłońmi, a potem przyciągnął do siebie z całej siły, oddając się tej pieszczocie, która dla niego w tym momencie mogłaby trwać.. wieczność. Jednak jedno z nich musiało w końcu to przerwać, bo przecież w ten sposób, Dymitr spędziłby tu kolejny dzień, ściągając na siebie jeszcze więcej kłopotów. Więc po jakimś czasie - dla niego zdecydowanie zbyt krótkim i mało zadowalającym - oderwał się od wciąż chętnych warg Iy. Pocałował je krótko jeszcze raz, a potem delikatnie zaczął wstawać, tym samym zmuszając kobietę, by zeszła z jego kolan.
    - Nie każ mi długo na siebie czekać. - Szepnął jej do ucha, chcąc ją tym samym zachęcić do jak najszybszych odwiedzić. A potem, by już nie kusić ani siebie, ani jej pocałował ją krótko w czoło, by następnie ostrożnie i dyskretnie opuścić jej wagon. Gdy upewnił się, że nikt niepożądany go nie widział, odetchnął głęboko i ruszył w stronę przejścia na swoją stacje z mieszanymi uczuciami i mętlikiem w głowie. Sam już nie wiedział czy bardziej cieszy się, że ma w swoim życiu Iyę, czy już za nią tęskni, czy po prostu to wszystko - związek i zobowiązania - go przerażają.

    [bez komentarza! już nie umiem pisać.]

    OdpowiedzUsuń
  119. Dymitr sam już nie wiedział, czy czas odkąd opuścił Pawielecką, a wraz z nią i Iyę, czas mu się ciągnął czy leciał jak z bicza strzelił. Z jednej strony brakowało mu Iy, chociaż sam tego jeszcze nie nazywał tęsknotą. Nie można powiedzieć, że mężczyzna nie znał tego uczucia - znał aż za dobrze, więc może dlatego nie określał tego co czuł właśnie tym mianem. Po prostu to nie były aż tak silne emocje, które powodowałyby rwanie w sercu, gdy wspominał czasy, gdy Ziemia należała do ludzi, nie do mutantów. Czasy, gdy miał rodzinę. Czasy, gdy był małym, pełnym energii i optymizmu chłopcem. Oczywiście nie mógł zaprzeczyć, że nie wspominał chwil spędzonych z Iyą, że nie chciałby jej znowu spotkać, pobyć z nią, pocałować.. Chciał tego, ale zwyczajnie znał ją jeszcze za krótko by wywoływała w nim aż tak wiele emocji i silnych pragnień. Ale zdecydowanie była na dobrej drodze, by go od siebie uzależnić. W końcu była pierwszą osobą poznaną w metrze, której mu brakowało! I o której myślałby codziennie, choć i na rozmyślania o niej nie miał aż tak wiele czasu - właściwie sam dla siebie nie miał ani chwili. Odkąd wrócił przygotowania na jego pierwsze wyjście na powierzchnię ruszyły pełną parą. Dni przepełnione miał treningami, oswajał się także ze swoim nowym cackiem jakim był automat z laserem, czy po prostu uczył się map, by w razie jakiś komplikacji nie zabłądzić na powierzchni i bezpiecznie dotrzeć na dół, do metra. Oczywiście na początku nie obyło się bez reprymendy za jego późniejszy powrót, ale to szybko poszło w zapomnienie, a Dymitr mógł wreszcie wziąć się do pracy.
    Nie każdy dzień był jednak aż tak kolorowy. Gdy pewnego wieczora wrócił wreszcie do swojego namiotu, a on nie marzył już o niczym innym jak sen, do jego "mieszkanka" wpadła Wita. Do tego pory miał przed oczyma obraz tej przerażonej kobiety, która chaotycznie próbowała mu wytłumaczyć, że jej synek zaginął. Andreja nie było, bo wybył do sąsiedniej stacji w sprawach służbowych i miała tylko jego. Oczywiście w poszukiwania zaangażowało się też kilka innych osób, ale to jednak on był dla niej najbliższy i najlepiej znał Małego. W końcu był dla niego dobrym wujkiem Dimką, czyż nie? Dlatego wraz z tą szokującą i zarazem przerażającą informacją Dymitra opuściła wszelka senność. Poszukiwania trwały niemal całą noc, ale chłopczyk wreszcie się odnalazł. Okazało się, że pognał za swoim tatą, który obiecał, że kiedyś zabierze go ze sobą w taką podróż. Nie miała to być ta wyprawa, ale Miron[nie wiem czy tego małego już jakoś nazywałam;p] nie mógł wysiedzieć na miejscu i sam postanowił, że dogoni ojca. Nie obeszło się bez awantury, pouczanek, którą głównie zafundował mu właśnie Dymitr. Wita, choć nakrzyczała także na synka, głównie cieszyła się, że odnalazł się cały i zdrowy. Dymek i tak był pełen podziwu, że na prawdziwy potok łez i upust emocji kobieta pozwoliła sobie dopiero, gdy ściskała już Małego w swoich matczynych ramionach.
    Od tego incydentu minął zaledwie dzień. Andrieja jeszcze nie było, a Miron co krok przepraszał mamę za wybryk. Wita zaś szczęśliwa, że odnalazła chłopca i wdzięczna za pomoc Dymitra co chwila dziękowała mu. Zrobiła to znów, gdy mężczyzna zlany potem wracał z treningu. Niespodziewanie zarzuciła mu ręce na szyję, a potem ze śmiechem znów zaczęła zasypywać go podziękowaniami i całusami w policzki. A na koniec, w swoim stylu, niemal zalotnie, szepnęła mu do ucha, że przygotowała jego ulubioną potrawę.
    - Nie musiałaś, to naprawdę nic takiego.. Ale wiesz, że nie potrafię odmówić! - Odparł także do jej ucha, bo Wita jakby nie mogła się od niego odkleić.

    [;\]

    OdpowiedzUsuń
  120. Nie mógł zaprzeczyć, że czasami martwił się o Iyę. Chodziło tutaj głównie o jej relacje z szefem. Przekonał się jak jej przełożony potrafi być brutalny i niejednokrotnie zamartwiał się czy aby czasem jego dziewczynie nie przytrafiło się nic złego. W takich chwilach nienawidził jeszcze szczerzej tego całego podziemia i ograniczonej możliwości kontaktowania się między stacjami. Owszem, powstawały pojedyncze połączenia telefoniczne, ale nawet jeśli takowe były raczej nie można było z nich skorzystać tylko po to, by sprawdzić czy z bliską osobą jest wszystko w porządku. Nie pomagało też, że nieobecność Iy się przedłużała. Dymek początkowo był przekonany, że tak naprawdę kobieta zaskoczy go i już po dwóch, trzech dniach zjawi się u niego. Ale nie. Dni przeciągały się, a jej jak nie było tak nie ma. Przed snem zawsze stawał mu jeden i ten sam obraz - pobitej Iy, jej rozciętej wargi, skulonej, utykającej sylwetki, zapłakane oczy.. W takich momentach jego wnętrzności skręcały się z wściekłości jaki jest w tym momencie bezsilny. Nie mógł pogodzić się z myślą, że w tym momencie może dziać jej się krzywda, a on jest tak daleko i nie może jej w żaden sposób pomóc! Równocześnie obiecywał sobie, że zemści się na Simonie - za wszystkie razy, gdy podniósł na Iyę rękę, ale także za to jak potraktował jego. Jeszcze nie zdążył przełknąć tego upokorzenia i z dnia na dzień miał coraz to lepsze pomysły jak wyrównać rachunki.. Chciał to zrobić jak najszybciej, ale wiedział, że im dłużej zwleka tym czujność przełożonego jego dziewczyny słabnie..
    Zastanawiał się również czy tym razem Iya będzie na tyle rozsądna i nie wybierze się ponownie na Dobrymińską sama. Niby ostatnim razem dotarła cała i zdrowa, ale nikt nie mógł obiecać, że tym razem będzie tak samo, że w ciemnym tunelu nie przyczai się i nie skrzywdzi jej jakiejś cholerstwo. Po prostu - bardzo nierozważne było chodzić ze stacji na stację samemu. Nawet kupcy zazwyczaj przemieszczali się grupkami, albo przynajmniej byli porządnie uzbrojeni. A ona!? Ona była zwyczajnie bezmyślna, ale w końcu obiecała mu, że tym razem postąpi roztropnie. A jemu nie zostało już nic jak jej zaufać - nie mógł jej przypilnować ani nic zaradzić w sprawie Simona, choć czasami miał ochotę rzucić wszystko i wybrać się do niej, na Pawielecką. Powstrzymywały go jednak obowiązku, bo.. Mimo wszystko wyjście na powierzchnie było jego największym marzeniem i nie mógł nawalić. Nie teraz, gdy był już o krok od spełnienia swojego długo wyczekiwanego snu! Dlatego tkwił tutaj, odliczał dni do wyjścia na Ziemię i liczył, że jego czarne myśli się nie sprawdzą.
    Nie sądził, że to właśnie dzisiejszego dnia przekona się, że Iya jest cała i zdrowa. Mimo swoich obaw nie wypatrywał jej codziennie, zwłaszcza, że już parę dni temu stracił nadzieje, że dziewczynie uda dotrzeć się przed jego wyjściem, a przedłużający się brak odzewu starał sobie zawsze tłumaczyć jej pracą i innymi obowiązkami, którymi odganiał wszelkie mroczne wizje. A jednak zjawiła się dzisiaj i oczywiście w najmniej odpowiednim momencie. Dymitr nie miał sobie nic do zarzucenia, ale zdawał sobie sprawę, że cała scenka, którą zastała Iya mogłaby dwuznaczna. On znał Witę, wiedział jak potrafi być impulsywna, jak popada w nastrojowe skrajności. Jeszcze wczoraj po odnalezieniu synka cały wieczór przepłakała, tak dzisiaj była pełna euforii. Tu coś nuciła, tu niemal tańczyła, a gdy on znajdował się w zasięgu jej wzroku był obsypywany podziękowaniami, dla niego jak najbardziej zbędnymi. Nigdy nie powiedziałby tego na głos ale byli dla niego jak rodzina, więc dla niego oczywiste było, że bez jakichkolwiek skrzywień spędził pół nocy po ciężkim dniu, byleby odnaleźć małego brzdąca. Zaginięcia dzieci w końcu są zawsze najniebezpieczniejsze! Teraz jednak nie miał pojęcia jak wytłumaczy to Iy. Uniósł nieco wzrok i zobaczył jak zamaszyście obraca się na pięcie i zwyczajnie oddala.

    OdpowiedzUsuń
  121. W pierwszej sekundzie nawet jej nie poznał w tej zielonej sukience! Ale już w następnej odsuwał od siebie Witę, mrucząc niewyraźnie, by zajęła się synkiem, a sam rzucił się biegiem z a oddalającą się sylwetką.
    - Iya! Stój! - Krzyknął, by zaraz wbiec tuż przed nią i uniemożliwić jej jakąkolwiek drogę ucieczki. Chciał powiedzieć, że to wszystko jest "nie tak jak myśli", ale to.. zawsze jakoś tak źle brzmiało. Typowy wykręt kogoś kto ma coś na sumieniu. - Gdzie uciekasz? Zaczekaj. - Mruknął, próbując spojrzeć w jej oczy. Równocześnie zauważył, że dzisiaj wygląda jakoś inaczej - w pierwszym odruchu skontrolował czy na twarzy nie ma nowych śladów po uderzeniach, a gdy niczego nie dostrzegł nieco odetchnął. Wiedział jednak, że jej inny wizerunek nie wiąże się tylko z brakiem fioletowej plamy pod okiem, ale póki co miał nie mógł się na tym skupić. Musiał jej wszystko wyjaśnić.
    - Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele..

    OdpowiedzUsuń
  122. Rzeczywiście nie można było ukryć, że Wita należała do urodziwych kobiet. Jednak Dymitr raczej nigdy nie patrzył na nią w ten sposób, a przynajmniej do chwili, gdy nie dowiedział się, że jest ona żoną Andrieja. Była dla niego skreślona, ale też i poza zasięgiem, i wcale nie chodziło o to, że była mężatką. Nie, to nie stanowiło żadnego problemu - a chodziło o to czyją ukochaną była. Andrieja, faceta, którego Dymek traktował jak brata, a więc i Wita była dla niego jak rodzina. Dlatego o kogo jak o kogo, ale o tę jedyną kobietę Iya mogła być jak najbardziej spokojna. Zdawał sobie jednak sprawę, że jego dziewczyna nie miała o tym pojęcia - nie wiedziała kim owa kobieta jest, a i jej zachowanie było może nawet dość nietypowe, choć Dymitr już przywykł do tego, że w naturze Wity jest nawet nieświadome flirtowanie z osobami płci przeciwnej. Dziwił się tylko Andriejowi, że nie jest o to zazdrosny.. A raczej, podziwiał go, że ma do swojej żony aż takie zaufanie! Ale cóż, nie zawsze miał już takie zaufanie do innych facetów.. Ale jemu, Dymitrowi, ufał.
    Dlatego wiedział, że musi Iy jak najszybciej powiedzieć kim jest kobieta, która jeszcze chwilę temu wisiała uwieszona na jego szyi. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że nie spodobał mu się fakt, że Iya znów postępowała jak zwykle - założyła coś z góry i nawet nie zamierzała go wysłuchać. Dziwił go jednak jej stoicki spokój. Spodziewał się raczej, że będzie się złościć, chociaż rzeczywiście ostatnim razem wcale nie obiecywał, że dotrzyma wierności, a że tylko chce jej dotrzymać, więc może uważała, że nie może tego robić? Jej oczy jednak jasno mu powiedziały jak bardzo dotknęło ją to co zobaczyła, ale też jak wiele sobie do tego dopowiedziała choć sama mówiła inaczej. Ale najgorszy był ten niepokojący błysk w jej oku.. Jakby gdzieś w głębi siebie po prostu spodziewała się, że tak to właśnie się skończy, że on prześpi się z inną.. i tyle. Może po prostu nie spodziewała się, że go na tym złapie.. ALE ZARAZ! Przecież ona na niczym go nie złapała!, upomniał się natychmiast, przypominając sobie samemu, że nie ma sobie nic do zarzucenia, bo już przez moment się zapomniał i zaczął czuć wyrzuty sumienia jakby rzeczywiście zrobił coś złego. A wcale tak nie było! Nie, nie, nie! Po prostu tylko żałował, że musiała przyjść właśnie w tej chwili. Nie chciał zaczynać ich długo wyczekiwanego spotkania od jakiś nieporozumień czy tym bardziej kłótni. Nie.. Miało być miło, wspaniale, radośnie!
    - Przestań. - Mruknął łagodnie, nie pozwalając oddalić jej się zbyt daleko. Po prostu, gdy go mijała złapał ją za nadgarstek, a potem przytrzymał, by nie uciekła mu gdzieś dalej. Nie miał ochoty za nią latać po całym metrze i tracić czas, który mogą spędzić razem, prawda?
    - Daj spokój Iya.. Chyba nie jesteś o nią zazdrosna? - Rzucił lekkim tonem, nie mogąc powstrzymać uśmieszku choć chyba nie był on zbytnio na miejscu. Może tego po sobie nie pokazywała, ale musiała kryć się pod jej zachowaniem także zazdrość! Zresztą, jej zachowanie w ogóle było jakieś.. nietypowe, a wręcz absurdalne. "Wrócę później"?! Co to miało znaczyć? Co, gdyby złapała go w łóżku z inną, powiedziałaby to samo i co? Potem udawała, że nic nie widziała? Naprawdę kobiety bywały takie pokrętne! Właściwie już sam nie wiedział, czy Iya w głębi siebie się na niego złości czy może rzeczywiście jest jej to aż tak obojętne? A może.. sama miała coś na sumieniu? A ta ostatnia myśl nagle.. zgasiła go. Zawadiacki uśmieszek zniknął z jego ust, a on sam puścił jej nadgarstek i zmrużył nieznacznie oczy, przyglądając jej się baczenie.
    - To była właśnie Wita. Żona Andrieja i tylko dziękowała mi za pomoc w odnalezieniu synka.. O ile Cię to w ogóle interesuje. - Mruknął dziwnie sucho, krzyżując ręce na torsie.

    OdpowiedzUsuń
  123. Wszystko byłoby dobrze, gdyby Iya zareagowała tak jak typowa kobieta w takich momentach - albo zwyczajnie się złościła i robiła mu wyrzuty, albo strzeliła przysłowiowego "focha". Ona jednak nie postąpiła w żaden z tych dwóch sposobów. Była opanowana, wręcz momentami wydawała się być obojętna na scenkę, którą zastała. Bo.. jaka normalna osoba reaguje mówiąc, że po prostu przyjdzie potem i sugeruje, że będzie udawać, że nic nie widziała? Żadna. A przynajmniej żadna, której zależy. Dymitr zwyczajnie poczuł się zagubiony, bo nie spodziewał się po niej czegoś takiego. No chyba, że było to kolejne, typowe kobiece zagranie, które miało w nim wywołać wyrzuty sumienia, albo udowodnić, że wcale nie zabolało, a w rzeczywistości było odwrotnie. Po chwili namysłu doszedł, że najbardziej realna wydaje się być właśnie ta druga opcja, bo to ona była formą obrony. Najprościej jest udawać, że coś nas nie dotknęło, czyż nie? A przecież idealnie pamiętał co dostrzegł w jej oczach w chwili, gdy wreszcie udało mu się podłapać jej spojrzenie. Te ciemne węgliki nie mogły kłamać - mówiły wszystko co ich właścicielka starała się przed nim ukryć.
    Problem jednak polegał na tym, że Dymitr nie należał do osób, które potrafiły się odnaleźć w takiej sytuacji. Nie potrafił naprawiać tego co spieprzył w relacjach z inną osobą, bo właściwie nie miał ku temu większych okazji. Wiedział jednak, że zgrzyty między nimi były wynikiem jego działań. Może nie było jego winą, że Iya zastała go własnie w takich dwuznacznym momencie z inną, ale to jak się potem zachował jak najbardziej. Nie potrzebnie od razu wysunął wniosek, że Iya może mieć cos na sumieniu. Sam zarzucał jej, że dopowiada sobie zbyt wiele, a teraz też i on to robił.
    To wszystko jednak nie zmieniało faktu, że Dymek stracił dobry nastrój. Jeszcze przed momentem zmęczony, ale pozytywnie naładowany wracał z treningu, tak teraz.. czuł się kompletnie wypompowany. A przecież powinien się cieszyć, bo odwiedziła go Iya, jego dziewczyna! Nie wiedzieć dlaczego nie potrafił się do tego zmusić, a przecież całkiem inaczej wyobrażał sobie ich spotkanie, zapewne jak i ona. W tym momencie jednak już nic nie mógł poradzić, że Wicie zachciało się mu znowu dziękować właśnie w tym przeklętym momencie. Mógł już tylko starać się naprawić to co się jeszcze da.. Ale szczerze? Jakoś nagle nie miał na to kompletnie sił. Czuł się zwyczajnie wyczerpany i zaczynał mieć już wszystkiego dość. Głębokim wdechem opanował jednak swój podły nastrój, a potem znów sięgnął do nadgarstka kobiety, tym razem po to by ją do siebie przyciągnąć, a nie zatrzymać by mu gdzieś nie uciekła.
    - Ładnie wyglądasz. - Wymruczał dość miękko, a potem zwyczajnie objął ją, na moment wtulając nos w jej włosy. Po chwili odsunął ją od siebie, cmoknął w nos, by następnie już bez słowa pociągnąć w stronę swojego namiotu. Chciał się dowiedzieć czy nie działa jej się krzywda przez ostatnie dni, czy była ostrożna i nie podróżowała na stację sama. Ale nie chciał robić tego na zewnątrz.. Będą mieć na to czas za moment.
    Uchylił jej wejścia do swojego namiotu, a potem wszedł zaraz za nią. Właściwie obiecywał sobie, że ogarnie swoje prowizorycznie mieszkanko, ale.. jakoś zabrakło mu na to czasu. Łóżko wciąż stało w tym samym kącie, pudełka nadal były nie rozpakowane, ale był sobie wdzięczny, że przynajmniej pozbył się sterty bezużytecznych ubrań oraz uprał te brudne, które teraz spoczywały, nieco chaotycznie poskładane na czymś co przypominało niewielką szafkę, obok której nie brakowało także całego zapasu broni.
    - Cóż, może nie jest to kolorowe mieszkanko, ale.. tak żyję. - Mruknął, sam nie wiedząc za bardzo co powiedzieć, bo wiedział, że jego lokum nie zachwyca. Było tu dość sporo przestrzeni, miał nawet niewielki stolik i dwa krzesła, ale.. jemu naprawdę nie było więcej do szczęścia potrzebne, zwłaszcza, że nie wiedział ile jeszcze zabawi na tej stacji.
    Przestąpił z nogi na nogę drapiąc się jakby lekko zakłopotany w tył głowy.

    OdpowiedzUsuń
  124. Do tej pory nigdy nie przejmował się tym co sobie kto pomyśli na jego temat, gdy zobaczy jego prowizoryczne mieszkanko. W końcu ludzie przychodzili tu do niego, a nie by oceniać wnętrze jego namiotu, czyż nie? Z Iyą niby też było podobnie, ale jednak znaczyła dla niego już coś więcej niż przeciętna osoba, która przychodziła do niego to w prywatnych, to służbowych sprawach. To była jego dziewczyna, a więc mimo wszystko, mimo swojego lekkiego podejścia do życia i nie przejmowania się opinią innych.. Chciał zrobić na niej dobre wrażenie! Zdał sobie jednak sprawę, że chyba jednak nie wypadł zbyt pozytywnie, gdy dostrzegł jak spogląda choćby na jego broń, z którą on sam obchodził się niemal z jak dzieckiem. Ten odruch jednak mógł jeszcze zrozumieć, bo Iya była w końcu kruchą, delikatną kobietą, która na co dzień nie miała do czynienie z takich rzeczami, no ale to rozbawienie na jej twarzy to już było lekkie przegięcie! Hej, no co ją takiego śmieszyło?! To, że nie jest idealnym panem domu? Że właściwie jego namiot świeci pustkami? A może niechlujnie poskładane ubrania? Czy zwyczajnie jego skrępowanie?
    I już omal nie popadł w jeszcze bardziej posępny humor, gdy Iya nagle zwyczajnie, lekko i swobodnie wspięła się na palce i obdarzyła jego usta czułą, namiętną pieszczotą. Oboje dobrze wiedzieli, że właściwie od tego powinni zacząć. Że tak powinno się rozpocząć ich spotkanie - od ciepłego i zachłannego pocałunku, który miał wyrażać ich tęsknotę oraz radość, że już są ze sobą razem. Dlatego Dymitr bez wahania ciasno oplótł Iyę ramionami w pasie i jeszcze mocniej pogłębił pieszczotę. Gdy wreszcie się od siebie oderwali, westchnął ciężko, odgarniając jeden, niesforny kosmyk jej włosów za ucho.
    - Teraz już tak. - Wymruczał tylko z zaczepnym uśmieszkiem na ustach. Może był i zmęczony po treningu, ale teraz to już nie miało większego znaczenia, w końcu między nimi znowu zaczynało wracać wszystko do normy, więc nie zamierzał rzucić się na łóżko i po prostu zasnąć. Co to, to nie. Nie teraz, nie w tym momencie. Przecież miał co innego do roboty, czyż nie!?
    Wpił się znowu w usta Iy, wplątując palce w jej włosy, znów zaborczo przyciągając do siebie. Nagle największą ochotę miał na to, by zwyczajnie popchnąć ją na łóżko i oddać się rozkoszy, ale powstrzymał się. Przecież dopiero przyszła, a on chciał jeszcze zapytać o coś ważnego! Dlatego stłumił odruch, odepchnął żądze, zamkną wszystkie niecenzuralne myśli w małym pudełeczku, a potem wreszcie oderwał od niej i jedynie usiadł z nią na jednym krześle, ją oczywiście sadzając na swoich kolanach. Dłonie zatrzymał w neutralnym miejscu jak jej talia, a potem wbił w nią poważne spojrzenie.
    - A u Ciebie wszystko w porządku..? Nie działa Ci się krzywda..? Byłas ostrożna? - Spytał, bo choć dokonał już względnych oględzin, nie mógł mieć pewności, że jednak pod sukienką nie skrywa jakiś świeżych siniaków, choćby na brzuchu, prawda? No i chciał być pewien, że tym razem była roztropna i nie przywędrowała tutaj sama!

    OdpowiedzUsuń
  125. Nie mógł nie przyglądać jej się uważnie, gdy Iya odpowiadała na jego pytania. Nie znał jej jeszcze na tyle by wyłapać każde kłamstewko, ale nie spuszczał z niej oka, wierząc, że nawet jeśli to instynktownie wyczuje, że coś nie gra, że jednak działa jej się krzywda. Dziewczyna nie dała mu ostatecznie żadnego powodu by miał się martwić - nie zauważył nic niepokojącego w jej oczach, gdy mówiła. Tak samo nie uciekała wzrokiem w bok, ani nie jąkała się czy też nie mieszała w zeznaniach, więc wszystko wskazywało na to, że jest z nim szczera. Była spokojna, nie zdawała się nic skrywać byleby tylko on już się nie złościł. A to go ucieszyło. Dlatego uśmiechnął się z ulgą, choć nie mógł nie zauważyć, że na sam dźwięk imienia jej przełożonego krew na moment uderzyła mu do głowy, a szczęki mimowolnie zacisnęły się na moment, podobnie jak dłonie w pięści. Szybko opanował się, nie chcąc psuć dopiero co naprawionego nastroju. Dlatego też oczywiście powstrzymał wszelkie kąśliwe uwagi na temat rzekomych wyrzutów sumienia Simon, wiedząc, że większość z nich mogłaby być nie na miejscu, a nawet urazić samą Iyę. Więc ugryzł się w język i jedynie przytaknął względnie uspokojony. Chociaż miał zamiar jeszcze skontrolować cały stan jej ciała.. Ale wiedział, że do tego będzie miał okazję za niedługo. Przynajmniej miał taką nadzieje, że Iya dłużej juz nie będzie kazała mu pościć! Bo hej, ileż można?!
    Jak zwykle wszelkie pytania dotyczące jego nowej pracy wprawiały go w dobry nastrój. Dlatego z zadowolonym uśmieszkiem spojrzał na Iyę, gdy zasypała go tymi trzema znakami zapytania, pytając jednak o wszystko co najważniejsze oraz dając możliwość rozwinięcia tematu. On jednak nie tak szybko odpowiedział - z figlarnym grymasem na twarzy znowu na moment odnalazł jej wargi, tym razem jednak z krótką, dość miękką pieszczotą, z którą zsunął się na jej szyję i przez obojczyk zawędrował aż do ramienia. Tam zakończył swoją krótką wędrówkę i jeszcze na moment odganiając mgłę pożądania skupił spojrzenie na czarnych tunelikach w oczach Iy.
    - Treningi świetnie. Właściwie zajmując mi większość czasu. Właściwie cały mój czas. - Odparł na pierwsze pytanie, a choć wynikało z tego, że nie miał choć chwili dla siebie przez ostatnie dni.. Cóż, nie wydawało mu się to przeszkadzać i tak też właśnie było. I właściwie krył się też pod tym jeszcze jeden pozytyw, który miał dość duże znaczenie dla ich relacji - zajęty przygotowaniami, które pochłonęły cały jego czas, nie miał nawet kiedy rozglądać się za kimś na jedną noc. Więc nie wątpił, że ta odpowiedź uspokoi wszelkie obawy Iy.. a przynajmniej miał taką nadzieje, że wywnioskuje też po tym, że dotrzymał tego swojego "chcę".
    - Wychodzę już za niecały tydzień. Prawdopodobnie trzeba będzie uzupełnić zapasy broni, nabojów, ale też i szpitalny prowiant. - Dodał jeszcze, a choć mimo wszystko ostatnim razem, gdy mówił o swojej pracy był bardziej wygadany, teraz nie brakowało mu jeszcze większej ilości podekscytowanych iskierek w oczach, z którymi znów odnalazł usta Iy, tym razem już wyraźnie dając jej do zrozumienia na co ma teraz ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  126. Dymitrowi jakoś nie przyszło do głowy, że jego słowa mogą znowu zostać odebrane przez Iyę na opak. Nawet nie pomyślał, że kobiecie mogło przemknąć przez myśl, że skoro był taki zapracowany to seks z nieznajomą był dla niego jedyną rozrywką wieczorami. Nie, wręcz przeciwnie - zazwyczaj wracał padnięty tak, że nie miał siły poruszać nogami, bo ćwiczenia przed wyjściem na powierzchnię były wyjątkowo intensywne. Nie maił też czasu sypiać zbyt wiele dlatego też i szybko nużyło go uczenie się całego rozkładu miasta. Jasne, niezwykle go to interesowało i początkowo pochłaniał mapy, ale przesiadywanie nad jednym i tym samym co wieczór potrafiło ostatecznie znudzić i tym samym sprawić, że sam nigdy nie wiedział kiedy zamykały mu się powieki, a on odpływał w sen. Gdyby wziął pod uwagę co może przyjść Iy do głowy, pewnie wyszeptałby jej do ucha, że czekał na nią - zarówno w podtekście seksualnym, ale również ogólny - tj nie mógł się doczekać aż go odwiedzi. Teraz jednak nie czuł już takiej potrzeby. Zresztą.. sądził, że jego wygłodniały wzrok, niespokojne ręce mówiły same za siebie. Choć z drugiej strony, trudno nie było pożerać Iy wzrokiem, gdy tak kusząco poruszała biodrami, gdy posyłała mu to zalotne, zachęcające spojrzenie, a chwilę później prezentowała mu się w całej okazałości.
    Nie wstawał. Obserwował ją uważnie, śledził każdy ruch, a oczy z każdą sekundą płonęły mu coraz bardziej. Nigdy nie miał nic przeciwko zdzieraniu ubrań z kobiecego ciała - dopieranie się do nich w taki sposób dodatkowo go kręciło, ale nie miał też nic przeciwko, gdy płeć piękna ułatwiała mu zdanie, zwłaszcza w taki sposób w jaki zrobiła to Iya. Jak mógłby narzekać?! Zwłaszcza, że przynajmniej potem nie będzie musiał słuchać marudzenia, że gdzieś tam przypadkiem jeszcze zniszczył jej sukienkę. Zbyt dobrze pamiętał jak jednego razu musiał jednej damie użyć swojego podkoszulka, bo zbyt agresywnie rozprawił się z jej bluzką i nie miała w co się ubrać.
    Z zadowolonym uśmieszkiem wreszcie podniósł się z krzesła, ledwo powstrzymując się, by biegiem nie pokonać tego krótkiego odcinka. Ale nie.. Nie śpieszył się. Powoli podążał w stronę łóżka, nie przestając taksować pożądliwym wzrokiem nagiego ciała Iy. Równocześnie także zaczął rozprawiać się z rozporkiem własnych spodni, gdy dostrzegł ślad, który normalnie rozwścieczyłby go - niemal świeży siniak na biodrze. Teraz jednak, zbyt opętany pożądaniem wmówił samemu sobie, że kobieta pewnie sama go sobie nabiła, sama przez przypadek wpadając na stół lub coś podobnego. Potem nie miał tak tego zostawić, ale teraz..? Teraz był zwykłym egoistą, potrzebował dać upust swoim potrzebom i pragnieniom, a zbyt dobrze zdawał sobie sprawę, że poruszenie tego tematu w tym momencie zepsuje cały nastrój. Poza tym.. ona zapewne też nie chciała teraz o tym rozmawiać, więc w czym problem?!
    I z tą myślą, z tym samym zawadiackim uśmieszkiem zawisł nad nią, by zaraz przylgnąć do jej warg, a dłoniom pozwalając robić wszystko na co miały tylko ochotę i czego tylko potrzebowały by dopieścić zarówno ją i jak ich właścicielowi sprawić przyjemność.
    Zatracił się w doznaniach. Zatracił się w jej oczach, w jej przyspieszonym oddechu. Zatracił się we własnej rozkoszy, jak i tej wspólnej, gdy razem osiągali szczyt najwyższej ekstazy. Więc nie miał pojęcia ile trwał ten maraton, ale gdy wreszcie oboje opadli zdyszani i spoceni na pościel czuł każdy mięsień w swoim ciele - miał wrażenie, że nawet nadwyrężył nieco rękę, która już wcześniej na treningu dawała o sobie znać. Ale to wszystko było teraz nieważne. Wciąż delektował się dopiero co przeżytym uniesieniem z nosem wtulonym we włosy Iy.

    OdpowiedzUsuń
  127. Dymitr również miał ochotę na więcej. Sęk tkwił jednak w tym, że póki co był.. zwyczajnie wykończony, a jego pierwszy, zwierzęcy głód został już zaspokojony. Dlatego nie mógł nic poradzić na to, że wraz z uspokajającym się rytmem serca, rosła także senność. Ostatnio sypiał niewiele, dużo trenował, ćwiczył, a teraz gdy wreszcie jego ciało miało okazje zaznać rozkoszy i rozluźnić się w ulubiony sposób, wiele mu nie było trzeba by Morfeusz zagarnął go do siebie na kilka godzin. Póki jednak miał jeszcze odrobinę sił, walczył z opadającymi powiekami, bo mimo wszystko nie chciał odpływać już teraz, bo przecież Iya dopiero co się u niego zjawiła. Kto wie, może liczył na powtórkę, może chciała coś zjeść, albo zwyczajnie porozmawiać? Cóż, to wszystko miał jej dać, ale.. potem. Gdy już nie będzie taki zmęczony ani senny.
    Zaśmiał się chropowato słysząc jej słowa. Nie miał wątpliwości, że zasłużył sobie na ten niewinny komplemencik - wiedział, że jest świetny w tym co robi. Zwłaszcza w tym. Nie mógł jednak ukryć, że i Iya się spisała, szczególnie, że tak naprawdę dopiero zaczynała swoją przygodę ze seksem i ze wszystkim co z tym związane, a już potrafiła być niezwykłą kochanką, a zarazem pojętną uczennicą. Nie mógł więc narzekać, że tylko on się starał, że tylko on dawał z siebie wszystko i dbał o ich wspólną rozkosz. Nie, ona nie zostawała mu dłużna w pieszczotach, nie szczędziła mu uwagi, nie zaniedbała go, a wręcz przeciwnie. I był jej za to wdzięczny, naprawdę. Dlatego chwilę później cmoknął czubek jej głowy, a potem odnalazł wargi z krótkim, czułym pocałunkiem, który jak zwykle miał być wyrazem jego podziękowań, ale także niemą pochwałą. Spisała się.
    - Ty też byłaś niesamowita. - Wymruczał w jej usta, a potem z cichym westchnieniem znów pozwolił ociężałej głowie opaść swobodnie na poduszkę. Równocześnie przyciągnął ją bliżej do siebie, tłumiąc ziewnięcie. Jego dłoń, coraz leniwiej gładziła jej gładkie, zgrabne udo, a przed oczami zasnuwała się ta słodka, senna mgiełka, która ostatecznie sprawiła, że jego powieki zamknęły się, oddech wyrównał, a uścisk, którym trzymał ją przy sobie nieco zelżał. Ale nim całkowicie odpłynął w nicość coś tłukło się w jego głowie, coś co widział, a co jednak zbagatelizował zbyt opętany pożądaniem. Coś o co powinien zapytać, coś co powinno go zmartwić.
    To niewyraźne wspomnienie, ta dręcząca myśl nie dawała mu spokoju nawet we śnie. Niby spał mocno i twardo, niby nie śniło mu się nic specjalnego, a jednak ta nieznośna nutka czaiła się wszędzie. Nawet, gdy już obudził się, czuł, że o czymś zapomniał, że coś pominął, a właściwie nie powinien. Ale wtedy był zbyt wielkim egoistą - po prostu pragnął zaspokoić swoje potrzeby, odwlekając w czasie nawet te istotne sprawy. I dopiero wtedy sobie to przypomniał - świeże siniaki, które zdobiły jej ciało, a które on w szale żądzy zignorował, które dotykał, całował i nie zwracał na nie uwagi. A teraz wiedział, że musi o to zapytać.
    Obrócił się na plecy, świadomy, że nie spał zbyt długo. Nigdy nie potrzebował wiele czasu by zregenerować siły, byleby spał tak jak teraz twardo i spokojnie, bez żadnych zbędnych przerywników. I tak właśnie było, nawet pomimo tego dręczącego go uczucia. Uniósł się do siadu, a potem spojrzał na zwinięte obok niego ciałko. Pochylił się by musnąć ustami jej nagie ramie, zastanawiając się czy zbudzi ją, gdy będzie wstawał.

    [tak, wiem, że krótkie ;\ i nie wiem co to jest;x]

    OdpowiedzUsuń
  128. Cóż, do wstawania nie zmusiło go nic specjalnego - ot zwykłe ludzie potrzeby jak chociażby chęć zaspokojenia pragnienia. Nie chciał jednak zrywać się zbyt szybko w obawie, że zbudzi Iyę, a pomimo szczerych chęci by kobieta jeszcze sobie pospała, ona jednak zbudziła się, o ile można było nazwać przebudzeniem to jej niewyraźne mamrotanie pod nosem. Odłożył więc takie przyziemne sprawy jak uzupełnianie płynów na potem, bo nie mógł ukryć, że to, że Iy jednak wróciła świadomość była mu na rękę zważywszy, że miał do niej pytania o siniaki, które teraz dostrzegł również na jej boku i plecach. A to wcale mu się nie spodobało, bo czuł się zwyczajnie oszukany. Podobno nie działa się jej krzywda, więc skąd te ślady?! Przez moment myślał nawet, że podczas jego brutalnych pieszczot mógł doprowadzić jej ciało do takiego stanu, ale.. siniaki nie były świeże. Miały już przynajmniej dwa dni, bo były zbyt wyraźne, zbyt sine. Więc jasne było, że zostały "stworzone" przez kogoś innego. A właściwie jasne było przez kogo..
    Na moment krew w nim zawrzała, jednak stłumił w sobie złość. Widząc jak kobieta rozczulająco broni się przed otworzeniem oczu nie mógł jej rozbudzić do końca. Postanowił odłożyć swoje pytanie na potem, a teraz znów ułożyć się obok niej, by dalej mogła spokojnie sobie spać. Ale nim zdążył chociaż drgnąć niespodziewanie, Iya otworzyła szeroko oczy, a chwilę potem błyskawicznie zaczęła zbierać się do wyjścia. A on? On ledwo rozumiał co się dzieje! Jeszcze przed momentem miał przy sobie słodką Iyę, której było niezwykle wygodnie w jego łóżku wraz z nim, a w następnej chwili kobieta w popłochu zbierała się do wyjścia! Nie rozumiał tego, zwyczajnie nie rozumiał, bo był pewien, że dziewczyna zostanie u niego na noc. Wydawało mu się oczywiste, że skoro odwiedza jego to i u niego się zatrzyma. Tutaj nie musieli być aż tak ostrożni jak u niej na stacji - jasne, pewnie i tutaj znalazłby się ktoś życzliwy, kto doniósłby na Iyę do przełożonego, ale jednak na Dobrymińskiej mogli pozwolić sobie na więcej swobody. Poza tym, gdzie indziej Iya miała zamiar się zatrzymać?!Chciał więc coś powiedzieć, zapytać dokąd aż tak się śpieszy, skąd ta panika.. Ale nie dała dojść mu do głosu. Już kilka sekund później był sam w namiocie, a po brunetce został jedynie ulotny zapach i skołtuniona kołdra.
    Wiąż próbując zrozumieć co tu się własnie wydarzyło, Dymitr nasunął na biodra bokserki, a wraz z nimi spodnie. Przetarł dłońmi twarz, zastanawiając się czy aby czasem sobie tego wszystkiego nie wyobraził. Ale nie. Był pewien, że jeszcze nie tak dawno Iya była tu naprawdę, że kilka godzin temu wiła się pod jego dotykiem, ale gdzie zniknęła? Na to nie znał odpowiedzi. Więc był na nią zły. Zły, że uciekła bez słowa wyjaśnienia. Czego się bała? Że ktoś ich przyłapie? Że Simon się dowie? Że on zapyta o siniaki? A może chodziło o jeszcze coś innego - może chciała mu udowodnić jak to jest, gdy ktoś ucieka zaraz po seksie? Jeśli tak.. cóż, to nie było fair. Zwłaszcza, że od czasu, gdy on zmył się bez pożegnania ich relacje zmieniły się o trzysta osiemdziesiąt stopni! Poza tym, to chyba nie było w jej stylu.. Zresztą on już nic nie wiedział. I właściwie nie miał ochoty się tym zadręczać. Skoro tak miała ochotę z nim pogrywać to okej. Nie pozostanie jej dłużny.
    Ze złością kopnął stołek, który z głośnym hukiem opadł na podłogę. Sam Dymitr wyszedł z namiotu klnąc cicho pod nosem - rozejrzał się na boki, jakby w nadziei, że jeszcze dostrzeże gdzieś oddalającą się postać w zielonej sukience, a potem kręcąc nieznacznie głową ruszył w stronę zbiorników z wodą. Zastanawiał się równocześnie czy dać Iy szansę na jakiekolwiek wytłumaczenia. Może i mówiła coś o rozmowie jutro, ale.. Nie wiedział czy będzie miał na to jeszcze ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  129. Dymitr nie miał pojęcia co ze sobą począć. Te kilka godzin snu, których zaznał tuż po seksie zdążyły na tyle zregenerować mu siły, że nie było szans aby teraz zasnął. Zwłaszcza, że w jego namiocie ciągle unosił się zapach Iy, a w łóżku dało wyczuć się jej obecność. Nie mógł więc po prostu wrócić i rzucić się na materac, i znów odpłynąć w nicość. Postanowił więc, że czas najwyższy wziąć prysznic. Brał go zawsze po treningu, ale dzisiaj czekała na niego miła niespodzianka o imieniu Iya, więc ta sprawa zeszła na dalszy tor, zwłaszcza, że chwilę później znów był zlany potem niczym o intensywnych ćwiczeniach. Teraz było już późno, nikt nie plątał się po stacji, a więc i do wody miał bezpośredni dostęp, choć zdawał sobie sprawę, że o tej porze o ciepłej wodzie może zapomnieć, ale w tym momencie niespecjalnie mu to przeszkadzało. Zimny strumień mu nie zaszkodzi, byleby tylko strażnicy nie wyrzucili go i nie kazali wracać do namiotu. W końcu była już noc, a metro rządziło się swoimi prawami. Nikt jednak nie zakłócał jego spokoju, a to rzecz jasna było mu jak najbardziej na rękę, zwłaszcza, że własnie pod silnym strumieniem wody zawsze myślało mu się najlepiej, a raczej.. Wyłączało na świat, na wszystko co się w okół dzieje. Tu nie było problemów, dusznego, podziemnego świata. Był tylko on, rozluźniające się mięśnie i szum wody..
    To jednak nie mogło trwać wiecznie. Zwłaszcza, że woda była tu czymś co trzeba było szanować i używać z rozsądkiem.. Jak wszystko zresztą. Dlatego, choć z niechęcią, po chwili wyłączył kurek z wodą, namydlił się, a potem już tylko szybko spłukał niewielką ilość mydełka ze swojego ciała, by następnie osuszyć ręcznikiem swoje ciało. Na koniec przewiesił go przez ramię i z niedopiętymi do końca paskiem przy spodniach ruszył z powrotem do siebie. Jedynym źródłem światła w tym momencie w jego mieszkanku były przygaszone na zewnątrz lampy, których światło wdzierało się jednie przez uchylone, szmaciane drzwi namiotu. A gdy te zostały zamknięte, wewnątrz zapanował mrok. Dymitr jednak nie kłopotał się z zapaleniem lampki. Po prostu po ciemku poprawił pościel starając się nie myśleć o kobiecie, która nie tak dawno jeszcze w niej leżała, a potem po prostu rzucił się na materac i dał porwać mackom snu.

    OdpowiedzUsuń
  130. Z dnia na dzień miał coraz mniej obowiązków. Wyjście na powierzchnie wymagało wielu przygotowań, ale rzeczą oczywistą było, że przed opuszczeniem metra trzeba było też odpocząć. Dlatego treningi były coraz mniej intensywniejsze, a stalkerzy mieli więcej czasu dla siebie. I jak wcześniej Dymitr potrafił to docenić, tak teraz.. Nie, to wcale mu się nie podobało. Bo oznaczało to więcej czasu dla niego, a co za tym idzie na rozmyślania. Póki miał ręce pełne roboty nie wracał wspomnieniami do wczorajszego wieczora. Ale gdy nie było nic do roboty.. Cóż, wtedy było już gorzej. Znów pojawiało się milion znaków zapytania. Dlaczego tak się zachowała? Skąd ta panika w jej głosie? Skąd ten pośpiech? Czy zrobił coś źle? Coś nie tak? Jeśli wierzyć w obietnicę Iy, miał się tego dowiedzieć własnie dzisiaj. Tyle tylko, że ona się nie zjawiała. Gdzieś w Dymitrze siedziała cicha nadzieja, że kobieta zjawi się z samego rana i zarzuci go przeprosinami jak i wyjaśnieniami. Ale godziny mijały, a jej.. jak nie było tak też nie było nigdzie widać. Jasne, przez moment zastanawiał się czy nie zajrzeć do szpitalnego namiotu, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Nie będzie jej szukał, nie będzie naciskał. Jeśli sama sie nie zjawi stanie się jasne, że po prostu.. To wszystko było jej małą zemstą, a choć wcale nie było dobrze mu z tą myślą.. będzie musiał się z nią pogodzić.
    Brał jednak pod uwagę fakt, że Iya może zjawić sie nieco później, choć przecież gdyby jej naprawdę zależało już od rana sterczałaby pod jego namiotem. Dlatego z każdą chwilą Dymek utwierdzał się w przekonaniu, że nie chce jej bezsensownych wymówek. Z drugiej jednak strony, jakiś głosik w jego głowie podpowiadał mu, że może jednak powinien dać jej szanse na wyjaśnienia i nie skreślać jej tak z góry. Ale czy był do tego zdolny? Nie miał się dowiedzieć do momentu aż Iya się nie zjawi. O ile w ogóle się zjawi.
    Szukając dla siebie zajęcia po południu, udał się do Andreja, który dzisiaj rano wrócił wreszcie z wyprawy. Spędził u niego sporo czasu, zjadł obiad, podowiadywał się co dzieje się w metrze. Nie mógł jednak siedzieć im dłużej na głowie - wiedział, że rodzina chce się nacieszyć sobą, poza tym, co chwila z ust Wity czy Andreja padały pytania o to, czy stało się coś złego, dlaczego dzisiaj jest taki nie w sosie i w ogóle, a on nie miał już ochoty wymawiać się, że tylko im się wydaje, że źle spał i tego typu rzeczami. Dlatego, gdy oczyścił talerz z jedzenia niemal natychmiast wyszedł, dziękując za poczęstunek.
    Nie spodziewał się jej zastać w namiocie. Wszedł do swojej samotni z nachmurzoną miną, bo nadal nie mógł się pogodzić, że dał się wykorzystać tak jakiejś kobiecie, ale.. Ona czekała. Zdawało mu się, że niemal nieśmiało przysiadła na skraju łóżka, a choć wewnątrz siebie poczuł ulgę, nie dał tego po sobie poznać. Nie, dopóki nie dowie się dlaczego wczoraj się tak zachowała.
    - No proszę, proszę. Któż to się łaskawie zjawił. - Mruknął pod nosem wbijając w Iyę niezbyt przyjazne spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  131. Rzeczywiście nie do końca spodobało mu się, że ktoś sam przebywa w jego mieszkaniu. To była jego samotnia, ucieczka od przeklętego świata. Nie lubił więc, gdy ktoś pozwalał sobie na zbyt wiele i zwyczajnie wchodził tutaj jakby był u siebie. Na szczęście nie było zbyt wielu ludzi, którzy odważyliby się tak postąpić, zresztą Dymitr zazwyczaj dbał, by niełatwo było się tu dostać - w końcu niejeden złodziejaszek pewnie pokusiłby się aby tu zajrzeć i skraść cenną broń, czy jeszcze cenniejsze naboje. Tym razem był jednak namiot obok, więc pozwolił sobie odpuścić większe środki ostrożności. Poza tym.. Powiedział kiedyś Iy,że może tutaj na niego zawsze poczekać. Po wczorajszej akcji nie był pewien czy tego wszystkiego nie odwoła, ale.. to miało się jeszcze okazać. Zresztą, ewidentnie kobieta nie naruszyła jego prywatności bardziej niż jej na to przyzwolił - niczego nie oglądała, nie dotykała. A cóż, usiąść zawsze można, zwłaszcza na łóżku, z którego korzystało się już na inne sposoby czyż nie?
    Wcale nie patrzył na nią ze złością. Raczej był zdystansowany, na swój sposób chłodny i nieprzyjazny. Nie było jednak w jego spojrzeniu gniewu. Naprawdę Dymitr odczuwał też inne emocje niż wściekłość, bo jego gameta odczuć wcale nie była aż tak uboga jak się mogło wydawać. Zdawał się być jednak niewzruszony na łzy dziewczyny. Nie zareagował, gdy nagle zbliżyła się do niego i jakby nigdy nic przytuliła. Nie objął jej, ale pozwolił mówić, a uważał, że z jego strony to i tak dużo. Że pozwala jej na więcej niż zasługuje po tym co wczoraj zrobiła. Liczył na przeprosiny, ale póki co ważniejsze dla niego były wyjaśnienia. Dlaczego uciekła, dlaczego zjawiła się dopiero teraz, dlaczego nie została u niego? To wszystko stało jeszcze pod wielkim znakiem zapytania. A on chciał wiedzieć już, teraz, natychmiast.
    Dał się poprowadzić do łóżka i na nim usadzić. Działał jednak mechanicznie, odruchowo wciąż czekając na najważniejsze. Już przestał się zastanawiać jaką bajeczkę mu wciśnie. Chciał ją usłyszeć i ocenić czy ma ona cokolwiek wspólnego z prawdą. I wtedy usłyszał jedno słowo, które sprawiło, że jego brwi powędrowały do góry. Mama. Nigdy specjalnie nie zastanawiał się czy Iya ma rodzinę. Kiedyś zadał jej to pytanie, a ona powiedziała coś o ważnej osobie. Nie wnikał. Wiedział, że w tym świecie łatwo jest stracić bliskich. No ale mimo wszystko mogła mu powiedzieć! Zwłaszcza, że jej rodzicielka mieszkała tutaj. To ją odwiedzała, to pewnie u niej była gdy spotkali się pierwszy raz! Zaraz też zaczął się zastanawiać czy kojarzy jej matkę.. Ale jej kolejne słowa sprawiły, że skupił się na nich. Czy ona zawsze musiała wszystko komplikować?!
    - Och.. i teraz mamusia zabrania Ci się ze mną spotykać? - Domyślił się, a w jego głosie dało wyczuć się nutkę sarkazmu. No bo nie wiedział jaka relacja łączy ją z matką. Była u niej, a nawet nie powiedziała, że wybiera się do chłopaka. Wstydziła się go? Chodziło o wiek, o zawód, o co? Ile ona miała lat?! I nagle uświadomił sobie, że nawet nie wie. A co jeśli.. Jeśli Iya jest młodsza niż założył? Cóż, to jak dojrzale wyglądała mogło być mylące.

    OdpowiedzUsuń
  132. - Ile Ty masz lat Iya? Nie możesz ciągle słuchać matki z kim masz się spotykać. - Rzucił, licząc, że na swoje pierwsze pytanie także uzyska odpowiedź.. co było raczej mało prawdopodobne. - Jesteś już dorosła, prawda? - Spytał jeszcze, siląc się na łagodniejszy ton. Westchnął cicho, a potem sięgnął to jej twarzy. Spojrzał jej w oczy, zastanawiając się czy pod tym wszystkim kryje się coś jeszcze. Jeśli tak chciał wiedzieć. Ale szczerze powiedziawszy miał dość przeszkód w tym związku, który ledwo się rozpoczął. Na jej stacji nie mogli się widywać, bo Simon, tutaj nie, bo jej matka.. No ludzie! To są jakieś kpiny.
    - Mam z nią porozmawiać.. czy co? - Dodał, choć już nieco niepewnie. Nie uśmiechało mu się spotykanie z jej matką, bo.. Nie żeby nie potrafił być czarujący, ale ludzie znali go. I kto wie co ona o nim słyszała! - I .. naprawdę mogłaś powiedzieć mi od razu. - Westchnął na sam koniec i dopiero wtedy przyciągnął ją do siebie, pozbywając się goryczy, która towarzyszyła mu odkąd opuściła go wczoraj w pośpiechu.

    OdpowiedzUsuń
  133. Cóż, przede wszystkim jeśli liczyła na pomoc od Dymitra musiała mu dokładniej nakreślić sytuacje. Bo właściwie on nie widział tutaj większego problemu - jej matka nie zgadzała się, by Iya spotykała się ze starszym mężczyzną. Nie mógł się jej dziwić, w końcu dzieliła ich dość spora różnica wieku, ale uważał też, ze jej córka już nie była małą dziewczynką. Mogła decydować sama za siebie, postawić się, zwłaszcza, że zapewne była już na swój sposób niezależna chociażby dlatego, że mieszkała sama na całkiem innej stacji. Więc co, miał iść i porozmawiać z jej matką? Jasne, mógł to zrobić, ale uważał to za ostateczny krok. Po pierwsze, nie czuł się gotowy poznawać jej rodzicielkę, bo.. właściwie nawet nie znał Iy, a chyba powinien rozpocząć od poznawania jej, czyż nie? Po drugie, miał też swoje prywatne obawy - nie był tutaj anonimowy i nie wiedział jaką opinie jego matka mała o nim. Jeśli złą zapewne chciał ją zmienić, ale jeszcze nie teraz, bo uważał, że ta sprawa przede wszystkim powinna zostać wyjaśniona między matką, a córką. Nie chciał stawać między nimi - Iya sama powinna umieć postawić się matce, ale na tyle łagodnie by nie zepsuć ich relacji. A dopiero potem on miał wkroczyć do akcji i udowodnić mamie Iy, że naprawdę może mu zaufać i że nie ma wobec jej córki złych zamiarów. A jeśli jej dziewczyna chciała by jednak od razu wziął sprawy w swoje ręce powinna mu o tym powiedzieć i tyle. A cóż, jeśli sprawa była bardziej skomplikowana.. On nie miał o tym pojęcia, bo przecież Iya nie raczyła mu powiedzieć zbyt wiele, nie? A on nie był duchem świętym by się wszystkiego sam domyślać. I naprawdę chciał jej pomóc. Ale to wszystko działo się tak niespodziewanie i szybko. Przed momentem dowiedział się, że Iya ma na jego stacji rodzinę. Jeszcze niedawno myślał, że zostanie u niego. Jeszcze chwilę temu był przekonany, że przynajmniej tutaj nie będą ograniczani przez nikogo. Jeszcze chwilę temu nie miał bladego pojęcia dlaczego jego dziewczyna od niego uciekła. Jeszcze nie tak dawno nie sądził, że zostanie niezaakceptowany przez jej rodzinę i że owa rodzinę właściwie może nawet znać lub kojarzyć..
    Ale jasne. Iya oczywiście wszystko musiała odebrać po swojemu, nie dała mu się z nowymi informacjami oswoić. Po prostu uznała, że najlepiej zmienić temat, jak zwykle. A to sprawiało, że szlag go trafiał, tak jak to, że los ciągle rzucał ich związkowi kłody pod nogi. Bo on nie uważał by ten wątek zamknęli. Nie, dopiero go poruszyli i powinni o nim porozmawiać, wspólnie znaleźć rozwiązanie. Może on nie był ekspertem w związkach, ale chyba tak się robiło nie? Poza tym, to Iya miała go uczyć partnerstwa, a póki co nie zrobiła nic by choć trochę rozjaśnić mu jak to wszystko ma wyglądać. Dlatego ciągle potykał się, dlatego popełniał gafy, czasami źle reagował.. I nabierał przekonania, że i ona nie ma bladego pojęcia jak to wszystko między nimi powinno być.
    Tym razem nie dał jednak ponieść się emocjom. Tylko nieustannie zaciśnięta szczęka zdradzała jego zdenerwowanie tym jak to wszystko się potoczył, ale tego Iya nie mogła zauważyć, bo wciąż tkwiła przy jego boku. Po dłużej jednak chwili, gdy był pewien, że trzyma nerwy na wodzy, odsunął od siebie nieco kobietę, a potem wstał i przeszedł się w tę i z powrotem po namiocie pocierając dłonią spięty kark.

    OdpowiedzUsuń
  134. - Serio, zmieniasz temat? Iya to nie tak powinno wyglądać. Nie tak powinna wyglądać Twoja wizyta u mnie od samego początku. Nie tak powinna wyglądać ta rozmowa.. I nie tak powinien wyglądać nasz związek. Wydawało mu się, że chciałaś tego i byłem pewien, że to.. ja będę tą trudniejszą połówką. Ale póki co tak naprawdę Ty wiesz o mnie więcej niż ja o Tobie. Bo..Cóż, ja nie wiem o Tobie nic. - Zakończył, zatrzymawszy się dwa kroki od niej, wbijając w nią uważne spojrzenie. Bo taka była prawda. On odpowiadał na jej pytani - jeśli zapytałaby o wiek, powiedziałby jej ile wiosen już liczy. To, że jego rodzice nie żyli wydawało się dość oczywiste, poza tym już kiedyś jej wspominał, że nie ma tutaj nikogo bliskiego. Opowiedział jej o Andrieju. O swojej pracy. A co on wiedział o niej? Nic. Tylko tyle, że pracuje jako pielęgniarka i ma szefa brutala. Ach no tak. I teraz przez przypadek dowiedział się, że jej matka mieszka kilka namiotów dalej.. Naprawdę uważała, że to wcale nie był istotny fakt? Bo on miał odmienne zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  135. Jeśli Iya by się z nim nie zgodziła, tak naprawdę nie mieliby już o czym ze sobą rozmawiać. Wtedy jej wizyta powinna dobiec końca, a on zapewne by jej to zasugerował albo powiedział wprost. Szczerze powiedziawszy chciał zrobić już to moment wcześniej ale odpowiednio ugryzł się w język wiedząc, że jeśli padną takie słowa to spłoszy Iyę, a znając ją, pewnie tylko smutno pokiwałaby głową i wyszłaby. A chciał dać jej szansę, bo on sam też był winni, on też popełniał błędy, choć nie mógł zaprzeczyć, że czasami zdarzało mu się obwiniać jego kobietę. Nie robił tego specjalnie, po prostu.. On nie miał doświadczenia w takich sprawach. Jego relacje z kobietami były raczej przelotne w takich kwestiach, a nawet jeśli sięgnął pamięcią dalej.. Cóż, jego rodzice też nie byli kimś na kim mógłby się wzorować. Zdawał sobie sprawę, że jego dziewczyna też może czuć się zagubiona, bo w końcu był jej pierwszym facetem, ale obiecała mu, że wie co robi. Ona tego wszystkiego tak naprawdę chciała i przekonała go do tego. Powiedziała, że mu pokaże ten świat.. Liczył, że tak właśnie będzie, ale teraz okazywało, że zwyczajnie muszą poznawać go razem, ramię w ramię. Nie był na to gotowy. Ale jeśli chciał by to przetrwało nie mogło mu to przeszkadzać.. A póki co sam nie wiedział jak jest.
    Westchnął ciężko, gdy wysłuchał tego co brunetka miała mu do powiedzenia. Utkwił spojrzenie w jej dłoni, która przed momentem poklepywała miejsce obok niej. A potem z przeprosinami w oczach pokręcił głową. Nie, to nie tak powinno wyglądać. Nie chciał pytać, gdy między nimi panowała taka atmosfera, nie chciał zarzucać ją pytaniami. Wiedział, że będzie to wyglądać jak przesłuchanie, a przecież nie powinno. Wrócił wspomnieniami do chwili z jej mieszkanka - wtedy to ona głównie pytała, ale cóż, odbywało się to w tak miłym klimacie, że nie odczuwało się tego jako przesłuchania.. A nawet jeśli tamto wydarzenie można byłoby przyrównać do czegoś takiego, nie jeden winny chciałby aby tak to się właśnie odbywało! W przyjaznej, ciepłej atmosferze. Więc nie, wolał by to wszystko wyszło.. jakoś spontanicznie, tak jak wtedy u niej. I chciał po prostu ją normalnie poznawać - jasne, o pewne rzeczy będzie musiał zapytać wprost, o innych dowie się w trakcie jakieś niezobowiązującej rozmowy, innej, gdy sama będzie chciała mu coś opowiedzieć, wyjaśnić, i tak dalej! Tak to się miało odbywać. A przynajmniej powinno.
    - Nie tak. Nie w taki sposób. - Odezwał się w końcu, a potem z kolejnym, ciężkim westchnieniem pokonał dzielącą ich odległość i opadł na miejsce, które przed momentem wskazywała. Chciał dodać coś jeszcze, powiedzieć, że nie ma zamiaru jej przesłuchiwać, że sama powinna tego chcieć, a nie zmuszać się jak teraz, ale już nie potrafił. Znów był małomówny, zamknięty i sam nie mógł wyjść z podziwu, że w ogóle się nakreślił to co mu na wątrobie leżało, bo.. Jeszcze kilka dni temu zwyczajnie obróciłby się na pięcie i wyszedł. Ale nie teraz - teraz został, bo.. naprawdę zaczynało mu zależeć na Iy.
    - Ale dowiem się przynajmniej jak nazywa się Twoja matka? Chcę wiedzieć czy ją znam albo kojarzę. - Spytał w końcu, a jego dłoń powędrowała na plecy kobiet. Zaczął je gładzić miarowo, by w następnej chwili znów przyciągnąć ją do siebie i oprzeć brodę na czubku jej głowy.

    OdpowiedzUsuń
  136. Chciałby żeby to wszystko nie było aż tak skomplikowane. A właściwie powinno być. W końcu związki w początkowej fazie są takie.. proste, łatwe, przyjemne! Bo ludzie chcą wzajemnie na sobie robić dobre wrażenie, starają się, unikają kłótni, a jeśli już jakiś problem się pojawi rozwiązują go w najprostszy, najbanalniejszy sposób byleby nie utrudniać sobie życia. W ich przypadku jednak było inaczej. Wciąż mieli pod górę, a przecież zaledwie kilka tygodni temu się poznali, a od kilku dni mogli nazywać siebie parą. Więc dlaczego nie było prosto tak jak powinno? Dlaczego od samiuteńkiego początku wciąż coś nie idzie po ich myśli, coś się psuje, a oni pokracznie próbują to naprawiać? Czyżby problem tkwił w nich? W ich podejściu, nastawieniu? Ale przecież Dymitr chciał naprawdę dobrze, wiedział, że czasami może był zbyt wybuchowy, ale sądził, że Iya będzie potrafiła sobie z tym radzić, tak jak i z innymi jego potknięciami. A jednak tak nie było.. i czasami jeden, mały, źle postawiony kroczek potrafił wywołać lawinę. I to działo z obu stron - zarówno z jego jak i jej. A może to nie oni byli dziwni i nieprzystosowani do bycia z kimś na stałe, dzielenia się każdą chwilą, całym swoim życiem? Może po prostu czasy się zmieniły i okoliczności, i tu już nic nie miało być łatwe. Najwidoczniej..
    Gdy usłyszał imię i nazwisko jej matki początkowo nic mu ono nie powiedziało. Dopiero potem, gdy chwilę zastanowił się nad tym co powiedziała udało mu się odnaleźć w gronie ludzi, których znal lub kojarzy jej twarz. Właściwie nie mógł o niej powiedzieć nic konkretnego, raczej wydawała mu się dość.. miła, a przynajmniej niezwykle oddana pracy, bo o ile dobrze skojarzył osobę i to jak na nią wołają miał z nią do czynienia. Rzeczywiście w szpitalu spotkał ją może raz w życiu, ale przy większych katastrofach jak niespodziewane zawalenie tunelu niejednokrotnie ją tam widywał, bo sam był albo w pobliżu, albo zwyczajnie był wyzywany jako siła robocza, która pozwoli odgrzebać zasypanych ludzi. Potem przypomniał sobie nawet, że kiedyś z nią rozmawiał, bo to ona zajmowała się synem Andrieja, gdy ten poważnie zachorował.. Wszystko to jednak mogło być mylne, jeśli źle przypisał imię i nazwisko do twarzy, ale rzadko kiedy mylił się w tych sprawach. A jeśli miał racje.. cóż, jej matka miała okazje ocenić go nie tylko z plotek, a to mu się zwyczajnie chyba nie podobało, bo najwidoczniej nie wywarł na niej zbyt dobrego wrażenia - i trudno jej się dziwić, jeśli widziała lub słyszała jaki styl życia dotąd prowadził. A może wcale nie miała nic osobistego do niego, tylko zwyczajnie uważała, że jest za stary dla jej córki? Nie miał pojęcia i znów - chyba wolał się nie dowiedzieć. Tak czy siak, jej odpowiedź skwitował niemrawym uśmieszkiem i nie przyznał się, że najprawdopodobniej kojarzy jej matkę.
    Ledwo ugryzł się w język, że nie powinna odkładać rozmowy z matką w czasie. Wszyscy zawsze wszystko odkładają na "jutro", a niestety często okazuje się, że nie zawsze oznacza ono następny dzień, a raczej bezterminową, bliżej nieokreśloną datę. Powstrzymał się jednak od komentarza, uważając, że mimo wszystko nie powinien na nią naciskać. Jeśli będzie jej zależeć to rzeczywiście rozmówi się z matką, a jeśli nie.. Cóż, wtedy znów zaczną się problemy.
    - Dobrze. - Mruknął tylko, a potem na moment przyciągnął ją mocniej do siebie, by pocałować czubek jej nosa. A gdy już był pewien, że nie pozostało w nim nic z poprzednich, złych emocji, odsunął ją nieco od siebie i zajrzał w oczy z lekkim uśmiechem.
    - Głodna? - Zagadnął, choć właściwie nie wiedział czy Iya nie będzie musiała się zaraz zbierać by nie narobić sobie kolejnych kłopotów. Miał to zrozumieć i nie zamierzał jej na siłę zatrzymywać. Nie chciał jednak też o to pytać sądząc, że ona pewnie uzna, że to delikatna sugestia by sobie poszła. A mimo wszystko chciał by została, bo przecież jeszcze nie zdążył się nią nacieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  137. Powinna już go poznać na tyle, by wiedzieć, że zdecydowanie bardziej od rozmów woli seks. Był tylko człowiekiem, na dodatek płci męskiej, który nie przepadał zbyt wiele mówić za to cielesne rozkosze cenił ponad wszystko. Więc jak mogła się jeszcze wahać? Jasne, gdyby wciąż był na nią zły za to, że go tak wczoraj zostawiła i nie wyjaśniła mu dlaczego to zrobiła pewnie nie byłby w nastroju na jakiekolwiek pieszczoty, zwłaszcza, że jeszcze chwilę temu miał opory by w ogóle ją do siebie przyciągnąć.. Choć rzecz jasna nigdy nie miał nic przeciwko kochaniu się dla rozładowania napięcia czy też zwykłemu seksowi na zgodę, a teraz na to była zdecydowanie odpowiednia pora. Miał wrażenie, że właśnie tego typu myśli teraz plączą się w głowie jego kobiety. Zdawała się nie wiedzieć jak powinna się zachować.. Czyżby czekała na jego pozwolenie? Ta myśl niezmiernie go rozbawiła, choć stłumił uśmieszek, jedynie zaciskając wargi w wąską linie. Równocześnie doszedł do wniosku, że może się też z nią jeszcze troszkę podroczyć - cóż, zdecydowanie dobry humor mu wrócił, zwłaszcza, że wiedział, że jego ulubiona, najprzyjemniejsza rzecz na świecie jest na wyciągnięcie jego ręki.. Zdawał sobie też sprawę, że jeśli przeciągnie strunę, może stracić okazję, ale wątpił by miało to mieć miejsce. Znał umiar, choć z drugiej strony kto wie ile Iya miała czasu? Już nie zakładał z góry, że zostanie u niego na noc. Wybór należał do niej czy zmyje się przed zgaszeniem lamp, czy zostanie w jego rozgrzanej pościeli przy jego boku.
    - Tak jadłem.. A ty jesteś pewna, że nie chcesz niczego? - Upewnił się, cofając równocześnie swoje dłonie, które zaraz ułożył na swoich kolanach. Zachowywał spokój, właściwie był.. wręcz neutralny, obojętny, ale w duchu rechotał z całych sił. - Miałem krótki trening, potem zajrzałem do Wity.. - Tutaj urwał ostentacyjnie wiedząc, że to imię może podziałać jak płachta na byka. A potem wstał i zaczął krzątać się po namiocie, by ostatecznie przykucnąć obok swojej kolekcji broni.- .. i Andreja, który dzisiaj rano wrócił. - Dodał już z lekkim uśmieszkiem, oglądając się przez ramię na Iyę, by sprawdzić jej reakcje. A potem wiedząc, że już dłużej nie wytrzyma, odłożył broń, którą miał przy sobie, by w następnej chwili znów być przy jej boku. Przybliżył twarz do jej twarzy, tak, że ich nosy zetknęły się ze sobą, a dłoń powędrowała na jej udo, które zaczął wymownie gładzić.
    - Jeszcze jakieś pytania? - Mruknął, unosząc znacząco brew do góry, dając jej jasno do zrozumienia, że.. koniec gadania na teraz.

    OdpowiedzUsuń
  138. Do końca sam nie umiał określić dlaczego podroczył się z nią w ten sposób. Może rzeczywiście po części po prostu chciał sprawdzić jak Iy na nim zależy i jak bardzo będzie o niego zazdrosna. To w jakiś sposób na pewno mu schlebiało. Głównie jednak chodziło o to, że.. lubił patrzeć jak się tak złości - jej rumieńce na twarzy, zazdrość płonąca w oczach i przede wszystkim to jak to wszystko próbuje zamaskować i nie pokazać po sobie, że jakkolwiek jego słowa ją ruszyły to było naprawdę urocze. A przynajmniej w takich sytuacjach jak ta, gdy to wszystko było tylko niewinne. Bo prawdziwych wybuchów zazdrości o Witę chyba by nie zniósł. Mogła złościć się o każdą kobitę - choć rzecz jasna jakiekolwiek bezpodstawne oskarżenia też nie miały mu się podobać - ale nie o nią. Ona była żoną jego przyjaciela, sama też była jego przyjaciółką, a przynajmniej on na tę sprawę tak patrzył. Więc tak czy siak - lubił droczyć się z Iyą. Więc nie mógł przepuścić takiej okazji, zwłaszcza, gdy ona sama bała się posunąć dalej chyba myśląc, że by ją odepchnął! Jak mógłby nie wykorzystać takiej sytuacji by troszkę jej nie pomęczyć? I wcale nie miał wyrzutów sumienia, bo ta farsa trwała tylko kilka krótkich minut, więc.. chyba nie przegiął struny, prawda?
    - Ej! - Krzyknął z udawanym oburzeniem, gdy Iya wymierzyła mu cios w jego klatkę piersiową. A potem strzelił minę, znów ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem, bo ta jej rzekoma wściekłość na niego tylko dlatego, że ociupinkę się z nią podroczył też go niezmiernie bawiła! Przede wszystkim dlatego, że był niemal pewien, że nie może się zbyt długo na niego gniewać! Nie gdy patrzył na nią w ten świdrujący, rozbrajający sposób. I nie pomylił się - już kilka sekund później Iya śmiała się, a on razem z nią. No przynajmniej do chwili aż nie zatkała mu ust własnymi. Nie mógł narzekać.
    Kolejny jej pocałunek sprawił, że rzeczywiście zapomniał o całym świecie. A już na pewno nie pamiętał jej ostatnich słów, ani swojej odpowiedzi na nie! Bo tak chciał coś powiedzieć, ale co to było? Nie miał bladego pojęcia, a i właściwe miał to w dalekim poważaniu, gdy kobieta, którą trzymał w ramionach całowała go w taki sposób. Dłuższą chwilę pozwolił im tkwić właśnie w takiej pozycji - ona ulokowana na jego kolanach, on siedzący na łóżku, przyciągający ją z całych sił do siebie. Błądził dłońmi po jej plecach, by ostatecznie jedną rękę wplątać między kosmyki jej włosów, a drugą zacisnąć na wcięciu jej tali. I całował ją coraz zachłanniej, coraz drapieżniej, aż do utraty tchu. Ale nawet gdy w jego płucach zaczynało brakować powietrza.. Nie, to go nie mogło powstrzymać. Brał wtedy jeden krótki oddech, w trakcie którego drapieżnie zagryzał jej dolną wargę, a potem wracał do przerwanej czynności. To wszystko trwało do momentu, gdy ubrania, a już zwłaszcza ta nieszczęsna, szeroka bluza kobiety naprawdę zaczęły go drażnić. Wtedy jednym, stanowczym ruchem popchnął ją na łóżko, a sam zawisł tuż nad nią. Nie przywarł jednak z powrotem do jej ust, a rozpoczął wędrówkę w dół jej ciała. I tak rozsuwając zamek jej wierzchniego nakrycia zaczął obcałowywać jej dekolt, by potem, nie czekając aż jej bluzka, która w przeciwieństwie do bluzy opinała jej zgrabną sylwetkę, zniknie z niej odnalazł sutki na jej piersiach i zaczął je dopieszczać.
    I tak kawałek po kawałku, pocałunek po pocałunku, dotyk po dotyku, pieszczota po pieszczocie dotarli wreszcie do momentu, gdy ich nagie ciała wiły się w jednym, niezachwianym rytmie, a głośne, westchnienia i pojękiwania wypełniły cały jego namiot. A potem nadeszła upragniona chwila do której przecież zmierzali od samego początku. Jeden, wspólny dreszcz, jedno wspólne zwarcie się dwóch ciał, jeden, wspólny jęk i pocałunek wieńczący osiągnięcie szczytu ekstazy.

    [ble,ble,ble.]

    OdpowiedzUsuń
  139. Było mu dobrze. Zwyczajnie, a raczej wyjątkowo dobrze, gdy trzymał Iyę w objęciach. Gdy tylko odwróciła się do niego plecami, objął ją w tali ramieniem i przyciągnął do siebie, by niemal natychmiast po tym, wtulić nos w jej włosy i delektować się jej ulotnym zapachem. Ulotnym, bo wbrew pozorom w tym momencie nie miał żadnej pewności, że za klika chwil, a może już teraz, zaraz, natychmiast ona ponownie nie zerwie się tak jak wczoraj i mu nie ucieknie. Nie miał prawa jej zatrzymywać, a przynajmniej czuł, że nie powinien. Nie zamierzał na nią naciskać, ale w ostateczności nie zamierzał też tolerować z jej strony takiego zachowania. Mógł je wytrzymać dopóki nie dogada się ze swoją matką, ale.. Nie, na dłuższą metę nie miało mu to odpowiadać. Była jego, chciał by tak właśnie było dlatego nie wyobrażał sobie, by po seksie już zawsze miała uciekać z powrotem do mamusi. Byli w związku, prawda? A on nie powinien polegać tylko na fizycznych doznaniach, chyba, że własnie takiego układu chciała.. Jeśli tak to powinna postawić sprawę jasno.
    Ale już chwilę potem Iya rozwiała jego wszelkie wątpliwości. Tym cichym szeptem, jednym słowem, które powinno być stwierdzeniem, a które zabrzmiało jak nieśmiałe pytanie, jakby czekała na jego przyzwolenie, sprawiła, że z jego ust wyrwało się westchnienie. A potem z nikłym uśmiechem na twarzy nieznacznie uniósł się, by móc ręką, którą przed momentem miał podłożoną pod głowę, odgarnąć kosmyki jej włosów na bok i odsłonić w pełnej okazałości jej łabędzią szyje. Musnął ustami słodki zakątek tuż za uchem, a potem delikatnymi, czułymi pocałunkami wyznaczył ścieżkę przez szyję aż do ramienia.
    - Zostań. - Przytaknął, a jego głos choć nadal lekko chropowaty od rozkoszy, którą niedawno przeżył, zabrzmiał nadzwyczaj miękko. A w następnej chwili już całował jej usta, ale nie tyle by pobudzić jej ciało, a zwyczajnie, by pokazać, że naprawdę chce by tutaj była. Pieścił więcej jej usta z niezwykłą czułością i ciepłem; robił to powoli, bez zbędnego pośpiechu, przytrzymując jedną dłonią jej brodę, by nigdzie mu nie uciekła, choć wątpił by miała taki zamiar.
    Ta słodka scena jednak nie trwała zbyt długo, bo została przerwana przez niespodziewanego gościa. Nikt nie wchodził do jego namiotu bez uprzedniego zapytania dlatego, gdy był w środku raczej nie kłopotał się by zasuwać wejście. No, chyba, że był z kimś i robił z tym kimś nieprzyzwoite rzeczy, ale tym razem tego nie planował. Wizyta Iy, raczej go zaskoczyła i nie zadbał, bo zwyczajnie zapomniał o zamknięciu "drzwi". Dlatego jego zaskoczenie było ogromne, gdy wejście od jego namiotu nagle rozsunęło się, a do jego uszu dotarł kobiecy głos.
    Zerwał się do siadu, a z jego ust wymknęło się zaskoczone, choć też przesycone nieco przyganą za naruszenie jego prywatności imię Wity. Odruchowo też szarpnął za pościel by nakryć nagie ciało Iy. A potem tylko patrzył ja zszokowana i zmieszana kobieta zatrzymuje się zaledwie krok od wejścia. Stała tak dłuższą chwilę jakby ją zamurowało, a potem zaczęła mamrotać ciche przeprosiny i się wycofywać. A choć teatralnie unikała patrzenia w ich stronę na jej ustach wykwitł już rozbawiony uśmieszek. I nim zniknęła, zdążyła jeszcze posłać Dymitrowi zaciekawione spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  140. Na swój sposób Dymitr też był zły. Zły, bo właściwie nigdy nie przepadał, gdy ktoś wpadał do niego bez zaproszenia, choć Wicie musiał to wybaczyć, bo przecież sam zaglądał do niej i Andrieja kiedy miał tylko ochotę. Zły, bo jego sielankowa chwila z Iyą została przerwana. Zły, bo obawiał się, że jego kobieta spłoszy się i zniknie. Zły, bo przeczuwał, że jego dziewczyna zacznie robić mu wyrzuty na temat Wity, jej niespodziewanej wizyty i że ich cukierkowe spotkanie skończy się znów jakoś.. nieprzyjemnie. A on naprawdę nie marzył już o niczym jak spędzić pozostałą część dnia w towarzystwie Iy, móc odprężyć się przy niej, zwłaszcza, że było mu to zwyczajnie potrzebne. Miał wiele obowiązków nie tylko związanych z wyjściem na powierzchnię, ostatnimi czasy też martwił się o swoją kobietę czy nie dzieje jej się krzywda, a i nieraz chodził nabuzowany gniewem, gdy wspomniał tą jakże upokarzającą noc, gdy został pobity przez jej przełożonego. Więc tak, potrzebował chwili oddechu, takiego odcięcia się od rzeczywistości, skupienia tylko na przyjemności, a ona sprawiała, że to właśnie dostawał - spokój, odprężenie, radość i wszystko co wprawiało go w dobry humor.
    Nie mógł jednak zaprzeczyć, że gdy to pierwsze wrażenie złości minęło, ta cała sytuacja zwyczajnie.. zaczęła go bawić. Chciało mu się śmiać, gdy przypominał sobie zmieszanie Wity; chciało mu się śmiać, gdy przed oczyma stawała mu zawstydzona twarz Iy. I ledwo powstrzymał parsknięcie, gdy zarejestrował, jak jego kobieta chowa się pod kołdrą. Westchnął tłumiąc narastający w jego gardle rechot, bo sądził, że w przeciwieństwie do niego Iy ta sytuacja wcale nie bawiła, choć miał nadzieje, że za kilka chwil, gdy już ochłonie też zacznie się z tego śmiać. Bo właściwie niby co takiego się stało? Zwyczajnie ktoś przyłapał ich jak nadzy leżeli w łóżku, a taka scena też na pewno nie mogła być obca Wicie, która miała męża, więc mimo ogólnego zmieszania i zażenowania, na pewno nie było to dla niej nic nowego! Poza tym, uważał, że zawsze mogło być gorzej - mogła ich najść, gdy byli w trakcie, albo zamiast niej, mógł tutaj wpaść jej mały synek! Och, wtedy to dopiero byłaby kłopotliwa sytuacja.
    Zmierzwił włosy, przetarł twarz na której zaczynał malować się rozbawiony uśmieszek, a potem wbił spojrzenie w Iyę.. a raczej kształt, który był nią skrywającą się pod kołdrą. Zastanawiał się kiedy będzie wstanie w końcu wyjrzeć, spojrzeć na niego.. Ale nim zdążył choćby rozchylić wargi, ona odsunęła nieco nakrycie, by ledwo na niego spojrzeć.. Hej, no przecież to nie była jego wina! Tylko zastanawiał się czy unika patrzenia w jego stronę właśnie z tego powodu, a może zwyczajnie wciąż jest zażenowana i zawstydzona? Cóż.. jej pytanie nieco rozjaśniło sytuacje, ale wcale nie kwapił się z odpowiedzią. Pierwsze co zrobił to po prostu wstał i wreszcie zamknął porządnie swój namiot by nikt im już nie przeszkodził - wcale nie śpieszyło mu się choćby do spotkania z Witą, bo po jej ostatnim spojrzeniu domyślił się, że czeka go pełen wywiad na temat kobiet, z którą go zastała. Dopiero potem z cichym westchnieniem wrócił do Iy, ale nie ułożył się przy jej boku - wręcz przeciwnie. Zawistną tuż nad nią, dłonie opierając po bokach jej głowy. Unikała patrzenia na niego, a on zamierzał jej to po prostu utrudnić, by potem, jakby nigdy nic, z uśmiechem na ustach cmoknął ją w usta, potem w policzek, a na koniec w nos.
    - A nawet jeśli to masz coś przeciwko? - zapytał z rozbawieniem unosząc brwi do góry. Ale widząc, że Iy wciąż wcale nie jest do śmiechu westchnął i wreszcie opadł na swoje miejsce. Również ułożył się na plecach, ale w przeciwieństwie do niej obrócił głowę w bok i wbił spojrzenie w jej profil. Sięgnął ręką i odgarnął kosmyk włosów za jej ucho.
    - Nie, nie wpada często, a przynajmniej nie bez zapowiedzi. - Mruknął, mając nadzieje, że taka odpowiedź usatysfakcjonuje Iyę i wrócą do przerwanej sielanki.

    OdpowiedzUsuń
  141. Dymitr, choć potrafił idealnie obchodzić się z kobietami, kompletnie nie znał się na ich logice. Jego ojciec był jaki był, ale zdecydowanie zdążył mu przekazać jedną i chyba najważniejszą sprawę związaną z płcią przeciwną, którą właściwie powtarzał niemal codziennie i przy każdej okazji. Tylko głupiec starałby się zrozumieć kobiety. Co innego słuchanie ich - choć czasami paplały zbyt wiele to jednak popłacało ich posłuchać, bo można było na tym całkiem nieźle skorzystać. No tak czy siak, w tym momencie Dymitr kompletnie nie potrafił zrozumieć zachowania Iy. Przecież nie stało się nic strasznego, a to, że Wita zobaczyła ją nago.. no cóż zdarza się! Poza tym to była Wita czyli też kobieta, a więc posiadającą to samo co ona! No chyba, że była zła o to, że Wita miała okazję i jego podziwiać nagiego, no to wtedy by zrozumiał, że mogłoby się jej to nie spodobać. Ale w zachowaniu swojej dziewczyny dostrzegał więcej zażenowania i wstydu niż gniewu, choć miał też świadomość, że pewnie jest zła i ewidentnie też zazdrosna.. I szczerze? Zaczynał się już w tym gubić, bo nie wiedział o co jej chodzi. Jemu naprawdę chciało się tylko i wyłącznie śmiać z tego co się tu przed momentem zdarzyło, ale nie pozwolił już sobie na choćby nawet mały uśmieszek, obawiając się, że w tym stanie Iya może odczytać jego zachowanie na opak, jeszcze sobie coś ubzdurać.. ! Ach te kobiety!
    Niemniej jednak uważał, że zdecydowanie nie mają się czego wstydzić. Może i zostali przyłapani w intymnej sytuacji, ale.. Oboje byli piękni i młodzi. Dymitr sądził, że jest zbudowany wręcz idealnie więc swojego ciała, swojej nagości właściwie się nie wstydził. To samo podejście miał do Iy - nie uważał, by i ona miała się czego wstydzić. Miała gładką, delikatną cerę, kobiecych kształtów jej nie brakowało.. Uważał, że jest zbudowania cudownie, bo gdyby tak nie było.. Przecież nie pożądałby jej aż tak bardzo. A pragnął jej, naprawdę jej pragnął i trudno było mu trzymać ręce przy sobie, gdy tylko znajdowała się w zasięgu jego wzroku. I o to chyba chodziło, prawda? By się jemu podobała. I tak też było. A porównywanie jej z Witą nawet mu nie było w głowie, bo szczerze? Po jaką cholerę miałby to w ogóle robić?!
    Zmarszczył brwi, gdy usłyszał pytanie Iy. Nie zabrzmiała do końca przekonująco, ale doceniał, że w ogóle się starała. Poza tym, na moment rzeczywiście zaczął się zastanawiać czy aby nie powinien iść sprawdzić czy wszystko w porządku. Może stało się coś Andrejowi albo ich synowi? Ale potem przypomniał sobie jak Wita wyglądała, jak się zachowywała.. Cóż, gdyby zdarzyło się coś niedobrego, może by się i wycofała, ale ostatecznie powiedziałaby o co chodzi nawet stojąc za namiotem. Jasne, mogło być też tak, że zwyczajnie nie chciała mu zawracać głowy, bo był z kimś innym, ale nawet jeśli miała do niego jakąś sprawę, nie mogło być to coś pilnego. Znał ją na tyle, by poznać, że stało się coś złego.
    - Nie.. myślę, że nie ma takiej potrzeby. - Mruknął, a potem naciągnął nieco na siebie trochę kołdry, bo Iya chowając się pod nią niemal ściągnęła ją w całości z niego!
    - No, już rozchmurz się.. - Wymruczał po chwili, swoim najbardziej kuszącym głosem, przysuwając się w stronę jej ucha, by zaraz przygryźć zębami jego płatek.

    OdpowiedzUsuń
  142. Szczerze powiedziawszy Dymitr mimo wszystko chyba jeszcze nie do końca czuł, że to co jest między nimi to prawdziwy związek. Przede wszystkim nie potrafił sprecyzować do końca swoich uczuć, które żywił do niej, a którymi tak naprawdę nie darzył jeszcze żadnej kobiety. Była kimś więcej niż tylko kochanką, którą zwyczajnie pożądał i której pozbywał się, gdy tylko zaspokoił swoje seksualne potrzeby. Ale z drugiej strony.. jeszcze chyba nie mieli okazji zachować się jak normalna para. Póki co, albo tylko kłócili się o seks, albo go uprawiali. No i mieli też tą jedną, poważną rozmowę na temat tego co między nimi jest. Dopiero zaczynali ten związek i właściwie.. jedyne co się w jego życiu póki co zmieniło, było to,że nie mógł już sypiać z innymi tylko z nią. No i były też te cieplejsze uczucia, jakaś troska i chęć zaopiekowania się Iyą, ale czy to było.. wystarczająco dużo, by ostatecznie powstało z ich relacji coś trwałego? Liczył, że tak. Że z upływem czasu jego uczucia pogłębią się, może pojawią się jakieś nowe. Nie zastanawiał się nad tym, bo mimo wszystko taki układ jaki dotąd mieli zwyczajnie mu odpowiadał - Iya zaspokajała jego rządzę, nie chciała zbyt wiele rozmawiać.. Jak mógłby narzekać? Nawet teraz, gdy właściwie zżerała ją zazdrość nie pisnęła ani słówka. Może nie było najlepsze w tym to, że Dymitr poszedł sobie na rękę i nie drążył tego tematu, ale skoro ona nie chciała to przecież nie będzie naciskał! No i liczył, że obejdzie się bez przykrych konsekwencji takiego zachowania. No i w tym wszystkim była jeszcze jedna rzecz - musieli się ukrywać ze swoim związkiem. Może nie tyle co u niego, ale jak u niej na stacji, choć nawet tutaj musieli być nieco ostrożni, w końcu pewnie informacje potrafią rozejść się zbyt szybko.
    O tym też pomyślał, gdy usłyszał słowa Iy. Początkowo nie zrozumiał o co jej chodzi, bo wciąż smakował ich pocałunku, ale potem jego brwi powędrowały do góry.
    - Jesteś pewna? - Wypalił, by dopiero potem uświadomić sobie, że chyba nie była to zbyt dobra reakcja, prawda? Raczej powinien uśmiechnąć się i powiedzieć jak bardzo cieszy się, że będzie przy nim w tak ważnym dla niego dniu. Ale nie, on patrzył na nią zaskoczony, bo tak naprawdę poprzedniego dnia jeszcze sądził, że w ogóle nie uda jej się dotrzeć tutaj przed jego wyjściem na powierzchnię, a teraz nagle okazywało się, że zostanie z nim do tego czasu! O ile dobrze zrozumiał podtekst zawarty w jej zdaniach.
    - Znaczy.. To świetnie, naprawdę się cieszę. - Zreflektował się, bo taka była prawda. I z tym słowami znów na moment odnalazł jej wargi, z krótką, ale ciepłą pieszczotą. Tyle tylko, że martwił się o całą tę sprawę z Simonem. Nagle dotarło do niego, jak wiele osób wie o ich związku - jej matka, osoba, która jej doniosła, Wita.. a przecież mieli trzymać to w sekrecie! A co jeśli nagle rozejdzie się plotka, że Dymitr ma dziewczynę, stałą kochankę? Jasne, póki co nie mogli mieć pewności, że kobieta ta nie była przygodą na jedną noc, ale jeśli zaczną ich widywać razem przez najbliższe kilka dni to cóż.. I co jeśli ktoś łaskawie doniesie o tym Simonowi? Zresztą nie musiał mówić by pewnie dużo by tamten domyślił się o kogo chodzi. A on nie chciał by Iya miała kolejne kłopoty. Zwłaszcza, że pewnie nie będzie mógł z nią pójść na Pawielecką i upewnić się, że nic jej nie grozi.
    - Ale.. nie będziesz miała przez to problemów? - Spytał z nieskrywaną troską, by wiedziała, że nie chodzi tu o to, że nie podoba mu się fakt, że zostanie z nim na te kilka dni, a zwyczajnie, że się.. martwi.

    OdpowiedzUsuń
  143. Skłamałby gdyby powiedział, że fakt, że Iya zostaje tu jeszcze na kilka dni wcale go nie przeraża. Nie to żeby się nie cieszył - naprawdę chciał by tu była. Ba! Kilka dni temu szczerze żałował, że nie będzie jej przy jego boku, gdy będzie wychodził na powierzchnię. Ale dotarło do niego z impetem, że przez te kilka dni na dobrą sprawę będą mieli okazję się przekonać jak ich związek funkcjonuje, jak mógłby funkcjonować gdyby mieszkali na jednej stacji. Bo teraz głównie uprawiali seks, ale przecież mieli do tego prawo - byli wygłodniali i spragnieni siebie nawzajem po rozłące, prawda? Ale przez najbliższy tydzień nie było możliwością by nie wychodzili z łóżka i tylko non stop się kochali! Mieli swoje obowiązki, więc będą się musieli rozstawać. Właściwie mogli się teraz dowiedzieć jak zachowują się na co dzień, jakie są ich przyzwyczajenia. Więc.. więc tak, przez jakiś czas będzie zwyczajnie, tak jak mogłoby być na co dzień, gdyby nie dzieliły ich jeden, ciemny, przerażający tunel. Obawiał się tego, ale z drugiej strony.. sądził, że może wyjść im to na dobre. Jeśli okaże się, że poza seksem nic ich nie łączy sprawa będzie jasna - albo zostaną kochankami, albo.. ich drogi się rozejdą. A jeśli to wszystko wypali, utwierdzi się w przekonaniu, że związanie się z Iyą było jak najbardziej dobrą decyzją. I kto wie, może przez te kilka dni będzie mógł coś jaśniej powiedzieć na temat uczuć co do niej?
    Mimowolnie westchnął cicho, gdy zobaczył reakcje Iy. Jak zwykle wypalił kilka słów bez zastanowienia, a ona już najwidoczniej nie zamierzała uwierzyć, że naprawdę ucieszył się, że będzie razem z nim. Lubił jej towarzystwo, lubił z nią przebywać więc dlaczego miałby być niezadowolony z faktu, że będzie mógł się nią cieszyć więcej niż tylko dwa dni? Może z początku rzeczywiście jego reakcja była niezadowalająca, ale zwyczajnie.. był zaskoczony! Później zreflektował się, ale już było za późno. Ale gdy dostrzegł, że jego ostatnie słowa nieco złagodziły pierwsze, złe wrażenie odetchnął z ulgą. Nie chciał patrzeć na jej smutną minę, albo nie daj Bóg łzy! A już na pewno nie chciał tego oglądać, teraz, gdy nie miała zupełnie powodów by być na niego obrażoną czy czuć gorycz po jego słowach, chociaż zdawał sobie sprawę, że to jego wina - jego i jego niewyparzonego języka. Nie miał też zamiaru przekonywać jej teraz słowami, by zmyć z niej ostatnie resztki goryczy. Wolał.. wolał jej zwyczajnie pokazać, że jest zadowolony z jej przedłużonego pobytu tutaj - nie był dobrym mówcą, często zdarzały mu się wpadki choćby taka jak przed chwilą, ale za to był świetny w działaniu. Dlatego chwilę po tym, gdy jej słowa rozbrzmiały już w pomieszczeniu, on uniósł się na łokciu, a potem zmniejszy odległość między nimi do minimum, obejmując ją wolnym ramieniem w tali i przyciągając do siebie. A potem, nim zdążyła powiedzieć choćby słowo lub wykonać jakiś ruch, wpił się zachłannie w jej wargi, starając się przekazać w tej pieszczocie cały swój entuzjazm i zadowolenie. Odsunął się od niej dopiero po dłuższej chwili, by zaczerpnąć powietrza.
    - Dzisiaj Cię już stąd nie wypuszczę, więc zawiadomienie wyślesz jutro, jasne? Dopilnuje tego, żebyś przypadkiem nie zapomniała. - Wymruczał jej do ucha, owiewając go swoim lekko przyśpieszonym oddechem, a potem zaczął obsypywać jej szyję i dekolt drobnymi pocałunkami, swoim dłoniom pozwalając nieco śmielej wędrować po jej ciele. Cóż.. ewidentnie naszła go ochota na powtórkę.

    OdpowiedzUsuń
  144. Zaspokoiwszy swój pierwszy głód chwilę wcześniej, teraz mógł dać Iy nieco powolniejszą rozkosz, a przynajmniej to starał się robić widząc, że z początku właśnie tego chce. Nie miał zamiaru narzekać, choć nie mógł ukryć zadowolenia, gdy wreszcie pozwoliła mu na nieco gwałtowniejsze i drapieżniejsze poczynania, bo to najbardziej lubił - ostrość, nutkę brutalności. I właściwie cieszył się, że i Iya polubiła właśnie tego typu rozkosz, bo zgrali się w tym temacie, więc nie mogło być im razem źle. Nie, wręcz przeciwnie - było im razem niesamowicie. A z każdym kolejnym razem widział w tej kobiecie rosnące rozeznanie w tym temacie - z każdym ich kolejnym razem rosło jej doświadczenie, było im coraz lepiej, bo i ona zaczynała wychodzić z inicjatywami, choć nie wątpliwie to on dominował, ale po prostu.. lubił to i rzadko kiedy pozwalał jakiejkolwiek swojej kochance "prowadzić", choć rzecz jasna były momenty gdy ustępował, bo nie był głupi - wiedział, że czasami naprawdę może na tym skorzystać. Tym razem, gdy Iya niespodziewanie zaczęła szeptać mu różne nieprzyzwoite rzeczy do ucha, początkowo poczuł przypływ rozbawienia, bo zauważył jaką sprawia jej to przyjemność, jak coraz bardziej i bardziej wyzbywa się jakiegokolwiek skrępowania. Ale później.. później cóż, jedynie go tym nakręcała, sprawiała, że jeszcze bardziej zasychało mu ustach, ruchy stawały się gwałtowniejsze, a na wargach widniał nieprzyzwoity uśmieszek.
    Tak jak uwielbiał samo dążenie do szczytu, tak jak uwielbiał go zdobywać, tak samo uwielbiał tę chwilę po, gdy z ciała uszło już najintensywniejsze doznanie, ale wciąż w żyłach pulsowała dopiero co przeżyta rozkosz. Więc delektował się tym, ale tym razem jedynie krótką chwilę, bo podobnie jak Iya, on też był wykończony. Zmęczenie niemal natychmiast upomniało się o swoje i popchnęło go w słodką ciemność, niezakłócony niczym sen. A ostatnie co zapamiętał, była chwila, w której kobieta przylgnęła do jego boku, a on niemal już odruchowo objął ją ramieniem i.. odpłynął.
    Obudził się dosyć wcześnie, ale nigdy nie potrzebował zbyt wiele czasu by zregenerować swoje siły. Tym razem, niemal jak codziennie jego oczy otworzyły się w chwili, gdy stacja dopiero zaczynała budzić się do życia. Ze swoich "mieszkań" wychodzili dopiero pierwsi ludzie, wciąż lekko zaspani, ale gotowi do pracy. Byli to głównie kupcy i osoby prowadzące prowizoryczne bary czy sklepy, bo musieli być w pełni gotowi, gdy pozostali mieszkańcy postanowią wreszcie się obudzić. Dymek nie musiał wstawać aż tak wcześnie, jego obowiązki zaczynały się zawsze o wiele później, ale zwyczajnie lubił obserwować podziemie, które zaczynało żyć. Tego ranka miał jednak ciekawszy obiekt do obserwacji. Przyglądał się kobiecie u jego boku, która wyglądała wręcz niesamowicie pogrążona we śnie, a on nie mógł nie zadać sobie tego jednego pytania - ciekawie o czym śni? Widok jej zamkniętych powiek, głębokiego oddechu, rozluźnionego ciała, niezamąconego niczym spokoju, zmierzwionych włosów zwyczajnie go.. rozczulał. Z czułością, ale także i niezwykłą delikatnością, by czasem jej nie obudzić, odgarnął z jej czoła niesforny kosmyk włosów, a potem pochylił się by ledwo musnąć jej czoło swoimi wargami.

    OdpowiedzUsuń
  145. Chwilę później już stał obok łóżka i ubierał się. Nim wyszedł z namiotu upewnił się, że Iya wciąż śpi - liczył, że nie obudzi się do jego powrotu. Po pierwsze bał się, że trochę spanikuje gdy nie zastanie go obok, a po drugie obawiał się, że jeszcze mu przez to ucieknie. Mężczyzna zamierzał więc jak najszybciej odhaczyć poranną toaletę, a potem załatwić jedzenie i wrócić do niej.
    Nie wątpliwym plusem jego porannego wstawania było to, że nigdy nie miał problemu ze skorzystanie z łazienki, którą użytkowało jedynie kilka osób, a nie cała stacja. Zaszczyt korzystania z tego hm, rarytasu przypadł mu właśnie dzięki znajomości z Andriejem, który niemal sam odwalił większość roboty budując to cudo, jeszcze kilka lat temu. Właściwie nie mogło się to równać z prywatnym "prysznicem" Iy, ale dla Dymka ważne było to, że.. było to na swój sposób własne i nie musiał się użerać ze staniem w gigantycznych kolejkach. Pech chciał, że musiał przy okazji wpaść na Witę - zapomniał, że ona także jest porannym ptaszkiem. Niemal natychmiast gdy go zobaczyła zaczęła go wypytywać o kobietę, z którą go zastała. Dymitr wiedział skąd ta jej dociekliwość - zwyczajnie raz, powiedział o słowo za dużo i niemal wygadał się, że poznał kobietę, która.. która wzbudziła w nim większe zainteresowanie niż inne, którą nie zamierzał się tak po prostu zabawić. Wita dopowiedziała sobie całą resztę sama, a choć wcześniej o nic nie pytała, jedynie posłała mu zaintrygowane spojrzenie, tak teraz musiała wreszcie zaspokoić swoją ciekawość. A przynajmniej chciała, bo Dymitr zwyczajnie się do tego nie kwapił. Jedynie przytaknął jej, że tak, to ta dziewczyna o której kiedyś wspomniał, ale nic więcej nie dodał. Tylko tyle, że się śpieszy. Nim jednak wyminął Witę, przypomniał sobie o zajściu z nią w roli głównej, dlatego zaraz też zapytał czy coś się stało. Ona mruknęła jednak coś niewyraźnie, że to nie było nic istotnego, potem przeprosiła za swoje najście, a w następnej chwili już ciągnęła go do siebie, by dać mu dwie porcje wczorajszej kolacji. Zrobiła jej nieco wiecej, bo sądziła, że mężczyzna do nich dołączy, ale skoro był zajęty.. Zostawiła to dla niego na teraz.
    I tak Dymitr wracał do siebie ze smakowicie wyglądającym daniem. Wita jak zawsze potrafiła wyczarować coś pysznego z niczego! Nie zamierzał jednak mówić Iy, że to od niej mają to jedzenie - nie, pamiętając jej wczorajszą reakcje, wolał nie psuć jej z rana humor imieniem swojej przyjaciółki.

    [gdzieś znowu napisałam "kobitę" ale tym razem to wyłapałam haha! ;p]

    OdpowiedzUsuń
  146. Gdy wrócił do namiotu, Iya wciąż spała. Nie miał serca jej budzić, więc odstawił ich śniadanie na stolik, a sam z westchnieniem rozejrzał się po pomieszczeniu, by ostatecznie usiąść na brzegu łóżka. Patrzył na skuloną kobietę w jego łóżku i już sam nie mógł zrozumieć nagłego natłoku myśli oraz mieszaniny różnych odczuć. Nie chciał zastanawiać się do czego ten cały związek z Iyą zmierza, co uda im się zbudować. Nie chciał też nic planować, ale momentami wydawało mu się być to złym podejściem tak po prostu zostawiać wszystko w rękach losu. Może powinien znać już swoje oczekiwania, może powinien wiedzieć czego chce, może powinien znać też pragnienia Iy.. Bo potem może ktoś ucierpieć, gdy okaże się, że ich oczekiwania są rozbieżne. Dymitr jednak niezbyt kwapił się do rozmowy, zwłaszcza takiej, która wymagałaby od niego jakiegokolwiek uzewnętrzniania. Skoro było dobrze, to po co to psuć? Zwłaszcza, że w końcu w związkach to zazwyczaj kobiety ostatecznie poruszają te tematy, a on nie zamierzał burzyć utartych schematów. Jemu było dobrze - Iya nie dręczyła go zbytnio rozmowami, zaspokajała jego potrzeby, miała zniknąć ze stacji nim mogłaby mu zacząć ciążyć, więc dla niego był to układ idealny, a jeśli jej cos nie odpowiadało.. Cóż, nie mógł się tym zamartwiać, bo póki co wszystko wskazywało na to, że i jej to wszystko odpowiada jak jest.
    Zauważywszy, że Iya zaczyna się przebudzać wygiął usta w stylu "dzień dobry śpiochu", ale ten grymas znacznie się poszerzył, gdy usłyszał jej senne pytanie. Cicho zaśmiał się pod nosem i nieznacznie pokręcił głową. Nim jednak zdążył cokolwiek odpowiedzieć, ona dorzuciła do tego wszystkiego kolejne słowa, który rozbawiły go jeszcze bardziej, bo póki co, nigdzie się nie wybierał. Owszem, za niedługo miał trening, ale na razie miał jeszcze chwilę wolnego czasu, a więc właściwie mógł spełnić jej poranną zachciankę jaką był "numerek na dzień dobry" oraz zjeść z nią śniadanie. I już sam nie wiedział na co bardziej ma ochotę, na seks, czy na stygnące jedzenie, bo taka prawda, że już niemal burczało mu w brzuchu!
    Pociągnięty w stronę Iy, pochylił się, a potem odnalazł jej wargi z pieszczotą, a choć ta była namiętna mimo wszystko nie miała póki co pobudzić jej ciała. Nie, była krótkim "dzień dobry", bo zaraz odsunął się nieznacznie od niej i z uśmiechem cmoknął ją w nos.
    - Takaś napalona od samego rana? - Spytał z rozbawionymi iskierkami w oczach, choć nie mógł powiedzieć, że mu to nie odpowiadało. Odpowiadało jak najbardziej, bo czym można było lepiej rozpocząć dzień niż porannym seksem? No właśnie. Ale względnie zaspokojony, bo ich wczorajszych miłosnych uniesieniach, miał w sobie dość tyle rozsądku, by nie pozwolić, by musieli jeść zimne śniadanie. Dlatego tylko obsypał pocałunkami szyję Iy, a potem wstał, chociaż wciąż się nad nią pochylał.
    - Ale pierwsze śniadanie, co? - Wymruczał, a w jego głosie czaiła się obietnica, że potem dostanie wszystko czego zapragnie.

    [krótkie, ale nie mam o czym pisać, wiec nie wiem, przyśpiesz to, niech się zacznie coś dziać]

    OdpowiedzUsuń
  147. Właściwie to go w tej sytuacji najbardziej bawiło - że to ona miała większą ochotę na seks niż on. Ale potrafił to zrozumieć - on miał już swoje lata, seks nie był dla niego niczym nowym więc potrafił zapanować na żądzą choć przecież wbrew pozorom miał ochotę na powtórkę ze wczoraj. Sądził też, że gdyby Iya była już na tyle rozbudzona co on też poczułaby ssący żołądek głód, bo przecież nie zjedli wczoraj kolacji! A choć rzecz jasna w tym świecie, w tych warunkach raczej pokarmowo ciężko było sobie dogodzić, to Dymitr był smakoszem i lubił dobrze zjeść, a przynajmniej na tyle ile było to możliwe. Dlatego też teraz był na tyle opanowany, bo wiedział, że zjedzenie dania przyrządzonego przez Witę na zimno byłoby czystym marnotrawstwem! I mężczyzna zamierzał udowodnić swojej kobiecie co by straciła gdyby teraz znów oddali się bez zapamiętania miłosnym ekscesom, bo cóż.. jak już Dymitr by się wkręcił nie wiadomo kiedy by ją wypuścił z łóżka i ze swoich ramion! Jasne, wiedział to najlepiej, że nic nie może równać się z osiągnięciem szczytu ekstazy, niemniej jednak zjedzenie tego pysznego dania było warte tego poświęcenia - niebo w gębie! - a przynajmniej on miał takie zdanie, bo już nie był wygłodzony seksualnie, więc mógł zaspokoić swoje potrzeby też w innych dziedzinach.
    Pokręcił z rozbawieniem głową, gdy uświadomił sobie, że Iya jednak, może póki co, nie podziela jego zdania. Wiedział jednak, że nie pożałuje, zresztą on.. On za kilka chwil wszystko miał jej wynagrodzić, a jedzenie tylko mogło dodać mu energii i sił. Starał się być też na swój sposób rozsądny, a przynajmniej ktoś w tym związku musiał być, bo widział po brunetce, że ta najchętniej pewnie nie wychodziłaby z łóżka, że zostałaby w nim i z nim, Dymitrem, już na zawsze, a choć on podzielał jej pragnienia, musiał też o nią zadbać. W każdym bądź razie wydawało mu się, że postępuje rozsądnie do momentu, aż Iya nagle nie wyślizgnęła się z łóżka i nie naciągnęła na siebie jego koszuli. Zawsze uważał, że jednym z najseksowniejszych strojów dla kobiet są właśnie męskie bluzki, oczywiście zwłaszcza, gdy nie miały nic więcej pod sobą.. I nagle zadał sobie pytanie, jak mógł być takim idiotą i odmówił seksu dla jedzenia?! Właściwie liczył, że przynajmniej zjedzą w łóżku dlatego nie zamierzał pozwalać Iy się ubierać, ale.. ona i tak zrobiła swoje i teraz stała przed nim, wbrew swoim chęciom i tak odsłaniając zbyt wiele. A może było to zamierzone działanie, by Dymitr zmienił zdanie? Chyba jej się udało.
    Początkowo, gdy kobieta wymknęła się spod niego, mężczyzna opadł z cichym westchnieniem na miejsce gdzie jeszcze przed momentem znajdowała się Iya. Potem obserwował ją jak się ubiera, poprawia, by nie wytrzymać zbyt długo na swoim miejscu. Już po chwili podnosił się z miejsca i jednym susem pokonał dzielącą ich odległość i bez ostrzeżenia wpił się w jej wargi, zachłannie i łapczywie. Jedna dłoń trzymała ją władczo za kark, druga zaś pomknęła w dół po plecach aż dotarła do pośladów, by tam też pozostać.
    - Chyba zmieniłem zdanie. - Wymruczał ledwo odsuwając się od jej warg, by zaraz wznowić pieszczotę, tym razem jednak jeszcze bardziej gwałtowną i drapieżną.

    [masz swoją sielankę :p ale tak jak ostrzegałam - jest krótko ;p wybacz^^']

    OdpowiedzUsuń
  148. Racja, Dymitr zdziwił się, gdy Iya odsunęła go od siebie. Nie sądził, że mu odmówi, gdy sam ulitował się nad nią i postanowił dać jej to czego tak bardzo chciała. Ostatecznie jednak tylko wzruszył ramionami, kręcąc z rozbawieniem głową, że nie wykorzystała szansy, gdy jest dla niej taki łaskawy.. Ale cóż, jej strata! Zabrał się więc za jedzenie, bo on sam, rosły mężczyzna, które czekał za niedługo intensywny trening, musiał zwyczajnie dobrze się pożywić by mieć siłę i energię do pracy, a danie przygotowane przez Witę zawsze jadł jeszcze z większym smakiem niż inne często niedoprawione potrawy. Tym razem jednak nie było mu dane zbyt długo skupić się na delektowaniu się pysznym smakiem jedzenia, bo Iya skutecznie rozpraszała jego uwagę. Zauważał wszystkie te jej drobne zabiegi, ale mimo wszystko obserwował ją tylko kątem oka, wciąż podsuwając pełną łyżkę do ust i z powrotem do misko po nową porcję, jakby chciał ją ukarać swoim brakiem zainteresowania jej wcześniejsze odepchnięcie. I pewnie tak po części było. Dlatego dopiero po dłużej chwili westchnął i nie mogąc dłużej tak tego ignorować obrócił się w jej stronę z zaczepnym uśmieszkiem i jawnym pożądaniem w oczach, a ona w tym samym momencie ześlizgnęła się z krzesła..
    Pożegnał ją jakimś niewyraźnym pomrukiem, gdy Iya w pośpiechu zbierała się do wyjścia, a on, wciąż jeszcze rozgrzany po dopiero co przeżytej rozkoszy, przerzucał się w łóżku na drugi bok. On sam, nie musiał się śpieszyć, bo miał jeszcze dość sporo czasu do treningu, więc mógł sobie jeszcze trochę poleniuchować, choć to określenie raczej do niego nie pasował - zawsze lubił coś robić, być w ruchu, zawsze pełen energii do pracy, no ale po intensywnych doznaniach mógł pozwolić sobie i swojemu organizmowi powoli, i spokojnie wrócić do normy. I tak też zrobił, dopiero po jakimś czasie, z krótkim ziewnięciem podnosząc się do siadu, a następnie zupełnie już wyplątując się z pościeli i wstając z łóżka. Mierzwiąc i tak już potargane włosy, odnalazł swoją garderobę, ubrał się, dokończył przestygnięte śniadanie i gotowy do pracy, ruszył na trening. Był on w miarę krótki, ale bardzo intensywny. Dymitr wrócił tylko na krótką chwilę po nim, by się przebrać, wziąć najkrótszy prysznic na świecie, a potem pędził pozałatwiać kilka spraw związanych jeszcze z jego zbliżającym się wyjściem na powierzchnię. Za każdym razem gdy o tym myślał czuł jak jego wnętrzności wywracają fikołki, a on sam prawie drżał z podekscytowana. Jeszcze tylko kilka dni i.. choć na moment wyrwie się stąd! Z tego przeklętego miejsca. Oczywiście pamiętał, że teraz Ziemia już nie wygląda jak dawniej, że nie będzie mógł wziąć jak za dawnych lat wdechu rześkiego powietrza i że to może być cios, ale wszystko było lepsze od gnicia tutaj. Zawsze było to jakieś.. urozmaicenie. Coś nowego i wywołującego pozytywne emocje. Humor jednak nieco mu się popsuł w momencie, gdy dwóch z jego znajomych stalkerów wdało się w bójkę, a on, próbując ich rozdzielić - wraz z kimś jeszcze, teraz już nawet nie pamiętał z kim - sam oberwał solidnie po pysku. Stało się to przez przypadek, ale cios był dość mocny, bo przede wszystkim wymierzonym w przeciwnika.. Teraz więc stał nieopodal swojego namiotu, rozmawiając z Andriejem i czując jak na jego kości policzkowej rośnie porządny siniak..

    OdpowiedzUsuń
  149. I wtedy zobaczył ją, zbliżającą się w stronę jego namiotu. Nie ruszył jednak jej na przeciw, a został na swoim miejscu ciekaw jak się zachowa. Spostrzegł jej kuszący wygląd - miękko opadające włosy na plecy, krótką spódniczkę eksponującą jej długie, zgrabne nogi i zadziornie, a zarazem uwodzicielsko wyeksponowane ramie. Jednak to jak się zachowywała, kompletnie nie pasowało mu do jej dzisiejszego ogólnego wizerunku. Zdawała się być poddenerwowana, przybita.. Zmarszczył brwi, zastanawiając się o co może chodzić - czyżby rozmowa z matką nie poszła zbyt dobrze? A może musi wracać do siebie..? Wiedział, że nie znajdzie odpowiedzi dopóki nie zapyta. Dlatego gdy usłyszał jak woła jego imię w stronę jego namiotu, zaszedł ją od tyłu i objął w tali, całując krótko jej szyję.
    - Tu jestem. - Wymruczał jej do ucha, a potem nie wypuszczając jej z objęć popchnął ją lekko do przodu, by weszła do środka. Jego dłonie mimowolnie same pomknęły w dół, gdy tylko znaleźli się na osobności - musnął jej odsłonięte uda, a gdy już miały wkraść się pod spódniczkę, upomniał się i przypomniał sobie jak Iya wyglądała nim do niej podszedł.
    - Jak dzień? - Spytał swobodnie, mimo wszystko wciąż trzymając ją przy sobie, chcąc by jak najpóźniej zobaczyła ślady po bójce.. na pewno pomyśli, że był jej prowokatorem! A tym razem to wcale nie było tak! No i w ogóle nie chciał o tym mówić.

    [ble]

    OdpowiedzUsuń
  150. Cicho odetchnął w duchu, gdy dowiedział się, że jej rozmowa z matką poszła w miarę gładko. Oznaczało to, że sam nie będzie musiał się z nią zmierzyć. Nie żeby wątpił w swój urok osobisty, ale cóż.. Jakoś nie śpieszno było mu poznać jej matkę, zwłaszcza, że już i tak się nawzajem mniej więcej kojarzyli i to mu na razie wystarczało. Głównie dlatego, że sam jeszcze nie potrafił określić swoich uczuć do Iy, a co za tym szło nie miał pojęcia do czego to wszystko zmierza ani tym bardziej czego dokładnie oczekuje po tym związku. Poznanie jej matki jako oficjalny chłopak Iy, byłoby dużym krokiem w ich póki co nieskomplikowanej relacji i po co to psuć? To wytchnienie trwało jednak krótką chwilę, bo skoro rozmowa z matką poszła dobrze to dlaczego jeszcze chwilę temu widział Iyę ewidentnie zdenerwowaną, zdołowaną i.. smutną? Z początku obstawiał, że pokłóciła się z mamą, pewnie padły jakieś nieprzyjemne słowa, ale skoro nie, to.. co się stało? Nie miał jednak zamiaru na nią naciskać. Skoro początkowo odparła wymijającą, nie miał zamiaru wyciągać z niej nic na siłę. Wychodził z założenia, że jeśli będzie chciała sama do niego przyjdzie i mu się zwierzy. Z drugiej strony, uświadomił sobie,że choć są parą, wcale nie są sobie aż tak bliscy i pewnie niejeden raz ona czy on nie będą chcieli na jakieś tematy, przynajmniej póki co, ze sobą nawzajem rozmawiać. I właściwie.. wcale nie sądził, że to dobrze..
    Nim jednak zdążył się nad tym choć głębiej zastanowić, Iya odwróciła się w jego ramionach, a on.. Cóż liczył właśnie albo na pocałunek, albo ewentualnie na zwykłe, zmartwione spojrzenie, gdy spostrzeże jego siniaka, ale nie.. Ona zareagowała tak gwałtownie jakby co najmniej cała jego twarz była zmasakrowana. Uniósł więc zaskoczony brwi do góry, a widząc, że kobieta sama stara się nad sobą zapanować, po prostu czekał aż wreszcie się uspokoi, sam jedynie bezwiednie gładząc ją po plecach.
    - Nie.. i nie. - Odparł na jej pytania wciąż jednak przyglądając jej się dość podejrzliwie, bo może i Iya była wrażliwą kobietą, może łatwo było ją zranić czy doprowadzić do płaczu, ale wydawało mu się, że aż tak wrażliwa nie jest, by jeden, niewinny siniak mógł ją doprowadzić do takiego stanu. Zrozumiałby gdyby się nawet zezłościła domyślając się, że to wynik jakiejś bójki, ale nie.. Zareagowała przesadnie, zbyt przesadnie, a to wzbudziło jego czujność.
    - Iya co się dzieje? - Zapytał wprost, nie mając ochoty ani siły bawić się w jakieś podchody. Równocześnie pilnował się by się nie skrzywić, gdy kobieta delikatnie dotykała jego obitego policzka, choć nawet ten, subtelny dotyk potrafił sprawić ból, ale do niego Dymitr zdążył już przywyknąć więc to wydawało się być pestką przy niektórych obrażeniach jakie poniósł już nieraz. I z tego wszystkiego aż zapomniał uspokoić Iye, że to nic poważnego, że był to tylko wypadek i że wcale nie brał na dobrą sprawę udziału w niczym niebezpiecznym, po prostu próbował rozdzielić kolegów. Z drugiej strony równie dobrze mógł tak oberwać na treningu, więc póki co milczał, czekając na jej wyjaśnienia.

    OdpowiedzUsuń
  151. Słysząc początek jej wypowiedzi, a więc ten, w którym zduszonym głosem oznajmiła mu, że straciła dziś pacjenta, Dymitr zmarszczył jeszcze bardziej brwi, a z jego ciała uszło chwilowe napięcie. Przecież to nowego w tym świecie. Ba! I tam na powierzchni, w pełni cywilizowanym świecie, pełnym różnych wynalazków, cudownych lekarstw nie zawsze dawało się kogoś odratować, choć robiło się wszystko co tylko się dało. Po prostu, czasami nadchodził czyjś koniec, kończył się jego czas i nic nie można było na to poradzić, niestety. A w obecnych czasach, w tych warunkach zdarzało się często, zbyt często. Dlatego zdziwił się reakcją Iy - była ona bardzo gwałtowna, a dziewczyna wydawała się już jakiś czas zajmować tą pracą więc powinna być hm, niejako obyta ze śmiercią. Ale jej dalsze słowa nieco rozjaśniły mu sytuacje i jej przesadzoną reakcje. Dokładnie zrobiły to te dwa słowa "twoim wieku" i to, że mężczyzna, tak jak on był stalkerem. Zrozumiał więc, że poniekąd Iya pewnie ich ze sobą utożsamiała, albo co gorsza, widziała jego, Dymka, na miejscu tamtego faceta. Nadal jednak nie rozumiał jak jego niewinny siniak potrafił aż tak wytrącić ją z równowagi.. Chyba był na to wszystko zbyt mało wrażliwy. Był jednak dosyć wyrozumiały i czuły wobec Iy, by zaraz, gdy tylko do niego przylgnęła, zamknąć ją w silnym uścisku. Gładził ją uspokajająco po plecach, ucałował czubek jej głowy, a potem oparł policzek na jej włosach, mrucząc, że już wszystko w porządku. Pozwolił też, by łzy, które chyba chciała przed nim ukryć, wsiąkały w jego koszulę. Czekał cierpliwe aż względnie się uspokoi i dopiero wtedy, gdy poczuł, że przestała rozpaczliwie wbijać paznokcie w jego boki, a jej drobne ciałko przestało drżeć, sięgnął dłonią do jej twarzy odsuwając ją nieznacznie od siebie, na tyle, by móc spojrzeć w jej czarne niczym węgle oczy.

    OdpowiedzUsuń
  152. - Iya, już wszystko dobrze. Takie rzeczy po prostu.. czasami się zdarzają. Musisz się z tym pogodzić. Nie każdego da się uratować. - Szepnął, wiedząc, że pewnie jego słowa i tak niewiele zmienią. Już wcześniej, nim postanowił zostać stalkerem, miał z nimi styczność i doskonale wiedział co potrafi się z nimi stać, jak jeden potwór może zmienić ich w poszarpany kawał mięsa. Nie mógł ukryć - momentami go to przerażało, ale wolał zginąć w ten sposób, niż gnić tutaj pod ziemią. Ale choć on zdążył się z tym pogodzić, zdawał sobie sprawę, że Iy nie będzie tak łatwo. Przede wszystkim była jeszcze bardzo młoda, kto wie, możliwe, że ten stalker był jej pierwszym pacjentem, którego dostała aż w tak tragicznym stanie, może wcześniej nie miała do czynienia ze śmiercią, przynajmniej nie tak okrutną i bolesną. Nie wiedział, ale zdawał sobie sprawę, że Iya jest bardzo wrażliwą, delikatną i kruchą kobietą. Może będąc przy rannym potrafiła zachować zimną krew, ale niewątpliwe, jak teraz widział na własne oczy, bardzo to wszystko przeżywała. Chciał ją przed tym chronić, chciał zabrać od niej każde raniące wspomnienie. Ale nie mógł.. zwłaszcza, że za parę dni, być może sam skaże ją znowu na to samo. Nie myślał (choć rzecz jasna brał też i taką opcje pod uwagę), że skończy tak tragiczne za pierwszym razem, ba! za którymkolwiek razem, ale teraz był boleśnie świadomy, że te kilka godzin, gdy on będzie tam na górze, będzie dla Iy katorgą. Już widział jak się denerwuje, jak zastępuje twarz zmarłego stalkera jego..
    Chciał jej powiedzieć, że on tak nie skończy, że będzie o siebie dbał i uważał i tak miało być, ale nie mógł jej obiecać, że wróci w jednym kawałku. Poza tym, nie chciał też jeszcze poruszać tego tematu - do wyjścia na powierzchnię zostało mu kilka dni.. I już sam nie wiedział czy to odpowiedni moment by o tym porozmawiać czy jeszcze nie.
    - Już dobrze.. - powtórzył więc jeszcze raz cicho, ocierając jej mokry policzek kciukiem. Nie miał pojęcia co jeszcze zrobić- czuł się bezradny i szczerze nienawidził tego uczucia. Jak miał jej jeszcze pomóc? Mógł tylko być obok, bo ostatecznie ona sama musiała uporać się ze wspomnieniami i przezwyciężyć napływające, okrutne obrazy. Więc jeszcze tylko pocałował ją w czoło, a potem znów przyciągnął do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  153. Dymitr nigdy nie był człowiekiem, który rzucał słowa na wiatr. Za szczyt honoru uważał dotrzymanie danej obietnicy, więc zawsze był ostrożny w ich składaniu. Nigdy bezmyślnie nikomu niczego nie przyrzekł, wiedząc, że wywiązanie się z tego nie będzie w stu procentach możliwe lub choćby nie będzie mu na rękę i nie będzie mu specjalnie zależało by dotrzymać danego słowo. W tym wypadku chodziło jednak o tę pierwszą rzecz - o to, że.. nie mógł jej obiecać, że wróci. Mógł przyrzec, że będzie ostrożny, że będzie na siebie uważał, że nie postąpi bezmyślnie, ale tego jednego co najbardziej chciała usłyszeć nie mógł powiedzieć. Nie wiedział, że wróci. Ona też nie wiedziała. Nikt nie wiedział, bo przecież rozwój wydarzeń mógł pójść różnie, coś z planu mogło zawieść i.. tylko Ktoś tam na górze, o ile istniał, mógł być pewien co do jego powrotu pod ziemie. Więc nie, nie mógł jej tego obiecać nawet jeśli oboje zdawaliby sobie sprawę z tego, że Dymitr kłamie. Ale wiedział jak to potem by wyglądało, gdyby jednak coś poszło nie tak - i tak Iya przeklinałaby go, mówiła, że "przecież obiecał" i zapomniałaby o tym, że zrobił to tylko po to by ją uspokoić i dać jej to czego w tym momencie potrzebowała.
    Zacisnął więc tylko mocno wargi w wąską linie słuchając tego wszystkiego co Iya miała do powiedzenia. Już wcześniej obawiał się tego momentu, gdy kobieta będzie chciała na nim wymusić jakieś obietnice. Nie chciał tego, ale zdawał sobie sprawę, że to w sumie będzie.. nieuniknione. Miał jednak nadzieje, że przynajmniej rzeczywiście będzie tak jak przed momentem powiedziała - że już więcej o to nie będzie prosić. Bo tak, raz to mógł znieść, może drugi też, ale pewnie za trzecim razem by nie wytrzymał. Po prostu - nie lubił się powtarzać przede wszystkim dlatego, że był słownym człowiekiem, więc jeśli już coś powiedział tak też miało być przynajmniej z jego strony. Zdawał sobie jednak sprawę, że ze strony Iy to przejaw troski, że kobieta zwyczajnie martwi się i boi. Nie mógł więc mieć jej tego za złe, że jednak o takie coś poprosiła, zwłaszcza, że przecież nie chciał by za bardzo świrowała w związku z jego wyjściem na powierzchnie. Było to nieuniknione, bo jeśli choć trochę szczerze jej na nim zależało to troska o drugą osobę była czymś naturalnym, to jednak jeśli mógł zrobić cokolwiek by nieco ją uspokoić i dać jej namiastkę tegoż właśnie spokoju, gdy go już nie będzie obok poprzez obiecanie, że będzie na siebie uważał to.. dlaczego miałby tego nie zrobić? Bo wbrew pozorom naprawdę miał być ostrożny - przede wszystkim nie mógł zrobić tego Iy, bo wiedział już jak bardzo by to przeżyła, ale po drugie, i może co najważniejsze, chciał wrócić. Jeszcze kilka tygodni temu było mu wszystko jedno, bo uważał Metro za klatkę, z której dzięki byciu stalkerem miał się wyrwać, i jeśli by nie wrócił to raczej nikt specjalnie by za nim nie rozpaczał tak teraz.. Miał do kogo wrócić. Jego życie nabrało nieco barw dzięki tej drobnej, pięknej osóbce i chyba zwyczajnie chciał zobaczyć co z tego może wyjść dalej.
    - Postaram się zrobić wszystko żeby wrócić. - Odparł układając dłonie na jej policzkach, patrząc jej prosto w oczy by wiedziała, że mówi szczerze. Wydawało mu się, że to powinno dla niej znaczyć więcej niż marna, bezwartościowa obietnica, że wróci - mogł wrócić albo i nie. Ale to, że postara się to zrobić mógł jej własnie szczerze przyrzec, i to chyba powinno być najwazniejsze, prawda? Jego szczere działania by móc znów ją zobaczyć. Nie wiedział czy dla niej to będzie znaczyło tyle co dla niego, ale miał nadzieje, że tak.

    OdpowiedzUsuń
  154. - I tak, będę ostrożny, będę na siebie uważał, możesz być pewna. - Dodał jeszcze, a potem czule przesunął kciukami po jej wciąż nieco wilgotnych policzkach, pocałował ją w czoło i przyciągnął do siebie na moment wtulając nos w jej włosy.
    Tkwił tak z nią dłuższą chwilę, a gdy doszedł do wniosku, że już wystarczy tych słodkości, odsunął ją nieco od siebie z lekkim uśmieszkiem.
    - Zresztą, złego diabli nie biorą więc nie masz się o co martwić. - Dorzucił już zupełnie lekkim tonem, z figlarnymi iskierkami w oczach. A chcąc kompletnie zamknąć już ten temat zapytał na koniec Iyę czy jest głodna.

    OdpowiedzUsuń
  155. Po cichu właśnie też na to liczył - że Iya przytaknie, że z chęcią coś zje, a gdy on będzie kupował dla nich coś na kolacje, zdąży się w miarę ogarnąć. Wrócić do równowagi. Nie był typem człowieka pełnego empatii i cierpliwości, choć dla Iy mógł odnaleźć w sobie resztki tych rzeczy. Ale nie w tym wypadku, nie tym razem. Po prostu był to dla niego dość drażliwy temat - kiedyś było to spełnienie jego marzeń, i choć nadal o tym śnił, choć cały drżał na myśl, że choć na kilka chwil wyrwie się z tej klatki teraz miał poczucie, że tutaj, na dole ktoś na niego czeka. Nie żeby to było złe, tyle, że.. W jego głowie tkwiła ta mała drzazga mówiąca mu, że jeśli zrobi coś pochopnego, może potem ktoś przez niego cierpieć gdyby nie wrócił cały i.. żywy. Nie chciał ranić Iy, nie chciał być powodem jej łez, czy to z powodu jego wyjścia na powierzchnię i wszelkich możliwych konsekwencji z tym związanych czy z jakiegokolwiek innego powodu. Troszczył się o nią, zaczynało mu na niej zależeć, więc to chyba nie dziwne, czyż nie? Tyle, że im bliżej było tego "wielkiego dnia" tym bardzie czuł, że to go na swój sposób ogranicza. Jeszcze jakiś czas temu mógł tam na powierzchni zrobić wszystko - bez jakichkolwiek konsekwencji, mógł już nie wracać do tego małego piekła do którego dwadzieścia lat temu wplątał się przez przypadek. A teraz? Teraz musiał wrócić i chyba nie był z tego aż tak do końca zachwycony jak powinien.. Jeszcze nie.
    Swoje kroki skierował do jednej z ulubionych "barów", których na tej stacji nie brakowało. Była ona jedną z większych, więc nie brakowało tutaj ludzi, którzy lubili, potrafili gotować i przez to otwierali niewielkie "restauracje" w namiotach. Dymitr jadał jeżeli nie u Wity i Andreja, to właśnie w tej jednej, sprawdzonej już "knajpce". Dziś rzecz jasna postawił na drugą opcję, a więc kupienie jedzenia, bo nigdy nie był człowiekiem, który wpraszałby się do swoich przyjaciół na obiad, zwłaszcza, że sam miał dzisiaj gościa. Dlatego zamówił coś dobrego na jak na te standardy, a potem rzucił na wyciągniętą dłoń znajomego już kelnera odpowiednią liczbę naboi i ruszył z powrotem do namiotu. Po drodze natknął się jednak na małego skrzata.. Syna Andrieja. Chłopiec potrafił go wypatrzeć z drugiego końca stacji i wołać za nim na cały głos "wujek Dymek!" i to też dzisiaj uczynił, choć dostrzegł go, gdy Dymitr był już niemal obok niego. Mężczyzna uśmiechnął się do chłopca, a potem wolną dłonią poczochrał mu włosy. Mały jednak nie zamierzał poprzestać na przywitaniu, bo przecież wujek obiecał mu nowe łuski z nabojów do jego kolekcji! Więc chcąc dotrzymać obietnicy danej chłopcu, Dymitr zaprosił go do siebie, ciekawy reakcji Iy na niespodziewanego gościa.
    Chłopiec zatrzymał się we wejściu i bez żadnych ceregieli wbił zaciekawione spojrzenie w dziewczynę siedzącą na łóżku Dymitra. Szatyn ostrożnie odłożył jedzenie na stolik, a potem przedstawił sobie tę dwójkę z wesołym, niemal rozbawionym uśmieszkiem, gdy zauważył zaskoczoną minę Iy.
    - Nikołaj jest synem Andreja i Wity. - Dodał jeszcze w kwestii wyjaśnienia, a potem wziął się za szukanie obiecanych łusek, które jak na złość gdzieś mu się zapodziały. Ale to tylko dało szansę małemu Nikołajowi żeby zagadać dziewczynę na śmierć! Zaczął paplać jej jak to kolekcjonuje łuski, jak się nimi bawi, jak to od wujka Dymitra dostaje najciekawsze, bo nawet tata czasami takich nie ma.. A gdy wreszcie dostał to czego chciał, znów utkwił zaciekawione spojrzenie w nieznajomej mu kobiecie.
    - Wujek, a kto to w ogóle jest? - Spytał konspiracyjnym szeptem, a Dymitr, którego oczy jaśniały ciepło, w taki wręcz ojcowski sposób, zawsze gdy ten maluch znajdował się się w zasięgu jego wzroku na moment spojrzał na niego zdziwiony, a potem roześmiał się cicho i chropowato.
    - To.. to jest moja dziewczyna Nikołaj. - Odparł, ale w momencie wypowiadania tych słów nie patrzył na chłopca, a na Iyę.

    [ble.]

    OdpowiedzUsuń
  156. Był ciekawy jej reakcji na zaistniałą sytuację. Po pierwsze chciał by Iya polubiła Nikołaja. Nie był to jego syn, bratanek .. Nie łączyły go z tym chłopcem żadne węzły krwi, ale znaczył on dla Dymitra naprawdę wiele. Uwielbiał tego małego łobuza i osobiście uważał, że nie sposób go nie polubić! Zdawał sobie jednak sprawę, że Iya nie przepada za jego matką. Może w pewnych sprawach nie rozumiał kobiet, jak to każdy facet, ale miał oczy i widział jak dziewczyna reaguje na samą wzmiankę o Wicie. Zaraz uśmiech znika z jej twarzy, lekko się naburmusza, choć najbardziej jest to widoczne, gdy próbuje udawać, że wcale jej to nie ruszyło. Nie rozumiał dlaczego jest o nią zazdrosna.. W końcu to była żona Andreja, jego przyjaciela. Nie tknąłby jej nawet palcem w innym sensie niż tylko potraktowanie jej jak szwagierki, czy ewentualnie przyjaciółki. Wiedział jednak, że momentami jego dziewczynie brakuje pewności siebie i może właśnie o to chodziło? Choć nie widział ku temu żadnych powodów! Była piękną dziewczyną, zauważył do od razu. A teraz na jego oczach zmieniała się w dojrzałą i świadomą swego ciała kobietę. Lubił patrzeć jak rozkwita w jego ramionach. Wracając jednak do sedna sprawy, Dymitr ucieszył się, gdy zauważył, że mały Nikołaj przypadł Ivy do gustu. Chłopiec był rozczulający, przekochany.. Musiałaby nie mieć serca by nie wywrzeć na niej takiego wrażenia! Wbrew pozorom trochę skrępowało go to całe spotkanie. Dopiero po wyjściu Nikołaja zdał sobie z tego sprawę. Wiedział za jakiego człowieka jest powszechnie uważany, dobrze wiedział jakiego Iya w nim człowieka widzi. Oschłego, oziębłego, nie zdolnego do głębszych relacji. I z grubsza tak właśnie było.. Ale przy Nikołaju wyglądało to nieco inaczej. Traktował tego małego jak syna.. Nieraz się nim opiekował, gdy Andrej musiał na długi czas wybyć poza stacje. Zastępował mu wtedy ojca.. W tej sprawie właściwie podziwiał swojego przyjaciela, że założył rodzinę w takim świecie. On by się na to nie odważył, nie skazałby własnego dziecka na życie w takich warunkach. W tym piekle. A potem przypomniał sobie, że przecież nie planowali z Witą dziecka. Tak wyszło, bo przecież nie było tutaj dobrego sposobu na antykoncepcję.. Przeszedł go dreszcz, gdy o tym pomyślał. Że jakaś kobieta mogłaby z nim zaciążyć. Utkwił wtedy spojrzenie w Ivy i sam już nie wiedział co myśleć. Zaraz jednak przypomniał sobie skąd u niej ta radość na twarzy. I to właśnie była ta druga sprawa – był ciekawy jej reakcji na nazwanie jej swoją dziewczyną. Dość długo ważył te słowa na języku, ale teraz miały one słodki posmak. Była jego. Tylko jego i chciał żeby tak wlasnie zostało. Nie myślał o tym, że się może za bardzo zaangażować, że któregoś dnia będzie mu za bardzo zależeć.. Nie miał aż tak dalekich planów. Po prostu cieszył się, że ją spotkał, a reszta miała potoczyć się sama.
    Już wiedział, że w jej towarzystwie nie zje spokojnie, ale właściwie patrząc na nią miał apetyt na coś zupełnie innego. Dlatego tylko czekał na moment aż znudzi jej się wybieranie z talerza co smaczniejszych kąsków, sam jednak też dbając by coś przegryzła. Rozpraszał ją jednak – niby tylko subtelnie, ale wiedział, że musi jej pomóc w szybszym rozproszeniu. A gdy ta chwila wreszcie nadeszła.. Przeniósł się razem z nią w inny wymiar.
    Leżeli jakiś czas potem znów na jego, hm, łóżku. On na plecach wpatrzony w sufit swojego namiotu, ona z głową opartą na jego torsie. Gładził ją miarowo dłonią po ramieniu, przyciskając znacznie do siebie, z drugą ręką założoną pod głowę. Aż wreszcie zmorzył go słodki sen..

    OdpowiedzUsuń